Październik 1999 (numer 94)


 
Spis treści: 

Od redakcji
Sygnały z internetu
Kanon. Z daleka od Łobza
Bezpieczne wakacje 99
Chodząc po lasach
Dobra wiadomość
Ironia losu. Gadka Dziadka
Jak poszły żniwa w naszej gminie
Kampania z nadzieją
Dwie sprawy. Kącik radnego
Lasy znowu zagrożone
Kto dba o estetykę miasta
Łobeski Dom Kultury zaprasza
Pe Gie eRy
Kronika policyjna
Oczekiwania
Pechowe skrzyżowanie
Pierwsze dni w reformowanej dwójce
Pomogli rolnikom
Powstało koło SLD
Prawdziwa 'Zagroda'
Reforma w SP1
Sprzątanie świata - Polska - Łobez `99
Tu 'Łobeziak' nr 74296. Słucham ?
Trzy krzyże - pomniki na cmentarzu komunalnym
Uroczyste zakończenie Dni Działkowca
Wakacje, kajak i Rega
Wyjazdy na basen
W Urzędzie Stanu Cywilnego
Z żałobnej karty


Od redakcji

Od chwili wydania pierwszego numeru "Łobeziaka" w październiku 1991 roku staraliśmy się na jego łamach przedstawiać aktualności łobeskie, a także informacje o działaniu samorządu. Programowo założyliśmy wtedy i dotrzymaliśmy tego zobowiązania, co chyba mogli nasi Czytelnicy zauważyć w całej naszej dotychczasowej praktyce, że nasze pismo nie będzie napadać na ludzi, obrażać ich, jątrzyć środowiska, tropić "wrogów", szukać tanich sensacji, powtarzać i rozpowszechniać plotek. Postanowiliśmy przede wszystkim pokazywać dobre strony łobeskiego życia, osiągnięcia ludzi, rozwój miasta, to, co w nim ładne, wychodząc z założenia, że samo życie i tak jest dostatecznie trudne i nie ma potrzeby go dodatkowo komplikować. Ponieważ nieduży nakład pisma i jego niska cena z trudem pokrywała koszty jego wydawania (dzisiaj zresztą jest tak samo), zwróciliśmy się w tymże 1991 roku do ówczesnego burmistrza miasta M. Romejki z prośbą o wsparcie "Łobeziaka" sumą 350 złotych miesięcznie w zamian za zamieszczanie w nim "Informatora Samorządu" zawierającego wiadomości o pracy władz miejskich, upowszechniającego uchwały Rady. Zarząd Miasta, a na jego wniosek Rada Miejska propozycję tę przyjęła. Współpraca ta układała się sympatycznie. Kolejny burmistrz, J. Szafran i jego Zarząd za tę samą sumę finansowali swoją wkładkę. Również obecny Zarząd na naszą prośbę wsparł "Łobeziaka" też 350 złotymi, chociaż, prawdę mówiąc, po złożeniu w ubiegłym roku podania w tej sprawie na aż taką życzliwość nie liczyliśmy. Było to bardzo sympatyczne jak na razie. Jednak ostatnio powiadomiła nas pani burmistrz H. Szymańska, że z dniem 30 września Zarząd przestaje płacić za swoją wkładkę, ponieważ będzie prowadził własną działalność informacyjną.
Ta decyzja jest zrozumiała, a spodziewaliśmy się jej od pewnego czasu, tym bardziej, że zarówno burmistrz jak i przewodniczący Rady pan M. Płóciennik wyrażali nam wcześniej swoje niezadowolenie z powodu, jak to stwierdzili, krzywdzącej oceny ich pracy w naszym pisemku. Doprawdy trzeba być wyjątkowo nieżyczliwym i niesprawiedliwym Sherlockiem Holmesem, żeby się czegoś takiego w "Łobeziaku" doszukać. Mówiąc krótko - "Łobeziak" stał się po prostu niewygodny.
Rzecz niestety w tym, że najczęściej władze lubią, żeby je przede wszystkim chwalić i dawać im "do uzgodnienia" to, co się pisze, zaś my nigdy nie mieliśmy skłonności lizusowskich ani bałwochwalczych. Przyznajemy samokrytycznie, że faktycznie takiego zachowania się w naszym piśmie nie było pod niczyim adresem. A w ogóle to mamy wstręt do cenzury. Wydawało nam się, naiwnym, że coś takiego już nie istnieje. Poza tym reprezentowaliśmy różne opcje w ostatnich wyborach, chociaż nie wykorzystaliśmy naszego pisemka do opluwania i dyskredytowania przeciwników, co inni robili wszędzie, gdzie się dało i ludzie się na to nabrali, czego skutki widać także w całym kraju. Co zostało po ledwo roku ze wspaniałych miraży i zapowiadanej troski o zwykłych ludzi? A my i tak pozostaliśmy sobą. A to, jak się okazuje, fatalny błąd, taki brak umiejętności przewidywania, skąd wieje wiatr i odpowiedniego "ustawienia się" w czasach, kiedy dwulicowość, interesowność i związana z tym uległość stały się codzienną praktyką i cnotą. Także i u nas w Łobzie, bo daje to określone, takie na skalę naszego miasteczka, korzyści materialne. Zatem możemy mieć pretensje tylko do siebie, że dostaliśmy po łapach. Ale nasze władze gminne rozumiemy doskonale. Właściwe to nawet dość dziwne, że tak długo tolerowały nasze istnienie.
Nie rozpisywalibyśmy się na ten, skądinąd żenujący temat, gdyby nie to, że i dzisiaj do wydawania "Łobeziaka" potrzebne są niewielkie wprawdzie, ale zwyczajne pieniądze, których nam teraz zabraknie, jeśli wy, nasi wierni i życzliwi Czytelnicy, nas nie wesprzecie i nie zgodzicie się go kupować po nieco wyższej cenie, którą wprowadzamy od tego numeru. Przepraszamy za tę decyzję.
Redakcja

Kanon. Z daleka od Łobza


Według danych CBOS około 52% Polaków nie przeczytało w ubiegłym roku żadnej książki. Pomińmy Przypuszczenia na temat lektur pozostałych 48%, chociaż można przyjąć, ze nie brakowało wśród nich "Harlequinów" i "Ogniem i mieczem" z wiadomych powodów. I nie ma w tym nic zdrożnego, wszelako pod warunkiem, że nie są to lektury jedyne. A tymczasem "Rzeczpospolita" ogłosiła wyniki plebiscytu czytelników i zaproszonych ekspertów, dzięki którym znamy już kanon literatury XX wieku. Wszelkie komentarze są pozbawione większego sensu. Mogę jedynie z satysfakcją odnotować wysokie miejsce T. Manna ("Czarodziejska góra") i Bułhakowa ("Mistrz i Małgorzata"), Kafki ("Proces") i Haszka ("Przygody dobrego wojakaSzwejka"), Camusa ("Dżuma") i Cortazara (Gra w klasy"). Cieszy mnie i to, że nie zabrakło Szołochowa ("Cichy Don") i Hemingwaya ("Komu bije dzwon"). Kulturalny świat obchodził właśnie 100-lecie urodzin Ernesta Hemingwaya, na którego powieściach i opowiadaniach wychowało się wielu ludzi nie tylko z mego pokolenia. Dziś, gdy szczęśliwie przeżyłem wiele mód literackich, wracam do Hemingwaya, by stwierdzić, że czyta się go równie dobrze jak przed laty. Pamiętam też, jak będąc na obozie harcerskim, przy ognisku opowiadałem o twórczości Hemingwaya, który właśnie odebrał sobie życie. Latem obchodzono również 100-lecie urodzin Alfreda Hitchcocka, jednego z wielkich mistrzów kina. Myślę, że na tle obecnych filmowych "dreszczowców" filmy Hitchcocka prezentują się nie tyle staroświecko, co po prostu inteligentnie. Każda zbrodnia jest dostatecznie straszna i Hitchcock nie widział powodów, by epatować okropnościami, których jest z pewnością zbyt wiele w dzisiejszej sztuce, że o mediach nie wspomnę. Hitchcock potrafił po mistrzowsku budować nastrój grozy i zagrożenia, dokonywał niespodziewanych zwrotów akcji itp., że wystarczy przypomnieć "Zawrót głowy" czy "Psychozę". A wracając do literackiego kanonu to oczywiście chciałbym go kupić, chociaż tomy nie będą tanie. Ale ja to wszystko nie tylko przeczytałem, lecz wszystkie te dzieła znajdują się w mojej bibliotece (niektóre w kilku różnych wydaniach). Cóż, muszę się zdecydować, czy kolejny raz zainwestować w książki... Skończyło się upalne lato i nastała znów złota polska jesień. O zmianach, jakie przyniosła, napiszę, gdy wrócę z Hiszpanii.
Piotr Sienkiewicz

Sygnały z internetu

Nie bez satysfakcji informujemy naszych czytelników, że strona "Łobeziaka " w Internecie pod hasłem www.lobez.pl zawiera nie tylko kolejne ukazujące się kompletne numery naszego pisma, ale także ilustracje i mapy oraz stosunkowo szeroką informację o naszym mieście i gminie, o jego położeniu i historii. Nasza strona jest ciągle aktualizowana, a robią to bezinteresownie i fachowo panowie Jerzy Januszkiewicz i Grzegorz Bajerowicz. Od chwili pojawienia się naszej strony w Internecie do 15 września br. odwiedziły ją aż 2694 osoby dosłownie z całego świata, między innymi z Nowej Zelandii i Ameryki Północnej czyli znacznie więcej niż wynosi nakład naszego pisma. Internet jest cudownym wynalazkiem. Z całą pewnością możemy stwierdzić, że do tej pory żadna inna forma promocji naszego miasta nie miała takiego zasięgu i tak bogatego programu. "Łobeziaka" czytają ludzie na całym świecie i przy tej okazji serdecznie ich i tych, którzy zajrzą do niego po raz pierwszy gdzieś może na antypodach, pozdrawiamy, prosimy o sygnały i zapraszamy do współpracy, a w przyszłości do odwiedzenia Łobza. RED.
Oto list, tym razem z USA:
Nina Muszyńska
Wysłano: 16 sierpnia 1999 09:16
Temat: Były mieszkaniec Łobza
Pomimo że wyjechałem z Łobza w 1958 roku (tak, to już 41 lat temu), ciągle mam sentyment do tego miasta. Przyjechałem tu w 1946 roku jako 5-letni chłopak. Tu skończyłem szkołę podstawową i liceum. W tym czasie maturę zdawało 12 osób. Po maturze w 1958 roku wyjechałem w świat. Studia skończyłem w Toruniu. Długo mieszkałem i pracowałem w Toruniu, a potem wyjazd do Kanady, praca w przemyśle olejowym, następnie praca w Afryce, a teraz pobyt w USA. Ciągle mam w Łobzie braci i siostry. Na łobeskim cmentarzu pochowany jest mój ojciec. Czasami zazdroszczę Mu miejsca wiecznego spoczynku - leży niedaleko pomnika (starzy mieszkańcy Łobza wiedzą, o co chodzi) oraz blisko pomnika pojednania polsko-niemieckiego Od czasu do czasu odwiedzam Łobez i cieszę się z sukcesów tego miasta. Jak najbardziej popieram walkę o powiat łobeski. W czasie, gdy mieszkałem w Łobzie, był on powiatem. Kiedyś, odwiedzając Łobez, miałem kłopot z zębem. Doktor Januszkiewicz bardzo mi wtedy pomógł. Czasami myślę, czy spędzenie wieku emerytalnego w Łobzie nie byłoby dobrym pomysłem. Jeżeli ktoś ma dobre propozycje (kupiłbym dom lub mieszkanie) - proszę o propozycje.
Ciekawy jestem, czy ktokolwiek potrafi zidentyfikować moje pochodzenie. Mój e-mail address zna "Łobeziak". Jeśliby ktoś chciał kontaktu ze mną - "Łobeziak" pomoże. Dla ułatwienia podam, że w tym samym roku maturę zdawali Michnik, Petrusewicz, Maślak, Juncewicz. Serdeczne pozdrowienia dla "Łobeziaka".

Bezpieczne wakacje 99

Wrzesień jest zwyczajowo miesiącem, kiedy dokonuje się podsumowań okresu wakacyjnego. Analizując zdarzenia zaistniałe na terenie gminy Łobez w okresie od czerwca do końca sierpnia br. można stwierdzić, że nie było najgorzej. Wyraźnie spadła liczba włamań do sklepów, zakładów pracy i instytucji oraz do piwnic i garaży. Taki stan rzeczy po części jest wynikiem zwiększenia liczby policjantów w służbie patrolowej, a po części tym, że kilku aktywnych "miejscowych" złodziei odbywa kary pozbawienia wolności, a dla przestępców wędrownych Łobez nie stanowi latem szczególnie atrakcyjnego miejsca do działania. Należy również wspomnieć o chwalebnej postawie niektórych mieszkańców Łobza, którzy nie zachowali się biernie, widząc przestępców w działaniu. Czasami wystarczy telefon, nawet anonimowy, do dyżurnego Komisariatu, aby skutecznie przerwać akcję przestępczą. Miasto Łobez ma dość duży obszar i patrole policyjne nie mogą jednocześni być we wszystkich miejscach. Współdziałanie mieszkańców Łobza z policją zawsze przyniesie skutek w postaci ograniczenia przestępczości i zwiększenia poczucia bezpieczeństwa. W sierpniu na łamach gościnnego "Łobeziaka" był publikowany artykuł na temat tego, jak postępować, aby nie stać się ofiarą przestępstwa. Praktyka wykazała, że nie wszyscy dostosowali się do naszych rad. W miesiącach wakacyjnych, podobnie jak i w latach poprzednich, zanotowaliśmy zwiększoną liczbę kradzieży rowerów. Właściciele tych pojazdów zostawiali je, jak sami mówili, "tylko na chwilkę" przed wejściami do bloków, urzędów lub instytucji. Ten nawet krótki okres pozostawienia roweru bez żadnego zabezpieczenia wystarczał, by stał się on łatwym łupem złodzieja. Chciałabym jeszcze raz przypomnieć, że w Komisariacie Policji w Łobzie w każdą środę w godzinach od 10.oo do 17.oo można oznakować rowery oraz inny cenny sprzęt. Umożliwia to identyfikację sprzętu w przypadku jego odnalezienia oraz sprawdzenie roweru w trakcie kontroli policyjnej. W minionych miesiącach odnotowano niebezpieczne zjawisko kradzieży znaków drogowych. Nieznani sprawcy dokonali zaboru kilkunastu znaków na odcinkach dróg publicznych Łobez - Świdwin i Łobez - Węgorzyno. Kradzieże te powodują z jednej strony dosyć znaczne straty na szkodę Rejonu Dróg, z drugiej zaś stwarzają realne zagrożenie dla uczestników ruchu drogowego. Stąd nasz apel do wszystkich o zgłaszanie dyżurnemu Komisariatu Policji w Łobzie lub innej najbliższej jednostki policji, gdy jadąc samochodem zaobserwujecie Państwo osoby znajdujące się w okolicznościach wskazujących na możliwość kradzieży znaków, a także gdy zauważycie znaki drogowe w posiadaniu nieuprawnionych osób. Funkcjonariusze łobeskiej policji prowadzą systematyczne działania zapobiegające niewłaściwemu zachowaniu się nieletnich w miejscach publicznych. W wyniku tych działań zatrzymano w okresie letnim kilku nietrzeźwych nieletnich, w tym jednego sprawcę kradzieży z włamaniem do kiosku Ruchu i dwóch, którzy dla zabawy wybili szybę w sklepie. Sporządzono również pięć wniosków do kolegium d/s. wykroczeń na osoby, które oddawały mocz w miejscach publicznych. Jeśli ktoś poobserwuje okolice lokali rozrywkowych w naszym mieście, to może zauważyć zjawisko świadczące o niskim poziomie kultury wśród młodzieży. Chłopcy, jak również i dziewczyny, wychodzą w trakcie dyskotek z lokalu i załatwiają potrzeby fizjologiczne na okolicznych podwórkach, klatkach schodowych, na trawnikach. Utrudnia to oczywiście życie ludziom tam mieszkającym i pracującym, bo takie klatki schodowe i podwórka po prostu cuchną. Represyjne działania policji może zmniejszą skalę tego zjawiska, ale byłoby bardzo dobrze, gdyby właściciele dyskotek, wzorem państw zachodnich, rozważyli wprowadzenie bezpłatnych toalet. W Łobzie wytworzył się zwyczaj, że osoby chcące się zabawić przemieszczają się nocą kilkakrotnie ulicą Niepodległości od jednego lokalu rozrywkowego do drugiego. Osoby kulturalne zachowują się spokojnie i idą chodnikiem, część z nich jednak nie zważając na to, że mieszkańcy Łobza w tym czasie śpią, głośno wyraża swoje emocje i uważa, że tylko jezdnia zapewni im komfort poruszania się. I wbrew pozorom ci głośno i prowokująco zachowujący się ludzie to nie nieletni, ale młodzież w wieku 19 -20 lat; zdarzają się też osobnicy mający po kilkadziesiąt lat. Przy okazji warto też wspomnieć o odważnym (z zastrzeżeniami) wyczynie trzech chłopców: Pawła Kałużnego, Błażeja Krausa i Marcina Ratajczaka, którzy w dniu 12 września bawiąc się nad Regą, znaleźli przy kładce, na wysokości starego boiska, pocisk artyleryjski i z narażeniem życia przynieśli go do naszego komisariatu. Bardzo dobrze, że chłopcy wiedzieli, iż w takich przypadkach należy powiadomić policję, szkoda jednak, że nikt z dorosłych nie zareagował na to, co się dzieje. Niewybuchy i niewypały należy pozostawiać na miejscu znalezienia, nie ruszać ich. Z uwagi na duże niebezpieczeństwo związane z tymi "znaleziskami" najlepiej, żeby zajmowały się nimi osoby kompetentne. Rada Miejska w Łobzie uchwałą z dnia 19 czerwca br. wprowadziła stały zakaz spożywania napojów alkoholowych oraz piwa w następujących miejscach: na skwerze przy Urzędzie Miasta, w parku im. T. Kościuszki, na promenadzie nad Regą i na placu 3 Marca. W związku z tym, że treść tej uchwały została już podana do publicznej wiadomości na tablicach ogłoszeń i w "Łobeziaku", policjanci będą egzekwować od osób przebywających w tych miejscach i pijących alkohol lub piwo przestrzegania przepisów administracyjno-porządkowych i będą sporządzali wnioski o ich ukaranie do kolegium d/s. wykroczeń. Przy okazji chciałabym też przypomnieć, że uchwałą Rady Miejskiej z tego samego dnia wprowadzono w Łobzie zakaz sprzedaży galanterii pirotechnicznej osobom niepełnoletnim.
Irena Lenkiewicz - naczelnik Wydz. Prewencji

Chodząc po lasach

Dużo miejsca zajmuje w "Łobeziaku" problematyka leśna, co pochwala, bo lasy to ważny element naszego gminnego krajobrazu i gospodarki - stwierdził w rozmowie ze mną skądinąd sympatyczny znajomy, ale dodał równocześnie, że nie podoba mu się optymizm, z jakim wypowiada się na ten temat szef łobeskiego Nadleśnictwa inż. Wiesław Rymszewicz. On, to znaczy mój rozmówca, ma w tym względzie zupełnie inne zdanie. A takie mianowicie, że z naszymi lasami jest coraz gorzej. To nawet woła o pomstę do nieba, co się z nimi wyprawia! Naprzód tnie się obecnie las bez opamiętania. Znikają całe kwatery starodrzewu. Co z tego, że się w to miejsce sadzi nowy las, kiedy ogólnie drzewostan staje się coraz "cieńszy" i uboższy. Dawniej to był las! Już i grzybów porządnie nie można nazbierać, bo gdzieś wyginęły, zwierzyny jest coraz mniej i wjechać do lasu nie można ani motorem, ani samochodem, najwyżej rowerem i to trzeba go prowadzić. Teraz, kiedy nastała rabunkowa gospodarka, kiedy lasy tną prywatne firmy, które dbają tylko o to, żeby wyrżnąć co się da - wszystkie drogi leśne zostały rozryte przez ciężkie ciągniki. Nikt tego chyba nie pilnuje ani nie organizuje. Koniec świata! Nie ma zgody - powiedziałem i każdy pozostał przy swojej prawdzie. Bo co nieprawda, to nieprawda. Chodząc dużo po łobeskich lasach, wiem i widzę, że jest z nimi akurat coraz lepiej. Oto zaraz po wojnie nasza gmina zalesiona była w 22%, dzisiaj w 30% (powierzchnia gminy 22.768 ha, lasów 7519 ha). Jest to powyżej średniej krajowej i taką powierzchnię mają nadzieję (marzą o tym) leśnicy osiągnąć w całej Polsce za 20 lat. Tnie się w nadleśnictwie 60% przyrostu masy drewna, czyli reszta zostaje w lesie dla przyszłych pokoleń. Chodząc naprawdę po lasach widać, że prowadzi się w nich coraz bardziej planową i solidną gospodarkę - wyręby są natychmiast zalesiane, coraz mniej jest sosnowej i świerkowej monokultury, sadzi się coraz więcej gatunków szlachetnych (dębu, buka, modrzewia), nasadzenia nie są pozostawiane na łasce Boskiej, ale najczęściej ogradzane wysoką siatką, młode uprawy uzupełniane są dębem sadzony w plastikowych osłonach dla ochrony przed zgryzaniem przez zwierzęta, modrzewie chronione palikami, a to, czego nie da się ogrodzić pracowicie smaruję się każdej jesieni maziami odstraszającymi. Są to metody na oko kosztowne, ale na pewno oszczędniejsze, udane i dające większe efekty niż las, który dawniej rzekomo "sam rósł". I który trzeba było kilkakrotnie dosadzać, zanim się udał. W ogóle łobeski las jest dzisiaj znacznie lepiej zadbany, zdrowszy, udany. Firmy prywatne prowadzące wyręby nie tylko rąbią, ale muszą po wyrębie posprzątać, zasadzić młody las i zadbać o niego. Właśnie dlatego wygląda on tak ładnie. Są one na dodatek tańsze, jest w nich lepsza organizacja pracy, pracują szybciej, od świtu do zmroku i nie trzeba ich pilnować, poganiać czy patrzeć na ręce. Liczebność służb leśnych zmniejszyła się w związku z tym trzykrotnie. Że jest mniej zwierząt? Do niedawna był ich nadmiar. Szkody wyrządzane przez nie w uprawach leśnych i rolnych były niewspółmierne do korzyści, jakie one dawały. Jeszcze dzisiaj jest problem z utrzymaniem ich w ilości odpowiadającej ekologii. Grzyby? Oczywiście, że dawniej można było ich znaleźć więcej. Ale czasy się przecież zmieniły, las na szczęście pozostał ogólnodostępny, a motoryzacja tak się rozwinęła, że w porze grzybobrania na każdym kroku stoją samochody, zaś las roi się od narodu, który poluje na byle co, co tylko odważy się wychylić trochę spod mchu. Grzyby już nie mają prawa rosnąć, są dosłownie wyskubywane z mchu. Zresztą niektóre gatunki już właściwie zniknęły, np. rydze czy coraz rzadsze borowiki. Kto znalazł w tym roku rydza? Drogi? Są nierówne, ale przecież one nie są dla wygody zbieraczy, właścicieli coraz to bardziej szpanerskich mercedesów czy nawet zwyczajnych maluchów. Podejrzewam, że leśnicy sami specjalnie się do wyrównywania tych dróg nie garną, nie mówiąc już o budowie w lasach autostrad, żeby chociaż w ten naturalny sposób zahamować trochę inwazję nie zawsze zdyscyplinowanych niedzielnych amatorów przyrody. Las bowiem sam nie rośnie, dość często trzeba go natomiast bronić przed ludźmi. Zatem chodząc, nie jeżdżąc po lesie, widzę, że nie ma się co martwić o jego dzisiejszy stan. Można najwyżej trochę zazdrościć przyszłym pokoleniom, że dostaną taki ładny spadek bez jakichś kredytowych obciążeń i że mają go jak w najlepszym banku.
Wojciech Bajerowicz

Dobra wiadomość

Według informacji uzyskanych od kierownika inwestycji miejskich inż. Czesława Skoworodki do finału zbliża się sprawa utworzenia w naszym mieście Wydziału Ksiąg Wieczystych przy naszym Sądzie. Władze sądownicze (państwowe i wojewódzkie) już od trzech lat zapewniały, że jest możliwość utworzenia w Łobzie tego wyjątkowo potrzebnego wydziału sądowego, ale uzależniały to od posiadanych przez siebie środków. W roku bieżącym dzięki monitom ze strony Zarządu Miasta doszło do umowy z Sądem Wojewódzkim, który zgodził się na otwarcie wydziału pod warunkiem, że łobeskie władze miejskie przebudują do tego celu na swój koszt budynek po dawnym areszcie miejskim (obok sądu), zaś Sąd wyremontowane pomieszczenia wyposaży w potrzebny sprzęt. Właśnie w tych dniach inż. Skoworodko ze swoimi ludźmi przystąpił do prac budowlanych. Prace, taki warunek postawił Sąd, muszą być wykonane do końca grudnia. To jest dobra wiadomość, bo łobzianie nie będą już musieli jeździć do dalekiego Stargardu, żeby załatwić sobie swoje sprawy majątkowe. Również ciąg dalszy gazyfikacji Łobza odbywa się zgodnie z przyjętym na bieżący rok harmonogramem. I tak do końca września zakończona zostanie gazyfikacja całego Osiedla Pomorskiego, gazociąg dotrze również do ul. Przemysłowej i Niegrzebi. W sumie do końca roku Łobez wzbogaci się o sieć gazową długości aż 7525 metrów! To jest naprawdę dużo. Można więc powiedzieć, że nasze miasto ciągle się modernizuje. Maleje liczba dymiących kominów, w powietrzu jest mniej siarki i sadzy. Zdrowiej jest oddychać. RED.

Ironia losu. Gadka Dziadka


Od zawsze ludzie marzyli o idealnym świecie. Tu, na ziemi. Wprawdzie niby wiadomo, że każdy, kto się na tym padole odpowiednio postara, może sobie zasłużyć na raj i się tam podobno znaleźć, jednak, tak na wszelki wypadek, jako że jesteśmy, mimo deklarowanej wiary w tę idealną przyszłość, bardzo chytrzy i trochę nieufni - staramy się wszelkimi siłami, żeby mieć także dobre, a nawet bardzo dobre to życie doczesne. Zdecydowana większość z nas, poza przypadkami patologicznymi, czy to wynikającymi z jakiejś depresji, rozpaczy, czy innych doczesnych dramatów, trzyma się tego ziemskiego życia kurczowo. Samounicestwienie nie jest przecież zjawiskiem typowym dla ludzi. Dla utrzymania bądź ocalenia życia, dla własnej wygody, oczywiście poza zdarzającymi się przypadkami jego poświęcenia dla jakiejś nadrzędnej idei, przypadkami bohaterstwa nie zdarzającymi się przecież na co dzień - ludzie są zdolni do popełnienia dla niego najgorszych świństw, przeniewierstw, upodleń, zgody na zgniłe kompromisy, ale także do codziennego lizusostwa, cwaniactwa, konformizmu, wyznawania zasady "moja chata z kraja". Także do zbrodni i ludobójstwa. To przecież w imię stworzenia obiecanej im przestrzeni życiowej Niemcy głosowali kiedyś na Hitlera, a potem wzięli udział w eksterminacji kilku dziesiątków milionów "zawadzających" im Żydów, Polaków, Cyganów, Rosjan i na palcach niewielu rąk można policzyć tych z pośród nich, którzy się tej paranoi naprawdę przeciwstawiali. Podobne przejawy cichej zgody na załatwianie własnych interesów kosztem innych ludzi czy całych narodów obserwujemy codziennie. Zabrzmi to może okrutnie, ale jest to ciągle, mimo powszechni głoszonych haseł o tym, że świat współczesny się humanizuje, podstawowa reguła polityki i prawo regulujące stosunki międzyludzkie. Jest tak, że jedni muszą być biedni, żeby drudzy mogli być bogaci i ten układ nawet, jeśli się popatrzy na to, co się dzieje w Polsce, jakby nawet się umacniał. Na co dzień zatem marzenia o świecie idealnym bardzo się rozmijają z praktyką życiową, z całą przyziemnością zabiegów o doczesność czy niechętnie dzisiaj tak nazywaną, ale przecież tocząca się na każdym kroku ordynarną, a chwilami nawet zaciekłą walką o byt. Od zawsze jednostki wrażliwe na niesprawiedliwość społeczną, na te wszystkie ludzkie przywary, próbowały dawać recepty na lepsze, idealne urządzenie doczesnego świata bez robienia innym krzywdy i nie kosztem innych. W dziejach myśli ludzkiej mamy takich pomysłów na kopy. Ich twórcy, że wspomni tu Dziadek Platona, Campanellę, Morusa, Fouriera czy Saint-Simona, traktowani byli i są przez "normalnych", praktycznych polityków, pragmatyków, jak się zwykło mówić, jako utopiści. A przecież i dzisiaj trudno się od takich marzeń uwolnić i od natrętnego pytania, dlaczego stworzenie takiego idealnego świata ciągle nie jest możliwe, dlaczego rozpoczęte przed dziesięciu laty z takimi nadziejami naprawianie na przykład naszego polskiego świata kończy się dzisiaj tym, że ci sami ludzie, którzy wtedy szli pod kule, żeby te marzenia osiągnąć, przykuwają się dzisiaj do pomnika swoich zabitych wówczas kolegów na znak protestu, bo rzeczywistość, którą sobie w końcu wywalczyli, jest dla nich gorsza niż wtedy. Już większej ironii ze strony losu nie można się było spodziewać! Tylko czy naprawdę jest to ironia losu? Czy też po prostu zwykła prawidłowość? Bo niby dlaczego miałoby być inaczej, skoro natura ludzka pozostała taka sama mimo zmiany haseł i programów, mimo stworzenia prawnych warunków do tego, by nareszcie działały wymarzone normy demokracji i sprawiedliwości. Przecież na naszych oczach łatwowiernych utopistów szybko zastąpili zwyczajni ludzie niczym się nie różniący od poprzedników, a nawet bardziej drapieżni, bo na razie czujący poparcie społeczne (dzisiaj już na szczęście nie). Szczytnych haseł zapowiadających ongiś nastanie czasów czystości moralnej lepiej dzisiaj nie przypominać i nie powoływać się na nie, bo się można doszczętnie ośmieszyć. Po dwóch latach zastosowania zasady - " teraz k... my" i "byle jaki, byle nasz" oraz zawłaszczeniu nie czterech ale kilkudziesięciu tysięcy co lukratywniejszych stanowisk płatnych nieporównanie sowiciej niż wynosiły apanaże dawnej nomenklatury, ostatnia zapowiedź rządu, że dla poprawienia swojego "wizerunku" będzie teraz stosował zasadę odpolityczniania polityki kadrowej (tak to sformułowano) i obsadzania stanowisk fachowcami - zabrzmiała Dziadkowi dosłownie jak onegdajsza wypowiedź Edwarda Gierka, któremu palił się grunt pod nogami - "krytykujcie, towarzysze, krytykujcie, tylko konstruktywnie, a partia wyciągnie wnioski w stosunku do jednostek winnych zaniedbań". I dawniej i dzisiaj jest to ta sama bajka dla ludności, która ma uwiarygodnić funkcjonującą dzisiaj w niby demokratycznej Polsce rzeczpospolitą kolesiów, jedyną słuszną władzę i zwalić winę za bałagan na kilku mniej wygodnych osobników. No i znalazło się na dniach tych kilku winnych. Obok tych przyziemnych zabiegów, mających na celu utrzymanie się na powierzchni, zapewnienie sobie jakiej takiej egzystencji, co cechuje praktycznie wszystkich ludzi, obserwujemy u tych, co akurat mają władzę od góry do dołu, w tak zwanym terenie też - pychę, patrymonialną napuszoną pewność siebie, pazerność, dążenie do szybkiego urządzenia siebie i swoich kumpli kosztem innych, budowanie struktur partyjnych opartych o zasadę "ręka rękę myje", przekonanie o własnej nieomylności, poczucie bezkarności, pogardę i pogróżki wobec tych oraz ich sekowanie, którzy akurat ośmielają się mieć inne zdanie. Czyli całkowitą zdradę głoszonych wcześniej ideałów. Stąd już tylko krok do zastosowania kagańca. Jedynie słuszna władza chciałaby bałwochwalstwa, nadskakiwania, stąd jej chęć zawłaszczenia radia i telewizji obrażanie się na prasę i pomawiania wszystkich tych, co nie siedzą cicho, o destrukcję, demoralizowanie i demobilizowanie społeczeństwa, działanie na szkodę ojczyzny i środowiska lokalnego czy wręcz o to, że to właśnie oni są przez swoje gadanie i dociekliwość winni wszystkiemu temu, co jest psute i nadużywane przez te wspaniałe władze. No i to wieczne wręcz patologiczne szukanie wroga. Skąd my to znamy! To straszenie społeczeństwa trupem komuny, w czasie, kiedy wiele z jej metod postępowania stosuje się we własnej praktyce. To już nawet nie jest śmieszne, brzmi jak wisielczy żart, jak pozagrobowa zemsta tej komuny, ponury spadek dla jej następców, którzy ten prezent przyjęli z powagą, nie widząc w tym ironii losu ani mimowolnej przestrogi z jej strony dla siebie. Jakże może być inaczej, skoro do jej szkoły chadzali, jej wzory postępowania przejęli. Swoją drogą wstrząsająca jest ta degrengolada niektórych ludzi władzy, którzy w ciągu zaledwie kilku lat od czasu, kiedy między innymi dzięki głoszeniu populistycznych haseł tę władzę uzyskali, wyznaczają sobie zarobki przekraczające po kilkadziesiąt razy te, jakie oferują przeciętnemu narodowi, przypadkowemu społeczeństwu. Są to wszystko typowe, sklasyfikowane przez psychologię, symptomy "choroby władzy". Kiedyś nazywało się to (tfu!) kultem jednostki. Jednym z podstawowych jej objawów jest zanik mechanizmu samokontroli, utracenie umiejętności przyjrzenia się samemu sobie, uwierzenie w swoją wyjątkowość i powiązana z tym podejrzliwość wobec tych, co mogą zobaczyć, że "król jest nagi" inaczej niż w optymistycznej bajce Andersena, w której jednak król w porę się ocknął i zawstydził się swoją głupotą. Ale Andersen był typowym szlachetnym altruistą, wierzył, że takie olśnienia zdarzają się nawet królom. I w tym jest właśnie cała nadzieja, że te objawy są jak nieuleczalna ślepota. Opanowani tą chorobą tymczasowi notable nie dostrzegają, że patrzą na nich i oceniają ich czyny i przekręty setki i miliony zwykłych obywateli, którzy także chcieliby mieć lepiej, którzy poza tym mają ciągle nadzieję na to, że istnieje jakaś sprawiedliwość i że zwyczajna przyzwoitość nie jest jeszcze przeżytkiem. Co z tego za pociecha? A ta, że na szczęście od czasu do czasu mamy wybory. Tylko czy czasem Dziadek nie jest za dużym optymistą?

Jak poszły żniwa w naszej gminie

Rok 1999 jest kolejnym rokiem narastania trudnych problemów i pogłębiania się dekoniunktury w rolnictwie. Systematycznie maleje opłacalność produkcji zbóż i przez to drastycznie maleją dochody rolników oraz narastają trudności płatnicze wielu gospodarstw, w tym szczególnie gospodarstw wielkoobszarowych. Do zbioru w bieżącej kampanii żniwnej było 5720 ha zbóż i 510 ha rzepaku. Średnia wydajność wyniosła 31q/ha i rzepaku 19q/ha. Zebrano 1190 ton pszenicy ozimej, 7130 t pszenicy jarej, 2375 t żyta, 3135 t jęczmienia jarego, 102 t jęczmienia ozimego, 1600 t owsa, 717 pszenżyta ozimego, 555 t pszenżyta jarego i 800 t mieszanek zbożowych. Razem 17604 tony. Na dzień 24 lipca br. skoszono 90% zbóż i 55% rzepaku. Opóźnienia w sprzęcie rzepaku jarego i pszenicy jarej spowodowane zostało opadami deszczu. Ziarno zaczyna porastać w kłosach, rzepak wysypuje się na pniu, co obniży jakość ziarna i plony. Środki techniczne w pełni zabezpieczyły sprawne przeprowadzenie akcji żniwnej, którą mimo końcowych zakłóceń można uznać za udaną. Natomiast gorzej przedstawi się sytuacja w skupie zbóż. Zarząd Gminy i Miasta zorganizował naradę żniwną w dniu 02.07 br., w której uczestniczyli przedstawiciele Agencji Rynku Rolnego, Izby Rolniczej, związków zawodowych, firm skupowych, rolnicy i sołtysi. Wnioski składane na tej naradzie przez Agencję i firmy skupowe były dość optymistyczne, lecz ich wykonanie w późniejszym okresie miało wiele do życzenia. Np. Agencja Rynku Rolnego zapewniała, że zboża konsumpcyjne zostaną skupione po cenach "urzędowych" (pszenica po 450 zł + dopłata z ARR i żyto po 320 zł + dopłata z ARR), ale spóźniła się z uruchomieniem kredytów na ten cel. Trochę uratowało sytuację to, że Central-Soyia przystąpiła do skupu pszenicy (przydział z ARR 500 t na sierpień i 1000 t na wrzesień). Ponadto gospodarstwo rolne p. Kmiecia czyni starania o uzyskanie kredytu bankowego z ARR na zakup 4000 t pszenicy po cenach agencyjnych. Wszystko to są jednak działania spóźnione. Lepiej przedstawia się skup żyta konsumpcyjnego. W sierpniu skupiono go 1960 t z naszej gminy na potrzeby Agencji, co praktycznie rozwiązało miejscowym rolnikom ten problem. Nie ma też kłopotów ze zbytem zbóż paszowych, które skupuje łobeska Central-Soyia. Natomiast ceny oferowane rolnikom są według nich stanowczo za niskie. Praktycznie nie skupuje się w gminie owsa poza niewielkimi ilościami, jakie nabyło Stado Ogierów. Niewielkie ilości ziarna (180 t) skupiła firma Bejt, która do końca września przyjmie jeszcze 150 t. Dla orientacji podajemy ceny oferowane przez tę firmę za q ziarna - jęczmień 200 zł, pszenica 390 zł, pszenżyto 320 zł, żyto 240 zł. Także Centrala Nasienna prowadziła u nas skup zbóż i rzepaku (piszemy o tym obok). Inne firmy nie zajmowały się u nas skupem. W celu uniknięcia w przyszłym roku chwilami dramatycznych problemów ze skupem zbóż należy już teraz tworzyć warunki do tworzenia się grup producenckich tak, jak to zrobiono w br. w Pyrzycach. Związki zawodowe powinny dążyć do wynegocjowania minimalnych cen skupu zbóż paszowych i konsumpcyjnych na rok 2000, co praktycznie rozwiąże problem skupu zbóż w naszej gminie w latach przyszłych.
Mieczysław Fojna

Kampania z nadzieją

Od pierwszych dni września obserwujemy w Łobzie pocieszające doroczne zjawisko trwające na szczęście do chwili obecnej - w stronę Krochmalni raz po raz suną pojazdy wyładowane ziemniakami. Nie mamy wątpliwości, to dobry znak świadczący o tym, że łobeska jubilatka-stulatka żyje i produkuje. Także, co mogę już na miejscu, w zakładzie sam stwierdzić, hale produkcyjne pulsują ruchem maszyn, a do zsypów surowca raz po raz podjeżdżają samochody i ciągniki z ziemniakami.
Jakie jest to życie - pytam zastępcę dyrektora zakładu inż. Elżbietę Kobiałkę - w tych ciągle niedobrych dla przemysłu ziemniaczanego czasach? Czy te czarne kryzysowe chmury, jakie nad Krochmalnią zbierały się ciągle od kilku lat, mniej są w tym roku groźne? Oczywiście wiemy, pisaliśmy o tym już kilkakrotnie, że są to zagrożenia przede wszystkim dla pracowników zakładu i dla powiązanych z nim producentów, a co za tym idzie także dla całego miejscowego rolnictwa. W końcu mimo wszystko produkcja ziemniaków od biedy się opłacała i ratowała budżet rolników. Niemniej i dla nas, mieszkańców miasta to, co się dzieje w Krochmalni, to też sprawa zasadniczej wagi. Nie trzeba tu chyba wyliczać pożytków, jakie pośrednio daje naszemu środowisku jej dobre funkcjonowanie; wie o tym, jak się potocznie mówi, każde dziecko.
Zatem - pytam panią dyrektor - czy jest już lepiej ?
Od 7 września - mówi pani dyrektor - rozpoczęliśmy przyjmowanie ziemniaków od rolników, z którymi zawarliśmy umowy na ich dostawę. Zakontraktowaliśmy na ten rok 52 tysiące surowca i tę ilość skupimy, a nawet więcej, jeśli znajdą się dostawcy. Powierzchnia upraw ziemniak bardzo się w ostatnich latach zmniejszyła. Na przykład w naszej gminie rolnicy zasadzili ich niewiele ponad 200 hektarów, podczas gdy jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych uprawiali je na 1200 ha. To samo zjawisko nastąpiło zresztą w całej Polsce. W tych warunkach zmalały także możliwości produkcyjne naszej Spółki "Nowamyl" z siedzibą w Nowogardzie. Przyczyny tego dramatycznego zjawiska są znane, ale przypomnijmy je w skrócie, bo pokazują czarno na białym, jakie skutki dla rodzimego przemysłu przetwórczego dała błędna polityka rolna i chyba nieodpowiedzialność ludzi ją swego czasu tworzących, bo o załatwianiu przez nich przy tej okazji własnych interesów aż strach pomyśleć. Otóż niekontrolowany import konkurencyjnej, znacznie tańszej, bo wysoko dotowanej przez państwa Unii Europejskiej skrobi i jej przetworów spowodował, ze gwałtownie spadł popyt na skrobię krajową. Polskie krochmalnie nie były w stanie tak obniżyć swoich kosztów produkcji, by bez dotacji państwowych skutecznie przeciwstawić się takiej krótkowzrocznej i rujnującej rodzimy przemysł i rolnictwo polityce gospodarczej. Nie mogły przecież produkować poniżej kosztów wytwarzania. Na dodatek gwałtownie zaczęli także poupadać tradycyjni odbiorcy skrobi, jak na przykład przemysły; tekstylny, górniczy, spożywczy czy papierniczy. Kraj został zalany importowaną skrobią i jej przetworami, importuje się też dużo tekstyliów i papieru.
Trochę pomogły w poprawieniu tej zmierzającej do tragedii sytuacji ubiegłoroczne protesty przedstawicieli branży ziemniaczanej i plantatorów, którzy podjęli wspólne działania w obronie i krochmalni i swojej własnej egzystencji. Krochmalni nie były im w stanie płacić za dostarczony surowiec tyle, by równoważyło im to ponoszone nakłady. Obecnie import skrobi został formalnie ograniczony i wprowadzone zostały dopłaty dla jej eksporterów, co nie znaczy by nie istniał on nadal w zawoalowanej formie, co wnioskować można chociażby z tego, że popyt wewnętrzny na produkcję krajową nie zwiększa się
Skutki tej zabójczej polityki dały o sobie znać w Spółce "Nowamyl", która przerabiała przecież w swoich najlepszych latach 160 tysięcy ton surowca i sprzedawała krochmal i jego pochodne dosłownie "na pniu". Czy jeszcze pamiętamy czasy, kiedy kupno torebki mączki ziemniaczanej graniczyło z cudem? Tymczasem przed dwoma laty Spółka zaprzestała produkcji w zakładzie w Drawsku, który ostatecznie uległ likwidacji, a w roku bieżącym ten sam los spotkał zakład w Nowogardzie, gdzie w tym roku już produkcji nie podjęto i wystawiono fabrykę na przetarg. Nowy właściciel, który chce nowogardzką fabrykę kupić, nie podejmie w niej przetwórstwa ziemniaków.
Jak widać, Krochmalnia łobeska ocalała i trudno nie odczuwać z tego powodu wielkiego zadowolenia; chcąc nie chcąc stała się ona w tej chwili "monopolistką" w produkcji skrobi i jej przetworów w całym województwie zachodniopomorskim, a nawet poza nim. Nie da się ukryć, że w dużej mierze przyczyniły się do tego starania i zabiegi podejmowane w jej obronie przez prezesa inż. Leszka Kaczmarka oraz to, że przed kryzysem poczyniono w niej wiele inwestycji modernizacyjnych.
W tej chwili producenci dowożą ziemniaki z okolic Kołobrzegu, Nowogardu, Gryfic, Drawska, Wałcza, Pyrzyc, praktycznie z całego obecnego województwa. Sytuacja finansowa Krochmalni nie jest zła. Są w tej chwili zawierane duże kontrakty eksportowe do Hongkongu, Tajlandii, Peru, Singapuru, Tajwanu i Białorusi. Wstępne umowy są już finalizowane z klientami, można się spodziewać, że do końca listopada będą one zakończone i zaczną się wysyłki skrobi. Zakład ma już niewielkie zapasy, które były jego zmorą w latach ubiegłych. Na przykład od lipca do września br. wyeksportowaliśmy prawie 3 tys. ton mączki. Co ciekawe, importerem łobeskiej skrobi na azjatyckie rynki jest japoński koncern Mitsubishi, który, jak się okazuje, produkuje nie tylko samochody, a działa w wielu jeszcze innych branżach. Kilku jego przedstawicieli, japońskich menedżerów, bawiła niedawno w Łobzie, zwiedziła Krochmalnię i była z tej wizyty zadowolona. Okazuje się, że łobeska skrobia ma wysoką jakość i na rynkach zagranicznych jest poszukiwana. Nie jest jej w stanie zastąpić we wszystkich zastosowaniach np. krochmal ryżowy.
Wytworzymy w tegorocznej kampanii 10 tysięcy ton mączki, którą sprzedajemy za pośrednictwem Rolimpexu po cenie 1100 zł za tonę. Ten eksportuje ją taniej i dostaje dopłatę z Agencji Rynku Rolnego. Oprócz stałej, stuosobowej załogi zatrudniliśmy 80 pracowników sezonowych. Mimo symptomów poprawy zakład boryka się z trudnościami. Rosną ceny energii, paliw, materiałów do produkcji. W związku z tym nie można płacić rolnikom takich pieniędzy, jakich by oczekiwali. Jest to bolesne dla obu stron, ale ekonomia jest nieubłagana. Niemniej interes jest obustronny - i dostawcy i my mamy podstawowy cel - byle przetrwać ciężki okres. Ceny w skupie w związku z tym są o 20% niższe niż w roku ubiegłym. Nie zwracamy także producentom pieniędzy za transport, co praktykowaliśmy w jeszcze w latach poprzednich. Średnio płacimy 117 zł za tonę surowca przy średnich zanieczyszczeniach i przy 19% skrobiowości. Podobne ceny funkcjonują w całym przemyśle ziemniaczanym w kraju. Nie są to, delikatnie mówiąc, rewelacyjne pieniądze. Jeśli skrobiowość jest wyższa to i cena jest lepsza. Zanosi się na to, co widać już po pierwszych dostawach, że w tym roku skrobiowość osiągnie przeciętnie 20%. Trafiają się partie ziemniaków, w których skrobiowość dochodzi do 25%. Jak rolnicy na tym wychodzą? Można powiedzieć z odrobiną ironii, że przy dobrej kulturze uprawy ziemniaki lepiej się kalkulują niż produkcja zbóż. Mała to dla producentów pociecha, ale zawsze jakaś. Co dalej? Trudno dzisiaj, na progu kampanii, prognozować - zyski i straty ujawnią się po jej zakończeniu. Dzisiaj jest za dużo niewiadomych.
A perspektywy? Polityka rolna państwa nadal nie jest sprecyzowana i to zbytnim optymizmem nie napawa. Zakład działa na granicy opłacalności i nie może sobie pozwolić np. na inwestycje.
Dziękuję za rozmowę - W. Bajerowicz
Wychodząc z Krochmalni pytam rolnika, który przywiózł do Łobza ziemniaki spod Pyrzyc, jak z tą opłacalnością jest w jego przypadku. Cały ewentualny zysk - mówi - pochłonęły mu koszty transportu. Co miał jednak zrobić, kiedy ma do spłaty kredyt bankowy i dwoje dzieci musiał wyposażyć do szkoły. Raczej zrezygnuje w przyszłym roku z ziemniaków. Ci, którzy mają blisko "do komina" to jeszcze parę groszy zarobią, on nie. (W. B.)

Dwie sprawy. Kącik radnego

Sprawa 1.
Zwróciłem się z pisemną do Zarządu Gminy i Miasta w sprawie naprawy chodnika w parku miejskim przy ulicy Bema. Chodnik betonowy łączy ulicę Bema z ulicami Przemysłową i Rolną. Jest to miejsce oświetlone i licznie uczęszczane przez mieszkańców pobliskich ulic, a także przez pracowników funkcjonujących tu zakładów pracy (zakład energetyczny, skup złomu, zakład krawiecki, hurtownia gazu, budynek i zaplecze przyszłej straży pożarnej, piekarnia, weterynaria, i inne). Betonowa nawierzchnia chodnika parkowego jest obecnie fatalna. W miesiącach letnich prowadzono tędy nitkę gazociągu do kotłowni ZEC-u. Wykopy ziemne oraz używany do tych celów ciężki sprzęt transportowy spowodowały zupełne zniszczenie chodnika. Mieszkańcy sąsiednich ulic omijając nierówne, z dołami i wystającymi kamieniami przejście zostali zmuszeni do chodzenia poboczami "wyklepując" zazielenione części parku. Ponawiam petycję moich wyborców do pracowników naszego Urzędu o reperację nawierzchni chodnika jeszcze przed nadejściem pory jesienno-zimowej.
Sprawa 2.
Zwracam uwagę na bardzo korzystne zjawisko zaistniałe w sporcie łobeskim. Miejski Klub Sportowy "Światowid" biorący udział w rozgrywkach piłki nożnej IV ligi radzi sobie bardzo dobrze. Pomimo udziału w tej grupie rozgrywkowej wielu rutynowanych klubów z takich miast jak: Gryfino, Koszalin, Wałcz, Szczecin i innych - Łobez pokazuje niezły poziom piłkarstwa. Dzieje się to dzięki wzmożonej pracy treningowej zgranego kolektywu młodych graczy "Światowida". Widać również zaangażowanie i mądrość trenerską p. Franciszka Peszela. Kibice - czyli społeczeństwo Łobza potrafią docenić wartość sportową zespołu. Na każdy mecz piłkarski przychodzi około 1000 osób. Zauważam piękne zjawisko społeczne - na widowni zasiadają razem jak w jednej rodzinie - dzieci, młodzież i dorośli. Widać, jak łobzianie fascynują się rozgrywkami piłkarskimi i jak cieszą się z sukcesów swoich sportowców. Widać również, iż taka forma spędzania wolnego czasu ma bardzo wielu zwolenników. MKS "Światowid" i łobeskie piłkarstwo (seniorzy, juniorzy, trampkarze i oldboje) to wizerunek usportowienia społeczeństwa oraz promocja miasta na arenie nowego województwa zachodniopomorskiego. Jestem dumny z takiej postawy piłkarzy na stadionie przy ulicy Siewnej oraz na boiskach całego województwa.

Kościół w Łobzie - zawsze skromny

Przyglądając się skromnemu wystrojowi architektonicznemu naszego kościoła, jego licznym krzywiznom, jesteśmy gotowi posądzić o niestaranność (może nieumiejętność) powojennych renowatorów. Taki osąd nie jest słuszny. Swoją drogą powojennym budowniczym należałoby poświęcić oddzielne wspomnienie. W okresie przedwojennym o łobeskim kościele pisali m.in. Heinrich Berghaus i Hugo Lemcke. Tytuły prac tych panów pominę (bo są długie). Zainteresowanych odsyłam do czytelni biblioteki miejskiej. Oto co w 1874 roku napisał Berghaus: Budowla kościoła oglądana z zewnątrz jest słusznej długości, głębokości i wysokości ale, tak z zewnątrz jak i od wewnątrz, nie prezentuje tego wzniosłego wyglądu jakiego należałoby się spodziewać po miejskim kościele. W tym trójnawowym wnętrzu kamienne filary oddzielające nawy zewnętrzne winny prezentować bardziej wyszukane formy. Wnętrze jest przeładowane (zapchane) stallami i emporami. W kościele, nawet w jasne słoneczne południe, panuje szczególny mrok.[...]Jedynie okna znajdujące się w prezbiterium mają charakter i kształt okien kościelnych.[...]Stalle, kazalnica i chór nie wykazują jakiegokolwiek śladu powagi formy - a sufit, zamykający główna nawę od góry, wykonany został z surowych belek pokrytych od góry deskami. Określając rzecz jednym zdaniem należy powiedzieć, że restaurator łobeskiego kościoła nie przydał tej budowli wyglądu dzieła sztuki. Bardziej dosadnie wypowiedział się Hugo Lemcke w roku 1912: PARAFIALNY KOŚCIÓŁ pod patronatem familii Borków zależny od Królewskiego Konsistorium. W 1637 roku kościół spłonął. Do 1659r. nie był jeszcze całkowicie odbudowany. Jeszcze na początku 19-go stulecia brakowało kościołowi wieży, którą odbudowano na starych fundamentach w latach 1830 - 1832 kosztem 7464 talarów. Pomimo odbudowy stan wieży nie był zadowalający. W 1843 roku przebudowano ołtarz. W roku 1869 podjęto gruntowną odnowę. Późnogotycką budowlę, która była jeszcze w stanie surowym wygładzono, częściowo otynkowano; tak samo wieżę według schematu Naugardzkiego [metodą Naugardu]. Ogólny wygląd kościoła już od początku był dość szpetny [durfting]. Chór (część kościoła w kształcie galerii przeznaczona dla zespołu śpiewaczego i na organy) jednoprzęsłowy, wzmocniony filarami przyporowymi jest otoczony z pięciu stron ośmiokąta jego asymetrycznym zarysem. Kościół w swym planie ma bazylikalny przekrój. Z południowej strony chóru dobudowano zakrystię w kształcie nieregularnego czworokąta. Filary arkad mają kwadratowy zarys podobnie jak zbudowany w 1310 roku kościół św. Michała w Korlinie [Korlin]. Kościół budowano bardzo niestarannie, łuki arkad ze strony północnej są prawie półkoliste, zaś filary od strony południowej jak i w środkowej części kościoła są ostrołukowe. Wyżej umieszczone okna do 2/3 zakryte są wystającym pulpitem dachowym. Pomimo tego oświetlenie kościoła jest dostateczne ze względu na boczne okna. Dziś we wnętrzu kościoła nie zobaczymy stalli i empor . Są inne okna, inne organy, inny chór itd. Bryła kościoła pozostała, szczególnie wewnątrz: ciężka, niesymetryczna, poorana mnóstwem niepewnych kształtem krawędzi. Gdzież cechy gotyku: lekkość, strzelistość i dynamizm formy? Gdzie łuk ostry w sklepieniach i nad otworami? Wiem. Nie opisałem katedry w Notre Dame. Opisałem kościół w Łobzie - miejsce, które często odwiedzamy. Przekładu cytowanych tekstów dokonali: R.Sternicki i W.Kutkiewicz, zdjęcia W.Pyrczak.
Ze zbiorów Miejskiej Biblioteki Publicznej w Łobzie wybrał i komentarzem opatrzył
E.Szymoniak

Kto dba o estetykę miasta

W dwóch poprzednich numerach zamieściliśmy fragmenty protokółów komisji oceniających estetykę ogródków przydomowych i balkonów w budynkach Spółdzielni Mieszkaniowej "Jutrzenka" i tych, którymi zarządza Zakład Gospodarki Mieszkaniowej (ADM). Protokoły te wymieniają ponad setkę naszych sympatycznych mieszkańców starających się w miarę swoich umiejętności i możliwości finansowych o upiększenie swojego niewielkiego otoczenia, jakim jest pojedynczy balkon czy mały ogródek przed blokiem. Podjęliśmy tę inicjatywę, ponieważ uważamy, że na estetyczny wygląd miasta składa się nie tylko to, co muszą robić niejako przymusowo dla utrzymania ładnego wyglądu miasta za pieniądze służby komunalne, ale w zacznie większym stopniu to, jak dbają o swoje własne prywatne środowisko poszczególni obywatele. Dopiero ich postawa, ich staranność, ich wysiłki i poczucie estetyki tworzą to, co można nazwać wizytówką miasta, jego klimatem.
Pod tym względem Łobez z roku na rok zmienia swój wygląd na korzyść. Obserwujemy, szczególnie wiosną i latem coraz częściej, jak ludzie krzątają się wokół swoich posesji, starając się je już nie tylko utrzymać w czystości, ale je zazielenić i ukwiecić, nadać im oryginalny wygląd. Nie jest to łatwe, nie każdy dom, nie każda posesja dadzą się pięknie zagospodarować, zmodernizować, odremontować, odmalować, postawić nowe ogrodzenie, zasiać trawę, posadzić efektowne i drogie rośliny - potrzeba na to często dużo pieniędzy, wiedzy i poczucia estetyki, no i nieustającej pracy. Jest też wielu mieszkańców, których na to po prostu w ogóle nie stać właśnie ze względów materialnych, chociaż i oni też w większości już się starają o upiększenie swojego otoczenia. Także dobre przykłady są na szczęście bardzo zaraźliwe. Widać, że ludzie oglądają się jedni na drugich i nie chcą zostać w tyle. Widać, że nie są to działania na pokaz, bo także zaplecza domów i ogródki, te, których z ulicy nie widać, są już także bardzo często wypielęgnowane. Nie wszystkich na to stać, ale widać także, że podlewane są w czasie tegorocznej suszy nawet trawniki. Na pewno duży wpływ na to, że tak bardzo korzystnie zmienił się stosunek ludzi do swojego otoczenia, ma fakt, że dbają oni o swoje.
W tym numerze kontynuujemy (i w następnych będzie ciąg dalszy), już na własną odpowiedzialność, wędrówki po mieście, żeby tym razem oddać szacunek tym wszystkim prywatnym właścicielom, co w różny sposób, według swoich sił i możliwości postarali się w tym roku podnieść i utrzymać estetykę swoich domów i ich otoczenia, a tym samym także i naszego Łobza. Nie próbujemy tworzyć jakieś klasyfikacji, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że nieporównywalny jest wkład i wysiłek biednego emeryta własnoręcznie pielęgnującego swój skromny ogródek i kogoś, kto mógł sobie wynająć fachowca do zaprojektowania i utrzymywania przez cały rok w budzącej podziw i wypieszczonej rezydencji, bo i takie już w mieście mamy. Prosimy równocześnie o wybaczenie, jeśli czegoś nie dostrzegliśmy, coś ciekawego pominęliśmy oraz o sygnały na ten temat. A podobały nam się posesje, których gospodarzami są Panie i Panowie na ulicach:
· Niepodległości - 33 J. Jędrulak, 82 C. Kowalska i L. Łabaziewicz, 84 R. Rokosz, 64 Fr. Warsiński, 39 E. Stecko, lokatorzy domu nr 66, 47 J. Drzewiecki, 84 B W. Bubacz, 53 A. Śliwa, 51 W. Śliwa, 49 R. Krawczykiewicz, lokatorzy pod numerami 58, 60 i 56, 72 J. Żaczek;
· Waryńskiego - 7 E. i R. Kuźmowie, 10 J. Cegałko i J. Leszczyński, 12 J. Matulewicz i J. Borkowska, 14 A. Kulaszyński, 9 R. Siarkiewicz, 5 E. Stefanowski, Pogotowie Ratunkowe;
· Sienkiewicza - 5 K. i H. Łukasiewiczowie, 6 Wł. Ciuka, 7 L. Gajda, N. Szuba;
· Wojska Polskiego - 3A St. Kawka, budynek Policji, 15 T. Micek, 16 J. Kawczuga;
· Sikorskiego - 2 A. Paluch i E. Hołowacz, 3 St. Woźniak, 5 A. Sobala, 7 W. Łowkiet , 9 W. Zionkowski;
· Słonecznej - 1 J. Rakowski, 3 Cz. Dąbrowa, 4 R. i W. Janiszewscy, 6 M. Sola, 7 K. Antoniewski, 8 W. Mężyński, 9 A. Halecki, 13 Z. Zięba, 10 St. Piesiak, 12 B. Mączyńska;
· Kraszewskiego - 38 R. Olchowik, 33 G. Piórko, 32 A. Fronczak;
· Rapackiego - 8 W. Wiśniewski, 18 H. Górski, 7 St.
· Żurawski;
· Obrońców Stalingradu - 19 D. i E. Jung;
· Cichej - 2 E. Stecko i L. Jankowska, 5 C. Piórko, 3 B. Kwiecień i B. Micek;
· Segala - 4 W. Pyrczak, 6 B. Strzeszewska, 14 K. Pietrzak, lokatorzy domu nr 15;
· Kolejowej - 7 St. Adamski;
· Bocznej - 19 H. Rutkowski, 27 L. Piec, 21 R. Krupa, 29 W. Sadzak;
· Przemysłowej - W. Zasada (piękny ogródek przydomowy);
· Rolnej - 1 H. Hanasz, 5 P. Trynkoś, 6 Zb. Gasparowicz, 7 P. Lipski, 8 M. Galczak, 9 J. Pilarski, 11 Z. Pykało, 13 T. Rychel, 14 M. Krzywański, 18 E. Marcinkowska, 15 J. Pituch, 16 A. Juchniewicz;
· Bema - sklep "Ogrodnik", 26 B. Bogdanowicz, 27 A. Skupis, 29 H. Jasińska, ;
· Nowe Osiedle - 39 St. Lutyńska, 37 K. Stelmaszyk, 34 K. Antczak, 32 E. Zbrojewska, 31 P. Kozłowski, 29 J. Szydłowski, 27 Z. Maciejewski, 23 E. Worsztynowicz, 17 P. Maroszczuk, 20 J. Szarzyńska, 18 T. Zakrzewski, 15 St. Kogut, 13 W. Dawidejt, 12 A. Bejnar, 11 M. Malczak, 10 A. Możejko, 9 J. Schabek, 5 St. Ludwikowski, 6 K. Sobczak, 8 S. Michalczyszyn, 1 L. Adamów, 3 D. Ledzion, 4 M. Woniak, 2 E. Pierożek, 30 Z. Pachałko;
· Zielona - 2 M. Artym, 1. K. Bednarczyk, 4 K. Pietrus, 6 M .Post, 9 D. Semeniuk ;
· Chopina - 9 Z. Majchrowicz, 11 B. Jesionek, 6 W. Zychowicz, 15 K. Prygiel, 17 p. Moroszczuk, 1 K. Modrzejewski, 3 T. Kowalewska, 5 J. Budrewicz, 4 O. Kurek, 7 K. Karkuszewska;
· Konopnickiej - 1 T. Puchalski, 2 T. Gęsikiewicz, M. Chuchro, 3 Z. Bogucki, T. Bas, 4 J. Tylikowska, 5 Z. Martyniak, 6 J. Żwirko, 7 B. Kubacka, Internat LO, 8 H. Wielgomasz, 32 T. Barański, 17 T. Lubert, 33 B. Piróg, 31 I. Tendorf, 19 W. Igielska, 28 S. Bil, 30 W. Marciniak, 24 R. Janczura, 19 J. Wawrzyniecka, 21 D. Cisek, 28 E. Martula, 26 M. Gasperowicz, K. Malec, W. Ćwikła, B. Osieczko, M. Rokosz;
· Kopernika - 6 L. Lewandowska, 7 L. Zieliński, 4 B. Popielarczyk, 8 T. Kręzel, 3 J. Woźnica, 9 B. Chańczewska, 2 J. Podolak, 1 J. Babyszko, 10 W. Gierasimczyk;
· Słowackiego - 12 M. Semeniuk, 7 M. Nebesio, 5 T. Borys, 10 St. Błaszków, 3 J. Porada, A. Sobczyk, 8 E. Wilk, 6 M. Bogunia, 4 J. Śmigasiewicz, A. Sarnowski, 28 J. Reguła, 31 Z. Iskra, 27 T. Danowski, 25 T. Buryj, 23 K. Trela, J. Sawicki, 21 St. Róg, 26 M. Bednarczyk, 24 L. Janowicz, 19 J. Pawłowska, 17 R. Babyszko, 20 T. Łagoda, 13 W. Pokomeda, 16 E. Janiszewski, 14 M. Antkowiak, 34 W. Kowalewicz, 35 A. Siwiński, 36 W. Woźniewicz, 37 B. Przybyła, 38 I. Ogorzałek, 40 Z. Krzak, 41 M. Michalczyszyn, 42 H. Cieszyński, 45 B. van Hoeck, 44 H. Baran, 57 A. Stołowski, 52 p. Matuszczyk, 49 E. Krenca, 47 J. Pobiarżyn, 46 K. Kociuba, 48 K. Bielaj, 58 C. Wolanicka, 58 A. Antonowicz, 60 Ł. Charkow, 56 K. Daniel, 53 M. Szostak, 51 T. Karolkowski, 54 W. Dębicki;
· Armii Czerwonej - 1 K. Tokarski, 2 I. Imińska, 6 p. Osiecki, 8 P. Michniewicz, 13 M. Husakowski, 15 E. Kamińska, 19 Cz. Jędrzejczyk, 20 Z. Afeltowicz, 32 Z. Muszyński;
· Okopowej - 21 W. Witas;
· Przechodniej - cała ta ulica jest zadbana, domki są wyremontowane, odmalowane, jest w jej środku ładny klomb kwiatowy, także za domkami imponują wypielęgnowane ogródki; trzeba by wymienić wszystkich pracowitych mieszkańców tej bocznej uliczki, ponieważ jednak są to właściwie ustawione w szeregu dwa domy i wysiłki chyba są wspólne - podziwiamy wszystkich;
· Kamiennej - także na tej ulicy wyróżnienie kogoś byłoby krzywdą dla pozostałych; nie ma tu domu, który nie byłby upiększony i każdy na swój sposób zadbany; niemniej są na tej cichej ulicy posesje - cacka, tu można zobaczyć, co ładnego można zrobić z szarym poniemieckim standardowym domkiem i jego otoczeniem, gdy się do tego doda trochę wyobraźni, dużo troski, no i parę groszy...
· Kościelnej - 13 E. Smulska
· Kwiatowej - pp. E.Dąbal, E. Ciborowska, L. Post, Z. Cybulski, M. Kubacki, B. Sitańska, L. Kaczmarek, M. Orzełek, J. Opieka.
W następnym numerze będziemy kontynuować naszą wędrówkę po kolejnych ulicach Osiedla Pomorskiego i postaramy się zajrzeć za tory. Tam też można na niejednym z przyjemnością położyć oko.
Przy okazji szczypta soli. Kilku sympatycznych właścicieli zadbanych posesji zwracało nam uwagę na to, że ich domy i ogrody są wprawdzie zadbane, ale o przytykające do ich domów chodniki czy pobocza należące do gminy nikt nie dba. Oto kontrasty - z jednej strony płotu strzyżony i podlewany trawnik, piękne begonie, drogie iglaki, rododendrony, rezydencja, kamyczki i kolorowy polbruk, z drugiej chwasty i zarastający chodnik. Gdzie są te służby miejskie? Niby prawda, ale czy to naprawdę byłaby taka wielka ujma i poświęcenie, gdyby się tak wyszło samemu ze dwa razy w roku z kosiarką czy motyką o ten metr poza własny płot? Może i ten płot wyglądałby wtedy jeszcze ładniej. RED.

Łobeski Dom Kultury zaprasza

Łobeski Dom Kultury zaprasza wszystkich chętnych do udziału w prowadzonych w nim zajęciach:
· ogniska muzycznego w sekcjach:
- fortepianu
- keyboardu
- gitary klasycznej
- instrumentów dętych drewnianych (klarnet, saksofon)
- instrumentów dętych blaszanych (trąbka, waltornia - róg, puzon, sakshorn, tenor, tuba)
· sekcji plastycznej w trzech grupach wiekowych:
- przedszkolaków
- klas I - III
- klas IV i wyższych
· orkiestry dętej (instrumenty dęte i perkusyjne)
· kapeli ludowej (zapraszamy wszystkich chętnych lubiących uprawiać muzykę ludową).
Zapraszamy również zespoły muzyczne (rockowe i inne) do korzystania z naszej sali prób). Ponadto przyjmowane będą u nas zapisy do sekcji karate prowadzonej przez p. Grzegorz Kotwickiego oraz do Centrum Treningowego Wojakowskich prowadzonego przez p. Małgorzatę Janczurę.
Szczegółowych informacji udziela sekretariat ŁDK.
Dariusz Ledzion

Pe Gie eRy

O Stowarzyszeniu Byłych Pracowników PGR-ów raz jeszcze
W dniu 14.09.1999 r. w Stargardzie w biurze poselskim SLD odbyło się spotkanie posła na Sejm RP Stanisława Kopcia z Waldemarem Mejną z Gryfina i niżej podpisanym z Węgorzyna. Celem spotkania było ustalenie terminu I zjazdu Stowarzyszenia w województwie zachodniopomorskim. Do chwili obecnej deklaracje przynależności do Stowarzyszenia złożyło 1500 osób. Postanowiono, że dziesięciu członków będzie reprezentował jeden delegat czyli w zjeździe będzie ich uczestniczyło 150. Termin zjazdu ustalono na dzień 10.10.199. Oprócz delegatów w zjeździe wezmą udział: przewodniczący Rady Krajowej Stowarzyszenia poseł na Sejm Jerzy Pilarczyk, przedstawiciel Wojewody Szczecińskiego, przedstawiciel Agencji Rolnej Skarbu Państwa, liczni zaproszeni goście, radio i telewizja. O poruszonych na zjeździe tematach i wynikach wyborów napiszę w następnym numerze.
Stanisław Pawłowski - Węgorzyno

Kronika policyjna

Przestępstwa kryminalne i wypadki drogowe
- 16.08 z piwnicy na ul. Komuny Paryskiej nieznany sprawca ukradł z piwnicy rower górski marki Silver Bicle wart. 600 zł na szkodę Krzysztofa Z;
- 20.08 na ul. Podgórnej Ireneusz W. został pobity i okradziony z dowodu osobistego i 270 zł.; sprawcę rozboju - Radosława K. ujęto;
- 23.08 w Łobzie na ul. H. Sawickiej kierujący motorowerem nieletni Michał K. podczas wyprzedzania innego motoroweru uderzył w niego i obaj się wywrócili, doznając złamań rąk i nóg;
- 26.08 nieznani sprawcy ukradli na szlaku kolejowym Łobez - Worowo 2 czytniki wartości 4120 zł; to groźna kradzież, ponieważ brak czytników groził wypadkami na torach;
- 27.08 na drodze Bełczna - Klępnica na idącą tamtędy Michalinę S. napadł nieznany dotąd osobnik, który powalił ją na ziemię i grożąc nożem zabrał jej dwie torby z używaną odzieżą i żywnością;
- 28.8 w Łobzie nieznany przedstawiciel przedsiębiorstwa wielobranżowego na podstawie sfałszowanych dokumentów zamówienia i polecenia przelewu wyłudził na szkodę łobeskiej Central-Soyi 16 ton śruty sojowej wart 14 tys. zł. Jedna z towarzyszących mu osób została ustalona i tymczasowo aresztowana. Przy okazji policjanci wpadli na trop większej grupy przestępców zajmujących się wyłudzaniem różnych towarów; łobescy złodzieje są w tym towarzystwie tylko pionkami;
- 30.08 w Łobzie na ul. Browarnej skradziono z zaparkowanego tam Lublina radiostację wart. 1000 zł na szkodę Rejonu Energetycznego; sprawców, którymi okazali się Daniel i Kamil N. ujęto i zatrzymano, sprzęt odzyskano; wcześniej, bo 05 sierpnia, ci sami złodzieje ukradli z pizzerii "Roma" radiomagnetofon
- 26 na 30.08 w Klępnicy nieznany sprawca włamał się do domku letniskowego mieszkańca Szczecina Andrzeja Z i ukradł różne sprzęty wart. 1800 zł;
- Rejon Dróg Publicznych ze Stargardu powiadomił policję łobeską o kradzieży w sierpniu znaków drogowych na trasie Łobez - Świdwin i Łobez - Węgorzyno; szkoda wyniosła 1350 zł; część znaków sprawcy zdemolowali;
- 30.08 w Łobzie przy ul. Szkolnej włamano się do baraku firmy ocieplającej budynki "Jutrzenki"; skradziono ceramit, farbę Atlas i przewody elektryczne wart. 1500 zł;
- 08.09 w Łobzie na ul. Kościelnej nieznani sprawcy pobili Marka S. i ukradli mu pieniądze, buty i dowód osobisty;
- 10/11.09 nieznani sprawcy włamali się na ul. Siewnej do garażu Elżbiety G., skąd ukradli fiata 126; uszkodzony pojazd porzucili przy cegielni;
- 11.09 patrol policyjny natknął się o godz. 4 na leżącego na ulicy Browarnej w Łobzie w pobliżu domu parafialnego nieprzytomnego 19-letniego Rafała S. i odwiózł go do domu, gdzie tenże zmarł; ponieważ okoliczności tego zdarzenia budziły wiele wątpliwości, prokuratura wszczęła w tej sprawie dochodzenie, które ustali przyczyny zaistniałej tragedii;
- 10/11.09 nieznani sprawcy włamali się do dwóch samochodów - fiata 126 i 125 i ukradli z nich radiomagnetofony, głośniki i kasety na szkodę Grażyny T. i Janusza R;
- 10/11.09 policjanci zatrzymali na gorącym uczynku włamania do sklepu "Piątka" własności Aleksandra S. dwóch złodziei: Sebastiana S. i Leszka G., którzy kradli alkohol;
- 14.09 z okna domu, z drugiego piętra, przy ul. Budowlanej wypadła dziewczynka pozostawiona bez opieki w mieszkaniu. Doznała ona obrażeń i znalazła się w szpitalu;
- 14.09 z klatki schodowej domu przy ul. Niepodległości skradziono na szkodę Mariana M. rower górski marki Manhattan wart. 500 zł;
- 19.08 o godz. 6 pogotowie ratunkowe powiadomiło o znalezieniu zwłok mężczyzny na poboczu ul. Segala; ustalono, że zmarłym był mieszkaniec Łobza Józef K., który zasłabł w drodze do pracy, a przyczyną jego zgonu była niewydolność układu krążenia.
Komisarz Wiktor Mazan

Oczekiwania

Oczekiwania i możliwości
(z notatnika radnego powiatu stargardzkiego)
Mija dokładnie rok od podjęcia przeze mnie decyzji o kandydowaniu na radnego powiatu stargardzkiego. Decyzji szczególnie ważnej dla mnie, jako długoletniego pracownika Zakładów Naprawczych Mechanizacji Rolnictwa w Łobzie, który całą dotychczasową karierę zawodową związał z tym zakładem zarówno w okresie jego rozwoju jak i walki o jego przetrwanie. Decyzji podjętej w okresie intensywnej i nieugiętej walki społeczeństwa o własny, łobeski powiat. Decyzji podjętej w sytuacji dużej niepewności co do możliwości oddziaływania samorządu powiatowego na społeczeństwo oraz oczekiwaniach tego społeczeństwa. Dzięki uzyskanemu zaufaniu wyborców zostałem radnym powiatu stargardzkiego, jednym z pięciu przedstawicieli Ziemi Łobeskiej, bliskiej naszym sercom niezależnie od przynależności partyjnej. Właśnie taką główną tezę działania przyjęliśmy na pierwszym nieformalnym spotkaniu radnych z Łobza. Zdawałem sobie sprawę, że nasz pięcioosobowy udział w pracach 50-cioosobowej rady powiatu może nie przynieść efektów oczekiwanych przez społeczeństwo Ziemi Łobeskiej w szczególności, gdy ciągle pozostaje żywa myśl o własnym powiecie. A w związku z tym sprawą zasadniczą pozostaje dla mnie i dla moich łobeskich kolegów-radnych zdecydowana walka o zachowanie podstawowych struktur organów powiatotwórczych w Łobzie. Walka szczególnie trudna w sytuacji znacznego niedoszacowania finansów powiatu. Przyjmując budżet powiatu na 1999 rok jako ekonomista zdawałem sobie sprawę, jak trudno pogodzić utrzymanie podwójnych struktur służb i organów samorządowych zlokalizowanych zarówno w Stargardzie jak i w Łobzie z ograniczonymi finansami. W miarę upływu czasu coraz wyraźniej odczuwano niedobory finansowe poszczególnych służb i organów i stąd problemy z utrzymaniem w Łobzie inspekcji sanitarnej, inspekcji weterynaryjnej, straży pożarnej i policji. Uważam, że wspólne oddziaływanie radnych w klubach partyjnych, komisjach problemowych oraz na sesjach plenarnych wpłynęło na pomyślne dla naszego miasta załatwienie tych spraw. Najpoważniejszym problemem pozostał jednak szpital w Resku, który dla większości mieszkańców był zawsze naszym szpitalem, chociaż terytorialnie znalazł się na terenie powiatu gryfickiego. Przekonywano radnych powiatu stargardzkiego, że jedyną ekonomicznie uzasadnioną decyzją będzie przekształcenie szpitala w Resku w zakład opiekuńczy. Jednak zdecydowana postawa radnych łobeskich oraz członka Zarządu Starostwa pochodzącego z Łobza preferujących głosy społeczeństwa łobeskiego pozwoliła na podjęcie decyzji przez Radę Powiatu o utrzymaniu w Resku szpitala trzyoddziałowego i skierowaniu uzasadnionych wniosków do Ministerstwa Zdrowia o niezbędne dofinansowanie na jego uruchomienie. Wiem, że oczekiwania społeczne związane z utworzeniem samorządu powiatowego w naszym mieście było zdecydowanie większe niż uzyskane efekty, zwłaszcza że niektórzy pamiętają jeszcze "stary powiat" sprzed 1972 roku. Obecny samorząd powiatowy jest wyłącznie strukturą poziomą, nie mającą żadnego wpływu na działalność samorządu gminnego i nie podlega samorządowi wojewódzkiemu. Posiada wyraźnie określone w ustawie kompetencje i odpowiada za swą działalność przed Radą Powiatu. Szczupłość środków finansowych, wynikająca głównie z sytuacji gospodarczo-finansowej Państwa często ogranicza możliwość bardziej intensywnego działania i jest odczuwana przez społeczeństwo jako nieudolność rządzenia lub jako brak chęci działania przez radnych, Zarząd Starostwa i urzędników. W ubiegłym miesiącu dokonano podsumowania półrocznej działalności samorządu powiatowego. Spory polityczne dotyczące kierunków działania i realizacji zakreślonych celów nie wpłynęły na pozytywną ocenę uzyskanych rezultatów, ważnych także dla mieszkańców Ziemi Łobeskiej. Kończąc proszę, a myślę, że i pozostali radni łobescy także, o bezpośrednią informację o działalności powiatu, o odczucia z tym tematem związane w formie kontaktów osobistych, telefonicznych lub pisemnych.
Jan Paszkiewicz

Pechowe skrzyżowanie

We środę 15 września około godziny 1000 zdarzyła się kolejna w tym roku kolizja na skrzyżowaniu ulicy Obrońców Stalingradu z Kościuszki i Browarną. Wyjeżdżający z Kościuszki kierowca poloneza wymusił pierwszeństwo przejazdu na nadjeżdżającym Obr. Stalingradu ciągnikiem z przyczepą. Polonez został przez ciągnik staranowany, poszamotany i wepchnięty w Browarną na barierki i skarpę z takim skutkiem, że już raczej będzie się nadawał do skasowania. Całe szczęście, że kierowca poloneza wyszedł z tego karambolu cało. Ciągnikowi i jego kierowcy też nic się nie stało, bo palnął w samochód potężną przednią przeciwwagą; po spisaniu protokołu przez policjantów wsiadł na swój pojazd i po prostu odjechał. Sprawa nie byłaby warta zachodu, takie kolizje zdarzają się bez przerwy, bo ruch drogowy narasta lawinowo i wypadki drogowe są tego konsekwencją. Ani pojazdy, ani ludzie nie są niezawodni. Statystyka, chociaż brzmi to makabrycznie, ustaliła, jakie każdy z nas ma prawdopodobieństwo uczestniczenia w wypadku siadając za kierownicą samochodu, co może się zdarzyć niekoniecznie z naszej winy. Wszak znana anegdota mówi, że pod Londynem jest cmentarz kierowców, którzy mieli pierwszeństwo. Jednak w przypadku tego skrzyżowania przy Obr. Stalingradu żadna statystyka się nie sprawdza. W tym roku było to w tym miejscu bodaj już piąte takie zdarzenie, a w tym trzy zupełnie podobne i wynikające raczej z gapiostwa wyjeżdżających z ulicy Kościuszki. Dobrze, że ludzie wychodzili z nich z życiem. Co nie musi się sprawdzić przy następnym tutaj wypadku, odpukać! Czyżby to było jakieś wyjątkowo pechowe miejsce? Kto w to wierzy, to tak jest, bo za dużo tu tych kolizji. Co z tym zrobić? Ponieważ na pecha nie ma sposobu, to może by tak szybko postawić przy wyjeździe z Kościuszki na Niepodległości znak "stop"? Takie znaki stoją w Łobzie w miejscach znacznie mniej pechowych. (WI)
 

Pierwsze dni w reformowanej dwójce

Składając gratulacje pani Jolancie Babyszko, która w wyniku wygrania konkursu została kolejną dyrektorką zasłużonej dla łobeskiego środowiska popularnej "dwójki" czyli oficjalnie Szkoły Podstawowej nr 2 im. Mikołaja Kopernika, korzystam z okazji, by zapytać, jak zapowiada się dla niej, dla nauczycieli, a przede wszystkim dla młodzieży początek roku w reformowanej szkole. Właściwie to normalnie - mówi p. Dyrektor - bo organizacyjne sprawy zostały załatwione już wcześniej i z dniem 1 września wszyscy już wiedzieli, co robić: nauczyciele mieli gotowe przydziały czynności, znali nowe programy, młodzież wiedziała, w jakich klasach się znajdzie, szkoła była przygotowana do jej przyjęcia, bo w czasie wakacji wymalowano korytarz, salę gimnastyczną, stołówkę, kuchnię i pomieszczenia administracyjne, na co środki dała gmina (20 tys. zł). Natomiast to, jakie reforma da wyniki nauczania, to się dopiero okaże w praktyce i będzie zależało od wielu warunków, które muszą być spełnione w przyszłości; najważniejsze z nich to pieniądze i odpowiednio przygotowani (i uposażani) nauczyciele. Można powiedzieć, że reforma dopiero się zaczyna. Przyszła ona zbyt szybko, w tej chwili środki na nią są za małe. Oto taka prozaiczna rzecz jak meble (bo o nowoczesnych pomocach naukowych można na razie tylko marzyć), których nie ma za co kupić i z tego powodu sześć pięknych sal lekcyjnych w nowym skrzydle stoi pustych. Trochę starych mebli szkolnych przywieziono z "trójki", trochę z Radowa i Bełczny, ale są one za duże dla dzieci z klas pierwszych i poza tym już nieestetyczne, psują swoim wyglądem piękne wnętrza nowych pomieszczeń. W szkole jest w tej chwili 566 dzieci w 22 klasach i 10 w klasie gimnazjalnej specjalnej. Doszli do dwójki uczniowie do klas pierwszych i czwartych z rejonu SP nr 3. W pięciu klasach czwartych jest 137 dzieci, ale w klasach pierwszych jest ich już tylko 100. Mamy obecnie duży niż demograficzny i gdyby nie pierwszaki z "trójki", byłby nabór już tylko do dwóch klas. Poza podręcznikiem do jęz. niemieckiego pozostałe dotarły do uczniów. Ich komplet kosztował od 120 do 150 zł. Mimo to wielu rodziców narzekało, a wielu z nich jest po prostu biednych, że i tak są one za drogie. Ich komplet kosztował od 120 do 150 zł. Dojeżdża do szkoły 40 dzieci, zatem niewiele w porównaniu np. z "jedynką", niemniej autobus ze Świętoborca przywozi je już o godzinie 6`30. To się musi zmienić! Zaczęła już działać stołówka. Za dwa złote miesięcznie każde dziecko codziennie może wypić ciepły napój. Obiady kosztują 81 zł miesięcznie. Nie jest to dużo, a i tak rodzice przychodzą prosić o rozłożenie zapłaty za nie na raty lub jej przesunięcie. Tu dopiero widać ubóstwo części z nich. 40 obiadów funduje najbiedniejszym opieka społeczna i niestety jest to mniej niż w roku ubiegłym, kiedy było ich 80. O wynikach reformy będą decydować nauczyciele. Tymczasem jak na razie ich sytuacja materialna jest bardzo kiepska. Przeciętny zarobek nauczyciela w "trójce" wynosi od 800 do 900 złotych, co jest podstawowym czynnikiem uniemożliwiającym mu wykazanie się aktywnością. W ogóle sytuacja nauczyciela z małego miasta, nie mówiąc o wsi, jest gorsza niż tego, który mieszkając w dużym, akademickim ośrodku, ma bliżej do ośrodków dokształcania zawodowego. Karta Nauczyciela zmienia zasady wynagradzania nauczycieli, uzależnia je od zdobycia odpowiednich kwalifikacji. Tymczasem dokształcać się dzisiaj trzeba za własne pieniądze, nie ma czegoś takiego jak diety i zwrot kosztów podróży. Także za studia trzeba płacić. Np. semestr na kursie dla dyrektorów szkół (a trzeba go ukończyć) kosztuje 800 zł. Kurs trwa cztery semestry. I jak tu mówić o jakimś wyrównywaniu szans. A w ogóle o tym, że optymistyczne założenia reformy są rzeczywiście wcielane w życie, będzie można mówić dopiero wtedy, kiedy zdejmie się ze szkoły, z dyrekcji, z nauczyciel, i nie mówiąc już o kondycji materialnej rodziców i dzieci - troskę o jej materialne potrzeby i gdy będzie się ona mogła skupić przede wszystkim na dzieciach, nauczaniu i wychowaniu. Na razie podstawowym kłopotem jest niestety zdobycie dla szkoły odpowiednich mebli i przysłowiowej kredy. To prawda i na szczęście, że warunki lokalowe w "dwójce" będą już za kilka dni bodaj najlepsze w porównaniu z pozostałymi szkołami łobeskimi. Nareszcie po dziesięciu latach do końca zbliża się moment oddania do użytku nowego skrzydła szkoły, chociaż dotąd najróżniejsi specjaliści nie zdołali się uporać z wodą gruntową gromadzącą się w głębokim pomieszczeniu planowanym kiedyś na kotłownię. Bez tego pomieszczenia można się jednak z powodzeniem obejść. Tymczasem w nowym skrzydle trwają w tej chwili prace wykończeniowe, układa się posadzki i glazurę. "Dwójka" zyskuje sześć dużych sal lekcyjnych, 3 toalety, pokój nauczycielski, pokój do spotkań z rodzicami, a na niskim parterze dodatkowo salę do gimnastyki korekcyjnej, świetlicę, sklepik szkolny i warsztat dla konserwatora. Gdy uda się w przyszłości to wszystko odpowiednio umeblować i wyposażyć, to będzie można już mówić o komforcie lokalowym. Osobny problem to otoczenie szkoły, które nigdy nie było tak naprawdę do końca zagospodarowane. Załatwienie tego problemu to przedmiot marzeń pani Dyrektor. W wyniku ślimaczących się prac budowlanych, podłączania budynku do miejskiej sieci ciepłowniczej, prób odwadniania nowego skrzydła - zostało ono całkowicie rozgrzebane. Ostatnio było sucho, ale strach pomyśleć, co się stanie, kiedy przyjdą pluchy i roztopy. No i elewacja szkoły i konieczność wymiany okien, i budowa boiska przyszkolnego, i bezwzględna potrzeba ogrodzenia posesji szkolnej... Nowa szkoła powinna przecież także swoim wyglądem budzić przyjazne skojarzenia - marzy pani Dyrektor.
Rozmawiał - W. Bajerowicz

Pomogli rolnikom

Według informacji, jaką otrzymaliśmy od inż. Wiesława Małego z łobeskiego oddziału Centrali Nasiennej, przedsiębiorstwo to skupiło w czasie tegorocznych żniw (do 20 września br.) ogółem 5250 ton ziarna, w tym: 2200 ton rzepaku, 200 ton pszenicy paszowej, 750 ton pszenicy siewnej, 50 ton owsa, 350 ton żyta siewnego, 300 ton jęczmienia siewnego, 1200 ton jęczmienia browarnego i 250 ton jęczmienia paszowego. Nie ulega wątpliwości, że skup ten bardzo przyczynił się do zmniejszenia kłopotów naszych rolników ze zbytem tegorocznych plonów. Równocześnie Centrala Nasienna informuje, że nadal skupuje jęczmień i pszenicę za nawozy i środki ochrony roślin i zaprasza do współpracy. (red.)

Powstało koło SLD

W całym kraju powstają koła nowej partii - Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Także w Łobzie takie koło powstało i ukonstytuowały się jego władze. W dniu 14 września odbyło się w Łobzie zebranie organizacyjne tej partii, na którym wybrano jego zarząd, działający w składzie: Wiesław Ćwikła - przewodniczący, Jan Szafran - sekretarz i Roman Muszyński - skarbnik. Siedziba łobeskiego SLD, a równocześnie biuro poselskie posła RP Stanisława Kopcia mieści się przy ulicy Kraszewskiego 14 w budynku PSS-u. Tam też lub pod numerem telefonu 740 - 95 można uzyskać informacje dotyczące wstępowania do SLD. (W.I.)

Prawdziwa 'Zagroda'

O gospodarstwie Henryka Szabuni na ul. Węgorzyńskiej mieliśmy okazję pisać kilkakrotnie, obserwując jego powstawanie i rozwój, a robiliśmy to z ciekawością i przyjemnością dlatego, że p. Henryk podjął nietypową działalność rolniczą - rozpoczął sławną już u nas hodowlę strusi. Zajmowało nas to, czy ta inicjatywa się powiedzie. Gdyby tak się stało, można by powiedzieć, że jego przykład szukania nowych sposobów utrzymania się na roli (niekoniecznie zaraz i w każdym przypadku związany ze strusiami) - wart jest upowszechnienia, że nie jest to chwilowa fanaberia. W tej chwili można już powiedzieć, że "Zagroda", bo tak swojsko nazywa się to gospodarstwo, trzyma się już trzeci rok i rozbudowuje się. 4 dorosłe już strusie, dwa samce i dwie "kury" dostały wielki wybieg. Samce ważą już po 150 kg, "kury" się niosą. Ostatnio, a mało komu udaje się osiągnąć taki wynik, z 9 jaj wykluło się tu 8 piskląt, które jednak trzeba było sprzedać dla podratowania budżetu. Amatorów na strusie jest wielu. Jednego dorosłego ptaka wymienił p. Henryk z dr Gucwińskim z Wrocławia na osiołki, które wkrótce pojawią się w Łobzie. Dlaczego? Bo "Zagroda" to już nie tylko kilka strusi, ale cała parada zwierząt i w zamyśle gospodarstwo, w którym w czasach, kiedy mieszczanie mają coraz mniej możliwości (szczególnie dzieci) zobaczenia, dotknięcia, pogłaskania prawdziwych zwierząt - ma to zadanie spełniać i już to robi. Chodzą tu sobie swobodnie po wybiegu kozy, owce, kury, kaczki, piękny koń, jest świnia. Cały ten zwierzyniec jest obłaskawiony, ufny. Tylko do strusi za bardzo zbliżać się nie można, mają osobny okólnik, są potężne i bezwzględnie bronią swojego terytorium i swoich "kur". Dla gości przygotowano zadaszenia i ławki; jest wiata, pod którą nawet przy deszczu można posiedzieć przy ognisku; jest basenik, w którym podczas upału dzieci mogą się ochłodzić. Będzie jeszcze prawdziwy wóz drabiniasty do wiejskich przejażdżek. Wstęp jest chyba niedrogi - 2 zł od osoby. Czy można z tego wyżyć? Trudne pytanie. Pomału wszystko idzie do przodu - mówi p. Henryk. Wszystkiego od razu mieć nie można. W tej chwili wspomaga on swój budżet sprzedażą jajek kurzych. Na dniach otwiera kiosk na ul. Niepodległości róg Murarskiej, gdzie będzie sprzedawał produkty rolne bez pośredników czyli taniej. Planuje zorganizowanie wspólnoty miejscowych producentów rolnych - są już chętni. I o to właśnie idzie.

Reforma w SP1

W "jedynce", najstarszej łobeskiej szkole podstawowej, rok szkolny zaczął się także pod znakiem i wymogami reformy oświaty. O to, jak sobie z tym zadaniem poradzono, pytam dyrektora tej szacownej placówki pana Tadeusza Sikorę, który pełni swoją funkcję od nowego roku szkolnego po wygraniu konkursu na to stanowisko. Dyrektora Sikory przedstawiać Czytelnikom specjalnie nie trzeba, bo któżby nie znał w Łobzie p. Tadeusza, zasłużonego nauczyciela wychowania fizycznego, popularnego sportowca i trenera. "Poradzono" to słowo na wyrost - mówi dyrektor Sikora - a my zaczynamy dopiero wkraczać w reformę. Od strony formalnej została ona przygotowana. To znaczy mamy w tej chwili u siebie klasy od pierwszej do szóstej i klasy ósme. Razem 21 klas i 500 uczniów. Uczymy po staremu w dwóch budynkach - na Bema i na Placu Spółdzielców. Nasi absolwenci z klas szóstych odeszli do gimnazjum. Nie mamy także problemów z nowymi programami i podręcznikami. Młodzież i nauczyciele już je mają. Natomiast nie da się ukryć, że wszystkiego, co zakłada reforma, między innymi tego, żeby szybko nastąpiło wyrównanie szans dla młodzieży ze wsi, nie da się tak prędko osiągnąć. Zasadnicza przyczyna to brak pieniędzy na razie nawet nie na jakieś nadzwyczajne i nowoczesne pomoce naukowe, ale na organizację zwyczajnego dowożenia dzieci ze wsi do szkoły i także zapewnienia im warunków pobytu w niej, żeby mogły z postulowanych dobrodziejstw reformy skorzystać. "Jedynka jest szkołą specyficzną. 350 uczniów dowozi się do niej z okolicznych 24 wsi. Brak autobusów i związane z tym trudności w odpowiednim ułożeniu rozkładów ich jazdy powodują, że z niektórych miejscowości dzieci, nawet te najmłodsze, przyjeżdżają do szkoły już o godzinie 6 i muszą czekać na zajęcia, a zaraz po lekcjach odjeżdżają. Nawet jeśli się ulepszy rozkłady jazdy, nie będą mogły one uczestniczyć w zajęciach pozalekcyjnych, w sporcie, w przygotowywaniu się do konkursów wiedzy. To jest zaprzeczenie idei reformy. "Jedynka" w tych warunkach jest już na starcie "do tyłu" z wynikami nauczania, bo może liczyć tylko na systematyczną pracę ze 150 dziećmi z Łobza, a jej nauczycielom trudno będzie się "wykazać". Jeśli do tego dodać, że subwencja oświatowa jest taka sama na ucznia z miasta i ze wsi, to wtedy wyraźnie widać, czego w reformie nie policzono. Na dodatek uczniowie tej szkoły pochodzą przeważnie z ubogich rodzin, a nawet bardzo biednych rodzin wiejskich. Trochę próbujemy naszym uczniom pomagać. Mamy stołówkę, ale funkcjonuje ona tylko dlatego, że mamy wsparcie z opieki społecznej, która funduje 100 posiłków dla biednych dzieci, za 14 obiadów dla dzieci z rodzin zagrożonych płaci komitet przeciwalkoholowy. W zamożnych gminach można te warunki polepszyć, dofinansować szkoły we własnym zakresie, znaleźć bogatych dobrodziejów, w Łobzie władze gminne mogą mieć najlepszą wolę, ale przy własnym skromnym budżecie na razie tego stanu nie zmienią. Wbrew zamierzeniom różnice w poziomie nauczania między poszczególnymi szkołami nie znikną. Także nauczyciele terenowi są upośledzeni (zwraca uwagę na to także dyrektor "dwójki" p. J. Babyszko w artykule obok - red.), bo muszą sami ponosić koszty dokształcania się. Dowiadujemy się, że nawet za obowiązkowy udział w kursach bhp będą musieli też sami zapłacić. Jak zarabiają? Nauczyciel w "jedynce", magister z dwudziestoletnim stażem dostaje "na rękę" 720 zł, dyrektor szkoły 1300 zł. Warunki lokalowe ma szkoła za sprawą malejącej liczby dzieci zupełnie znośne, to znaczy nie ma w niej tłoku i do nowego roku została w miarę finansowych możliwości przygotowana. Dostaliśmy na bieżące remonty dodatkowych 20 tys. zł z budżetu gminy. Jednak w najbliższych latach potrzebny jest w szkole generalny remont modernizacyjny. Trzeba wymienić całą stolarkę. W szczególnie złym stanie są okna, dochodzi do tego, że sprzątaczki myjąc je, muszą uważać, żeby one same i okna nie wypadły razem z futrynami. Nieprzyjemne wrażenie wywierają sanitariaty, trzeba je na gwałt wyremontować, bo właściwie przykro do nich dzisiaj wchodzić. Nie może w tych miejscach dziecko nabrać nawyków higienicznych (a to też ważny element wychowania), dlatego otwiera nogą drzwi i nie szanuje wnętrza, do którego odczuwa wstręt. Tę mentalność trzeba zmienić, jeśli mamy europejskie marzenia i aspiracje. Także otoczenie "jedynki" i jej w wielu miejscach łuszcząca się i pękająca elewacja nie są dobrą wizytówką miasta. Szkoła nie ma boiska sportowego. O to wszystko trzeba się postarać, bo reforma to przecież także podobno poprawa bazy szkolnej. Tak naprawdę to reforma będzie skuteczna, jeśli będą na nią pieniądze, także dla nauczycieli.
Wysłuchał: W. Bajerowicz

Sprzątanie świata - Polska - Łobez `99

Z dużym rozmachem w dniu 17 września przystąpiono w naszym mieście do tegorocznego "Sprzątania świata". Ponieważ Łobez to też kawałek świata, dlatego sprzątano Łobez. Jak to wyglądało - każdy mógł zobaczyć, kto w tym dniu wyszedł na "świeże powietrze". Przed akcją była narada koordynacyjna w Urzędzie Miasta, na której ustalono, kto i gdzie będzie sprzątał; zaproszono na nią także sołtysów. Gmina zakupiła 2600 sztuk rękawiczek lateksowych i 2500 worków. Udział w akcji, która trwała przez cały dzień, wzięli pod opieką nauczycieli uczniowi obu szkół podstawowych, gimnazjum, szkoły zawodowej i hufca pracy. Sprzątano promenadę, las komunalny, tereny za garażami na ul. Siewnej, rejon cmentarza, otoczenie jezior: Miejskiego, Moszczenicy i Chełmońskiego, tereny na zapleczu cegielni i ul. H. Sawickiej, okolice ul. Podgórnej w kierunku na Bonin czyli wszystkie te miejsca, gdzie nie dociera ze swoimi ludźmi Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych, a gdzie, niestety, jacyś niechlujni "ktosie" bezlitośnie brudzą nasze środowisko. Swoje środowisko sprzątała także młodzież ze szkoły w Bełcznie i uczniowie z ośrodka wychowawczego w Zajezierzu. Zapełniono wszystkie worki, które gromadzono we wcześniej wyznaczonych miejscach. Worki te później pracownicy PUK-u wywozili na wysypisko miejskie. Zebrano około 50 m/3 śmieci. Wszyscy przykładali się do sprzątania bardzo pilnie, a jeśli można już kogoś wyróżnić szczególnie, to przede wszystkim wychowanków hufca pracy, którzy uprzątnęli dwa niemiłosiernie zabrudzone parkingi leśne i zagrabili ich otoczenie przy szosie za Świętoborcem. Całą akcję przygotowali i kierowali nią - burmistrz H. Musiał i kierownik wydziału ochrony środowiska E. Ciechańska. (red.)

Tu 'Łobeziak' nr 74296. Słucham ?

1."Bardzo szpeci nasze śródmieście prawie już pusty budynek przy ul. Mickiewicza. Mieszka tam na piętrze tylko jedna rodzina. Ta ruina może się przecież któregoś dnia zawalić. Czy nikt nie ma pomysłu, co z tym zawalidrogą zrobić? To już trwa od kilku lat." Przechodzień
Dowiedzieliśmy się w Urzędzie Miasta, że jeszcze w tym roku mieszkająca w budynku rodzina dostanie gdzie indziej mieszkanie, a rudera zostanie wyburzony, bo do remontu już się ona nie nadaje. Ma w tym miejscu powstać parking dla samochodów, których już za dużo gromadzi się na Mickiewicza. RED.
2. Notujemy dla pamięci: Wprawdzie nikt nie nazwał tegorocznego lata - latem stulecia, ale na taką nazwę bardziej ono zasługuje niż to sprzed kilku lat, kiedy panowała uporczywa susza. A to dlatego, że jest bardzo długie i ciepłe i trwa zgodnie z kalendarzem swoje"regulaminowe" trzy miesiące i że trochę w sierpniu dla ratunku popadało. Jest to lato, można chyba tak powiedzieć, takie, jakie akurat powinno być, to znaczy typowe, podręcznikowe, prawdziwe, bez przyrodniczych anomalii, z udanymi prawdziwymi żniwami (i niestety nieszczęśliwymi cenami dla rolników). Tak nam się zdaje, że średnia temperatura tego lata będzie rekordowa i że będzie to jednak lato stulecia. Kto miał w tym roku pieniądze i czas, mógł sobie popływać nawet w Bałtyku. Zanosi się też na to, że i jesień będzie tak samo przepisowa, co już widać po przyrodzie. Drzewa zaczynają żółknąć, fruwa prawdziwe babie lato, kwitnie wrzos i nadal jest ciepło
. Jeśli zima też będzie taka regularna czyli typowa, to możemy się spodziewać, że dostaniemy od niej nieźle w kość. RED.
3. "To, co się na dniach wyprawia w wielkiej warszawskiej polityce, przechodzi na mój prowincjonalny, łobeski rozum wszelkie zdrowe pojęcie. Komu dzisiaj wierzyć, kiedy tam u góry ludzie, co mają nam dawać przykład, co doszli do władzy obiecując odrodzenie moralne narodu i postawienie na nogi gospodarki oraz ułatwienie nam życia na najniższym szczeblu, to znaczy także w Łobzie, zachowują się jak pospolici rozrabiacze, jak gromada walczących o władzę i stołki cwaniaków, w dodatku niedołęgów, nie potrafiących uporać się z prostymi problemami. Już z tego wszystkiego nie rozumiem, kto tam jest uczciwy w tym rządzie i w tej koalicji, kto ma rację, kto kłamie, kto pod kim dołki kopie, kto jest łamagą, kto co zawalił, kto kradnie i kto dobrze lokuje swoją rodzinę i swoich kolesiów. Szkoda i nawet tragedia, bo konsekwencje tych wszystkich rozrób i bałaganu ponosimy my, tu na dole. Wszystkie te eksperymenty z reformami odbywają się przecież kosztem niedoli zwyczajnych ludzi. Wszystko to, co oni tam na górze spaprają, przenosi się przecież na pojedyncze krzywdy i kłopoty bezrobotnego, rencisty, pielęgniarki, nauczyciela i każdego innego pracownika budżetówki, o rolnikach nie wspominając". Budżetowiec
4. "Przechodząc na emeryturę kilkanaście lat temu bardzo się cieszyłem, bo było tak, jak bym Pana Boga za nogi ujął - dostałem emeryturę w wysokości półtorej średniej krajowej. Po szesnastu latach została mi z tego połowa tej średniej. Gdzie się podziała moja dawna emerytura? Nie trzeba być zaraz ekonomistą, żeby zrozumieć mechanizm tego zabiegu. W roku bieżącym dostałem jeden raz w roku podwyżkę emerytury o 1% ponad inflację, w nowym 2000 roku będzie już tego, jak się zapowiada, tylko 0,3%. I nastąpi to już po tym, jak wszystko już zdrożało w tym roku w związku z inflacją. Przecież doroczna podwyżka mi tego nie wyrównuje. Tak było przez całych kilkanaście lat mojej pogodnej starości. W ciągu ostatnich dwóch lat proces ten nabrał tempa. Czyli nigdy nie będę do przodu, a ciągle coraz bardziej do tyłu. A przecież produkt krajowy wzrósł w tym czasie o ponad 5%. Raz po raz dowiaduję się, że moja emerytura pochłania to, co ZUS ściąga w postaci podatków od obecnie pracujących. Muszą tyrać na mnie. No i nareszcie dowiedziałem się całej prawdy choć nie wprost - jestem pasożytem i lepiej, żeby mnie nie było". Emeryt
5. "Bezczelność złodziei na działkach przekracza wszelkie granice, bo czują się oni bezkarni. W trakcie spotkania działkowców jeden z nich, starszy człowiek, opowiedział mi, że w samo południe poszedł z żoną do ogrodu i zastał tam dwóch nieznanych mu złodziei w sile wieku. Jeden ścinał i pakował do worka jego dorodną kapustę, drugi z łobuzów stał na straży za płotem. Działkowicz porwał widły i ruszył na złodzieja. Ten się wcale nie przestraszył - tylko mi zrób krzywdę, to ty pójdziesz siedzieć, tylko nie podchodź, bo zaraz oberwiesz - osadził właściciela, przerzucił przez płot worek, wylazł z ogrodu i z łupem poszedł w siną dal. Inny działkowicz zaczaił się w nocy na złodzieja, który uporczywie plądrował mu działkę. I w końcu go przyłapał i wezwał policję. Policjanci zabrali przestępcę na komisariat, spisali jego dane i ....zwolnili. Ze względu na małą szkodliwość czynu i na to, że łobuz ma kilkoro dzieci, sprawę umorzono. Teraz złodziej spotykając działkowicza na ulicy pokazuje mu gest Kozakiewicza". Działkowicz
Policjanci pytani o to zdarzenie potwierdzili, że wymiar sprawiedliwości bardzo łagodnie karze, a nawet często właśnie umarza sprawy związane z kradzieżami na działkach. I tu się koło zamyka. RED.
6. "Obserwując to, co się na dniach wyprawia w tzw. "sferach rządowych", te wszystkie kłótnie o kompetencje i w gruncie rzeczy o bzdury takie jak ten cały Grom, o to, kto ile chapnie z władzy, włamywanie się do kas, wąchanie, kto gdzieś kiedyś puścił przysłowiowego bąka, te w końcu tragikomiczne zabawy dorosłych ludzi, od których zależy rzecz tak zasadnicza jak los mojego kraju i mój osobiście, mam coraz bardziej wrażenie, że żyję w jakimś groteskowym kraju, w którym rozum i zdrowy rozsądek dawno przestały funkcjonować i że ten mój mały los zależy od mizernych facetów , chłystków, mających mentalność na poziomie przysłowiowego magla, którzy przez przypadek dorwali się do władzy. Oni się zachowują jak dzieci w piaskownicy. I po prostu się boję. To już nie jest śmieszne." Obywatel
7. "Przeczytałem w prasie, że aktor B. Linda za reklamowanie amerykańskiego towarzystwa ubezpieczeniowego w Polsce zainkasował 750 tys. dolarów. No i dobrze, skoro mu się tak udało. Ale przy okazji, chociaż mało kto chyba w naszym kraju zdaje sobie z tego sprawę, warto zauważyć, że firmy ubezpieczeniowe to wyjątkowo lukratywne i dobre biznesy, oczywiście dla tych, którzy je prowadzą od wieku. Żyją one po prostu z tego, co się odkłada z małych pieniążków zwykłych ludzi, które w sumie dają miliardy. Tylko bez złudzeń, to, co dostał dzisiaj aktor Linda, ściągnie sobie amerykańska firma z tego, co do jej kasy przyniosą polscy składkowicze i to z nawiązką. To się nazywa robieniem pieniędzy i kapitalizmem i nie ma nic wspólnego z bezinteresownością i dobroczynnością, jak to nas zapewnia Linda z reklam". R.K.

Trzy krzyże - pomniki na cmentarzu komunalnym

Dnia 1 września br. z okazji 60 rocznicy wybuchu II wojny światowej i Dnia Weterana odbyło się na cmentarzu komunalnym poświęcenie Krzyża - Pomnika żołnierzy walczących o Polskę w latach 1939 - 1945 na wszystkich frontach. Krzyż ten stanął między dwoma znajdującymi się już na cmentarzu krzyżami - pomnikami poświęconymi pamięci Sybiraków i osób poszkodowanych przez III rzeszę niemiecką, a ufundowany został ze składek członków łobeskiego koła Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Na cmentarzu przed Krzyżem - Pomnikiem została odprawiona przez ks. dziekana Wacława Pławskiego uroczysta msza święta. Wzruszającą homilię wygłosił ks. Dziekan, poczym poświęcił pomnik. Odbył się też apel poległych, a kompania honorowa Wojska Polskiego ze Świdwina oddała salwę honorową. Uroczystość uświetniła obecność pocztów sztandarowych: Zw. Kombatantów z Łobza i Węgorzyna, Zw. Inwalidów Wojennych, Zw. Sybiraków, Zw. Poszkodowanych przez III Rzeszę, PSL-u, Zw. Pszczelarzy, Ochotniczej Straży Pożarnej i szkół łobeskich. Grała orkiestra Łobeskiego Domu Kultury. Przybyły delegacje zakładów pracy z Łobza z wieńcami i wiązankami kwiatów, zaproszeni goście panowie Łazowski i Trzebiatowski - przedstawiciele Zw. Kombatantów z Warszawy, liczni kombatanci, mieszkańcy Łobza i młodzież szkolna. Za pomoc w budowie Krzyża - Pomnika dyplomy uznania wręczono 17 osobom, między innymi burmistrzom miasta p. Halinie Szymańskiej i p. Henrykowi Musiałowi. Za zasługi dla Związku honorowe odznaki otrzymało 5 kombatantów, a na wyższe stopnie wojskowe mianowano 7 kombatantów. Zarząd Koła Związku Kombatantów RP i BWP w Łobzie składa podziękowanie wszystkim obecnym na tej podniosłej uroczystości.
Za Zarząd Koła w Łobzie - Zdzisław Pachałko

Uroczyste zakończenie Dni Działkowca

W dniu 17 września br. odbyło się uroczyste zebranie łobeskiego Zarządu Pracowniczych Ogrodów Działkowych z udziałem Komisji Rewizyjnej i Komisji Rozjemczej z zasłużonymi działkowiczami z poszczególnych ogrodów (ogrodów mamy w Łobzie 11), którym wręczono odznaczenia związkowe przyznane przez Krajową Radę PZD na wniosek miejscowego Zarządu. Odznaczenia otrzymali z rąk przewodniczącego Rady Miejskiej Mariana Płóciennika następujący działkowicze: Odznaki Srebrne: Jan Czyżewski, Kazimierz Domagasła, Stanisława Michalczyszyn i Henryk Przepiórka; Odznaki Brązowe: Helena Nowicka, Grzegorz Bajerowicz, Waleria Siwiecka, Teresa Zienkiewicz, Teresa Stawska, Zofia Buczyńska, Henryk Heller, Lucyna Ciurysek, Sylwester Szulc, Jan Ozioro, Janina Kurdel, Romuald Dubicki, Andrzej Liebner, Mieczysław Lis i Włodzimierz Zionkowski. Zaznajomiono się też na zebraniu ze sprawozdaniem z wykonanych w roku bieżącym (do 17.09 br.) remontów w poszczególnych ogrodach. Wydano w tym czasie na remonty 3375 zł , na zakup materiałów 4470 zł, zaś na utrzymanie nie zagospodarowanych działek, na parkingi, oczyszczanie alejek z trawy i chwastów - 3070 zł. Za wodę w pierwszym półroczu zapłacono Spółce Wodociągów 7463 zł i taką samą sumę trzeba będzie zabezpieczyć na ten cel na drugie półrocze. Do dnia 17.09 br. 85 działkowiczów nie zapłaciło składki. Największym problemem dla działkowiczów Zarządu są ciągle nieustające włamania do altanek, kradzieże owoców, warzyw i sprzętu ogrodniczego, no i dłużnicy. Łobeski Zarząd POD cieszy się uznaniem Zarządu Wojewódzkiego PZD, który ostatnio przyznał nam 750 mb ocynkowanej siatki ogrodzeniowej. Siatka ta została już założona w ogrodach w miejscach, gdzie stara była już bardzo zużyta. W dniu 18 września z okazji organizowanych w kościele przez Urząd Miasta i Gminy dożynek gminnych Zarząd łobeskich POD ofiarował od działkowiczów piękne kosze z kwiatami i warzywami.
Władysław Mołda

Wyjazdy na basen

Szkoła Podstawowa nr 2 w Łobzie organizuje wyjazdy na basen kąpielowy w Stargardzie Szczecińskim w każdą sobotę.
Wyjazd o godz. 11`15 (zbiórka przed SP 2).
Powrót o godz. 16`oo. Koszt 10,50 zł.
W programie 2 godziny lekcyjne pływania. Czepki za darmo.
Informacja - telefon 743 - 70; wieczorem dzwonić 750 - 69.

Wakacje, kajak i Rega

Pod koniec lipca (17 - 27) obył się już XXXII spływ kajakowy "Regą do morza". Po weryfikacji uczestników okazało się, że w spływie biorą udział 24 kajaki czyli 48 osób. Jest to prawie 1/3 więcej niż w roku ubiegłym. Większość to "weterani" zabawy, ale młodych twarzy nie brakowało. Jak zwykle humoru eskapadzie dodawała i sympatyczna grupa ze Szczecina, licząca aż 18 osób. Bez nich na spływie byłoby nudno, Oni zawsze wymyślą coś ciekawego. Choć płyniemy przez Łobez, to tylko pięciu mieszkańców tego miasta bierze udział w wyprawie. Pozostali są dosłownie z całej Polski. Pierwszy biwak jest w Worowie, skąd płyniemy z powrotem na pierwsze pole namiotowe. Odcinek ten liczy zaledwie 16 km, czyli powinno się go przepłynąć w 3 - 3,5 godziny. Jednak jest on tak trudny, że zabiera nam to 7 godzin. Po drodze jest dużo zwalonych drzew i niebezpiecznych kamieni. Niektórzy uczestnicy spływu zaliczali po 4 - 5 wywrotek. W Worowie wszyscy szykują sobie najpierw jedzenie, a potem obowiązkowo trzygodzinna sjesta. Około 20`oo rozpalamy ognisko, smażymy kiełbaski, pijemy oranżadę, a dorośli piwo. Następnego ranka wypływamy później, około 10`30. Przed nami odcinek Worowo - Łobez liczący 12 km. W tym roku jak nigdy był to odcinek trudny. Przy niskim stanie wody trzeba było uważać na zdradliwe wirki ukrywające głazy. Przed samym Łobzem chłopaki ze Szczecina śmieją się, że jest on już blisko, bo czuć niemiły tradycyjny zapach z krochmalni. W Łobzie witają mnie i tatę - mama z siostrą, która przepłynęła z nami kilkadziesiąt metrów. Głodni i z mokrymi butami idziemy do domu na pyszny obiad przygotowany przez mamę. Następnego dnia musimy wcześnie wstać. Czeka nas długi, bo liczący 24 km, etap do Łagiewnik. Trasa jest malownicza i ze stosunkowo małymi przeszkodami. Jesteśmy na miejscu o 15`oo. Popołudnie wygląda podobnie jak inne: obiad, odpoczynek i ognisko. Następny etap rano o 9`oo - płyniemy do Zerzyna. Jedyna porządna przeszkoda na drodze to zwałowisko świerków. Kajaki przenosimy brzegiem. Dwóch młodych chłopaków z Konina wywraca się. Pomagamy im uporać się z tym problemem. Sporo się namęczyliśmy, bo był duży prąd i zimna woda. Tacie musiałem rozgrzać nogi, tak mu zdrętwiały. Dopływamy o 15`oo. Biwak rozbijamy na lewym brzegu pod elektrownią. Po obiedzie większość spływowiczów wybiera się pod "prysznic". Pozostał on po starym młynie. Rzeka tworzy tam kaskadę. Jest to fantastyczna zabawa i masaż. Wieczorem jest jak zwykle ognisko. Z Zerzyna wypływamy następnego dnia o 10`oo. Ten etap jest wyjątkowo monotonny. Płyniemy przez rozlewiska Regi. Wydaje się, że rzeka zamienia się w jezioro. Odcinek kończymy w Barkowie. Tutaj mamy dzień odpoczynku. Odbywają się konkursy sportowe i "Quiz wiadomości o Redze". Muszę się przyznać, że go wygrałem. Kolejnego ranka wypływamy wcześniej. Płyniemy do Wlewa. Etap jest łatwy. Po drodze mamy przerwę w Gryficach na obiad. We Wlewie wcześniej rozpalamy ognisko, ponieważ jest bardzo zimno. Ostatni etap to Wlewo - Mrzeżyno. W Trzebiatowie jest przerwa na obiad. Wszyscy idą do tego samego baru. Tworzy się tam wielki, ale swojski tłok. Odcinek ten nie ma wielkich przeszkód. Jednak przy wietrze od morza tworzy się tam cofka i trzeba mocno machać wiosłami, żeby posuwać się do przodu. Do Mrzeżyna przybywamy potwornie zmęczeni. Mimo to po dwugodzinnej przerwie obiadowej planowane jest wypłynięcie do morza. Większość spływowiczów korzysta z tej zabawy. Zasadą jest, że każdy kajak musi się w nim przewrócić. Najlepiej jest przy dużej fali, która obraca kajaki do góry dnem. Kiedy jednak morze jest spokojne, wyskakujemy z kajaków i przewracamy się nawzajem. Po kąpieli morskiej trzeba z powrotem wpłynąć do portu. Przy dużej fali trzeba bardzo uważać. Potem odbywa się uroczyste zakończenie spływu oraz rozdanie nagród za konkurencje sportowe, które wcześnie rozegraliśmy w Barkowie. Poprzednie spływy i także ten tegoroczny bardzo mi się podobały. Jest to świetna zabawa i wypoczynek oraz sprawdzian własnych możliwości fizycznych. Naprawdę Rega jest spokojna i niegroźna tylko w miastach. Poza nimi zamienia się miejscami w zdradliwą i bardzo trudną rzekę. Nie trzeba jeździć zaraz do Afryki czy Ameryki na rwące potoki. Wystarczy pojechać na kilka dni na spływ Regą. Będą wspomnienia na całe życie. Jako "weteran" gorąco wszystkich zachęcam do tej zabawy.
Jakub Sola - Gimnazjum - klasa I i

W Urzędzie Stanu Cywilnego

W sierpniu i we wrześniu 1999 roku w łobeskim Urzędzie Stanu Cywilnego zawarli lub zarejestrowali swoje związki małżeńskie:
21 sierpnia
- Jacek Tomasz Steć i Adriana Julita Arłukowicz
- Krzysztof Nowicki i Monika Michalczyszyn
- Mariusz Zajączkowski i Agnieszka Gajdzica
28 sierpnia
- Zbigniew Dudzis i Ewelina Agnieszka Grzebiela
- Mariusz Poniewiera i Ewelina Buczkowska
4 września
- Krzysztof Stanisław Kensik i Edyta Małgorzata Soroczyńska
11 września
- Aleksander Artur Perliński i Anna Magdalena Waliszka
18 września
- Zbigniew Stanisław Wojdecki i Sylwia Miedziuto
- Mieczysław Wójtowicz i Sylwia Bocian.
21 września miała miejsce w naszym Urzędzie miła uroczystość nadania mieszkańcom Łobza - Państwu Rozalii i Marianowi Osieczkom Medalu za Długoletnie Pożycie Małżeńskie z okazji obchodzonego przez nich jubileuszu 50-lecia zawarcia przez nich związku małżeńskiego. Państwo Osieczkowie ślub brali w Łobzie w roku 1949. Odznaczenie wręczali jubilatom przedstawiciel Wojewody i zastępca burmistrza Łobza H. Musiał. Były kwiaty, kawa, tort i gratulacje od władz i rodziny odznaczonych. Nie zabrakło też lampki szampan, którą spełniano toasty za zdrowie jubilatów. Uroczystości takie są łobeską tradycją, budzą wspomnienia, wzruszają i oddają szacunek zasłużonym seniorom naszego miasta
Grażyna Załucka-Blachura

Z żałobnej karty

1. Aleksander Dorosz 02.10.1942 - 22.08.1999
2. Pelagia Gosławska 11.03.1922 - 23.08 -"-
3. Sławomir Kocela 07.12.1958 - 04.09 - " -
4. Irena Rudnicka 20.12.1946 - 03.09 -" -
5. Józefa Pituch 07.08.1930 - 11.09 - " -
(WB)

Do Łobeziaka można pisać tutaj: