Sierpień 1999 (numer 92)

 

 
Spis treści: 

Od redakcji
Sygnały z internetu
Walki o powiat ciąg dalszy
telefon
Bezpieczne wakacje `99
Brytyjskie honory
Co roku ładniej
Delegacja z Affing w Łobzie
Gratulujemy awansu
Jak dawniej bywało w domach
Wodociągi
Jubileusz łobeskich Sybiraków
Kłopoty z telewizją kablową
Kolorowy plener
Kronika policyjna
Kto pracuje, ten ma. Dziadek.
Muzyka
Bieda
Na naszych drogach
Nasi w Alsfeld
Nauczyciele łączą się
Nic nowego, a nawet gorzej
Nieważne Łobez czy Labes
20/99
Podziękowanie!
Spotkania historyczne - Sydonia `99
Wiadomości wędkarskie
W Urzędzie Stanu Cywilnego

menu


Od redakcji

Z różnych stron dochodziły nas wieści, że w lipcu będzie koniec świata. Wyciągano na "dowód" przepowiednie niejakiego Nostradamusa. Wyznawcy niektórych religii nawet szykowali się do tego wydarzenia, kąpiąc się i ubierając w odpowiednie szaty, wierząc, że to oni pierwsi wejdą w zaświaty jako jedyni czyści i sprawiedliwi, po tym zresztą się ich tam rozpozna, zaś innych, brudasów, się tam nie wpuści. Gdzieś tam koło Warszawy pojawił się podobno w okolicznych wodach krokodyl, którego wprawdzie nikt nie widział, ale ślady na niego wskazywały. Za to w Łobzie znaleziono, to oczywiście sprawa skali, bo Łobez to nie Warszawa i w to, że tu nagle pojawił się dinozaur, nikt by nie uwierzył, otóż w Łobzie znaleziono robaka w ziarnku bobu. W każde wakacje czyli w czasie tak zwanego sezonu ogórkowego pojawiają się takie wiadomości, które mają poderwać zmordowanych upałem bądź zmordowanych wczasami czy codziennymi kłopotami ludzi do zdziwienia - patrz pan, glista w bobie! Może to być zresztą także pleśń w coca-coli. I na tym tle rozwija się dyskusja. Zaprzęga się do niej nawet autorytety naukowe i ideologiczne, zaczynają pracę laboratoria i właściwie każdy ma coś do powiedzenia i robi to serio. Jedni mówią, że pleśń jest nieszkodliwa, bo z niej wyszła w końcu penicylina, inni, że trzeba poczekać, aż wypowie się lekarz dyżurny kraju. Bo koniec świata może być w każdej chwili - perorują jedni - jeśli palnie w nas wielki meteoryt; nie, stanie się to za kilka miliardów lat, kiedy wyżarzy się słońce - mówią drudzy; nie jesteśmy pewni ani dnia, ani godziny, bo niezbadane są wyroki boskie - twierdzą inni. W sprawie krokodyla też są różne naukowe zdania - bo jedni twierdzą, że to jest krokodyl nilowy, drudzy, że amerykański kajman, inni, że gawial czy jakiś aligator z Azji, jeszcze inni, że cokolwiek by to było, już dawno nie żyje, bo by dawno zdechło z zimna i z głodu i z trzeciej kategorii czystości Narwi czy innego Bugu. W sprawie robaka w bobie też nie ma jasności - jaki tam z niego robak czy inna glista, przecież to był najpewniej strąkowiec bobowy czyli owad - mówią znawcy. Wielki mi ajwaj - podśmiewają się humoryści - są kraje, gdzie jako delikates wcina się żaby i ślimaki, gdzie szarańczę opiekaną w miodzie uważa się za przysmak. Na tym tle robal w bobie to świadectwo tego, że onże bób nie był zanadto chlapany trującymi pestycydami. Tu włączają się ekolodzy twierdząc, że w stosunku do Europy i EWG jesteśmy opóźnieni, bo tam na przykład są już kraje, w których za ekologiczne uważa się te warzywa i owoce, wśród których trafiają się robaczywe egzemplarze. Te inne, na oko piękne i zdrowe, eksportuje się do Polski, bo Polak nie taki, wszystko zje, co zagraniczne. Czyli musimy się dostosować do "ichnich" norm, wrócić do robali, bo inaczej nas nie przyjmą. Wszak ci i u nas facet pytany, dlaczego wali tak dużo azotu pod swoją kapustę na plantacji, odpowiedział - przecież ona nie jest do jedzenia, ona jest na sprzedaż! Proszę - zaczęliśmy od końca świata, a skończyliśmy na kapuście. Gdzie w tym sens, gdzie logika? Być może - nie ma żadnej. Potrzebowaliśmy jednak jakiegoś tekstu, żeby zapchać tę stronę, bo też nam się należą wakacje. Na krokodyla w Łobzie nas nie stać, w koniec świata na razie nie wierzymy, dlatego wyszło tak, jak wyszło. Tymczasem prawdziwe życie toczy się samo. Właśnie zaczęły się pełne złości, obelg i żalu polskie żniwa, kiedyś błogosławiony czas zbierana darów Bożych i nadziei na dobrą przyszłość, dzisiaj kolejny rok nienawiść i dramatu polskiej wsi. Co z tego wyjdzie? Jest, jest światełko w tunelu. Oto dowiadujemy się, że w "Łuczniku" wyprodukują aż 5 tysięcy pistoletów, a gdzieś tam jeszcze aż osiemnaście armat i w ten sposób nasze walczące o pokój państwo stanie na nogi.
Redakcja

telefon



1. Tak ładnie napisaliście w poprzednim numerze o gospodarności w naszej "Jutrzence", a ja mam jedno zastrzeżenie jako lokatorka bloku spółdzielczego przy Obrońców Stalingradu nr 23. Idzie mi o nasz śmietnik, który jest sprzątany za rzadko i ciągle jest przy nim brudno. Szczególnie dokuczliwe są dzieci, które bez przerwy grzebią w tym śmietniku i rozwłóczą jego zawartość po okolicy. To samo robią ludzie poszukujący różnych resztek. Czy nie można by tego jakoś inaczej urządzić, dopilnować, dla przykładu upomnieć kogoś lub nawet ukarać jakimś mandatem brudasów? Lokatorka
2. "Usłyszałam ostatnio w radio w porannej audycji rolniczej, że rolnicy w naszym województwie dostają w skupie 53 grosze za litr mleka i że ceny te są różne na terenie naszego kraju. Na przykład w województwie mazowieckim skup płaci za mleko 72 grosze. Nie o tę rozpiętość mi idzie, ale o to, że coś tu jest nie w porządku, kiedy zwykła woda szumnie reklamowana jako "Żywiec Zdrój" czerpana gdzieś tam ze studni sprzedawana jest w cenie takiej samej jak mleko, którego litr kosztuje u nas w sklepach od 1,50 zł - 2.00 zł . Można to skwitować krótko - rządzi rynek. Ludzie płacą za tę wodę, więc o co chodzi? Dla mnie to jednak jest skandal. Myślę, że w tym miejscu jesteśmy u źródła nędzy polskiego rolnictwa i naszej gminnej biedy też. Taką gospodarką, w której różnica między skupem, a sprzedażą w detalu jest 300% rozpiętości, nasi hodowcy zostali po prostu ukatrupieni. Pisaliście o tym w poprzednim numerze w artykule "Zmiany w krajobrazie", że praktycznie w naszej gminie nie ma już krów. Dodać powinniście, że padły przecież u nas wszystkie okoliczne mleczarnie i zlewnie mleka. W naszych sklepach sprzedaje się mleko z Wyszkowa Mazowieckiego, co się w głowie nie mieści! A przecież Szczecińskie było kiedyś zagłębiem mleczarskim dla Berlina np. Jeszcze kilka lat temu nawet w Radowie wyrabiano zupełnie przyzwoity ser podpuszczkowy. Tymczasem nasze sklepy pełne są importowanych przetworów mleczarskich, za które trzeba słono płacić. Na mój rozum nikt nad tym wszystkim albo nie panuje albo nie chce celowo panować. Gdzie jest prawda i kiedy się ten bałagan skończy?" Czytelniczka
3. "Bardzo mi się podoba, że sporo ludzi pracuje dodatkowo w sezonie letnim przy uprzątaniu miasta i wykonuje różne inne roboty fizyczne. Z informacji, jakie dostałem z Urzędu, wiem, że jest tych dodatkowych pracowników do tzw. robót publicznych 75, bo aż dla opłacenia tylu udało się Zarządowi uzyskać pieniądze pozabudżetowe. Efekty ich pracy widać na każdym kroku. Miasto, przynajmniej w swoich granicach, jest posprzątane, a bezrobotni zarobią parę groszy, które w mieście zostaną. Są ludzie, którzy podważają sens tych robót publicznych, twierdzą, że jest to praca niewydajna, że wystarczyłoby kilku solidnych robotników na wykonanie tego, co robi teraz bez większego entuzjazmu tych kilkadziesiąt osób. Niby prawda, ale tylko do tego momentu, gdy malkontentów zapytać - a co zrobić z bezrobotnymi? To, co dostają zatrudnieni przy tych robotach publicznych (około 400 zł), nie jest wiele więcej niż ewentualny zasiłek. A miasto jest przynajmniej posprzątane i kilkudziesięciu biedaków ma przez kilka miesięcy zatrudnienie. Nieładnie, oj nieładnie im tego zazdrościć. Jeden "wyżarty" obywatel powiedział mi, że jest oburzony i protestuje, bo to z jego podatków utrzymuje się takich "pasożytów". A przecież to dzięki temu, że oni są biedni, on pojechał w ubiegłym tygodniu na wczasy z rodziną do Tunezji, a w zimie był w Alpach. To nie paradoks - w minionym ustroju wszyscy mieli po równo, a nasz obywatel siedział z dzisiejszym bezrobotnym na zakładowych wczasach na Cieszynie i komary ich żarły także jednakowo. Szybko nasze dzisiejsze paniska zapominają, komu zawdzięczają swoje powodzenie". Rencista
4. Notujemy w połowie czerwca wyjątkowe upały. W dzień temperatura nie spada poniżej 26 - 30 stopni C. Nie są one tak dokuczliwe, bo od czasu do czasu popada. Na razie nie ma suszy. Bywało u nas gorzej. Kto pamięta rok 1992? Wtedy to była susza i upały! Przecież połowa miasta była bez wody, a Rega ledwo ciekła. Wydano zakaz podlewania ogrodów. Policja, straż miejska i prezes Mołda płoszyli niesfornych działkowiczów w dzień, a ci po nocach próbowali podlewać swoje ogórki. Coraz to słyszymy w radiu i w telewizji, że gdzieś tam spadł grad, było oberwanie chmury, coś tam zalało. Nawet w Gryficach był jakiś kataklizm - wichura wyrwała kilkadziesiąt drzew. Odpukać, bo my tu w Łobzie na razie w tym roku siedzimy jak u Pana Boga za piecem.
5. "A jednak coś się chyba zmienia w mentalności naszych rodaków w "temacie śmieci". W niedzielę 18.07 byłem nad Głębokim. Siedziały tam i biesiadowały tłumy ludzi. W poniedziałek wybrałem się nad to jezioro z obawą, że będę musiał sobie posprzątać miejsce na brzegu, bo tak dawniej bywało. Tymczasem, co za niespodzianka, było czysto! Obywatele, znaczy, swoje resztki zaczynają sami sprzątać. Gdyby już tak było na stałe! " Plażowicz
6. "Przez przeoczenie w poprzednim numerze w relacji z zawodów wędkarskich HDK nad Jeziorem Głębokim w dniu 5 maja br. nie znalazła się informacja o tym, że jednym z dobrodziejów tych zawodów był p. Włodzimierz Wróblewski, który ufundował okazały puchar przechodni, a także zobowiązał się corocznie dostarczać na nasze zawody szampana na toasty. P. W. Wróblewski sam jest wędkarzem i wielokrotnym sponsorem naszego klubu. Jemu, a także prezesowi koła PZW "Karaś" Jerzemu Rakocemu, który swoim zaangażowaniem bardzo pomógł w organizacji wspomnianych zawodów w imieniu krwiodawców składam serdeczne podziękowania. Roman Miksza - prezes HDK w Łobzie

Sygnały z internetu

Różne przyjemne niespodzianki spotykają nas w Internecie. Na adres dr Jerzego Januszkiewicza, pośrednio "Łobeziaka", trafia korespondencja dosłownie z całego świata. Tym razem mamy dwa nadzwyczaj sympatyczne sygnały od dziewcząt ze Szwecji. Podajemy je w oryginalnej wersji, po angielsku. Kto chce je odczytać, musi zrobić to sam. Niestety, największy czas zabrać się do nauki języków. Szwedzi też mówią po angielsku. Szkoda, że panienki nie podały swoich adresów.
1. Od: Sara. Svalov/Sweden. Czas: 1999-05-30 19:59:33 Comments: Hi I just looked in and wanted to say that Sara (my friend) and I we had very fun when we was there and played on the Lobez festival 20-24/5-99! And yeah thats all have a good time. Everybody in svalovs orkestra says hallo! Bye!! Sara.
2. Od: Anja & Sandra Havedal. Sweden. Czas: 1999-06-10 20:48:13 Comments: Konie w Łobzie są najlepsze (the horses in Lobez are the best). Kochamy tego miejsca! (We love the place!). Na razie w tym lecie.../ the swedish blondes.
3. Od: Edward Lewandowski
Temat: No proszę, jak się pokopie po Sieci...Data: 27 czerwca 1999 23:52 No więc jak się pokopie po Sieci, to można znaleźć fantastyczne rzeczy, takie jak ta strona. Człowiek od razu robi się 25 lat młodszy i zaczyna żyć problemami miasta, jak wtedy...A przecież ja tylko uczęszczałem tam do szkoły...Więcej, wbrew najczarniejszym przewidywaniom niezapomnianych p. dyr. Bajerowicza, p. wychowawczyni S. Bil i kilku innych nauczycieli jakoś nie dało mi się przynieść wstydu szkole, a nawet (zgroza!) pójść w ich ślady...Nie będę się rozrzewniał, bo to i wiek nieodpowiedni i pora (wiek mój, a pora dnia, bo jest północ). Pozdrawiam bardzo, bardzo gorąco wszystkich mieszkańców i sympatyków Łobza - zawsze miasta powiatowego! Edward Lewandowski, abs. LO rocznik 1973 (czy inne dinozaury też przesiadują przy Internecie? Może się odezwą?). Wprawdzie tylko Stargard Szczec., a nie antypody, ale też duchowy łobeziak. Mój komentarz: Panie Edwardzie! Pański serdeczny sygnał ucieszył mnie szczególnie. Bodaj to wszystkie inne czarne przewidywania nie spełniały się tak ładnie, jak w Pańskim przypadku! Przecież żylibyśmy w raju!
W. Bajerowicz.

Walki o powiat ciąg dalszy

13 sierpnia br. minie rok, jak społeczeństwo ziemi łobeskiej z oburzeniem przyjęło wiadomość o pominięciu nas na mapie administracyjnej kraju jako powiatu. Takich miast w Polsce jest kilkanaście i wszystkie te społeczności zamanifestowały swoje niezadowolenie w bardziej lub mniej ostry sposób. Rozpoczęła się walka z administracją rządową i nieprzerwanie trwa ona nadal. Miasta walczące o powiaty postanowiły zjednoczyć się i wspólnie naciskać rząd o weryfikację i zmianę swoich nieprzemyślanych decyzji.
Dzisiaj jesteśmy już po czwartym spotkaniu Miast Walczących o Powiat. Po Brzezinach, Bystrzycy Kłodzkiej, Lesku - w dniach 29 - 30 czerwca spotkaliśmy się w Biskupcu na Warmii. Kilka miast dołączyło do naszej grupy niedawno, widząc, że same niczego sobie nie załatwią. Dla przypomnienia wyliczę te, które założyły nasz związek i te, które czekały na naszą zgodę dołączenia do "rodziny Walczących Miast". Założycielami były Brzeziny, Bystrzyca Kłodzka, Biskupiec, Morąg, Lesko, Łobez, Nowa Ruda, Nowogard, Piaski, Sulechów, Sztum, Węgorzewo, Wschowa, a dołączyły do nich Trzcianka, Międzyrzec Podlaski, Miastko, Gołdap i Łapy.
Wszędzie tam, gdzie spotykaliśmy się dotychczas, obok gościnności i życzliwości organizatorów i społeczeństwa zauważyliśmy nieustępliwość i wolę walki o swoje tradycyjne "powiatowe ojczyzny". Podobnie jak w Brzezinach, Bystrzycy i Lesku - obecnie w Biskupcu posłowie i senatorowie ze stanowczością deklarowali swoją pomoc w naszych staraniach. Jak zwykle na kolejne spotkanie nie przybył minister Stępień, Każdorazowo tłumaczył się chorobą, a tym razem stwierdził, że z powodu "awansu" już go temat "powiaty" nie interesuje - będzie w nowym resorcie pomagał obywatelom jako doświadczony polityk. Z wypowiedzi parlamentarzystów wynika, że nasze spotkania i przyjęte na nich kierunki działania we wspólnocie mają pełną akceptację polityków, mają też większą skuteczność wobec administracji państwowej. Wiemy już, że mamy za sobą większość w parlamencie, a także Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przyznało się do błędu w pominięciu nas na mapie administracyjnej kraju.
Grupa robocza, do której weszła Burmistrz Łobza, uczestniczyła w spotkaniach z Komisją Sejmową i Senacką do Spraw Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Planowane są spotkania z wieloma wysokimi urzędnikami administracji rządowej, partii politycznych, sejmu i senatu. Nasze działania przebiegają tak, jak chciał Rząd, na drodze rezygnacji z blokad torów, szos i ulic. Staramy się rozmawiać i interesować naszymi sprawami wszystkich tych, którzy mogą nam pomóc, jednocześnie jesteśmy zdecydowani walczyć do skutku , tak, jak oczekują nasze społeczności. Wiemy, że wielu mieszkańców naszych miast i gmin straciło nadzieję na odzyskanie powiatu. Wielu z okolicznych gmin na zasadzie zwykłej przekory wątpi bądź jest przeciwnych powrotowi do starych granic powiatowych. Wszystkim tym chcę przypomnieć nasze spotkanie na Placu 3-go Marca w Łobzie, kiedy to zadeklarowaliśmy wole wspólnego działania na rzecz łobeskiego, a w tym:
- większą reprezentację radnych poszczególnych miast i gmin w przyszłej radzie powiatowej;
- proporcjonalne zatrudnienie urzędników z tych miast w urzędzie powiatowym i instytucjach powiatotwórczych;
- wspólne dążenie do uruchomienia szpitala w Resku, szkół ponadpodstawowych i zawodowych;
- poprawę stanu dróg powiatowych, transportu osobowego i sanitarnego;
- wspólne dążenie do inwestowania w nasz powiat inwestorów zagranicznych, tworzenie nowych miejsc pracy.
Wszystkie te sprawy, które mogą budzić zastrzeżenia podejrzliwej części mieszkańców ościennych gmin będą uzgodnione przez wspólną komisję do spraw utworzenia powiatu łobeskiego, składającą się z przedstawicieli Reska, Radowa, Węgorzyna i Łobza. Ustalenia tej komisji zostaną przedstawione zainteresowanym społecznościom, co pozwoli rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące naszych powiatowych aspiracji.
Piąte spotkanie Miast Walczących o Powiat odbędzie się we wrześniu br. w Łobzie. Łobez jest miastem wiodącym w walce o przywrócenie powiatu i aktywnym członkiem tego Związku.
Jestem przekonany, że nasi mieszkańcy z tradycyjną już gościnnością przyjmą przedstawicieli Walczących Miast u siebie, w Łobzie. Będzie okazja do wspólnych spotkań i dyskusji. Jako gospodarze tego zjazdu postaramy się zainteresować tym ważnym wydarzeniem naszych przyjaciół z ościennych miast i gmin. Zaprosimy parlamentarzystów ziemi szczecińskiej, Wojewodę Zachodniopomorskiego i przedstawicieli Rządu. W celu ponownego nagłośnienia naszych starań zaprosimy zawsze życzliwe nam radio, telewizję i prasę. Spotkanie w Łobzie musi znowu mocno przypomnieć Rządowi, że powiat wcale nie musi być wielkości województwa, i że sami potrafimy zadbać o interesy i rozwój naszych małych ojczyzn.
Marek Romejko

Bezpieczne wakacje `99

Wakacje to okres zagrożenia przestępczością. Opuszczone mieszkania, samochody pozostawione w różnych miejscach stanowią zachętę do działania dla przestępców. Sezon urlopowy to prawdziwy raj dla włamywaczy. Gdy Państwo korzystacie z odpoczynku, oni "pracują".
Prawidłowe zabezpieczenie mienia pozwoli uniknąć strat materialnych oraz niepotrzebnego stresu. Oto kilka rad, które mogą być planem czynności do wykonania przed wyjazdem na urlop:
1/ Ważnym elementem zabezpieczenia mieszkania są drzwi. Zbyt słabe i cienkie dobrze jest wymienić na inne lub obić blachą. Najbezpieczniejsze są drzwi osadzone w stalowej futrynie i zaopatrzone w bolce przeciwwyważeniowe.
2/ Przed wyjazdem powinno się sprawdzić wszystkie zamki w drzwiach. Jeżeli choćby jeden z zamków nie dawał się zamknąć, należy go wymienić na inny.
3/ Okna na parterze i piętrze należy wyposażyć w zamki. To samo dotyczy drzwi balkonowych i tarasowych. Szyby najlepiej jest pokryć folią przeciwwłamaniową.
4/ Mieszkanie (dom) powinno być bezwzględnie ubezpieczone. Kosztowności nie zostawiajcie Państwo w domu, ale też nie zabierajcie ze sobą, ponieważ zamiast korzystać z wypoczynku, będziecie ich pilnować. Najlepiej jest powierzyć je osobom zaufanym lub zdeponować w banku. Przedmioty w mieszkaniu, które mają dużą wartość materialną należy oznakować i sfotografować. Złodziej nie lubi takich przedmiotów, bo trudności z późniejszą ich odsprzedażą. Oznakowane przedmioty, nawet jeśli padną łupem złodzieja, mogą być łatwo zidentyfikowane i zwrócone prawowitemu właścicielowi.
5/ Wyjeżdżając proszę zostawić informacje rodzinie czy sąsiadom, gdzie będziecie państwo przebywać. Zapewnijcie sobie również, aby ktoś wyjmował listy ze skrzynki pocztowej oraz wszelkie kartki czy reklamówki zatknięte między ościeżnice a drzwi, a także od czasu do czasu włączał wieczorem światło, telewizor, podlewał kwiaty. Włamywacze uwielbiają gwarancję, że w mieszkaniu nikogo nie ma.
6/ Opuszczając mieszkanie należy upewnić się, czy został zakręcony dopływ gazu i wody. Nie należy odłączać energii elektrycznej. Włamywacze często sprawdzają czy działają liczniki elektryczne. Włączająca się okresowo chłodziarka przekona złodzieja, że mieszkanie nie zostało opuszczone na dłużej. Okna i drzwi (także prowadzące do garażu, warsztatu czy piwnicy) należy zamknąć na wszystkie zamki. Jeden komplet kluczy powinno się zostawić osobom zaufanym.
Jeżeli jednak tak się zdarzy, że w chwili powrotu usłyszycie Państwo kogoś obcego w swym mieszkaniu, nie próbujcie go zatrzymywać, nie narażajcie się. Skoncentrujcie się na wszczęciu alarmu, powiadomieniu policji, zapamiętaniu rysopisu sprawcy. Gdy zastaniecie Państwo mieszkanie po włamaniu, nigdy nie sprzątajcie, nie próbujcie szybko ustalać co zginęło. Zacieracie ślady i likwidujecie w ten sposób dowody przestępstwa. Poczekajcie spokojnie na przyjazd policji.
Ważną sprawą jest również zachowanie bezpieczeństwa w podróży. Jeżeli zamierzacie Państwo podróżować pociągiem, to unikajcie pustych przedziałów. Nawet pełne nie gwarantują pełnego bezpieczeństwa. Dlatego - szczególnie przy podróżach nocnych - nie zostawiajcie dokumentów i pieniędzy w kieszeniach kurtki, tym bardziej jeśli wieszacie ją przy drzwiach. Nie wieszajcie też torebek, a pieniędzy (z portfelem) nie wkładacie kieszeni rozchylonej marynarki. Pieniądze i dokumenty najlepiej jest włożyć do zapinanej kieszonki koszuli lub swetra, marynarkę zaś należy zapiąć. Kobietom odradzamy trzymanie dużej gotówki w torebkach. Złodziej może przeciąć pasek, może też niespostrzeżenie spenetrować zawartość torebki.
Przy podróżach samochodem przezorne postępowanie zwiększy Państwa bezpieczeństwo oraz zminimalizuje stania się ofiarą przestępstwa. Przed wyruszeniem w podróż należy sprawdzić stan techniczny pojazdu. Trasa podróży powinna być przemyślana i tak zaplanowana, aby postoje nie były przypadkowe. Należy zatrzymywać się na dobrze widocznych , oświetlonych parkingach, gdzie są również inne pojazdy, bądź na uczęszczanych stacjach paliw. Parkując samochód należy zawsze zamykać okna i drzwi pojazdu oraz bagażnik, a także włączyć wszystkie urządzenia zabezpieczające, w które wyposażony jest pojazd. Drzwi powinny być zamykane za każdym razem, nawet gdy opuszczacie Państwo samochód na krótką chwilę. Każde zabezpieczenie techniczne, czy to najprostsze "laski" zakładane na kierownicę i pedał sprzęgła, czy wymyślne zabezpieczenia elektroniczne utrudnia złodziejowi zadanie i wydłuża czas jego "pracy", a przez to jednocześnie wydłuża czas jego ryzyka. W pojeździe nie powinny być nigdy pozostawiane dokumenty samochodu ani zapasowe kluczyki. W widocznych miejscach kabiny nie należy zostawiać żadnych pakunków, bagaży, toreb. Nawet pozornie bezwartościowa rzecz dla nieletniego sprawcy może być nie lada gratką. Często wartość wybitej szyby przewyższa wartość skradzionej rzeczy. Podczas jazdy po mieście drzwi samochodu powinny być zamknięte na zamek, zaś przedmioty wartościowe trzymane z dala od otwartych okien. Gdy zdarzy się, że ktoś będzie zatrzymywał Państwa na pustej drodze, zanim uchylicie okno lub wysiądziecie z samochodu, upewnijcie się, że chodzi faktycznie o udzielenie pomocy.
Nie każdy z różnych powodów zamierza wyjechać na urlop. Część mieszkańców Łobza pozostanie w mieście. Zarówno dorośli jak i dzieci w czasie lata korzystają z rowerów. Gdy mają do załatwienia jakąś sprawę, pozostawiają niezabezpieczone rowery przed wejściami do sklepów, urzędów lub na podwórku posesji. Dzieci w czasie zabawy zajęte czymś innym, nie zwracają uwagi na pozostawiony rower, a gdy muszą wejść na chwilę do domu, zostawiają lekkomyślnie pojazd przed wejście do klatki schodowej czy na podwórku. Jakże często okazuje się po ich powrocie, że pozostawionego roweru już nie ma. Wieczorem najprościej jest zostawić rower w piwnicy zamykanej na starą, prostą kłódkę, piwnicy, do której wejście z klatki schodowej nie jest zabezpieczone. Rano lub nawet w ciągu dnia część osób odkrywa, że kłódka została zerwana, a rower, czasami również inne wartościowe przedmioty zniknęły.
Stąd nasza prośba, a zarazem rada, aby nie przetrzymywać rowerów i innych wartościowych rzeczy w piwnicach, ogrodowych altankach, które są również często okradane. Rowery przed sklepami pozostawiać na jak najkrótszy czas i obowiązkowo zabezpieczać za pomocą odpowiednich zamknięć. Rowery należy oznakować, co pomoże policji w ich identyfikacji w przypadku ich odnalezienia. Drzwi do piwnic należy bezwzględnie i każdorazowo zamykać za pomocą odpowiednich kłódek, w tym także drzwi prowadzące na klatkę schodową. Rowery pozostawiane w piwnicy powinny być dodatkowo zabezpieczone. W każdą środę w godzinach od 1000 do 1700 w Komisariacie Policji w Łobzie można sobie oznakować rower.
W przypadku, gdy stwierdzicie Państwo podejrzane sytuacje, na przykład:
- zauważycie nieznane osoby kręcące się przed wejściem do piwnicy, mieszkania, w okolicy zaparkowanych samochodów, przebywające na terenie ogródków działkowych;
- usłyszycie niepokojące odgłosy dochodzące z piwnicy w godzinach wieczorowo-nocnych lub z mieszkania, którego właściciele czasowo są nieobecni -
prosimy o natychmiastowy kontakt z oficerem dyżurnym Komisariatu Policji w Łobzie tel. 997.
Wakacje to okres, kiedy młodzież ma więcej swobody, wyjeżdża na kolonie i obozy, poznaje nowych kolegów i koleżanki. To właśnie w tym okresie dziecko może po raz pierwszy sięgnąć po alkohol lub narkotyki. Jak niebezpiecznie może się skończyć dla młodego człowieka kontakt z alkoholem niech świadczy ostatni przykład z zabawy plenerowej zorganizowanej na starym boisku w dniu 01.05 bieżącego roku. W tym dniu policja zatrzymała 4 nieletnich w stanie nietrzeźwym, w tym dwoje w okolicznościach zagrażających ich życiu. Jeden chłopak leżał pijany na pomoście nad Regą, zaś nietrzeźwa czternastoletnia dziewczyna kąpała się w rzece. Ażeby uniknąć przykrych sytuacji odbierania pijanych pociech z komisariatu policji, radzimy każdorazowo sprawdzać stan, w jakim dziecko wraca do domu z dyskoteki lub innej imprezy, kontrolować czas powrotu pociechy do domu, poznać kolegów i koleżanki, z którymi spędza czas poza domem. Symptomy picia alkoholu potrafi przecież poznać każdy. O tym, że dziecko narkotyki mogą świadczyć między innymi takie objawy jak:
- nagłe i niczym nie uzasadnione zmiany jego nastroju,
- późne powroty do domu w stanie typowym dla upojenia alkoholowego (niewyraźna, bełkotliwa mowa, "szkliste", "wodniste" oczy) lecz bez zapachu alkoholu,
- agresywne zachowanie się lub nagłe wybuchy paniki i lęku, światłowstręt, zaczerwienienie i obrzęk powiek, wąskie lub nazbyt powiększone źrenice, brak reakcji na światło, utrata łaknienia,
- posiadanie substancji przypominających narkotyki - tabletki, pastylki, biały, kremowy lub brązowy proszek, zielone lub fioletowe pokruszone suche liście,
- specyficzne akcesoria - małe torebki foliowe, igły, strzykawki, słomki, rurki, drewniane lub szklane fajki, bibułki, opakowania po lekarstwach, krople do oczu.
Jeżeli zauważycie Państwo przykłady powyższych zachowań lub ujawnicie "niecodzienne przedmioty", macie prawo podejrzewać, że wasza córka lub syn biorą narkotyki. Nie wpadajcie jednak w rozpacz i nie działajcie pochopnie. Szukajcie pomocy u wyspecjalizowanych organizacji i instytucji.
St. sierż. Irena Lenkiewicz
St. asystent Wydziału Prewencji Komisariatu Policji w Łobzie

Brytyjskie honory

O tym, że pan Mikołaj Niezwiesny mieszkający w naszym mieście przy ul. Dubois 7 jest jednym z weteranów II wojny światowej, że uczestniczył w niej jako żołnierz polskich sił zbrojnych na Zachodzie wiedzieliśmy od dawna. Pisaliśmy o tym swego czasu z okazji jednego ze spotkań z weteranami, jakie miało miejsce w Urzędzie Miasta z okazji rocznicy Września 1939 r. W tym roku ku przyjemnemu zaskoczeniu p. Mikołaja przypomniał sobie o nim rząd Jego Królewskiej Mości Wielkiej Brytanii. W Łobzie zjawił się konsul angielski ze Szczecina i w imieniu Ministra Obrony Wielkiej Brytanii zaprosił pana Mikołaja na dzień 31 maja na przyjęcie do ambasady brytyjskiej w Warszawie, gdzie jej wojskowy charge d`affaires wręczył mu wysokie odznaczenia - Bojowe Odznaczenie Królewskie i Gwiazdę za Kampanię w Afryce i we Włoszech. Także w Łobzie odbyła się z tej okazji miła uroczystość - pana Mikołaja zaprosiła do Urzędu burmistrz miasta H. Szymańska, a wiceburmistrz H. Musiał wręczył dostojnemu laureatowi replikę szabli artyleryjskiej używanej przed wojną w Wojsku Polskim. Było przy tej okazji wiele wspomnień, bo młodość nie szczędziła p. Mikołajowi dramatycznych przeżyć. Urodził się on w 1918 r. w Nieświeżu. Jego ojciec był wójtem i po wkroczeniu do Nieświeża Armii Czerwonej został aresztowany i ślad po nim zaginął. Także p. Mikołaj znalazł się na Syberii, skąd - jak mówi - po "amnestii" udało mu się wyjechać dosłownie ostatnim pociągiem z armią gen. Andersa. Wywiózł z Rosji malarię, żółtaczkę i kurzą ślepotę (z awitaminozy, z głodu). Został artylerzystą, celowniczym kierunku. Lądował na Sycylii. Szturmował pod Monte Cassino wzgórze 559. Potem do 1947 przebywał jako żołnierz we Włoszech, a następnie wrócił do Polski. Przecież - jak mówi - był Polakiem. No i osiadł w Łobzie. Ze swoich wspomnień nie robi p. Mikołaj celu życia, jest pogodnym, pełnym poczucia humoru, jednym z wielu obywateli naszego miasta. Co najbardziej pamięta z Włoch? Radość Włochów i....Włoszek także w każdym miejscu, które oswobadzali Polacy. Angielskimi odznaczeniami się cieszy, ale o nie zabiegał, był nim nawet trochę skrępowany, dziwił go, nie da się ukryć, przyjemnie, ten szum, te ważne osoby, które się nim nagle zaczęły interesować i go honorować po tylu latach. Dlaczego - pytał ambasadora - przypomniano sobie o nim teraz. To tajemnica wojskowa - odpowiedział Anglik. A przecież - mówi p. Mikołaj - robiłem w czasie wojny to, co powinien robić Polak. Konsul chciał go zawieźć do Warszawy swoim samochodem. Pan Mikołaj odmówił i pojechał z córką na spotkanie pociągiem. RED.

Co roku ładniej


Mimo tego, że łobeskie osiedla się starzeją, że ich elewacje nie wyglądają już najlepiej, a na ich gruntowne i powszechne odnowienie nie ma na ogół funduszy, ich mieszkańcy robią co mogą i co roku starają się swoje otoczenie upiększyć. Można nawet zauważyć, że tendencja ta staje się powszechna. Ludzie zaczynają pielęgnować przydomowe skwerki, większość balkonów zamienia się w wiszące barwne ogródki. Właśnie teraz w pełni lata można podziwiać wyniki tych ze wszech miar godnych podziwu i pochwały wysiłków. Jest to budujące, bo świadczy o rosnącym poczuciu estetyki na co dzień. A rośliny, wbrew pozorom, same nie rosną. Żeby osiągnąć takie rezultaty, jakie mają już niektórzy z naszych miłośników pięknej zieleni i kwiatów na balkonach, trzeba naprawdę dużo cierpliwości, wiedzy i wyłożenia nieraz ładnych paru groszy na te wszystkie imponujące surfinie, petunie, pelargonie, begonie, niecierpki, na nasiona, na specjalne nawozy, korytka, doniczki i donice, a nawet i na fachową literaturę.
I dobrze się dzieje, że gospodarze osiedli przywiązują do tej sympatycznej pasji swoich lokatorów uwagę. Otrzymaliśmy ostatnio protokół spisany w dniu 15.07 br. z dokonanego przeglądu ogródków przydomowych oraz ukwiecenia balkonów w ramach konkursu pt. "Najpiękniejszy ogródek przydomowy i balkon" ogłoszony przez Radę Osiedlową Samorządu Mieszkańców S. M. "Jutrzenki". Komisja w składzie - Franciszek Rokosz (przedstawiciel Rady Osiedla) i Andrzej Jakubowski (przedstawiciel "Jutrzenki") dokonała przeglądu i oceny ogródków przydomowych i balkonów. Szczególną uwagę zwrócono - pisze się w tym protokole - na wygląd estetyczny, różnorodność i barwność kwiatów, pomysłowość ukwiecenia, gatunek kwiatów i krzewów, jak również na ich pielęgnację i ogólny porządek w ogródkach. Zdaniem komisji na szczególne wyróżnienie zasługują ogródki, które pielęgnują Państwo:
- na Murarskiej 9/2 - Joanna Janusz;
- na Komuny Paryskiej - Marian Trabszo 7A/2, Roman Haraś 6/2, Ryszard Perdek 5/3, Halina Kuchcik 13/2, Wiktor Rogacz 14/1, Krzysztof Cyculak 14/2, Maria Daniel 10/3;
- na Ogrodowej - Genowefa Baka 4A/3, Zenona Dynowska 4D/1;
- na Orzeszkowej - Małgorzata Kotwicka 4E/6, Zbigniew Kasprzak 4C/9, Tadeusz Wesołowski 4/2;
za wspaniałe ukwiecenie balkonów zdaniem komisji na wyróżnienie zasługują Państwo:
- na Szkolnej - Karol Dadyński 12/2;
- na Bema - Bolesław Makawczyk 8A/7, Stanisława Zaorska 4/3;
- na Okopowej - Halina Stankiewicz;
- na Budowlanej - Józef Gosławski, Anna Kopaczyńska 9/8;
- na Murarskiej - Helena Szwemmer, Zbigniew Paszkowski 10/3;
- na Niepodległości - Renata Haber 18/4, Krystyna Fejst16/10;
- na Komuny Paryskiej - Halina Bogdanowicz 5/5, Krzysztof Ilewicz 18/2, Mikołaj Kondratowicz 18/6, Stanisław Talarek 19/1, Wojciech Bajwoł 14/2, Irena Kwak 14/7, Eugeniusz Kamaszko 14/9, Janina Jachym 13/10,
- na Ogrodowej - Katarzyna Skołucka 4/4, Jan Szostak 4/6, Władysław Włodarczyk 4D/4, Marian Zieliński 4C/4;
- na Orzeszkowej - Jan Gibowski 2A/6, Henryka Sładkowska 2D/1, Waldemar Jasiński 1C/2, Adam Szkoła 4C/1, Marian Smoliński 4C/2, Roman Kantor 4E/4, Małgorzata Kotwicka 4E/6, Teresa Papina 4F/5.
Tyle komisja. O ile się, wędrując po naszym mieście, orientujemy, komisja zwróciła uwagę przede wszystkim na te ogródki i balkony, które są wyjątkowo bogato, bujnie i barwnie ukwiecone. Naszym zdaniem z powodzeniem można by zauważyć jeszcze ze dwie setki innych obiektów pielęgnowanych bardzo pieczołowicie, może skromniejszych, ale też ładnych. Wydaje się nam jednak, że nie jakieś tam publiczne pochwały są tu najważniejsze, ale to, że wszystkie te działania wynikają ze szczerego poczucia piękna. Nie od rzeczy będzie, jeśli zauważymy, że w końcu nie wszystkich stać na taką kosztowną inwestycję, jaką jest pełen kwiatów balkon. W tych warunkach nawet pojedynczy kwiatek w doniczce już budzi nasz szacunek. Przy okazji trochę dziegciu. Żaliło nam się kilku lokatorów, że nie zawsze mogą utrzymać swoje rośliny tak, jak by chcieli i jak potrafią. Bywa, że nieczuli sąsiedzi z wyższych pięter zaleją im rośliny żrącymi pomyjami, susząc swoje nie zawsze dobrze wypłukane pranie, które przecież można odsączyć wcześniej w łazience lub w pralni; wtedy kilkumiesięczne zabiegi i nadzieje idą na marne, zieleń umiera. Bywa też, że zrzucane są i zmiatane z góry śmieci, popiół z papierosów, wychlapywane są fusy po kawie i herbacie. Niestety, zdarzają się wśród lokatorów jednostki, które ciągle mają mentalność koczowników. Tym większa chwała dla tych, którzy nie chcą mieszkać na pustyni i cierpliwie ozdabiają roślinami swoje otoczenie. (W.I.)

Delegacja z Affing w Łobzie

W dniu Bożego Ciała zjawiła się w Łobzie delegacją zaprzyjaźnionej gminy Affing z Bawarii, zaproszona do uczestniczenia w obchodach Dni Łobza serdecznie witana przez łobeskie władze miejskie. W skład delegacji wchodzili wiceburmistrz Affing, przewodniczący Komitetu Partnerstwa Affing - Łobez, dwóch radnych i dziewczęca drużyna piłki siatkowej z opiekunami. Na gości oczekiwała również umówiona wcześniej młodzież łobeska, u której zostały zakwaterowane niemieckie dziewczęta. Wieczorem burmistrz H. Musiał pokazał gościom miasto i zapoznał ich z jego historią. Następnego dnia toczono rozmowy w Urzędzie Miasta, w trakcie których ustalono program dalszej współpracy i formy kontaktów Łobez - Affing ze zwróceniem szczególnej uwagi na kontakty młodzieżowe. Następnie zawieziono gości autokarem do Kołobrzegu, żeby mogli się zapoznać z urokami polskiego wybrzeża, a wieczorem uczestniczyli oni w festynie rodzinnym na starym boisku, gdzie młodzież polska i niemiecka wesoło bawiła się do późnego wieczora przy muzyce disco-polo. Kolejnego dnia odbyły się międzynarodowe rozgrywki w piłce siatkowej w Szkole nr 3 (o wynikach pisaliśmy w poprzednim numerze), a po ich zakończeniu delegacja z Affing odwiedziła Szkołę nr 1, której wcześniej przekazała przywieziony w prezencie sprzęt komputerowy. Była też wizyta w Stadzie Ogierów, głównej atrakcji Łobza. Przygrywali "Łobuziacy", płonęło ognisko, ale młodzieży bardzo się spieszyło na koncert rockowy. Ostatniego dnia rano żegnano bawarczyków przed hotelem "Słowiańskim". Młodzież wymieniała drobne upominki, adresy, były wspólne zdjęcia. Była to bardzo udana wizyta - kolejny krok na drodze integracji naszych społeczności, a przede wszystkim młodzieży. Kontakty te będą kontynuowane. Mamy nadzieję, że podobnie jak to już ma miejsce w dziedzinie kultury i sportu, zaowocują one także wymianą gospodarczą, techniczną i turystyczną. Składamy w tym miejscu podziękowania tym wszystkim mieszkańcom naszego miasta, młodzieży szkolnej i szefom jednostek gospodarczych, którzy pomogli w naprawdę szczerym, polskim ugoszczeniu delegacji niemieckiej.
Zbigniew Martyniak

Gratulujemy awansu

Podinspektor Zenon Atras pełniący od roku 19 funkcję komendanta naszego Komisariatu Policji awansował w czerwcu br. na stanowisko komendanta Komendy Powiatowej Policji w sąsiedzkim Świdwinie. Gratulujemy panu Atrasowi tego zasłużonego ze wszech miar awansu, chociaż trochę nam żal jego odejścia z Łobza, ponieważ miał on dla naszego pisma bardzo wiele życzliwości i czasu; wielokrotnie zabierał na jego łamach głos w sprawach bezpieczeństwa publicznego. Nie odmówił też naszej prośbie, żeby jego nazwisko umieścić w stopce redakcyjnej, co poczytujemy sobie za zaszczyt. RED.

Jak dawniej bywało w domach

Po każdym posiłku pozostają w domu naczynia, które trzeba umyć - to nic nowego. Jak się to dzisiaj robi, każdy wie. Jak to robiono pół wieku temu z okładem w środowisku, które pamiętam, postaram się pokazać na kilku przykładach, a wyglądało to jednak inaczej niż obecnie. Oczywiście wtedy też była do tej czynności potrzebna woda. Niestety bieżącą wodę z wodociągu miały tylko domy w centrum mojego miasta. Na przedmieściach i na wsi wodociągów nie było. Przynosili ją z często odległych studni do domów na ogół co silniejsi mężczyźni, dźwigając dla oszczędności drogi po dwa wiadra naraz. Taką wodą nie można było szastać, oszczędzano ją. Wiadra z wodą stawiano dla wygody gospodyni przy kuchni na specjalnych stołeczkach, by przy nabieraniu nie potrzeba się było schylać. W domach, gdzie bardziej dbano o higienę, na wiadra nakładano przykrywy. Jednak w wielu mieszkaniach wiader nie zakrywano nawet podczas zamiatania. Z drugiej strony kuchni stało wiadro brzydsze, bardziej zużyte ale spełniające swoją rolę, pordzewiałe lub z poobijaną emalią. Służyło ono na odpadki i brudną wodę, bo nie było i kanalizacji. Rolnicy stawiali jeszcze dodatkowe wiadro na resztki jedzenia, pomyje (można je było zużyć, bo nie było detergentów) z przeznaczeniem dla bydła i świń. Część produktów żywnościowych trzymano w garnkach ceramicznych (glinianych) i po ich umyciu gospodynie wieszały je do góry dnem na sztachetach płotów przed domem. Garnki do gotowania (żeliwne) stawiano na piecu po wyjęciu tzw. fajerek wprost nad ogniem. Potem takie garnki trudno było domyć z sadzy. Po generalnym szorowaniu i te garnki nakładano na sztachety. Wędrując przez wieś można się było zorientować z ilości tych garnków tkwiących na płocie, jak liczna rodzina zamieszkuje gospodarstwo. Z dzieciństwa nie pamiętam, by w sklepach można było kupić popularne dzisiaj środki do mycia czy szorowania naczyń kuchennych. A jednak ówczesne gospodynie radziły sobie bez nich. Zamiast proszków używały po prostu...piasku. Sam dostawałem niekiedy zadanie przyniesienia z rzeki odpowiedniego piasku. Przynosiłem go w szmatce, bo o papier czy inne opakowanie nie było łatwo.
Zbigniew Harbuz

Wodociągi

Do naszej podstawowej działalności należy: eksploatacja stacji uzdatniania wody wraz z miejską siecią wodociągową o długości 40 km, eksploatacja oczyszczalni ścieków wraz z siecią kanalizacyjną o długości 20 km oraz trzema przepompowniami, eksploatacja wodociągów wiejskich, transport samochodowy nieczystości płynnych. Największego zaangażowania wymaga utrzymanie w ruchu wodociągów. Sercem tego układu jest stacja uzdatniania wody mieszczącej się na ul. Wojcelskiej. Jest to obiekt wybudowany w latach 60-dziesiątych, wyposażony w rozwiązania techniczne typowe dla tego okresu i bardzo dzisiaj energochłonne. Ich wadą jest także to, że tworzą one układ jednostopniowego zasilania miasta. Polega to na tym, że ciśnienie wody w sieci miejskiej utrzymywane jest przez pompy głębinowe dużej mocy. W chwili obecnej eksploatowane są wszystkie studnie, z których pobierana na przemian woda tłoczona jest na filtry pośpieszne, a następnie do sieci miejskiej. Końcowym elementem sieci są dwa zbiornik umieszczone na Górze Zielonej, których zadaniem jest przyjęcie nadmiaru wody oraz stabilizowanie ciśnienia w promieniu ich oddziaływania. Utrzymanie powierzonej nam do eksploatacji sieci wodociągowej polega między innymi na usuwaniu awarii, dbaniu o sprawność uzbrojenia technicznego, a także przestrzeganiu reżimów sanitarnych. Zdarza się czasami, szczególnie po zaniku ciśnienia w sieci wodociągowej, że z kranów przez moment płynie niezbyt czysta woda. Jest to efekt odkładających się na ściankach rurociągu związków żelaza i manganu. Staramy się to niepożądane zjawisko eliminować poprzez płukanie sieci (tzw. końcówek) raz w miesiącu, natomiast całej magistrali raz na kwartał. Staramy się też interweniować w przypadkach zaistnienia innych nieprawidłowości w podawanej odbiorcom wodzie. W 1996 r. sprzedaliśmy w Łobzie 524, w 1997 - 536, w 1998 - 538 tys. m/3 wody, na wsi w 1996 - 53, w 1997 - 85, w 1998 - 95 tys. m/3 wody; natomiast do oczyszczalni przyjęliśmy w tych samych latach kolejno 377, 386 i 360 tys. m/3 ścieków. Jak widać, sprzedaż wody w ostatnim okresie utrzymuje się na podobnym poziomie. Są to wielkości dużo niższe w porównaniu do początku lat 90-tych. Stało się tak, bo przecież niektóre łobeskie zakłady przemysłowe zmieniły profil produkcji, kilka z nich uległo likwidacji, zaś odbiorcy indywidualni w znacznej większości przeszli z opłat ryczałtowych na opłaty wynikające z opomiarowania. W mieście opomiarowanych jest 97% odbiorców, na wsi jest znacznie gorzej - w niektórych wsiach opomiarowanie sięga zaledwie 30-20%. Ważną sprawą jest dla nas odprowadzanie ścieków, które siecią kanalizacyjną lub też transportem kołowym powinny trafić do oczyszczalni. Teoretycznie ilość ta powinna odpowiadać ilości pobranej wody. W praktyce wygląda to inaczej. Z naszych wyliczeń wynika, że do oczyszczalni w sposób udokumentowany trafia 70% ścieków w stosunku do pobranej wody. Pozostała ich część jest zatem zagospodarowywana w sposób nieprawny. Zdarzają się ciągle przypadki kierowania ścieków z szamb przydomowych wprost do cieków wodnych lub do naszej kanalizacji. Zdarza się również wywożenie ścieków przypadkowym transportem na podmiejskie tereny. Uważamy, że należy tę sprawę uporządkować dla dobra ogółu, bo poza korzyściami ekologicznymi zwiększy się ilość ścieków przyjętych do oczyszczalni, a tym samym koszty zostaną rozłożone na większą liczbę jednostek. Wykaz osób, które nie chcą podporządkować się przyjętym normom gospodarki wodno-ściekowej został przekazany Straży Miejskiej w celu wyegzekwowania obowiązujących zasad. Efekty tych poczynań nie są jednak zadawalające. Tematy natury organizacyjno-prawnej często określają hierarchię wykonywanych przez nas zadań, z którymi musimy uporać się w pierwszej kolejności. Są również tematy, z którymi musimy zwracać się do władz miasta, ponieważ wykraczają poza ramy określone w umowie eksploatacyjnej. Dotyczy to głównie inwestycji o znaczeniu ogólnomiejskim. Jednym z takich tematów jest kończące się obecnie pozwolenie wodno-prawne na eksploatację oczyszczalni ścieków. Oczyszczalnia nasza oddana została do użytku w październiku 1996 r. Dokumentem, który legalizował jej działalność jest decyzja wydana przez UW w Szczecinie zezwalająca na jej eksploatację do końca 1999r. Oczyszczalnia nasza zaprojektowana była w latach siedemdziesiątych i na tamte czasy spełniała wszelkie wymogi dotyczące ochrony środowiska. W chwili obecnej wymagania są bardziej rygorystyczne. Utrzymanie nowych parametrów na wyjściu z oczyszczalni pociąga za sobą konieczność jej modernizacji. Potrzeba ta była dostrzegana od momentu oddania jej do eksploatacji, czego dowodem były planowane kwoty na ten cel w budżecie miasta w latach 1997 - 98, jednak dotychczas temat ten nie doczekał się realizacji. W bieżącym roku zaplanowana została na ten cel pewna kwota, która w części pozwoli poczynić kroki w tej ważnej sprawie. Od roku 1996 ma miejsce sukcesywne przekazywanie na majątek gminy wodociągów wiejskich. Przejęto ich do dzisiaj 16. Wodociągi te były bardzo zaniedbane, zatem w interesie mieszkańców należało je jak najszybciej przejąć od AWRSP i doprowadzić do stanu akceptowanego przez Sanepid. Wydatki na ten cel w 30% refundowała AWRSP, były również wykorzystywane inne środki. W efekcie wykonano remonty tych wodociągów, ale ich zakres był różny. Położono nacisk głównie na budynki hydroforni i znajdujące się w nich urządzenia. Zabrakło pieniędzy na renowację otworów studziennych oraz sieci wodociągowej. Stan taki trwa do dzisiaj. W efekcie tego mamy w większości nieopomiarowane przyłącza do wiejskich budynków mieszkalnych. Na dodatek w Rynowie wodociąg praktycznie wymaga przełożenia. W Zajezierzu, Grabowie, Rożnowie i Rynowie eksploatuje się po jednej studni, studnie rezerwowe wymagają renowacji. Niepokojąca jest również sytuacja w Poradzu i Klępnicy z uwagi na rosnącą zawartość azotanu w miejscowym wodociągu - rozwiązanie tego problemu wiąże się z zamontowaniem kosztownych urządzeń do uzdatniania wody lub wykonania nowego odwiertu poza strefą oddziaływania wód zawierających azotany. Reasumując chcę zauważyć, że infrastruktura wodno-kanalizacyjna w naszej gminie nie jest rzeczą doskonałą, a utrzymanie jej w należytym stanie wymaga sumiennej eksploatacji popartej równocześnie niezbędnymi inwestycjami.
Prezes Spółki - mgr inż. Józef Misiun

Jubileusz łobeskich Sybiraków

30 czerwca br. w Bibliotece Miejskiej miało miejsce jubileuszowe uroczyste, poprzedzone mszą św., spotkanie łobeskiego oddziału Związku Sybiraków, ludzi, którzy przeżyli Golgotę Wschodu. Prezes oddziału Ludwika Guriew, która funkcję swoją pełni od chwili założenia związku w 1989 r., witając Sybiraków i gości (władze gminne i sympatyków) przypomniała na wstępie historię Związku. Powstał on dopiero w 1989 roku, bo wcześniej władze PRL nie wyrażały zgody na jego założenie. W tym samym roku zawiązał się oddział łobeski zrzeszający osoby z Łobza, Radowa i Węgorzyna i w kościele parafialnym wmurowano tablicę poświęconą pamięci zmarłych na wygnaniu Sybiraków. W 1991 r. oddział ufundował sobie sztandar, a w 1992 postawiono na cmentarzu komunalnym skromny drewniany krzyż pamiątkowy. Od momentu powstania oddziału jego zarząd prowadził ożywioną działalność organizacyjną i opiekuńczą - rejestrował byłych zesłańców, pomagał gromadzić i weryfikować ich dokumenty, pomagał pisać podania, wnioski, doradzał, opiekował się często już wiekowymi Sybirakami. Koło okrzepło, powstał przy nim zespół artystyczny, prowadzona jest kronika, założono bibliotekę i fonotekę zesłańca, odbywają się liczne spotkania towarzyskie, nawiązano kontakty ze szkołami, prowadzone są w nich prelekcje, corocznie udaje się do Częstochowy pielgrzymka łobeskich Sybiraków. W tej chwili koło liczy 312 członków, ale ciągle ich, niestety, z czasem i wiekiem ubywa (od 1989 r. - 119). Zarząd prowadzi białą księgę-rejestr obecnych członków i czarną, w której notowani są ci, co odchodzą na zawsze. Utrudnione są wyjazdy Sybiraków do ich stron rodzinnych, a władze rosyjskie nie chcą uznać ich roszczeń Sybiracy cenią sobie życzliwość miejscowego społeczeństwa, dlatego też na spotkaniu wręczono honorowe dyplomy ludziom, którzy w różny i życzliwy sposób pomagają w Łobzie swoim rodakom-zesłańcom. Oto wyróżnieni dyplomami: wszyscy dotychczasowi i obecni przewodniczący, burmistrzowie i ich zastępcy z Łobza, E. Szymoniak (biblioteka), księża Jacek Kordukiewicz, Wacław Pławski, Ryszard Raczkiewicz, Daniel Klich, Marek Szczucki, Tadeusz Uszkiewicz, księża proboszczowie z Węgorzyna, Runowa i Bełczny, Eżbieta Kamińska, Elżbieta Gębka, Janina Manowiec, Kazimierz Chojnacki i Wojciech Bajerowicz oraz członkowie Zarządu Koła: Tadeusz Barański Leonard Szczucki, Piotr Kowalczyk, Czesława Rainczuk, Mirosława Bednarczyk, Zofia Majchrowicz i Teofil Mikulski. Także Sybiracy: Franciszka Kobzdej, Janina Rachwał i Anna Dolna otrzymali Krzyż Sybiracki. Obecny na spotkaniu prezes Zarządu Wojewódzkiego Związku Sybiraków T. Paluch z uznaniem mówił o działalności oddziału łobeskiego, jednego z najaktywniejszych w województwie i o tym, żeby nie zapominać o martyrologii pokolenia zesłańców, ale dążyć do pojednania z Rosjanami i Ukraińcami, ponieważ ciągle żyć przeszłością nie można. Trzeba przebaczyć, a nie zapomnieć - stwierdził - dołożyć starań, by nie zostawić młodemu pokoleniu bagażu krzywd i pretensji. Od wszystkich obecnych nasi Sybiracy dostali wiele serdecznych życzeń, przede wszystkim tego, co jest im w tej chwili najbardziej potrzebne - zdrowia. RED.

Kłopoty z telewizją kablową

Jeszcze niedawno z radością witaliśmy w Łobzie nowinkę techniczną - myślę w tej chwili o telewizji kablowej. Operatorem jest nowogardzka firma "Antenex-bis". Niestety, nie da się ukryć, że firma pracuje w starym stylu i nie liczy się z klientami. Oto podstawowe zarzuty:
1/ Częste awarie urządzeń przekazu i zanik programów (głównie polskojęzycznych).Odbiorcy nie wiedzą, gdzie składać reklamacje.
2) Kantor firmy przy ul. Murarskiej pracuje "w kratkę". Chcąc wpłacić abonament, trzeba się zdrowo nachodzić, żeby trafić na przedstawiciela firmy.
Ludzie psioczą i najwyższy już czas na zmiany. W mieście dojrzewa inicjatywa skierowania sprawy do Federacji Konsumentów i jest to chyba jedyny sposób na monopolistę. Nie ukrywam, że jeśli nie nastąpi poprawa, problem postawię na forum Rady Miejskiej. (Cz.B.)

Kolorowy plener

Kolejną wystawę swoich prac malarskich zaprezentowali nam Marek Kosakiewicz z Namysłowa i Tomasz Kułakowski, nasz krajan. Tym razem wpadli na oryginalny pomysł i swoje prace wystawili w dniu 06 czerwca br. w plenerze na zapleczu Domu Kultury. Nie do wiary, ale to już szósta wystawa tej sympatycznej pary plastyków w naszym mieście! I dobrze, bo dzięki nim mogliśmy się znowu chociaż na kilka chwil oderwać od rzeczywistości "potocznej" i poobcować ze światem widzianym oczyma artystów. A jest on zaskakujący w swojej barwności, oryginalności i formie. To inny, bogatszy świat, a przecież też istnieje, bo oni go tak widzą. Świetny pomysł z wyjściem z tą wystawą w plener, skojarzenie kolorowych płócien, "zorganizowanych" obrazów, z porośniętą chwastami, nieuporządkowaną, byle jaką rzeczywistością zaniedbanego podwórka, uwypuklił kontrast między szarością tego, co widzimy na co dzień okiem "nie uzbrojonym" w wyobraźnię, a tym, co widzą w nim ładniejszego nasi plastycy. RED.

Kronika policyjna

Przestępstwa kryminalne
12/13.06 w nocy obok dyskoteki "U Mikesza" 5 mieszkańców Oparzna z gminy Świdwin pobiło Tomasza P. ze Świdwina. Sprawców ustalono.
13.06 w nocy policjanci zatrzymali 16-letniego Marcina W. z Zagórzyc, który włamał się w noc do kiosku przy księgarni i wyrządził szkodę w wys. 16 zł; sprawa w sądzie dla nieletnich;
13/14.06 w pobliżu Budziszcza nieznany sprawca ukradł z lasu183 m siatki ogrodzeniowej na szkodę łobeskiego nadleśnictwa;
16.06 w Łobzie na ul. Obr. Stalingradu w nocy nieznani sprawcy włamali się do baru "U Pawlaka" i ukradli alkohol, papierosy i artykuły spożywcze na sumę 750 zł;
18.06 w Łobzie na ul. Komuny Paryskiej nieznani sprawcy (musieli się oni dobrze orientować, co jest we wnętrzu) weszli w nocy przez otwarte okno w kuchni na parterze do mieszkania akurat nieobecnego w nim Andrzeja R. i ukradli sprzęt RTV wartości 6400 zł;
22 /23.06 w nocy na ul. Spokojnej nieznani sprawcy włamali się do skrzynki narzędziowej przeprowadzającego tam prace Zakł. Remontowo-Budowlanego z Dobrej Nowogardzkiej i ukradli narzędzia wart. 467 zł;
23.06 o godz. 3 rano policja otrzymała sygnał, że na jeziorze w Karwowie ktoś łowi ryby siecią. Patrol policyjny pojechał w to miejsce i na wąskiej dróżce leśnej natknął się na samochód żuk, który zaczął przed nim uciekać. Ponieważ jazda w tym miejscu była utrudniona - policjanci rozpoczęli pościg na piechotę i ujęli uciekinierów, którzy po drodze wyrzucali z żuka sieci i inny sprzęt obciążający ich. Sprzęt ten odnaleziono. W żuku było też kilka kg ryb. Kłusownikami okazali się dwaj mieszkańcy Oparzna i Świdwina Sylwester S. i Marek Z. Jeden z nich, właściciel stawów rybnych, tłumaczył się, że to jemu ukradziono siatki i właśnie na Karwowo przyjechał, żeby je sobie odebrać; sprawa w toku;
23.06 w Łobzie na ul. Rapackiego nieznany sprawca używając podrobionego klucza wszedł do mieszkania Marii J. podczas jej nieobecności i ukradł z niego biżuterię wart. 885 zł.
23/25.06 w Łobzie na ul. Kościuszki Michałowi P. skradziono rower górski "Pegasus" wart. 420 zł;
29/30 dokonano włamania do sklepu PSS-u na Kraszewskiego, skąd skradziono artykuły spożywcze i przemysłowe wart. 600 zł. Sprawcami okazali się Jan W. ze Stargardu i Bogdan B. z Czaplinka; ze względu na to, że nie mają oni stałego miejsca zamieszkania - zastosowano wobec nich areszt tymczasowy; mają w nim lepiej, twierdzą, niż na wolności;
28/29.06 w kopalni kredy jeziornej w Rynowie nieznani sprawcy włamali się do koparki i ukradli z niej 2 akumulatory marki Jenox, 10 l paliwa i narzędzia wart. 380 zł na szkodę właściciela Wojciecha B. z Drawska;
28/30.06 po włamaniu do garażu Hieronima W. na ul. H. Sawickiej skradziono z niego rower górski i ponton wart. 2000 zł;
30.06/01.07 nieznani sprawcy wycinając kraty w oknie włamali się do siedziby PZU przy Obr. Stalingradu i ukradli stamtąd 3 komputery marki Optimus, aparat fotograficzny Kodak i czyste blankiety kart ubezpieczeniowych; straty 12300 zł;
01.07 o godz. 1800 w kantorze wymiany walut przy ul. Kościelnej mieszkanka Drawska usiłowała wprowadzić do obiegu banknot 100-dolarowy, ale została zatrzymana przez policję;
27.06 na drodze Łobez - Świdwin kierujący Oplem Astrą mieszkaniec Gorzowa Wlkp. z nieznanych powodów zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. Jadąca z nim pasażerka doznała obrażeń i znalazła się w szpitalu;
05.07 właściciel warsztatu naprawy samochodów w Łobzie przy ul. Niepodległości w Łobzie Henryk M. zgłosił kradzież 850 zł z zamkniętej kasetki metalowej; w tym samym dniu policjanci ustalili, że sprawcą kradzieży jest jeden z uczniów 16-letni Paweł G. z Radowa, który dorobionym kluczem podkradał szefowi częściej gotówkę, a ten nie mógł zrozumieć, gdzie znikają mu pieniądze. W trakcie zjawienia się w warsztacie policji Paweł G. wrzucił dorobiony klucz do rury kanalizacyjnej; klucz znaleziono;
02.07 mieszkanka Rynowa Dorota W. jadąc samochodem na prostym odcinku drogi Rynowo - Łobez z nieznanych powodów zjechała na pobocze doznając ciężkich obrażeń i znalazła się w szpitalu w Drawsku, gdzie zmarła;
14.07 w Łobzie przy ul. Kraszewskiego w mieszkaniu Adeli R. w trakcie libacji alkoholowej i sprzeczki został ugodzony nożem w brzuch Leszek K., który znalazł się w szpitalu, gdzie uratowano mu życie; sprawcą jest zatrzymany przez policję Grzegorz Z.; był on już wcześniej karany za usiłowanie zabójstwa żony, a także za pobicie ze skutkiem śmiertelnym w roku 1992 na placu 3 Marca Wiesława Lesznera (także przy użyciu noża) za co odsiadywał wyrok 5 lat więzienia; bandytę aresztowano.
Komisarz Wiktor Mazan

Kto pracuje, ten ma. Dziadek.

Raz po raz spotyka się Dziadek z modnym dzisiaj stwierdzeniem, że "ten, kto pracuje, ten ma". Wypowiadają je ludzie, którym się finansowo dobrze wiedzie, bo są już u nas tacy. I jest w tym powiedzeniu nie tylko przekonanie o własnej wartości, ale duma i niestety bardzo częsta maskowana ogładą pogarda dla tych, co mają gorzej, co nie potrafią "mieć". I nie byłby to jeszcze koniec świata i upadek jakichkolwiek norm moralnych, bo ostatecznie cały ten dzisiejszy "normalny świat" funkcjonuje w ten sposób, że są w nim biedni i bogaci. To jest coraz bardziej utrwalająca się norma. Zaczyna ona funkcjonować w powszechnej świadomości jako coś nie tylko prawidłowego, ale moralnie usprawiedliwionego i czystego. Wychodzi już na to, że ten, kto "ma" to gość , który także pierwszy pójdzie do nieba przed tymi wszystkimi niedołęgami, co to z karygodnego lenistwa nie potrafią sobie ziemi, ludzi i przyrody czynić podległymi. I ludzie się na taki stan rzeczy godzą z podziwu godną uległością, mimo że zdają sobie po cichu sprawę z tego, że nie zawsze i nie wszystko tu jest w porządku z tym lenistwem i że nie zawsze wcale nie najszlachetniejsze cechy charakteru i prosta pracowitość decydują o tym, że ten i ów ma krocie, a drugi jest po prostu dziadem. Nic to nowego - przecież pewnie od zawsze poniewiera się w skarbcu ludowych mądrości cierpkie i najczęściej autoironiczne powiedzenie - "Dlaczegoś biedny? Boś głupi!". Można tę gorzką prawdę sparafrazować, odwrócić i ostatecznie usprawiedliwić obowiązujący dzisiaj porządek świata i miejsce w nim tych właśnie "głupich" - "Dlaczegoś głupi? Boś biedny!". Taka zatem twoja rola, jaka twoja pozycja społeczna. Kropka. Gdzieś tam na marginesie tej podstawowej i okrutnej prawdy, że wartości materialne, te się najbardziej liczą, poniewiera się cichutka, skrywana wiara, ale tylko wiara w to, że jakieś tam znaczenie mają jeszcze zwyczajna uczciwość, prosta dobroć, święta naiwność, bezinteresowna przyjaźń czy jakieś tam podobne mrzonki. Gdybyż jeszcze ten mechanizm naturalnej selekcji powodujący to, że naprawdę najobrotniejsi, najinteligentniejsi, najwartościowsi osobnicy wybijają się ponad mierny, leniwy, ospały tłum - działał sprawiedliwie. Pal licho wtedy sentymenty i tak zwane uczucia wyższe. Można by wtedy powiedzieć, że dla ludzkości tak jest lepiej, bo szybciej pójdzie ona do przodu (przynajmniej ta nasza polska) i w końcu obok tych zamożnych pożywią się lepiej ci ubodzy. Na zasadzie proporcji - im bogaci bogatsi, tym biedniejsi mniej biedni. Taka jest teoria i tak twierdzi Leszek Balcerowicz i zostało to historycznie potwierdzone w innych krajach. Niby ubóstwo zniknie, kiedy stopa się podniesie. Tylko jak w to wszystko uwierzyć, kiedy dowody i rzeczywistość mówią zupełnie co innego. Przynajmniej w odniesieniu do naszej demokratycznej ojczyzny. Bo nie trzeba zakładać u nas zaraz, nawet będąc dziadkiem, jakichś specjalnych okularów, żeby zobaczyć, że to cudowne prawo naturalnej selekcji działa u nas i owszem, ale jakoś tak w szczegółach inaczej. Skończmy naprzód z frazesem, że kto pracuje, ten u nas ma. 90% twórców dochodu narodowego pracuje u nas i nie ma. Nie mają nauczyciele, pielęgniarki, w ogóle cały roboczy i budżetowy naród, rolnicy, nie mówiąc o emerytach i rencistach, bo to są, głośno się tego wprawdzie nie mówi, ale darmozjady, jakiś podejrzany spadek po komunie. Najgorsi są te niedołęgi - bezrobotni. Tymczasem to z ich biedy tworzy się u nas tak zwana "klasa średnia". I tu paradoks historii - zaśmiać by się tak przez łzy - o powodzeniu, karierach, często gospodarczych także, decydują w naszym kraju układy, dostęp do tzw. "koryta", polityczne i kumplowskie powiązania, sitwa, a nie rzeczywiste umiejętności czy cechy charakteru. Przykład oczywiście idzie z góry. Takiej pazerności, takiego cynizmu w wykorzystywaniu władzy publicznej do własnych korzyści bodaj jeszcze w Polsce nie było. Tak, bo powstawanie polskiego kapitalizmu ma swoją specyfikę. I tu chichot historii jest szczególnie dojmujący, bo dokonuje się ten przewrót kosztem tych, którzy go najbardziej chcieli - prostych ludzi, ostatnio akurat strajkujących pielęgniarek, jutro może rolników. Gdzie te wspaniałe wizje i ideały sprzed kilkunastu lat? A o sprawiedliwości w tym wszystkim przestańmy w ogóle gadać, bo jest z nią tak, jak w tym powiedzeniu, że wystarczy służyć sprawiedliwości, by stwierdzić, że ona nie istnieje.
Dziadek

Muzyka

Oczywiście kolejny raz pięknie zagrali i zaśpiewali w kinie "Rega" w dniu 24 czerwca br. na dorocznym koncercie-popisie uczniowie Prywatnej Szkoły Gry na Instrumentach Muzycznych Doroty i Grzegorza Stefanowskich. Prywatna Szkoła okrzepła, zdobyła uznanie młodzieży i rodziców, o czym świadczy nie tylko ilość kilkudziesięciu uczęszczających do niej młodych muzyków, ale przede wszystkim ich rosnące z roku na rok umiejętności, co zresztą udowodnili na popisie, sprawiając przyjemność bardzo licznej (pełna sala) widowni, a także swoim nauczycielom. Koncert imponował także doborem repertuaru - ani jeden utwór się w nim nie powtórzył, dzięki czemu słuchacze mieli bez przerwy świeże doznania artystyczne i pełny przegląd programu oferowanego przez szkołę. Szkoda, powtarzamy to co roku, że ze względu na ilość występujących muzyków, mogli się oni prezentować w pojedynczych utworach, skądinąd wiemy, że niejednego z nich stać by już było na indywidualny recital. Bardzo nam się podobały popisy zespołowe, a ragtime zaprezentowany przez zespół z klarownie brzmiącą trąbką Marcina Basa poderwał nas dosłownie na nogi. Zaimponowała nam także rozpiętość stylistyczna zaprezentowanych utworów - grano muzykę klasyczną, rozrywkową, jazz tradycyjny, liryczne piosenki i melodie rockowe. Szczególnie podobali się: Katarzyna Szatan - solo perkusyjne; kwartet w składzie: Mateusz Tymoszczuk - gitara, Łukasz Wilk- keybord, Monika Serweta i Ola Szerszeń w piosence "Mocniej" z rep. Piaska; trio w składzie: Monika Serweta - keybord, Anna Misiun - gitara i Marcin Bas - trąbka w ragtimie z filmu "Va bank"; Paula Szurek w "Lalce" A. Kurylewicza; Kamil Michalik w "To, co dał mi świat" z rep. K. Krawczyka; duet w składzie: Magdalena Muszyńska - keybord i Jacek Osieczko - gitara i śpiew w "Nikt cię nie zna" z rep. E. Claptona; Aleksandra Misiun w "Kołysance" A. Trefenki; Łukasz Ignatowicz w "Dziwny jest ten świat" Cz. Niemena; Monika Serweta w "Artyście kabaretowym" z rep. S. Joplina oraz zespół, który w składzie: Karol Choiński - keybord, Jacek Osieczko - gitara, Kasia Szatan - perkusja, Łukasz Blachura - gitara basowa i Kinga i Alicja Roszak - śpiew wykonał piosenkę " Tyle słońca w całym mieście z rep. A. Jantar. Oprócz nich z niemniejszym zaangażowaniem prezentowali swoje muzyczne umiejętności: Paweł Daszkiewicz w melodii amerykańskiej "Mały dzbanek", Piotr Zarecki w "Pszczółce Mai" z rep. Zb. Wodeckiego, Milena Kamińska w "Smutnej opowieści" M. Klechnikowskiej, Monika Rup w "Czarnym Ali Babie" z rep. A. Zauchy, Marcin Piszewski w "Małym szczęściu" z rep. K. Baducha, Olga Szerszeń w "Lato, lato..." z filmu "Szatan z VII klasy", Alicja Zawiałow w "Polskich drogach" A. Kurylewicza, Mateusz Olszewski w "No bo ty się boisz myszy" z rep. "Czerwonych gitar", Joanna Kozakiewicz w "Mellow Mood" z rep. M. Nevina, Piotr Światłowski w "Chodź, pomaluj mi świat" z rep. "2 + 1", Malwina Gęsikiewicz w "Falach Dunaju" Ivanovici, Łukasz Wilk w "Dumce na dwa serca" z filmu "Ogniem i mieczem", Alicja Roszak w "Śmiałym jeźdźcu" R. Schumanna, Mateusz Tymoszczuk w "Piosence światłoczułej" z rep. N. Kukulskiej, Kasia Światłowska w "Jak się masz, kochanie" z rep. "Happy End", Kinga Roszak w "Domu" W. Kazaneckiego, Joanna Pykało w "Ta sama chwila" z rep. zespołu "Bajm", Magdalena Muszyńska w "Let it be" z rep. Beathlesów, Karol Chaiński w "Nie płacz, kiedy odjadę" z rep. M. Mariniego, Agnieszka Rośczak w "Znów jesteś ze mną" z rep. "De Mono", Anna Misiun w "Pożegnaniu z ojczyzną" M. K. Ogińskiego.
W. Bajerowicz
 

Bieda

O tym, ze w naszym mieście jest bieda, wie każdy. Spotykamy się z nią dosłownie na każdym kroku. Jak sprawdzić, jakie są jej rozmiary, czy to czasem "fama" nie wyolbrzymia tego bolesnego zjawiska? Z pytaniem tym zwracam się p. Ewy Sarneckiej, kierowniczki naszego Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, osoby najbardziej kompetentnej w tej sprawie, która wraz ze swoim zespołem próbuje tej biedzie zaradzić. Nie - mówi p. Sarnecka - wieści na ten temat nie są wyolbrzymione. Bieda i ubóstwo są u nas zjawiskiem powszechnym. Można bez przesady stwierdzić, że jedna czwarta łobeskiego społeczeństwa żyje w bardzo złych warunkach materialnych, właściwie część nawet na pograniczu nędzy. W tej chwili Ośrodek ma pod opieką 742 rodziny (2651 osób), ale w zimie będzie ich więcej, bo nie będzie prac sezonowych w lesie, robót publicznych itp. Są to wszystko rodziny, które wymagają pomocy materialnej, opiekuńczej, porad (np. przy załatwianiu spraw w ZUS-ie, w szkole, na policji). W tym jest 208 rodzin, które dostają zasiłek obligatoryjny, stały, pozostałe dostają zasiłki fakultatywne, okresowe. Rocznie na świadczenia dla podopiecznych Ośrodek dysponuje sumą 1.344.000 zł, co np. w zestawieniu z rocznym budżetem gminy stanowi 10%. 1.136.000 zł (w tym 72.000 zł na obiady dla dzieci) pochodzi z budżetu państwa, zaś gmina dodaje 208.000 zł. W roku ubiegłym było tych pieniędzy w sumie o 300.000 zł więcej. Czyli jest gorzej. Biedy przybywa. Najwięcej środków idzie na zasiłki obligatoryjne. Np. w tym półroczu poszło na nie już 428.000 zł. W tej chwili państwo stara się przede wszystkim te zasiłki zabezpieczyć, bo należą się one ludziom z mocy ustawy. Dostają je kobiety w ciąży, inwalidzi od dzieciństwa, kobiety wychowujące dzieci niepełnosprawne, osoby w wieku emerytalnym, które nie mają prawa do emerytury i renty, osoby nie mogące pracować z powodu choroby lub inwalidztwa, kobiety wychowujące dzieci, które utraciły prawo do pobierania zasiłku dla bezrobotnych. Reszta dostaje zasiłki fakultatywne, jeśli wystarczy pieniędzy. Sumy przeznaczone na nie są naprawdę skromne. W pierwszym półroczu np. można było wydać na nie192.192 zł. W morzu potrzeb jest to bardzo mało. Podstawą do otrzymania zasiłku jest kryterium dochodowe, które jest bardzo zróżnicowane. Dla przykładu osoba samotna kwalifikuje się do zasiłku, jeśli jej dochód wynosi 384 zł. W rodzinach wskaźnik ten oblicza się inaczej. Np. jeśli rodzina liczy 4 osoby, to na pierwszą osobę dorosłą (np. ojca) liczy się 348 zł, na drugą (matka) 245 zł, na dziecko w szkole średniej 245 zł i na dziecko w szkole podstawowej 175 zł, co daje w sumie 1013 zł. Jeśli wskaźnik ten rodzina przekracza, to zasiłek jej nie przysługuje. Inny przykład: jeśli matka ma trójkę dzieci w wieku do 15 lat i jej dochód przekroczy 873 zł, to też zasiłek jej nie przysługuje. W tej chwili Ośrodek nie ma pieniędzy na wyprawki dla dzieci. Jakie są te zasiłki? Przeciętnie w pierwszym półroczu 1999 r. wynosiły one 170 zł. Do rzadkości należały zasiłki w wysokości 200 - 300 zł. Ale są też zasiłki po 15 - 20 zł. 416 osobom ze wspomnianych wyżej rodzin udzielono tzw. zasiłki okresowe na 6 miesięcy; weryfikuje się je co 2 miesiące, bo niektórzy ludzie znajdują dodatkowe zajęcie. W lecie zasiłki te średnio wynoszą 70 zł, w zimie - 200, 300 rzadko 400 zł miesięcznie. Daje się też zasiłki celowe na zakup obiadów, bony żywnościowe, na opłacenie rachunków za energię, opał, lekarstwa, kolonie dla dzieci, na żywność. Na zakup obiadów miesięcznie wydaje się 15 tys. zł. Z prostych powodów wielu osobom nie można dawać gotówki do ręki, bo natychmiast przeznaczają ją na alkohol. Biedy, jak się rzekło, przybywa, a stosunek do niej ludzi, których ona dotknęła, jest różny. Część z nich dosłownie walczy o byt, podejmuje każdą pracę, najmuje się do zbierania truskawek, malin, zbiera grzyby, wiosną ślimaki, jeździ do Niemiec; część natomiast przywykła do zasiłków i nie kwapi się do żadnej pracy. Nikt się nie zgłosił np. na organizowane przez przedsiębiorcę na jego koszt dojazdy do przetwórni krewetek w Resku. Niemniej - stwierdza p. Sarnecka - jeśli Ośrodek nie dostanie jakichś dodatkowych funduszy przed zimą, to łobescy ubodzy odczują ją bardzo. Zima jest dla biednych najgorsza. Zakup opału, ziemniaków, zakończenie prac sezonowych, konieczność zaopatrzenia się w ciepłą odzież to tylko część kłopotów. W tym roku bardzo podrożała w wyniku reformy szkoła. Gdzie te czasy, kiedy cała rodzina korzystała rok po roku z tych samych podręczników, a używane na giełdach można było kupić za grosze. Następuje obecnie zmiana podręczników szkolnych, do gimnazjum trzeba kupić cały ich nowy komplet. Podręczniki do szkoły podstawowej kosztują 200 - 300 zł., do szkoły średniej 500 zł. Do tego dochodzą zeszyty i różne szkolne niby drobiazgi, strój na wf itd. idące też w setki złotych. Wyobraźmy sobie w tych warunkach, przed jakimi problemami staje rodzina, w której średni dochód na osobę miesięcznie nie przekracza np. 300 zł i często jest znacznie niższy. A rodzin takich w naszej gminie jest przecież kilkaset. A tu jeszcze trzeba przecież za coś żyć. Tyle p. kierownik Ośrodka.
Nie musimy chyba tych danych komentować. Przypomnijmy tylko - niektóre zasiłki wynoszą po 15 zł!! Przytoczone powyżej liczby to surowa prawda o naszej gminnej rzeczywistości, czasami takiej dramatycznej, że to aż się w głowie nie mieści. Z doniesień prasowych wynika, że podobna sytuacja jest w całym kraju. "Rzeczpospolita" pisze (07.07 br.), że w Polsce w tym roku zabraknie pomocy społecznej 620 mln zł na realizację zobowiązań wobec obywateli i potwierdza to, co powiedziała powyżej p. Sarnecka i jeszcze więcej. Np. Ośrodki Pomocy Społecznej nie są już w stanie wypłacać zasiłków fakultatywnych i okresowych. Zasiłki te są już tak niskie, że ludzie rezygnują z nich, a błagają o pomoc rzeczową - o ubrania i posiłki dla dzieci. Co dalej?
Rozmawiał W. Bajerowicz

Na naszych drogach

Minione półrocze na drogach miasta i gminy łobeskiej można uznać za w miarę bezpieczne. Wprawdzie po okresie zimowym pozostały liczne wyrwy i dziury w jezdniach, zostały one jednak na szczęście załatane na tyle, na ile pozwalały środki budżetowe. Poprawiono również, a na niektórych odcinkach dróg namalowano po raz pierwszy poziome znaki drogowe. Przyczyniło się to na pewno do poprawy bezpieczeństwa na drogach. W pierwszym półroczu 1999 r. na łobeskich drogach zaistniało 50 zdarzeń drogowych )6 wypadków i 44 kolizje drogowe). W wypadkach obrażeń ciała doznało osiem osób. Najczęstszymi przyczynami tych zdarzeń były: wymuszenie pierwszeństwa przejazdu, nieprawidłowe wyprzedzanie, wymijanie i omijanie, niedostosowanie prędkości jazdy do panujących warunków drogowych, nieuwaga i roztargnienie. Najniebezpieczniejszymi dniami tygodnia były: poniedziałek, sobota i piątek w godzinach 14 - 22. Policjanci Komisariatu Policji w Łobzie w omawianym okresie wyeliminowali z dalszej jazdy 40 nietrzeźwych kierowców, potencjalnych sprawców zdarzeń drogowych. Na dzień dzisiejszy największe zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego upatrujemy w kierowcach nagminnie przekraczających dozwoloną prędkość jazdy, szczególnie na obszarach miejskich, a także nie dostosowujących prędkości jazdy do panujących warunków drogowych i swoich umiejętności w kierowaniu pojazdami. Z tego też powodu policjanci ruchu drogowego podejmują w codziennej służbie odpowiednie działania dla wyeliminowania tych negatywnych zjawisk.
Sierż. sztab. Mariusz Brzeziński

Nasi w Alsfeld

Jak już w poprzednim numerze sygnalizowaliśmy do Alsfeld koło Frankfurtu nad Menem pojechala nasza młodzieżowa orkiestra z ŁDK, aby w dniach 24 - 28 wziąć udział w europejskim konkursowym przeglądzie orkiestr dętych. Było to duże wyróżnienie, ponieważ z Polski zaproszono tam tylko dwa zespoły. Koszty przejazdu autokarem pokrył łobeski UMiG, koszty utrzymania wzięli na siebie bardzo gościnni organizatorzy. Mieszkaliśmy w kwaterach prywatnych. W konkursie uczestniczyło 80 zespołów w 10 kategoriach (w zależności od rodzaju orkiestry, jej instrumentarium), a jest to największa impreza tego typu w Europie i odbywa się co 4 lata. Obecny konkurs był już dziewiąty z rzędu, a główną nagrodą w każdej kategorii jest puchar Niemiec. Poza konkursem dla jego uatrakcyjnienia gospodarze zaprosili potężne reprezentacyjne orkiestry wojskowe z Ukrainy, Holandii, Chorwacji, Polski i oczywiście swoją. Jak graliśmy my? Moim zdaniem bardzo dobrze jak na pierwszy wyjazd i udział w tak imponującej imprezie. W swojej kategorii zajęliśmy szóste miejsce. Jesteśmy w całym tego słowa znaczeniu amatorami, a zauważyliśmy, że do Alsfeld przyjeżdżają zespoły "z podparciem" szkół muzycznych. Bardzo fachowe jury oceniało dosłownie wszystko: prezentację, wyraz artystyczny, musztrę, brzmienie, instrumentację, repertuar, zgodność z partyturą, technikę kapelmistrza. Graliśmy na scenie i w marszu, a także daliśmy koncert na tamtejszym starym mieście. Każdy zespół prezentował dwa dowolne utwory, w tym jeden musiał być narodowy. My graliśmy poloneza. Co nam dał ten wyjazd? Była to dobra promocja naszej gminy, myślę, że godnie ją reprezentowaliśmy. Zobaczyliśmy jak grają, jak pracują i co reprezentują zespoły muzyczne z całej Europy. Przywieźliśmy sporo nowego materiału nutowego. Zawarliśmy wiele międzynarodowych znajomości i przyjaźni. Poznaliśmy nowy kraj i wielu życzliwych ludzi. Okazało się, że i my mamy co pokazać i wcale nie jesteśmy gorsi.
Dariusz Ledzion

Nauczyciele łączą się

26.06 br. trzema powozami użyczonymi przez życzliwego dyrektora Kalkowskiego z PSO, z harmonią, gwizdkiem i dzwonkami w miesiąc po otwarciu Klubu Nauczyciela kawalkada ponad 40 wesołych łobeskich belfrów i ich sympatyków, zupełnie nie zmartwiona tym, że właśnie zakończył się rok szkolny, dokonała uroczystego objazdu miasta i "udała się" do Świętoborca na koleżeńskie wieczorne spotkanie przy ognisku. Ognisko fachowo rozpalił harcmistrz Józef Skwara, zasadniczą mowę wygłosił widoczny na zdjęciu prezes Wincenty Nowik w stylu tak poważnym, że aż rozśmieszył, figlarz, towarzystwo. Potem były różne grupowe i indywidualne występy, pląsy, nawet chóry panieńskie na temat, pieczone kiełbaski i towarzyski, pogodny, wolny od codziennych szkolnych rygorów, nastrój. Krótko mówiąc, szumne deklaracje składane onegdaj przez prezesa w czasie otwarcia klubu, że nauczyciele jeszcze pokażą, zostały kolejny raz wcielone w wesoły czyn. Uwaga! Nauczyciele łączą się. W ogóle to podejrzane towarzystwo - nie ma tam szacunku dla emerytów, bo dopuszcza się do głosu także młodzież belferską. Co za upadek moralności. Wszyscy są równi i na dodatek jeszcze się śmieją i to za własne pieniądze. (BS)

Nic nowego, a nawet gorzej

Nic nowego, a nawet będzie gorzej. Takie wrażenie można było odnieść z dorocznego przedżniwnego spotkania sołtysów i rolników łobeskich z przedstawicielami firm zajmujących się skupem zbóż, rzepaku i ziemniaków, które w dniu 2 lipca br. zorganizował w UMiG zast. burmistrza H. Musiał. Rolników interesowało przede wszystkim to, gdzie i za co będą mogli sprzedać swoje tegoroczne plony, zapowiadające się w tym roku zupełnie przyzwoicie. W gminie np. szacunkowo rolnicy sprzątną prawie 21 tys. ton zbóż, z czego około 70% przeznaczą na sprzedaż. Pytanie - czy to wszystko sprzedadzą. Szacuje się, że w Polsce w roku bieżącym będzie duża nadprodukcja zbóż, co spowoduje spadek cen. Dlatego też firmy skupowe, a także obecni na spotkaniu przedstawiciele Agencji Rynku Rolnego wykręcali się od podania rolnikom cen, za jakie będą kupować zboże i czy wezmą kredyty skupowe. Na pewno ceny te nie będą wyższe od ubiegłorocznych, a te wiadomo powszechnie, nie zmieniają się od kilu lat mimo inflacji. Wyszło przy okazji na jaw, stwierdzenie to padło na spotkaniu, że będą oni kupować to, co jest im akurat potrzebne, zaś Agencja Rynku Rolnego ma jeszcze zapasy sprzed kilku lat i ceny ustali dopiero w późniejszym terminie, a i tak będzie przyjmować tylko zboże konsumpcyjne. Takie samo było stanowisko przedstawiciela łobeskiej Central Soyi. Można powiedzieć, że rolnicy kolejny raz znaleźli się pod ścianą. Na ich pytania, co mają np. zrobić z żytem, jeden z przedstawicieli firmy skupowej odpowiedział, że nikt im go nie kazał siać. Stosunkowo nieźle wypadła oferta Centrali Nasiennej, która skupi wszystko to, co zakontraktowała, mianowicie tylko materiał siewny (m.in. 2500 ton rzepaku) i dodatkowo 1500 ton pszenicy ozimej, 1000 ton żyta i 2000 ton jęczmienia browarnego oraz jest w stanie po zakupieniu i zamontowaniu nowej suszarni typu "Drzewicz" wysuszyć na zlecenie rolników około 3 tys. ton ziarna. Szczeciński przedstawiciel Izby Rolniczej (instytucji zrzeszającej i broniącej rolników) Różewicz zauważył, że obecnie w Polsce zapanowały prawa wolnego rynku i Izba nie jest w stanie zmusić nikogo do skupu ziarna. Jedynym ratunkiem dla rolników jest w tej chwili jednoczenie się, zakładanie zrzeszeń producentów zbóż, bo w pojedynkę się na rynku nie przebiją, a i to nie jest możliwe bez pomocy państwa i już w tym sezonie nie da się przeprowadzić. Przedstawiciel łobeskich rolników i doradca wojewody do spraw rolnych ze strony związków zawodowych rolników Julian Sierpiński potwierdził, że polityka firm komercyjnych jest "na przeczekanie", prezesi zarządów spółek decydują obecnie o wszystkim, dyktują ceny, są monopolistami. Na przykład w roku bieżącym sprowadzili do naszego województwa 50 tys. ton zboża z importu. Dowodem lekceważenia przez nich ze producentów jest to, że sami na spotkanie nie przyjechali i że ociągają się z ustaleniem cen oraz nie chcą podpisywać umów na kredyty skupowe. Miejscowi rolnicy w ostrych słowach mówili o ludziach decydujących o polityce rolnej, o swojej dramatycznej sytuacji, o mitrędze, z jaką spotykają się, chcąc na przykład skorzystać z dopłat. Nie najlepszych wieści dowiedzieli się też rolnicy ze strony przedstawicielki Krochmalni E. Kobiałki. Krochmalnia będzie kupowała zakontraktowane ziemniaki o 20% taniej niż w roku ubiegłym i bez dopłat za transport. Zakład ten ma ciągle duże zapasy skrobi w magazynach i jej sprzedaż na rynku, który oferuje 900 zł za tonę jest poniżej kosztów produkcji. Jedyna nadzieja w tym, że Krochmalnia będzie dostawać 200 zł dopłaty do tony eksportowanej skrobi, to wtedy przetrwa ona w Łobzie i związani z nią producenci ziemniaka. Krochmalnie w Drawsku i Nowogardzie zostały już zamknięte. Łobez skupi w br. 52 tys. ton surowca. Niemniej rolnicy nie powinni rezygnować z uprawy ziemniaków, bo przy wydajności 400 q z ha nawet przy obecnej cenie jest to opłacalne. Niestety, rzeczywistość potwierdziła z nawiązką wszystkie te obawy, które łobescy rolnicy zgłaszali 7 lipca br. w naszym Urzędzie. Dzisiaj, to znaczy na początku sierpnia, żniwa są już w toku. Już wiadomo, że rolnikom za rzepak płaci się o 30 a nawet 50% mniej niż opiewały zawarte z nimi umowy, które zresztą są zrywane, wiadomo na dzień 1 sierpnia, że nie zostały jeszcze ustalone ceny na zboże. Wynika z tego, że z rolnikami można zrobić, co się chce, że można im narzucić wilcze prawa pierwotnej gospodarki rynkowej, a w rezultacie doprowadzić do ruiny. Właściwie nas, mieszczuchów, nie powinny te sprawy wiele obchodzić. W sklepach np. łobeskich żywności nie brakuje, a nawet jest jej nadmiar. A przecież to tylko pozór. Mało kto z naszych mieszkańców zdaje sobie tak naprawdę sprawę z tego, jak ogromna jest rozpiętość między tym, co płaci rolnikom skup za ich surowce, a cenami produktów pochodzenia rolniczego w sklepach. Jesteśmy po drodze łupieni w sposób niemiłosierny. Mało kto wie jednak, że taka polityka prowadzi do zmniejszania się siły nabywczej naszego społeczeństwa lokalnego, że podatki od rolników nie odgrywają już w budżecie gminy żadnej roli, że rośnie w ten sposób i utrwala się u nas bezrobocie, że po prostu jako środowisko biedniejemy. Można sobie zadać pytanie - czy jest to wszystko wynikiem bałaganu w państwie, braku polityki rolnej czy też działanie świadome, chociaż publicznie nie artykułowane przez ekipę rządzącą ostatnio Polską. Raczej to drugie. Przecież wyraźnie widać, że chodzi w tym wszystkim o to, by usunąć z gospodarki rolnej drobnych producentów, doprowadzić do powstania rolnictwa wielkotowarowego. Czy ten teoretyczny eksperyment się powiedzie, czy będzie państwo stać na utrzymanie do śmierci kilku milionów potencjalnych rencistów-rolników, bo ku temu idzie? Jest to eksperyment oryginalny, polski, niech go diabli, nigdzie w świecie czegoś takiego do tej pory nie próbowano. Kto zapłaci za przemiany - wiadomo - miejscowi podatnicy. Na pewno nie odczują tego nieszczęścia tereny, powiaty i gminy w których gospodarka rolna i ludność wiejska nie odgrywały żadnej roli. Ale Łobez? Czy za kilka czy kilkanaście lat znajdą się w państwie środki, żeby takim wiejskim gminom chociaż w części równoważyć to, w co się je w tej chwili wpędza? Bogatych będzie stać na dofinansowanie szkół, na ulgi dla inwestorów, na inwestycje ekologiczne i infrastrukturę, a tym samym na ściąganie turystów. Ale Łobez? Dzieje się to wszystko tym łatwiej, że rolnicy polscy nie mają tak naprawdę własnych organizacji ekonomicznych, zrzeszeń producenckich, spółek, własnych przetwórni, spółdzielni, kas zapomogowo-pożyczkowych, a ich bunty mają na oko charakter polityczny, burzycielski, łatwy do obśmiania, obrzydzenia, co zresztą środki przekazu coraz częściej robią, pokazując rolników jako prymitywny żywioł. A ci ludzie po prostu na naszych oczach toną i nikt im nie podaje przysłowiowej deski ratunku, bo to wszystko, co im się proponuje to zwyczajne mydlenie oczu.
W. Bajwerowicz

Nieważne Łobez czy Labes

Nieważne Łobez czy Labes - bo to nasza wspólna ojczyzna
Mówi się, że gdy się ukończy 66 lat, to dopiero zaczyna się żyć. Tak też się stało z 66 turystami, którzy zabrali się z całych Niemiec 2 autobusami firmy Stoss, aby odwiedzić swoje stare strony rodzinne, dawne miasto Labes albo też pokazać je swoim partnerowi, który się w nim nie urodził. Im dalej na wschód trwała jazda, tym bardziej rósł nastrój. Śpiewano stare ludowe piosenki i przywoływano z pamięci dawne wspomnienia. Niestety Łobez nie ma jeszcze dużego hotelu, dlatego zamieszkaliśmy na parę dni w Szczecinie w hotelu "Panorama". 8 czerwca wystartowaliśmy wcześnie, żeby w porę znaleźć się w naszym rodzinnym mieście. Na cmentarzu witało nas wielu dzisiejszych mieszkańców Łobza. Przyjaciele pozdrawiali przyjaciół, bo od lat to już normalne, że polscy i niemieccy mieszkańcy serdecznie się traktują. Przedstawiciele władz miejskich, kościoła, organizacji społecznych i Szkoły nr 1 wspominali z dawnymi łobzianami swoich zmarłych i ofiary wojennej przemocy. Złożenie wieńców i słowa pamięci wypowiedziane w tym miejscu pobudzały do rozważań o przeszłości ważnych jednak dla przyszłości. Ta przyszłość to dzisiejsza młodzież. Dlatego cieszymy się, że łączy nas przyjaźń ze Szkołą nr 2 i że możemy wspierać w niej nauczanie języka niemieckiego. Dla wielu Polaków dobra znajomość języka niemieckiego to podstawa do tego, żeby radzić sobie w kraju dużego sąsiada, handlować z Niemcami czy poznawać lepiej historię Pomorza, która przez stulecia była przez nich tworzona. Bardzo interesująca była dla mnie rozmowa z mgr Kazimierzem Chojnackim, zastępcą dyrektora łobeskiego liceum, który prowadzi ze swoimi uczniami badania nad historią regionalną. Między innymi nauczyciele i uczniowie chcą się podjąć odbudowy pomnika żołnierzy poległych w I wojnie światowej. Jak starzy łobzianie pamiętają, pomnik taki wzniesiony został w latach 1925/26 przez całe miejscowe społeczeństwo i był najpiękniejszym obiektem tego typu na Pomorzu. Film o tym pomniku był na początku lat trzydziestych wyświetlany we wszystkich kinach niemieckich i dzięki niemu Łobez stał się bardzo znany. Pracy tej nie są w stanie podołać sami nauczyciele i uczniowie. Dawni łobzianie będą wspierać odbudowę tego pomnika swoich przodków z wielką przyjemnością i wierzą, że wielu polskich mieszkańców przyczyni się również do tego przedsięwzięcia. Szkoda, że burmistrz p. Szymańska była w tym czasie służbowo zajęta poza Łobzem. Chcieliśmy jej powiedzieć, że za każdym naszym kolejnym pobytem cieszą nas postępy, jakie robi Łobez w porównaniu z innymi podobnymi miastami. Przede wszystkim cieszy odwiedzających czystość miasta, życzliwość jego mieszkańców dla gości, nowo zbudowane osiedla i remontowane stare domy. Wielu dawnych łobzian przypomina sobie piękne sportowe i młodzieżowe festyny, jakie przeżywaliśmy na boisku sportowym im. Jahna (twórcy gimnastyki przyrządowej - red.) i leśnym placu zabaw w parku Heinholz (budynki dzisiaj nie istnieją - red.). Jakże pięknie by było, gdyby teren ten mógł być i obecnie wykorzystany jako cienisty leśny plac rekreacyjny. Postawiony tam w roku 1928 kamień pamiątkowy w 150 rocznicę urodzin "ojca gimnastyki Jahna" stoi tam do dzisiaj i mógłyby nadal pełnić swoje przeznaczenie. Na placu Jahna kończył się tor saneczkowy, a trochę wyżej były cieniste korty tenisowe. Zwolennicy tych dyscyplin sportowych mogliby się zastanowić nad tym, czy nie można by tych urządzeń odnowić i wykorzystać. Nad placem Jahna stał także od 1874 roku dom strzelecki z restauracją i mieszkaniami. Za nim była strzelnica. Przed restauracją na jednym z tarasów (resztki murów jeszcze stoją) odbywały się letnie zabawy, grały kapele i odbywały się popołudniowe koncerty. Cienista restauracja była wtedy chętnie odwiedzana jako miejsce wypoczynku przez mieszkańców Łobza. Czy w związku z tym nie byłoby dobrze, gdyby Rada Miasta pomyślała o tym, jak spowodować, by miejsce to znowu stało się atrakcyjne dla sportowców i wszystkich tych, którzy chcą przyjemnie spędzić wolny czas i wypocząć? Dla byłych łobzian dni, które spędzili w swoich stronach rodzinnych, były nie tylko czasem wspomnień, ale także chwilami przynoszącymi nadzieję na przyszłość, na kolejne odwiedziny. Być może będziemy mogli za kilka lat przeżyć wspólne polsko-niemieckie prawdziwe święto ludowe przy kawie, cieście, z piosenkami, muzyką i sportem. Bardzo byśmy się z tego cieszyli.
Dieter Frobel
Zast. przewodniczącego "Heimatgemeinschaft der Labeser"

20/99

Postanowienie nr 20/99
Zarządu Gminy i Miasta w Łobzie z dnia 13 lipca 1999r. w sprawie określenia sposobu wykonania uchwały Rady Miejskiej w Łobzie z dnia 19 czerwca 1999 r. w sprawie ograniczeń w używaniu i sprzedaży galanterii pirotechnicznej na terenie gminy Łobez.
Na podstawie ....(tu odpowiednie artykuły Dzienników Ustaw) Zarząd Miasta i Gminy w Łobzie zobowiązuje Komendanta Straży Miejskiej do:
a) pokazania wyżej wymienionej uchwały Komendantowi Komisariatu Policji w Łobzie, Przewodniczącemu Rady Osiedla oraz podmiotom prowadzącym sprzedaż galanterii pirotechnicznej;
b) podanie do publicznej wiadomości wyżej wymienionej uchwały poprzez jej rozplakatowanie na tablicach ogłoszeń na terenie całej gminy oraz opublikowanie jej w miesięczniku "Łobeziak";
c) egzekwowanie zakazu używania i sprzedaży galanterii pirotechnicznej zgodnie z wyżej wymienioną uchwałą.
Przewodnicząca Zarządu - Halina Szymańska

Podziękowanie!

Serdecznie dziękujemy Państwowemu Zakładowi Ubezpieczeń "Życie S.A." w Szczecinie za udzielenie nam znaczącej pomocy finansowej na organizację imprezy integracyjnej z okazji Dnia Dziecka dla dzieci niepełnosprawnych z naszego regionu pod nazwą IV Święto Radości Łobez `99. Wasze wsparcie pozwoliło nam na obdarowanie wszystkich dzieci miłymi prezentami, które sprawiły im wiele radości. Bardzo gorąco w ich imieniu dziękujemy!
Organizatorzy

Spotkania historyczne - Sydonia `99

21 sierpnia w Strzmielu odbędzie się wielka impreza: Spotkania historyczne - Sydonia `99. W programie organizatorzy zaplanowali m.in. sesję popularno-naukową poświęconą dziejom rodów pomorskich; widowisko plenerowe w reżyserii Sylwestra Woronieckiego i w wykonaniu młodzieży łobeskiego liceum, wystawę dokumentów historycznych. Będzie także wystawa twórców ludowych. Nie zabraknie zwyczajnej dyskoteki przy ogniskach. Komitet organizacyjny zaprosił na imprezę gości z Niemiec - przedstawicieli arystokratycznych rodów pomorskich. Honorowy patronat nad imprezą sprawuje Klaus Ranner, Konsul Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Szczecinie.
Czesław Burdun
PS: 21 sierpnia w Strzmielu odbędzie się wielka impreza: Spotkania historyczne - Sydonia `99. W programie organizatorzy zaplanowali m.in. sesję popularno-naukową poświęconą dziejom rodów pomorskich; widowisko plenerowe w reżyserii Sylwestra Woronieckiego i w wykonaniu młodzieży łobeskiego liceum, wystawę dokumentów historycznych. Będzie także wystawa twórców ludowych. Nie zabraknie zwyczajnej dyskoteki przy ogniskach. Komitet organizacyjny zaprosił na imprezę gości z Niemiec - przedstawicieli arystokratycznych rodów pomorskich. Honorowy patronat nad imprezą sprawuje Klaus Ranner, Konsul Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Szczecinie.
Czesław Burdun
Trzy zwycięstwa Piotra Kobylińskiego W dniach 17 i 18 lipca w Stadzie Ogierów Skarbu Państwa w Łobzie odbyły się duże zawody jeździeckie w skokach przez przeszkody. Na 139 koniach startowało 89 zawodników z 27 klubów z całej Polski. Bardzo dobre wyniki uzyskał zawodnik łobeskiego "Hubala" Piotr Kobyliński, który w pięknym stylu wygrał trzy najtrudniejsze konkursy. Sędzią głównym zawodów był mgr Zbigniew Herka - znany w kręgu "koniarzy" zawodnik i hodowca. Już dziś sygnalizuję, że w dniach 27, 28 i 29 sierpnia w Łobzie odbędą się międzynarodowe zawody w skokach przez przeszkody (drugie co do wielkości z organizowanych w tym roku w Polsce. Warto będzie w tych dniach odwiedzić Świętoborzec.
Czesław Burdun

Turniej drużyn wiejskich W dniu 17 lipca br. na boisku sportowym w Łobżanach Rada Gminna LZS w Łobzie i Urząd GiM zorganizowali turniej piłki nożnej 6-osobowych drużyn wiejskich. Uczestniczyło w rozgrywkach 5 zespołów z Bełczny, Świetoborca, Dalna, Worowa i Łobżan. Mecze rozgrywano systemem "każdy z każdym" 2 x po 10 minut. Po ponad 4-godzinnej sportowej rywalizacji w trudnych brazylijskich warunkach, bo przy dużym upale, zwyciężył zespół gospodarzy turnieju, który w nagrodę otrzymał puchar przewodniczącego RG LZS w Łobzie oraz komplet siatek na bramki. II miejsce zajął zespół z Bełczny, wyprzedzając następne przy tej samej ilości punktów Dalno jedną strzeloną więcej bramką w turnieju. IV było Worowo, a na V miejscu znalazł się Świętoborzec. Wszystkie te drużyny otrzymały piłki. Wyniki poszczególnych spotkań: Bełczna - Worowo 2 : 0, Łobżany - Dalno 3 : 1, Świętoborzec - Bełczna 1 : 1, Worowo - Łobżany 1 : 2, Świętoborzec - Łobżany 2 : 2, Dalno - Świętoborzec 2 : 0, Bełczna - Łobżany 2 : 3, Worowo : Dalno 2 : 2, Bełczna - Dalno 1 : 1, Świętoborzec : Worowo 2 : 3. Zwycięska drużyna z Łobżan wystąpiła w składzie: M. Grzywacz, M. Jarząb, B. Osieczko, M. Poręczewski, B. Waszkiewicz, Z. Urbański, A. Kogut. Była to ze wszech miar udana impreza, a odbyła się ona dzięki pomysłowi i wielkiemu zaangażowaniu kolegi Mietka Grzywacza, kapitana zwycięskiego zespołu. Słowa podziękowania należą się także dwu Bogdanom - Osieczce i Waszkiewiczowi za transport i wykoszenie boiska. Następny taki turniej odbędzie się w sierpniu w Świętoborcu, gdzie jednak dużo potu trzeba będzie wylać i mocno się natrudzić, aby tamtejsze boisko odpowiednio przygotować. Zdzisław Urbański

Wiadomości wędkarskie

Sukcesy pani Ewy
Pani Ewa Marszałek to pod każdym względem ozdoba łobeskiego koła PZW "Karaś". O jej sukcesach wędkarskich w Łobzie i w województwie pisaliśmy wielokrotnie. W tym roku jednak p. Ewa sięgnęła po sukcesy krajowe. Miło jest nam donieść, że naprzód w dniu 27.06 zdobyła ona mistrzostwo okręgu szczecińskiego w wędkarstwie spławikowym, a następnie jako reprezentantka tegoż okręgu na XIV Spławikowych Mistrzostwach Polski Kobiet rozegranych rozegranych w dniach 3 - 4 lipca br. w Rudzińcu na Kanale Gliwickim zajęła IX miejsce na 46 startujących zawodniczek, reprezentantek poszczególnych województw. Jest to największy sukces wędkarski odniesiony przez zawodniczkę naszego koła w całej jego 51-letniej historii. Duże brawa i życzenia zdobycia mistrzostwa Polski w przyszłym sezonie. Przy okazji możemy się też pochwalić, że na wspomnianych zawodach wojewódzkich w dniu 27.06 br. w kategorię juniorek wygrała Kamila Cyculak, także z łobeskiego "Karasia", a cała łobeska reprezentacja zajęła miejsce IV.
rótko mówiąc - nasze panie to wędkarska potęg. Gratulujemy!
Ryszard Olchowik

W Urzędzie Stanu Cywilnego

W czerwcu i w lipcu w naszym USC zawarli lub zarejestrowali swoje związki małżeńskie:
26 czerwca
- Robert Jabłoński i Lidia Krenca
- Mirosław Loba i Agata Chmielewska
- Grzegorz Magdalan i Anna Sędecka
- Mirosław Zając i Teresa Zielińska
3 lipca
- Marcin Nazarek i Ewa Galczak
- Krzysztof Domagała i Barbara Bielaj
- Albert Wiśniewski i Krystyna Woźnicka
10 lipca
- Józef Różański i Urszula Horba
- Mirosław Marek i Dorota Łabas
- Mariusz Kruszyński i Anna Werenicz
- Piotr Nejman i Agata Cwynar
17 lipca
- Piotr Rzepkowski i Katarzyna Milewicz
- Grzegorz Molski i Wioleta Łykowska
Grażyna Załucka-Blachura

Z żałobnej karty


1. Maria Matulewicz 25.05.1913 - 14.06.1999
2. Czesława Trabszo 06.01.1927 - 18.06 - " -
3. Władysława Lenartowicz 15.08.1910 - 20.06 - " -
4. Helena Ćwiek 16.04.1933 - 01.07 - " -
5. Edward Hrabal 14.08.1947 - 04.07 - " -
6. Bronisław Monkiewicz 13.03.1925 - 05.07 - " -
7. Stefania Mielniczek 03.05.1924 - 06.07 - " -
8. Sławomir Szulc 28.12.1967 - 13.07 - " -
9. Kazimierz Gawor 30.11.1949 - 15.07 - " -
(WB)

Do Łobeziaka można pisać tutaj: