Kwiecień 1999 (numer 88)

  Spis treści: 

Od redakcji
Sygnały z internetu
Tu 'Łobeziak' nr 742 - 96. Słucham.....?
Koszty uboczne
Nie ustajemy w staraniach o powiat
Słonie w Suliszewicach
VII sesja Rady Miejskiej
Winni są i co z tego
Dyżury radnych powiatowych
Kolejne potyczki
Komunikat
Ludzie Ziemi Obiecanej
Łobescy strażacy i 'zmiany'
Mistrzostwa Polski
Na zebraniu (uwagi techniczne)
Kronika policyjna
Nosił wilk razy kilka
Nie o to chodzi, żeby wygrać, ale o to, aby grać
Obniżka w sprzedaży mieszkań komunalnych
Zawody jeździeckie
Pszczelarska wiosna
Recital młodych pianistek
Są jeszcze romantycy
Wiadomości wędkarskie
Ulgi dla rolników
Zawody jeździeckie w Łobzie
Wystawa Andrzeja Gudańskiego
Zakład o napoleona
Sztuka pięknego słowa
Światowid
W Urzędzie Stanu Cywilnego
Z żałobnej karty


Od redakcji

Nadeszła wiosna i z nią nadzieja na zieleń, która ma tę cudowną właściwość, że kryje wiele z tego, co razi na przedwiośniu: szarość horyzontu za oknami, przybrudzone mury, bure trawniki. Z dnia na dzień robi się cieplej. Można będzie z wolna chować do szaf zimową, ciężką odzież zimową. Ludzie zrobią się bardziej kolorowi, panie i panienki ładniejsze. Podwórka i piaskownice zaroją się od dzieci stęsknionych zabaw na powietrzu. Przy okazji - służby komunalne dosypią im pewnie na to konto świeżego piasku i ogarną trochę otoczenie. Miejmy też nadzieję, że i ogólne nastroje chociaż trochę się poprawią. Słońce ma przecież tę niezwykłą siłę, że gdy po zimie zaświeci mocniej, to swoją życiodajną energią potrafi zarazić nawet zawodowych malkontentów. Nie chcemy sobie stroić żartów i powołując się na ożywczą rolę wiosny stwarzać wrażenia, że uważamy ją za lekarstwo na kłopoty, których w określonym wymiarze nikomu w końcu nie brakuje ani też przekonywać kogoś, komu starczy akurat ledwo na smalec, kaszankę i ziemniaki czy też wiszą nad nim kłopoty związane z pracą lub zdrowiem, że zielona trawka i cieplejsze dni za oknem mogą mu zastąpić świąteczną szynkę i wszystko inne, czym się męczy i czego się boi. Niemniej bez przerwy narzekać nie można, bo to niczego nie zmieni, a żyć trzeba ładnie w okolicznościach, jakie się ma. W tym numerze zamieszczamy kilka artykułów o ludziach, którzy właśnie tak to robią w warunkach łobeskich. Może ktoś powiedzieć - co tam jakaś wystawa, koncert, szachy, konie, sportowe rozgrywki, dziecinne recytacje wobec globalnych problemów, wobec stresów, jakich dostarcza bez przerwy codzienność. To najłatwiej. Najłatwiej płakać nad sobą. Są w Łobzie osobnicy, przed nimi też w tym numerze ostrzegamy, którzy na takie ofiary czekają, podsuwając im w zastępstwie narkotyki czy alkohol. Zagrożenia te w naszym mieście nie maleją, a nawet w przypadku narkotyków nabierają niepokojących rozmiarów. Mamy też nadzieję na to, że łobzianom mimo wszystko nie zabraknie energii na to, by przyłożyć się do tradycyjnych wiosennych porządków przydomowych i że dzięki temu nasze miasto jak co roku będzie czyste i zadbane. Za kilka dni mamy Święta Wielkanocne, których symbolika też się przecież z wiosną, z odrodzeniem, łączy. Z tej okazji składamy naszym wiernym czytelnikom jak najserdeczniejsze życzenia właśnie tego, żeby Wielkanoc i wiosenne dni wniosły do ich domów wiele tak nam wszystkim potrzebnego ciepła i pogody w życiu osobistym jak i zbiorowym.
Redakcja

Nekrolog


Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci męża Pani Hildegard Muller, przewodniczącej Heimatgemeinschaft der Labeser. Z tego miejsca składamy Pani Muller i jej bliskim wyrazy serdecznego współczucia tym głębsze, że nieszczęście to dotknęło Panią Hildchen, z którą łączy nas wieloletnia znajomość popierana z Jej strony życzliwością dla nas, dzisiejszych mieszkańców Łobza i staraniami o to, by nasze obecne polsko-niemieckie sąsiedztwo układało się w duchu zrozumienia i przyjaźni.
Przyjaciele i znajomi z Łobza

Sygnały z internetu

Waldemar Sadkowski
Pozdrowienia dla "Łobeziaka", 28 lutego 1999 14:17
Witam!
Bardzo miło byłem zaskoczony, gdy w chwili przerwy w pracy wpisałem w swojej przeglądarce - przyznaję, że nieco dla żartu - www.lobez.pl - i...po chwili oglądałem herb swojego miasta.
Wielkie podziękowanie dla tych, którzy zechcieli poświęcić swój czas i otworzyć Łobez na internet. Nie zawsze jest czas przyjechać, z rozmów z rodziną też nie zawsze się człowiek wszystkiego dowie, bo informacje osobiste zawsze wygrywają z tymi "ogólnomiejskimi", a teraz mogę właściwie na bieżąco śledzić wydarzenia w najbliższym mi mieście.
Pozdrawiam raz jeszcze - Waldek Sadkowski
Ps. Szczególne pozdrowienia dla p. Bogdanowicza. Po przeczytaniu artykułu w "Łobeziaku" o siłowni, prysznicach itp. w naszym liceum, przypomniałem sobie, jak dla żartu - zbieraliśmy pieniądze "na prysznice" siedząc na półpiętrze ogólniaka ...8 lat temu.
Waldemar Sadkowski
- project leader -
Rodan System o/Sopot
tel. + 58 550 20 24 lub 550 39 00
fax + 58 550 12 02

Tu 'Łobeziak' nr 742 - 96. Słucham.....?


1. "Nasi rządzący mają swoiste poczucie humoru. Do mnie ono niestety nie przemawia, bo jest to humor, który raczej ich rozśmiesza i poprawia samopoczucie, mnie zaś doprowadza do szewskiej pasji, bo odczuwam to jak szyderstwo. O co chodzi? A o to, że przez kilka dni trąbiono w radio i w telewizji o tym, ile to może obecnie zarobić emeryt dodatkowo, żeby mu nie ruszono emerytury i jaka to dla niego łaska. Wyszło, że ponad 1 tys. zł. Pytanie, gdzie to jest możliwe w naszym kraju, a tym bardziej w Łobzie w czasach, gdy na każdym kroku mamy do czynienia z czyhaniem na ludzi, żeby sobie czym prędzej na tę emeryturę poszli. Chyba że się jest przy tzw. "korycie".
Emeryt ale zwyczajny
2. "Ja w sprawie śmietnika przy garażach obok nadleśnictwa. Stał sobie duży blaszany śmietnik między dwoma pierwszym rzędami garaży i było dobrze, wszyscy mieli blisko. W każdej chwili można było posprzątać otoczenie, donieść śmieci na miejsce. Z wywozem też nie było kłopotu. Nagle ktoś wpadł na pomysł przeniesienia pojemnika jakby na złość z tyłu, za garaże. Wszyscy się męczymy. Postawcie nam śmietnik na starym miejscu". Kierowca
3. "Sybiracy dostali zupełnie jak na nasze warunki przyzwoite dodatki do emerytur. Jest ich w naszej gminie sporo, pewnie ze dwie setki albo więcej. Dobrze, że mają ojczyznę, która się o nich potrafiła zatroszczyć. Ale czy nie stać by ich teraz było na niewielkie zrzutki na tych rodaków, też Sybiraków, którzy gdzieś tam na dalekich biednych przestrzeniach Rosji, Kazachstanu czy jeszcze gdzieś dalej się poniewierają i ojczyzny już nie zobaczą? Może dałoby się chociaż z jednego, dwóch z nich czy jakąś rodzinę stamtąd wyciągnąć i sprowadzić między swoich, do Łobza?" Rencista
4. "Nasze miejskie targowisko zostało przeniesione podobno ze względów sanitarnych czy estetycznych z Obrońców Stalingradu właściwie poza miasto. Jest teraz do niego daleko. Sporo ludzi rezygnuje z dojścia do niego właśnie ze względu na odległość. W wielu ościennych miejscowościach takie targowiska funkcjonują w samym środku miast, na dawnych rynkach staromiejskich (np. w Świdwinie czy Stargardzie) i nikomu to nie przeszkadza a ułatwia życie. Czy nie dałoby się takiego targowiska pomieścić na ogrodzonym i jakby stworzonym do tego celu, a w tej chwili pustym miejscu nad Regą w okolicach PZU? Wszyscy by mieli blisko. Targowisk nikt się nawet w największych miastach świata nie wstydzi, są nawet elementem folkloru, widziałem takie w samym środku Berlina, na których różni hobbyści, działkowicze, zbieracze sprzedają nawet tresowane pchły, ordery radzieckie, nieprawdopodobne starocie itp . Wiem, że od razu by kilka osób u nas zaprotestowało, że to niby byłaby dla nich konkurencja. Jakaż to konkurencja - bezrobotny ze słoikiem jagód czy babcia z rowerem po pradziadku?" Przechodzień
5. "Nastała moda na tak zwane psy obronne. Czasami niektórzy ludzie trzymają po kilka takich zwierząt w swoich obejściach dla pilnowania ich przed ewentualnymi złodziejami. Po pracy spuszczają psy, idą do domu i mają z głowy dozorców czy jakichś innych ochroniarzy. Sposób niby dobry i tani, bo gdy się nawet zwierzaka zapomni nakarmić to jest on wtedy nawet lepszy czyli bardziej zły. Ale nie daj Boże być sąsiadami takiej menażerii. Mamy taki przypadek na ul. Północnej, gdzie w jednym obejściu jest kilka kundli, które po nocach strasznie wyją i hałasują, dosłownie burząc nam nocny spokój bardziej niż jakieś gromady chuliganów. Właściciel śpi spokojnie, a my cierpimy. Czy poza tym nie można założyć takiego nieszczęścia, że brytany te wyrwą się kiedyś zza ogrodzenia i pogryzą kogoś." Ludzie z okolicznych domów
6. "Jestem działkowiczem, mam działkę w ogrodach na Wojska Polskiego. Kupiłem sobie przeznaczony na złom aluminiowy pojemnik i używałem go jako awaryjnego zbiornika na wodę. Jednego dnia ktoś mi go ukradł i przy okazji ukradł też sąsiadowi ogrodowy wózek. Na własną rękę rozpocząłem poszukiwania i znalazłem mój pojemnik w składnicy złomu i przy nim też wózek sąsiada. Złodziej był tak bezczelny, że na tym wózku zawiózł pojemnik do składnicy. Zgłosiłem sprawę na policję, która znalazła złodzieja. Co z tego, kiedy mu nawet kolegium nie zrobiono, bo podobno nie miałby z czego zapłacić kary. Dzisiaj nie mogę nawet publicznie powiedzieć jak się ten łajdak nazywa, bo naruszyłbym jego prawa osobiste. Coś z tym naszym prawem jest nie w porządku. Ręka mnie swędzi, przyłożyłbym draniowi, ale wtedy by mnie ukarano. Jak to zrozumieć? Czarno widzę przyjemność z uprawiania działki. Przecież tym sposobem dokuczliwe kradzieże na działkach nie ustaną, ale będą się mnożyć, co się akurat dzieje. Żeby było śmieszniej - mój złodziej kilka dni temu dostał zapomogę z opieki społecznej, bo nie ma podobno z czego żyć. Wiem, że w składnicy za mój pojemnik dostał 100 zł i się za to z kumplami solidnie upił. Przecież w ten sposób sankcjonuje się tego typu przestępczość. " Działkowicz
7. "Dowiedziałem się przypadkowo, że władze gminne Świdwina chcą zrezygnować z przywileju bycia powiatem, bo podobno braknie im pomieszczeń i środków na zorganizowanie u siebie starostwa. Przecież to gratka dla naszego miasta! Czy nie należałoby się szybko porozumieć z sąsiadami zza miedzy i namówić ich do przyłączenia się do Łobza i stworzenia tym samym silnego powiatu w naszym mieście? Przecież to dla nas niebywała okazja i argument w staraniach o powiat."
Patriota łobeski
8. "Zasygnalizujcie (właśnie to robimy i potwierdzamy), że nasze miasto jest dosłownie zasr....przez wałęsające się psy. Niekoniecznie są to zwierzęta bezpańskie, ale te "kochane", opodatkowane i zaszczepione, jednak wypuszczane na cały dzień z domów albo też na chwilę po to, żeby się załatwiły (są w tym kierunku przecież tresowane od małości), bo tak jest ich właścicielom wygodnie i psom pewnie też. Niestety skutki tej "miłości" są obrzydliwe. Psie ekskrementy można u nas spotkać i wdepnąć w nie na każdym kroku - w środku miasta, na chodnikach, trawnikach. Najgorzej jest z piaskownicami dla dzieci. Psy mają tę naturę, że właśnie w tych miejscach robi się im to najprzyjemniej, można przecież z fantazją zarzucić g.... łapami miękkim piachem, o co na chodniku jest trudniej. Potem grzebią się w tym dzieci, bo niby jakie inne miejsca mają do zabawy? W mojej klatce schodowej (5 mieszkań) czterech lokatorów ma psy i wszystkie załatwiają się przed domem. A czy obserwowali państwo tych nawet "porządnych" obywateli, widok to codzienny, którzy swoich ulubieńców ze szpanem i na smyczach wyprowadzają na trawniki czy na promenadę i tam zachęcają je do zrobienia kupki, którą potem łaskawa przyroda w końcu utylizuje, bo gdzie by się tam "państwu" śniło zajmować takim paskudztwem? A o scenach, jakie się rozgrywają z okazji wiosennej cieczki, to w ogóle nie chce mi się mówić. " Lokatorka
9. "Czy wiecie, że dzisiaj w takich Zagórzycach jest wszystkiego 15 krów, w Boninie 2, a w Grabowie zero. Biedni ludzie w tych miejscowościach kupują w sklepach mleko przywożone z Myszkowa czy z Mińska Mazowieckiego. To są przecież miejscowości na drugim końcu Polski. Czy to zatem nie przesada z tą biedą pegeerowską? Pamiętam bardzo ubogie lata powojenne. Trzymaliśmy w domu krowę, która potrafiła wyżywić naszą liczną rodzinę, dawała 20 litrów mleka dziennie. Mieliśmy obfitość masła i serów. Jako dzieci wypasaliśmy ją na miedzach i bezpańskich łąkach nad rzeką, gdzie można było też narobić siana więcej niż było potrzeba. Co stoi dzisiaj na przeszkodzie, żeby ratować się w ten sposób? Czy nie zwykłe lenistwo? Na każdym kroku jest tyle opuszczonych łąk i ugorów, że mogłyby się na nich wypasać nie tylko krowy ale nawet stada słoni czy innych bawołów.
Emeryt

Koszty uboczne

Czy ktokolwiek z tych ludzi, którzy marzyli o nowym, wspaniałym świecie, który miał nastąpić po upadku komuny, tak na serio kalkulował albo dopuszczał do siebie myśl o tym, jakie będą koszty uboczne zorganizowania tego idealnego świata? Pytaniem tym nie chce Dziadek poddawać w wątpliwość tego wszystkiego pozytywnego i epokowego, co się po 1980 roku w naszym kraju dokonało, bo takich pytań na ogół się nie zadaje w momentach, kiedy pojawiają się wielkie spontaniczne ruchy społeczne, rewolucje, obalające to, co źle funkcjonowało, uwierało ludzi tak bardzo, że byli skłonni złożyć, i robili to, nawet ofiarę z życia. Stawianie takich pytań, ba, wyrażanie wątpliwości w takich chwilach wielkich zrywów uważane bywa za defetyzm, brak wiary, a nawet za zdradę aktualnych ideałów, w najlepszym przypadku za przejaw obłudy czy asekuranctwa. Bo ideały zawsze są czyste i nie wolno ich kalać pod groźbą narażenia się na potępienie ze strony "jedynie słusznych" wyznawców. Ciekawe, że ten schemat powtarza się od zawsze przy okazji wielkich ruchów społecznych i biedni, spragnieni lepszego życia ludzie wciąż na nowo ulegają złudzeniu, że dzięki ich zrywowi od razu będzie raj bez pojawienia się kosztów ubocznych. Jest tak, jakby co jakiś czas zwykli ludzie tracili instynkt samozachowawczy i zapominali w swej łatwowierności, że istnieje coś takiego, jak brudna fala towarzysząca każdej rewolucji w postaci wyzwalającej się przy okazji pazerności, cwaniactwa, łapownictwa, kumoterstwa, nepotyzmu, załatwiania interesów grupowych i partyjnych, politycznej solidarności zwycięzców, co w skrajnych przypadkach prowadzi do powstawania kryptomafii politycznych czy pospolitych mafii bandyckich. Właśnie na naszych oczach w Polsce ale i w tak zwanym terenie wychodzi coraz to na jaw, że te koszty uboczne są ogromne, że droga do osiągnięcia idealnego świata, jeśli w ogóle jest on możliwy, jest bardzo ciernista, zaś rany i urazy oraz szkody nie tylko moralne spowodowane cynicznym stosowaniem zasady: "Teraz k... my!", bo taka nadarzyła się okazja - zaczynają zagrażać funkcjonowaniu państwa. Przecież regułą się staje w naszym kraju idący "z góry"" przykład, że można w nim uzyskać coś dla siebie czy dla swojej grupy tylko wtedy, gdy się to wyrywa temu państwu jak przysłowiowemu psu z gardła bez względu na to, czy ma się do tego moralne prawo czy rację. Bardzo, bardzo na naszych oczach rozmijają się rozbuchane w 1980 roku marzenia z szarą rzeczywistością i historia zatacza jakby koło - wracamy do punktu wyjścia. Sporo czasu, niestety, upłynie, zanim się życie w naszym kraju unormuje, ułoży, a prawa demokracji rzeczywiście zaczną obowiązywać w swojej czystej formie. Doszło w licznych przypadkach do tego, że niektórzy ludzie stracili w "wygodnych" okolicznościach poczucie zwykłej przyzwoitości. Oto minister rządu, który rozdał między znajomków i rodzinę spory kawał Pomorza Zachodniego nie widzi w tym nic nagannego i gniewa się na tych, którzy mu to wytknęli! Na razie co najmniej kilkanaście milionów Polaków ma prawo czuć się nabranymi, bo nie takiego obrotu swoich spraw się spodziewali, chociaż z drugiej strony takiego właśnie spodziewać się powinni. Bo to też historyczna smutna prawidłowość - zawsze tak było, że rewolucje robią masy, a władzę i zyski z niej czerpią inni. Jeśli się chciało kapitalizmu, to trzeba go teraz przyjąć z całym niedobrodziejstwem inwentarza, pogodzić się z nim i z kosztami ubocznymi, jakie temu praktycznemu ustrojowi towarzyszą i powodują, że jest on taki sprawny. Oto strażnik tej sprawności - surowe prawo wartości raz po raz daje o sobie znać, nie da go się ominąć. Nie ma litości dla tych, co sobie nie radzą, chociaż bardzo często nie są temu winni. Nikną na naszych oczach całe nierentowne gałęzie gospodarki, ledwo dyszy chłopskie rolnictwo, upadają tradycyjne zakłady pracy, maleje zakres opieki społecznej, ekonomika brutalnie zagląda do szkół, służby zdrowia, placówek kultury. Zwiększa się nierówność materialna między ludźmi i jest prawdziwe bezrobocie. Jedni - strażnicy nowego ustroju i jego beneficjenci - zarabiają krocie, inni grzebią w śmietnikach. Ten schemat jest wpisany w kapitalistyczny model ustrojowy. Czas się pozbyć złudzeń o tym, że nagle wszystkim będzie jednakowo dobrze. Weźmy dla przykładu tak szokującą sprawę jak zarobki dyrektorów kas chorych - przecież one zostały zaplanowane z rozmysłem, a nie przez jakieś tam niedopatrzenie, by ludzie przeprowadzający reformę służby zdrowia byli bezwzględni, by bez skrupułów robili swoje bez rękawiczek i rozczulania się nad losem zwalnianych koleżanek czy kolegów. Zauważmy też, że zatroszczono się także o los ich rodzin, co nie jest znowu takie głupie, bo można założyć, że niektórych z nich, bardziej delikatnych, może przy tej robocie trafić przysłowiowy szlag. To jest duża marchew, dla której warto zaryzykować, jeśli się nie ma oporów takich i owakich. I dlatego ludzie robią się dla siebie jakby gorsi, bo obok ekonomiki w warunkach ciągłych niedoborów, konkurencji i bezrobocia zaczynają znowu odgrywać wielką rolę znajomości, układy, kumple. Z taką pewnością zapowiadana jeszcze niedawno przez ministra Tomaszewskiego poprawa bezpieczeństwa publicznego nie następuje. Ludzie są skłóceni, jak nigdy dotąd. Czy o tym marzyli oni wtedy, gdy w latach 80-dziesiątych wychodzili tak gremialnie nawet pod kule? To też koszty uboczne. Trudno zatem nie zadać pytania - jak długo to wszystko będzie się kotłować, zanim będzie choć trochę lepiej? Skromnym zdaniem Dziadka długo. Tak długo, dopóki nie przestaną działać właśnie te wszystkie czynniki uboczne, które dzisiaj decydują o tym, że w dzisiejszym życiu polskim liczą się i dają korzyść nie tyle rzeczywiste wartości człowieka, jego wiedza, umiejętności, praca, inicjatywa, uczciwość, codzienna dobroć - co właśnie powiązania nieformalne, załapanie się z odpowiednią sitwą, partyjniactwo, prywata, podejrzliwość, bezinteresowna zawiść i wykorzystywanie każdej okazji do "przyłożenia" drugim, "wykolegowania" ich czy zniszczenia w sprzyjających okolicznościach. W swojej naiwności Dziadek sądzi, że ludzie nawet i zgodziliby się na Balcerowicza, na ponoszenie ofiar w imię obiecywanego im lepszego jutra, na cierpliwość, na poczekanie jeszcze przez tych dalszych kilka lat, na kapitalistyczne reguły gry, na wszystkie i jeszcze inne reformy, gdyby widzieli, że ciężary i koszty, jakie muszą ponosić w okresie transformacji, dotykały mniej więcej równo wszystkich, gdyby mieli pewność, że reguły życiowej gry są mniej więcej czyste. A na razie nie są.
Dziadek

Nie ustajemy w staraniach o powiat

Nie ustajemy w staraniach o powiat i utrzymanie w Łobzie instytucji powiatotwórczych. Praktycznie od początku pracy nowego Zarządu mają miejsce spotkania i rozmowy z przedstawicielami różnych instytucji o ponadgminnym zakresie działania na temat przekształceń tych instytucji w związku z przeprowadzaną reformą administracyjną. Łącznie odbyło się 20 takich spotkań. Dotyczyły one m.in. takich łobeskich zakładów jak Straż Pożarna, Policja, Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna, Biuro Paszportowe, Zakład Weterynarii. W części z nich sytuacja jest stabilna. Natomiast 01.02 br. wystąpiłam z pismem do starosty powiatowego w sprawie braku określenia zasad działania Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Pismo to otrzymali do wiadomości wszyscy nasi radni powiatowi. Sprawa zagrożonego w swoim istnieniu szpitala w Resku jako obiektu należącego do ZOZ-u w Łobzie i podlegającego obecnie staroście stargardzkiemu była również tematem wielu spotkań (m.in. z ministrem Balaszem 20.01 br.). Pomimo tego, ze 15 marca rusza 1 oddział szpitala, sytuacja łobeskiej służby zdrowia jest katastrofalna. Szukając rozwiązań tej sprawy zaprosiliśmy 09.03 na spotkanie wojewodę zachodniopomorskiego, dyrektora Kasy Chorych, posłów naszego województwa, burmistrzów i wójta gmin obsługiwanych przez nasz ZOZ oraz radnych powiatowych z tych gmin. Zebrani zobowiązali się do wspólnego działania na rzecz pełnego uruchomienia szpitala.
Podjęte zostały też działania w sprawie utworzenia w Łobzie Wydziału Ksiąg wieczystych. Zarząd podjął uchwałę o przekazaniu budynku przy ul. Niepodległości na potrzeby tego wydziału. 3 lutego odbyło się informacyjne spotkanie z lokatorami i instytucjami zajmującymi ten budynek. Firmy otrzymały wypowiedzenia.
Na sesji Rady Miejskiej 9 listopada 98 r. powołaliśmy doraźną komisję do spraw utworzenia powiatu łobeskiego. 23 listopada odbyło się jej pierwsze spotkanie, na którym określono kierunki pracy w celu odtworzenia powiatu łobeskiego. Podjęte zostały działania mające na celu podjęcie współpracy z ościennymi gminami, które miałyby w przyszłości wspólnie z Łobzem powiat tworzyć. Odbyło się 5 spotkań z burmistrzami i przewodniczącymi rad miejskich. Opracowaliśmy projekt Statutu i na sesji Rady Miejskiej podjęliśmy uchwałę w sprawie utworzenia Komunalnego Związku Celowego Gmin. Przewodniczący naszej Rady brał udział w sesji Rady Miejskiej w Węgorzynie na temat propozycji przystąpienia do Związku Komunalnego, a ja byłam na sesji Rady w Radowie Małym. Do dnia dzisiejszego tylko Radowo Małe podjęło uchwałę o przystąpieniu do tego Związku. 1 lutego br. komisja ds. utworzenia powiatu wytypowała delegację w osobach p.M. Romejki i mojej na zorganizowany w Brzezinach w dniach 4 - 6.02 zjazd miast walczących o powiat. W spotkaniu w Brzezinach uczestniczyli przedstawiciele gmin z Brzezin, Morąga, Leska, Bystrzycy Kłodzkiej, Łobza, Wschowy, Sztumu, Pionek, i Nowej Rudy.
W dniu 5.02 spotkaliśmy się z przedstawicielami Ministerstwa Administracji i Spraw Wewnętrznych, którym przedstawiliśmy oświadczenie w sprawie:
1. Przyśpieszenia prac związanych z wydaniem rozporządzenia Rady Ministrów określającego tryb składania wniosku dotyczącego utworzenia powiatu.
2. Utworzenia powiatów z siedzibami w naszych miastach
3. Powstrzymania procesu likwidacji instytucji powiatotwórczych.
Do dnia dzisiejszego rozporządzenie takie się nie ukazało - czyli nadal nie ma drogi prawnej do złożenia takiego wniosku. Ponieważ wiadomo, że elementem podstawowym tego wniosku będą uchwały Rad o chęci przystąpienia do powiatu łobeskiego - powtórzone przez Rady III kadencji, przygotowujemy wystąpienia do gmin w sprawie potwierdzenia wcześniej zajętego przez nie stanowiska przez podjęcie stosownych uchwał. Zdecydowaliśmy się na to - nie czekając na ukazanie się rozporządzenia, o którym wcześniej była mowa, gdyż trudności i opory, które spotkaliśmy w rozmowach na temat powiatu łobeskiego i Związku Komunalnego Gmin oraz fakt, że do tej pory przystąpiła do niego poza Łobzem tylko jedna gmina, budzą nasze wątpliwości co do chęci współtworzenia powiatu przez gminy, które do tej pory powiat tworzyły. Jeśli uzyskamy cztery pozytywne uchwały, będziemy mogli kontynuować postępowanie w kierunku utworzenia powiatu w Łobzie. W związku z tym będziemy proponować, żeby radni przegłosowali formalnie podtrzymanie swojego stanowiska w sprawie powiatu.
Burmistrz Gminy i Miasta - Halina Szymańska

Słonie w Suliszewicach


Dowiedzieliśmy się, że jeden z przedsiębiorczych mieszkańców Suliszewic Franciszek Z. zamierza zająć się hodowlą słoni. Ponieważ wiadomość ta wydała nam się nieprawdopodobna -skontaktowaliśmy się bezpośrednio z p.Franciszkiem. Oto co nam powiedział: - Tak, będę hodował słonie. Wzorem dla mnie był p. Szabunia z ul. Węgorzyńskiej, który z powodzeniem hoduje strusie. Jego ptaki wspaniale się czują w naszym klimacie, od ubiegłego roku wyrosły do ponad 3 metrów i stanowią atrakcję w Łobzie. O słonie dzisiaj łatwo, są bardzo tanie, bo za bezcen wyzbywają się ich cyrki, zagrożone protestami obrońców zwierząt. Zamówiłem słonicę ze słoniątkiem. Oczywiście będą to łagodne, domowe słonie indyjskie. Pustych pomieszczeń na takie wielkie zwierzęta jest w Suliszewicach kilka. Utrzymanie słoni jest proste i tanie, żywią się one pokarmem roślinnym, gałązkami, trawą, sianem. Ich wypasanie na okolicznych opuszczonych łąkach nie będzie stanowiło problemu, zarośli też w okolicach dostatek. Myślę, że będą one atrakcją dla licznych wycieczek, będą promowały naszą gminę. Można będzie odbywać przejażdżki na ich grzbietach w specjalnym palankinie mieszczącym nawet do sześciu osób (plus kierowca - kornak), będę też demonstrował ich umiejętności w pracy, okresowo najmę się też z nimi do ścinki drzew. Lubią one bardzo kąpiele, nawet błotne, ale z tym też nie będzie kłopotu, bo przecież w Suliszewicach jest odpowiednia sadzawka w samym środku wsi. Pochwalamy inicjatywę p. Franciszka. Jest to przykład, że w warunkach upadku hodowli tradycyjnego bydła można z powodzeniem podjąć inną atrakcyjną działalność rolniczą.
Rozmawiał - W.I.

VII sesja Rady Miejskiej

VII sesja Rady Miejskiej w dniu 22.03 br. była poświęcona rozpatrzeniu bardzo ważnych dla mieszkańców i miasta problemów. Między innymi radni zapoznali się ze stanem służby zdrowia w gminie w związku z jej reformą. Ze sprawozdania dr Wł. Ciuki wynika, że przez ostatnie trzy lata była ona niedoinwestowana, a jej obecny, łobeski dramat polega na tym, ze Kasa Chorych zaproponowała naszemu ZOZ-owi budżet na rok bieżący w wysokości ledwo 68% wykonania z roku 1998. Jeśli dotacje z lat poprzednich ledwo pozwalały wiązać koniec z końcem, to tegoroczna nie wystarcza pokrycie wydatków płacowych, a od 01.01 br. Zespół nie ma żadnych środków na działalność bieżącą. Zaproponowana przez Kasę kwota pozwoli ZOZ-owi funkcjonować w miarę znośnie dopiero po zwolnieniu 30% załogi. W tej chwili wypowiedzenia z pracy dostały 23 osoby. Reforma przenosi cały ciężar opieki zdrowotnej na lekarza pierwszego kontaktu - w przyszłości lekarza rodzinnego. Pacjenci do specjalisty mogą się udać tylko po otrzymaniu skierowania od lekarza pierwszego kontaktu. Takie skierowanie nie jest wymagane jedynie, gdy chory jest po wypadku, w stanie zagrożenia życia lub w związku z porodem. Bez skierowań można się udać o poradę jedynie do: ginekologa, stomatologa, dermatologa-wenerologa, onkologa, poradni odwykowej i przeciwgruźliczej. Kasa chorych określiła też limit konsultacji specjalistycznych, który jest bardzo niski. Np. dla cukrzyków przyznano na naszą gminę 460 skierowań. Kasa wyznaczyła również lekarzom pierwszego kontaktu limit skierowań do szpitala. Limity te są bardzo niskie. W kontrakcie podany jest również zakres badań diagnostycznych (laboratoryjnych, rtg, usg), które są refinansowane przez Kasę. Za pozostałe badania diagnostyczne, na które chory otrzyma skierowanie od lekarza rejonowego względnie specjalisty - musi wnieść opłatę sam. Za badania diagnostyczne i leczenie szpitalne, na które chory otrzyma skierowanie z gabinetu prywatnego - wnosi on pełną opłatę zgodnie z obowiązującym cennikiem. Limitowane są również przyjęcia w gabinetach stomatologicznych i limitu nie można przekroczyć więcej niż o 5%. Oprócz limitu wprowadzono również standaryzację (określono, jakie porady są bezpłatne), dlatego pacjenci gabinetów stomatologicznych niejednokrotnie słyszą obecnie o konieczności dopłat do wykonanego leczenia lub zastosowania materiałów stomatologicznych wyższej klasy. Scenariusz przedstawiony przez dr Ciukę zrobił na radnych przygnębiające wrażenie. W dyskusji podkreślano, że w wyjątkowo trudnej sytuacji znajdą się biedni ludzie, którzy często nie będą sobie mogli pozwolić na bardziej specjalistyczne leczenie, mówiono też o bałaganie, jaki towarzyszy wprowadzaniu reformy i obawach pacjentów i środowiska służby zdrowia. Szczególnie oburzył radnych fakt likwidacji punktów krwiodawstwa w Łobzie i w Resku i zniszczenie w ten sposób kilkudziesięcioletniego dorobku miejscowego Klubu HDK. Wnikliwa dyskusja rozwinęła się też na marginesie przedstawionego przez dyrektora ZEC-u Ryszarda Solę sprawozdania o stanie systemu ciepłowniczego w naszym mieście i konieczności jego modernizacji. O ile sieć ciepłownicza - stwierdził dyr. Sola - jest w dobrym stanie, to kotłownia miejska jest przestarzała, grozi awariami, a przede wszystkim koszty jej eksploatacji są wysokie. Na dodatek Central-Soya, duży odbiorca pary z kotłowni buduje własną, nowoczesną kotłownię gazową i zrezygnuje wkrótce z usług ZEC-u, co obniży jego dochody i zwiększy koszty wytwarzanego ciepła. W związku z tym dyr. Sola postulował, by jak najszybciej określić kierunki modernizacji kotłowni i podjąć konieczne prace dokumentacyjne i organizacyjne. Mimo że inwestycja ta będzie duża i gminy z własnych środków nie było by na nią stać - można ją podjąć, zlecając prace wybranej firmie, a zapłacić jej z różnicy cen dotychczasowych, jakie płacimy za ciepło i oszczędności, jakie będą po modernizacji kotłowni. Na sesji głos zabrał pierwszy oferent zainteresowany modernizacją kotłowni, proponując model kotłowni opalanej słomą. Takie kotłownie już w Polsce działają - twierdził - można je oglądać. Koszt ich budowy i eksploatacji jest w przybliżeniu taki sam, jak kotłowni gazowych, niemniej mają one ogromną zaletę - bazują na miejscowym surowcu, którego jest u nas pod dostatkiem i który się spala bezużytecznie na polach. Kupując słomę od miejscowych rolników, daje się im do rąk pieniądze, które obecnie z gminy wypływają, a na dodatek powoduje się podniesienie produkcji zbożowej bez obaw, że będzie ona nieopłacalna. Dla potrzeb takiej ciepłowni ogrzewającej Łobez trzeba by obsiewać 2 tys. ha rok rocznie zbożem i rzepakiem. Ugorów w okolicy na pewno by wtedy nie było. Można też taką kotłownię ogrzewać zrębkami lub miałem, gdyby wystąpiły braki słomy. Ta ciekawa propozycja wzbudziła duże zainteresowanie radnych, niemniej zobowiązali oni Zarząd Miasta do szukania alternatywnych propozycji i środków mających na celu jak najszybszą modernizację łobeskiej kotłowni. Rada podjęła na sesji także dwie uchwały: o ogłoszeniu konkursu na dyrektorów Szkół Podstawowych nr 1, 2 i w Bełcznie oraz o nowych korzystniejszych zasadach sprzedaży mieszkań komunalny na własność. O tej sprawie piszemy szerzej w tym numerze w artykule pt. "Obniżka w sprzedaży mieszkań komunalnych". Radni i zaproszeni goście złożyli też szereg interpelacji dotyczących głównie wsi . I tak: sołtys Zbiczak z Grabowa prosił ponownie o oznakowanie niebezpiecznej drogi w jego miejscowości, o interwencję w sprawie likwidacji wspomnianego punktu krwiodawstwa w Łobzie i o pieniądze z TPD na pomoc dla dzieci wiejskich; sołtys Domański z Zachełmia sygnalizował brak hydrantu i węży przeciwpożarowych oraz coraz gorszy stan drogi do jego miejscowości; sołtys Ochman z Zagórzyc pytał o kontraktację zbóż; sołtys Zakrzewski z Bonina prosił o naprawę przystanku autobusowego i o kilka krzeseł do świetlicy wiejskiej oraz brak wody pitnej w Boninie i Budziszczu; sołtys Lisik z Rożnowa mówił o konieczności przywrócenia linii autobusowej do jego miejscowości. Radny A.Zdzieszyński z Dalna podniósł sprawę kłopotów, wręcz dramatu, jaki mają mieszkańcy Dalna, Trzeszczyny i Przyborza z wodą pitną. Jest tych ludzi 460. Według badań Sanepid-u woda w tych miejscowościach pochodząca z ujęcia w Trzeszczynie w ogóle nie nadaje się do picia dla dzieci, a jej stan ciągle się pogarsza i wkrótce także dorośli nie będą mogli jej spożywać. Wodę dla dzieci dowozi się tam beczkowozami. Trzeba na gwałt podjąć działania, by tę sytuację zmienić - stwierdził radny. Radny W. Ćwikła zasygnalizował liczne skargi, protesty i oburzenie mieszkańców na bezradność policji i demoralizujące nie karanie przez sąd i kolegium złodziei-recydywistów dokonujących kradzieży na działkach, w sklepach, piwnicach itp. nawet w tych przypadkach, kiedy poszkodowani sami wykryją lub pochwycą sprawców. Odpowiadając interpelującym burmistrz H.Szymańska obiecała przedstawicielom społeczności wiejskiej, że na najbliższym spotkaniu z sołtysami odpowie im jakie są możliwości i terminy załatwienia podniesionych przez nich spraw. Przewodniczący Rady M. Płóciennik zapowiedział, że najbliższa, kwietniowa sesja Rady poświęcona zostanie problematyce wiejskiej i wezmą w niej udział przedstawiciele instytucji i firm obsługujących rolnictwo; u nich też można będzie zasięgnąć informacji dotyczących wsi. Komendant KP Policji Z. Atras potwierdził, że możliwości policji w zapobieganiu przestępczości, o której mówił radny W. Ćwikła, są ograniczone przez obowiązujące prawo, które jest, niestety, bardzo łagodne. Szkoda musi przekroczyć 300 zł, by sprawą trafiła do sądu, który i tak często ją umarza ze względu na złą sytuację materialną sprawcy. Zdarza się, że złodziej po złożeniu zeznań na policji w tym samym dniu dokonuje kolejnej kradzieży.
W. Bajerowicz

Winni są i co z tego

Wygląda na to, że są ludzie, którym zależy na likwidacji szpitala w Resku, z takim trudem, z takim nakładem kosztów i z takim zaangażowaniem wspaniale odbudowanego i przygotowanego na przyjęcie pacjentów z naszego rejonu. Szpital nasz miał być też argumentem na rzecz zaistnienia w przyszłości powiatu łobeskiego i był, jak pamiętamy, broniony przez całe społeczeństwo byłego powiatu broniony jak Termopile, bo ludzie spodziewali się w nim znajdować ratunek i pomoc lekarską , jak to było w ostatnich kilkudziesięciu latach jego istnienia.
Tymczasem, pisał o tym Czesław Burdun w marcowym "Kurierze Szczecińskim" w artykule pt."Stypa nad szpitalem" i wypowiadał się w ubiegłym tygodniu w "Głosie Szczecińskim" poseł SLD Stanisław Kopeć, rzeczywistość ostatnich dni pokazuje, że zostaliśmy w tym względzie po prostu nie pierwszy zresztą raz "wykiwani", bo mimo zapewnień Wojewody Szczecińskiego, że da pieniądze na ostateczne wyposażenie szpitala i otwarcie w nim 3 oddziałów - słowa nie dotrzymał. Nowa Kasa Chorych nie da na szpital ani złotówki (najwyżej zwrotny kredyt do czerwca, ale o tym za chwilę). Odpowiedzialne za szpital reskowski z jego długami zrobiono starostwo stargardzkie rządzone przez opozycję, nie dając mu w budżecie ani grosza na ten cel. Perfidia tego działania jest tym wyraźniejsza, że przecież sam Stargard ma też olbrzymie kłopoty ze swoim szpitalem.
Zatem winny się znalazł. Po prostu Ministerstwo Zdrowia i Wojewoda umyli ręce od całej sprawy, ich przedstawiciele nie raczą się nawet zjawiać na spotkania z przedstawicielami gmin z Łobza, Reska, Radowa i Węgorzyna. Obecnie do całkowitego uruchomienia szpitala brakuje 1,5 miliona złotych. W tej chwili dr Ciuka otwarł w szpitalu oddział pielęgnacyjny z 24 pacjentami i 12 pielęgniarkami. Kredytuje (tak, kredytuje!) tę inicjatywę tylko do czerwca br. Kasa Chorych w wysokości 60 zł na chorego dziennie. Natomiast utrzymanie chorego kosztuje od 90 do 120 zł dziennie. Szpital jest płatny, od chorego pobiera się 10 zł za dzień. ZOZ-u łobeskiego nie stać na utrzymanie szpitala w tych warunkach, ponieważ sam od 1 stycznia br. generuje 50.000 zł długów miesięcznie. Jeśli zatem w czerwcu Kasa cofnie kredytowanie szpitala - ten upadnie, bo będzie można udowodnić, że jest nierentowny lub źle zarządzany. O to raczej w tym wszystkim chodzi władzom ministerialnym i wojewódzkim oraz Kasie Chorych. Mydlenie oczu społeczeństwu tym, że teraz powinien się uruchomieniem szpitala zająć starosta stargardzki, któremu na ten cel nie dano w budżecie ani złotówki, jest kolejnym cynicznym politycznym nadużyciem. Aż dziw, że niektórzy ludzie w Łobzie dają się na to wziąć tym, którzy upowszechniają takie plotki, bo mają w tym polityczny interes.
Dr Ciuka na komisji Rady przed ostatnią sesją nazwał tę metodę działaniem na wyniszczenie i porównał ją do tej, jaką swego czasu zastosowano wobec pegeerów. Dr Ciuka 11.02 br. wystąpił do Ministerstwa Zdrowia o podjęcie decyzji w sprawie końcowego wyposażenia szpitala w Resku, ale została ona dotąd bez jakiejkolwiek odpowiedzi.
Jedynym człowiekiem, który próbuje starać się w województwie i na szczeblu centralnym o reskowską placówkę, jest poseł SLD Stanisław Kopeć, który uważa, ze szpital w Resku musi być uruchomiony. Jednak jego próby zmobilizowania pozostałych parlamentarzystów z innych ugrupowań oraz jego interwencje u władz wojewódzkich pozostają bez echa. Opozycję się "olewa", zaś argumenty ludzi gdzieś tam w gminie - cóż one znaczą?
Poniżej zamieszczamy treść kolejnej interwencji posła Kopcia w Ministerstwie Zdrowia z dnia 24.03 br.:
Szanowna Pani Minister Zdrowia
Warszawa
W imieniu społeczności gmin Łobez, Węgorzyno, Resko i Radowo Małe (woj. zachodniopomorskie) zwracam się z prośbą o udzielenie odpowiedzi na wystąpienie dyrektora SPZOZ dr Ciuki z dnia 11.02.1999 r.
Zagmatwana sytuacja SPZOZ Łobez i szpitala w Resku (inny powiat niż macierzysty ZOZ Łobez) w szczególności, potrzebują szybkich rozstrzygnięć choćby ze względu na comiesięczny przyrost zadłużenia.
Licząc na odpowiedź - z poważaniem
Stanisław Kopeć - poseł na Sejm RP
Przyszłość szpitala w Resku zapowiada się więc źle. Zanosi się na to, że władze chcą go po prostu zlikwidować, ale po drodze wymyślają różne argumenty, żeby się wybielić i zwalić winę metodą "dziel i rządź" na lokalne samorządy i wybranych "podejrzanych" ludzi. Czyż podobnie nie wyglądała obłudna motywacja towarzysząca rozwaleniu powiatu łobeskiego?
Wojciech Bajerowicz

Dyżury radnych powiatowych

Podaje się do publicznej wiadomości, że dyżury radnych powiatu stargardzkiego wybranych z gminy Łobez będą pełnione w poniedziałki w budynku Urzędu Gminy i Miasta Łobez w godzinach 15`00 do 17`00 w sali 21 na pierwszym piętrze. Będą je pełnić:
1. 22.03.99 r. - Antoni Gutkowski i Jan Paszkiewicz
2. 22.04.99 r. - Ewa Augustjańska-Szulc i Zofia Krupa
3. 26.04.99 r. - Ewa Augustjańska-Szulc i Ryszard Sola
4. 10.05.99 r. - Zofia Krupa i Jan Paszkiewicz
5. 24.05.99 r. - Antoni Gutkowski i Ryszard Sola
6. 07.06.99 r. - Ewa Augustiańska-Szulc i Jan Paszkiewicz
7. 21.06.99 r. - Zofia Krupa i Antoni Gutkowski

Kolejne potyczki

13 marca 1999 r. w Węgorzynie już po raz szósty zorganizowano otwarte rozgrywki szachowe, w których wzięli udział członkowie Uczniowskiego Klubu Sportowego "Gambit" przy Szkole Podstawowej Nr 1 w Łobzie prowadzonego przez Małgorzatę Zieniuk i Krystynę Solę. Grało 47 zawodników. Jako młodsza juniorka najlepsza okazała się Kasia Woniak (licealistka), Njalepszym młodszym juniorem został Jakub Zieniuk. Oprócz nich zagrali "Jedynkowi" uczniowie: Kasia Światłowska, Mateusz Sławek, Marcin Zakrzewski, Łukasz Osiński. W Stargardzie Szczecińskim 21.III. 99 r. grupa naszych szachistów, choć w osłabionym składzie, radziła sobie nieźle wśród 48 zawodników. Tym razem nie było wielu nagród, ale dla najlepszej juniorki, naszej Kasi Woniak (choć licealistki), znalazła się jedna. Na wyróżnienie zasługują Kasia i Piotr Światłowscy, którzy wzięli udział w obu wyjazdach i pełni zaangażowania toczyli intelektualne boje na deskach. Dziękujemy p. Ryszardowi Perdkowi, który zawiózł nas na oba turnieje.
Krystyna Sola

Komunikat

W dniu 4 marca 1999 r. w Urzędzie Gminy i Miasta w Łobzie zawiązano "Zespół do spraw społeczno-gospodarczego rozwoju gminy i miasta Łobez". Zespół ma na celu spowodowanie pilnego ożywienia gospodarczego na tutejszym terenie, radykalne zmniejszenie bezrobocia, szczególnie wśród ludzi młodych, długotrwale bezrobotnych oraz ludności wiejskiej, stworzenie warunków do napływu kapitału, inwestycji, promocji gminy i miasta Łobez oraz do zwiększenia środków na edukację i poprawę stanu zdrowotnego mieszkańców poprzez rozwój w tym zakresie edukacji i oświaty zdrowotnej.
Stworzony "Zespół" opracuje do dnia 31 marca 1999 r. kompleksowy program rozwoju społeczno-gospodarczego rozwoju gminy i miasta Łobez, który będzie podstawą do wdrażania wszelkich inicjatyw lokalnych, "programów specjalnych" Urzędów Pracy w celu realizacji założeń opracowanego programu. Powołany do życia "Zespół" w każdym czasie może być na mocy woli jego członków powiększony o przedstawicieli administracji państwowej i samorządowej, wiarygodnych partnerów na rynku pracy, nauki i szkolnictwa itd.
Burmistrz Gminy i Miasta Łobez - Halina Szymańska
Zastępca Burmistrza GiM Łobez - Henryk Musiał
Dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Szczecinie - Sławomir Pajor
Wicedyrektor WUP w Szczecinie - Wiesław Milewski
Dyrektor Filii WUP w Koszalinie - Leszek Kania
Przewodniczący Rady Miejskiej w Łobzie - Marian Płóciennik
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej - Andrzej Wysocki
Przedstawiciel Rady Osiedla w Łobzie - Czesław Skoworotko
Przewodniczący Stowarzyszenia "Inicjatywa `98" - Grzegorz Kotwicki

Ludzie Ziemi Obiecanej

Zbigniew Harbuz jest jednym z kilkunastu laureatów tegorocznej edycji konkursu "dzieje szczecińskich rodzin" w XX wieku". W swojej pracy "Łobescy ludzie podjął próbę ocalenia pamięci o tych, którzy w Łobzie żyli, pracowali i mniej lub bardziej zasłużyli się swojej małej ojczyźnie. Na kartach opracowania znalazły się także nazwiska ludzi, którzy mieszkali w Łobzie przed rokiem 1945. Zbigniew Harbuz jest autorem szeregu prac o przeszłości łobeskiej małej ojczyzny, m.in. monografii Szkoły podstawowej nr 1 i Przedszkola Miejskiego nr 1 w Łobzie. Przed trzema laty wydał własnym sumptem "Łobeskie ulice". Dużo wcześniej, w latach sześćdziesiątych, ukazały się foldery "Resko i okolice" oraz "Węgorzyno i okolice". Jest autorem jednego z rozdziałów monografii "Z dziejów Ziemi Łobeskiej" powstałej pod kierunkiem prof. Tadeusza Białeckiego. Najnowsza praca (jeszcze w maszynopisie) to unikalne i oryginalne opracowanie poświęcone ludziom Łobza i okolic. Pan Zbigniew urodził się w powiatowych Brzeżanach, w dawnym województwie tarnopolskim. Przyjechał do Łobza w kwietniu 1946 roku wraz z całym transportem przesiedleńców. Szybko nadrabiał szkolne zaległości. Po ukończeniu szkoły podstawowej w 1951 roku rozpoczął pracę w prezydium MRN w Łobzie, a równocześnie uczył się zaocznie w liceum w Stargardzie Szczecińskim. Po maturze studiował geografię na uniwersytetach w Toruniu i w Warszawie. Potem powrócił do Łobza i do czasu przejścia na emeryturę pracował w 1994 roku pracował na różnych stanowiskach w administracji terenowej. Jego pasją jest turystyka, w której zdobył wszystkie stopnie wtajemniczenia, a ze szlaków znają go najwytrawniejsi piechurzy Rzeczypospolitej. Były takie lata, że potrafił zaliczyć nawet trzydzieści rajdów i złazów turystycznych. Sam też organizował złazy na Ziemi Łobeskiej. O panu Zbigniewie mówią, że jest chodzącą encyklopedią Łobza i okolic. - Przystąpiłem do pracy w końcu lat osiemdziesiątych, ale pomysł zrodził się wcześniej. Miałem sporo osobistych zapisków i notatek - opowiada o powstaniu monografii Z. Harbuz - korzystałem z roczników "Kuriera Szczecińskiego" i "Głosu Szczecińskiego, "Wiadomości Zachodnich i innych wydawnictw regionalnych. Moja praca jeszcze rośnie, wciąż dochodzą bowiem nowe wiadomości. Nawet gdy coś interesującego usłyszę w radiu, szybko robię notatkę. Korzystam z czasopism w Bibliotece Miejskiej w Łobzie, znalazłem tam np. w "Sukcesie" wypowiedź biznesmena z Australii o nazwisku Opara, który wyznał, że urodził się w Łobzie. Dotychczas zgromadziłem wiadomości o ponad 800 osobach wpisanych w historię Łobza. Najbardziej fascynuje mnie czas, kiedy byłem dzieckiem, a w Łobzie wszystko było pierwsze: Nina Boguszewska - pierwszy lekarz, Feliks Weiss- pierwszy nadleśniczy, Bolesaw Szedziwiec - pierwszy geodeta, Teofil Fiutowski - pierwszy burmistrz z woli radzieckiego komendanta wojennego miasta, Stefan Nowak - pierwszy burmistrz z nominacją pełnomocnika rządu RP, Adam Jegier - pierwszy fryzjer i organizator piłkarstwa, Edward Witasiak - pierwszy piekarz... Dla pana Zbigniewa "Kurier Szczeciński był jedną z pierwszych gazet. Regularnie pożyczał go od Bazylego Jureczko mieszkającego w sąsiedztwie, na ul. Kraszewskiego.
Czesław Burdun
PS. W książce "Ludzie Łobza" bardzo mi brakuje hasła "Zbigniew Harbuz".

Łobescy strażacy i 'zmiany'

Rok bieżący także dla nas, strażaków, jest okresem różnych "zmian". Zmiany te dotyczą głównie spraw organizacyjnych. Łobeska jednostka, jak wiadomo, wcześniej podlegała Komendzie Rejonowej Straży Pożarnej w Nowogardzie, a w wyniku reformy administracyjnej obecnie podlega Komendzie w Stargardzie. Mieszkańcy Łobza, a z nimi i miejscowi strażacy bardzo liczyli na powiat w naszym mieście. W oczekiwanej komendzie powiatowej, która posiadałaby swój obszar operacyjny - straż mogłaby działać lepiej, a wiele spraw szczególnie prewencyjnych można by było załatwiać szybciej. Liczyliśmy też na zatrudnienie dodatkowo jedenastu osób, co nie byłoby bez znaczenia dla naszego środowiska. Tymczasem stało się tak, jak się stało. Nie mieliśmy żadnego, niestety, wpływu na decyzje rządowe. Mamy teraz 60 kilometrów do powiatu, a pokonywanie tej drogi kilka czy nawet kilkanaście razy w miesiącu dla załatwienia bieżących spraw to żadna przyjemność czy oszczędność. A przecież jeszcze niedawno wystarczyło wejść na naszą Górę Zieloną i dosłownie w zasięgu oka miało się takie na przykład Strzmiele czy Przemysław, które teraz znalazły się w powiatach gryfickim i stargardzkim. Żarty żartami, a to wcale nie bagatela, bo telefon 998, który był dotąd na pulpicie dyżurnego w Łobzie został nam zabrany i zgodnie z nowym podziałem administracyjnym podłączony do Gryfic i Stargardu. Obecnie mieszkańcy wspomnianych Strzmieli czy Przemysławia, a także samego Łobza w momentach zagrożenia i konieczności wezwania pomocy straży dostają połączenie z nowymi siedzibami powiatów i stamtąd alarmowana jest nasza jednostka. Powstaje cały łańcuch zbędnych połączeń i zanim dojdzie do wyjazdu, upływa cenny czas. Można sobie w tych warunkach wyobrazić strach i ból ludzi wyczekujących pomocy. Pisząc o tych "nowych" warunkach, nie mam zamiaru usprawiedliwiać na wszelki wypadek łobeskich strażaków, ale chcę zwrócić uwagę naszym mieszkańcom, by dzwoniąc na numer 998 przedstawiali się, podawali pełne dane (miejscowość, na jakiej ulicy jest zdarzenie, numer telefonu, z którego się dzwoni oraz te wszystkie dodatkowe informacje, o jakie będzie pytała osoba przyjmująca wezwanie). Ułatwi to i przyśpieszy nasz wyjazd, bowiem wozy strażackie wyjeżdżają bardzo szybko, bez rozważania na miejscu przed wyjazdem - dokąd, co, po co i dlaczego. Mamy i inne problemy, które ograniczają nasze sprawne działanie. Mamy w Łobzie dużo domów kilkupiętrowych. W przypadkach, nie daj Boże, zagrożenia ludzi (uwięzienia ich) na wyższych kondygnacjach pomoc może się okazać utrudniona, bo nasze drabiny nie sięgają tak wysoko. Brakuje nam mianowicie podnośnika hydraulicznego. Monitowaliśmy w tej sprawie różne władze, ale jak dotąd bezskutecznie. Telewizja często pokazuje nam tragedie domowe czy rodzinne wynikające z niemożności dotarcia do ludzi, którzy znaleźli się w podobnych sytuacjach. W tej chwili apelujemy do naszych władz lokalnych, do zakładów pracy, do życzliwych sponsorów i mieszkańców - może wspólnymi siłami dałoby się rozwiązać ten problem. Nasuwa mi się tu przykład "Orkiestry Świątecznej Pomocy". Może znalazłby się u nas "jakiś" miejscowy Owsiak, który podjąłby taką inicjatywę dla naszego wspólnego dobra? Może nam się to uda, a wtedy będziemy spokojnie spać. O ofiarności i licznych działaniach (ponad 100 wyjazdów do pożarów i innych zdarzeń w 1998r. na terenie naszej gminy) naszych strażaków pisaliśmy już w "Łobeziaku" wielokrotnie, niemniej skorzystamy z tej dzisiejszej okazji, żeby przypomnieć takie zdarzenia, jak pożar wielkiej stodoły w Suliszewicach, gaszony w niesprzyjających warunkach pogodowych i technicznych. W tej akcji uczestniczyło 18 wozów bojowych i 70 ludzi z Łobza i okolic. Strażacy dzielnie walczyli z ogniem do późnych godzin nocnych. Wzięliśmy też między innymi udział w usuwaniu skutków wypadku (wielu mieszkańców Łobza było jego świadkami i mimowolnymi uczestnikami) na skrzyżowaniu ulic przy księgarni, gdzie zderzył się samochód osobowy z wielkim ciągnikiem rolniczym. Szczęściem w nieszczęściu było to, że kierujący pojazdami i osoby postronne nie doznały w tym groźnym "na oko" wypadku większych obrażeń. Modne stało się w roku ubiegłym wzywanie pomocy straży do usuwania gniazd wyjątkowo dokuczliwych w tym sezonie gniazd os i szerszeni. Wbrew pozorom nie jest to wcale jakaś przyrodnicza ciekawostka, a niebezpieczne zajęcie, o czym niech świadczy fakt, że jeden z ze strażaków z naszego województwa ukąszony w czasie akcji w lecie przez szerszenia do tej chwili przebywa w szpitalu i prawdopodobnie będzie zmuszony przejść na rentę. Nasza łobeska sekcja płetwonurków uczestniczyła w wydobywaniu topielców z okolicznych jezior i rzek. Braliśmy też udział w wydobywaniu dwóch samochodów i topielców po wypadku Na Wałach Chrobrego w Szczecinie. Łobeska straż pożarna działa nie tylko na naszym terenie. W przypadku większych pożarów jesteśmy kierowani wszędzie tam, gdzie jest duże zagrożenie. Na przykład nasza sekcja gasiła także pożar szpitala klinicznego w Szczecinie. A tak naprawdę to nie wypada samemu się chwalić. Najwięcej mogą o nas powiedzieć ci, którzy z nami współpracują przy różnych zdarzeniach - łobeska policja, pogotowie ratunkowe, władze miejskie, zakłady pracy i przede wszystkim sami mieszkańcy, którzy doświadczyli pomocy z naszej strony. Na co dzień spotykamy się ze zrozumieniem z ich strony. Korzystając z okazji chcę podziękować dyrekcji łobeskiego LO za udostępnienie nam sali gimnastycznej, na której możemy zdobywać kondycję tak potrzebną w każdej chwili w naszym zawodzie. Na zakończenie prośba od strażaków - zbliża się wiosna, a meteorolodzy zapowiadają, że będzie ona wczesna i ciepła - weźmy pod uwagę to, że w tym czasie wzrasta liczba pożarów spowodowanych nieuwagą, a często także zwykłą bezmyślnością; respektujmy szczególnie zalecenia łobeskiego nadleśnictwa, które na każdym skraju lasu ostrzega nas i prosi swoimi napisami "OSTROŻNIE Z OGNIEM".
Ze strażackim pozdrowieniem - mł. asp. Krzysztof Paluch.

Mistrzostwa Polski

Po zajęciu II miejsca w makroregionie wielkopolskim uzyskałam awans do Finału Mistrzostw Polski Juniorek w Szachach. Zawody odbywały się w ciągu 12 dni w Nowej Rudzie na Śląsku. Startowały 42 najlepsze juniorki z kraju. Zajęłam XVI miejsce, z którego autentycznie jestem zadowolona. Zdobyłam 6 punktów na 11 możliwych do zdobycia. Myślę, że skutecznie zareklamowałam moje miasto Łobez i klub "Olimp" na szachowej mapie Polski. Przedstawiam medalistki mistrzostw Polski, z którymi toczyłam zacięte pojedynki:
I m. Alicja Chmielińska (MKSz. Rybnik) 8,5 pkt;
II m. Justyna Skrochocka (Gedania Gdańsk) 8,0 pkt;
III m. Małgorzata Kucypera (MDK Wrocław) 8,0 pkt.
Teraz zamierzam grać w turniejach ogólnopolskich, by podnieść swoją kategorię szachową. A we wrześniu II ligi krajowej z udziałem naszej ekipy MKS "Olimp" Łobez.
Katarzyna Woniak - uczennica klasy I e LO w Łobzie

Na zebraniu (uwagi techniczne)

Niedawno uczestniczyłem w zebraniu. Do udziału w nim zachęciła mnie jego intensywna reklama w postaci licznych ogłoszeń wywieszonych nie tylko na słupach ogłoszeniowych, ale i na szybach okien, wystawach sklepowych itp. Przyszedłem punktualnie. Ludzi było dużo i z trudem znalazłem miejsce. Inni, którzy przyszli po mnie, musieli stać.
Zebranie było trudne. Jego uczestnicy nawzajem sobie przeszkadzali. Gdy jedna osoba przemawiała, to inni w tym czasie głośno wyrażali własne opinie, a oprócz tego przy każdym prawie stole po dwie lub trzy osoby dyskutowały między sobą. W związku z tym nasunęło mi się kilka wniosków natury technicznej:
- władze miejskie powinny się postarać o większą salę na 200 - 500 miejsc dla sprawniejszej organizacji zebrań publicznych;
- na zebraniach gromadzących większą ilość uczestników powinno się używać mikrofonów i głośników;
- osoby zabierające głos w dyskusji powinny mówić rzeczowo, zwięźle, jasno, wyraźnie, nie popisywać się, nie wnikać, jeśli to nie jest potrzebne, w szczegóły;
- mający własne zdanie powinni je uzasadniać odpowiednimi argumentami;
- uczestnicząc w zebraniu powinniśmy się liczyć z innymi jego uczestnikami i nie przeszkadzać im, bo jeśli się nam ono nie podoba, to nie znaczy, że innym też;
- nie powinno się narzucać swojej woli ani uczestnikom zebrania, ani organizatorom.
Każde zebrani ma jakiś program. Jeśli dotyczy on nas i naszego środowiska, to warto na spotkanie pójść. Ma się wtedy okazję do posłuchania, co mówią inni i sposobność do uzyskania odpowiedzi na własne wątpliwości.
Zbigniew Harbuz

Kronika policyjna

W lutym br. funkcjonariusze Komisariatu Policji w Łobzie wszczęli 50 postępowań przygotowawczych o przestępstwa popełnione w naszej gminie i mieście. Wśród nich na uwagę zasługuje fakt wszczęcie dochodzeń przeciwko osobom rozprowadzającym w naszym mieście takie narkotyki jak marihuana i amfetamina. Czynności podjęte przez policjantów doprowadziły do ustalenia osób trudniących się tym procederem, którym przedstawiono zarzuty z art. 46 pkt. 1 "Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii", a jedna z tych osób została tymczasowo aresztowana. Aktualnie trwają dalsze czynności procesowe w tych sprawach. Poza tym zanotowaliśmy kilkanaście przestępstw, których dopuściły się osoby doskonale znane policji, ujęte bezpośrednio po zdarzeniu lub ustalone w przeciągu paru dni od jego zaistnienia. Osoby te dokonywały włamań do obiektów handlowych, wybijając szyby wystawowe, a następnie kradły przedmioty będące w wyposażeniu sklepów lub towary przeznaczone do sprzedaży; przy czym w niektórych przypadkach straty spowodowane uszkodzeniem mienia były wyższe niż wartość skradzionych przedmiotów. Część utraconego mienia została odzyskana. Problem z tymi osobami polega na tym, że mimo prowadzonych przeciw nim postępowań, w dalszym ciągu dokonują one kolejnych przestępstw. Stopień ich demoralizacji jest bardzo wysoki i w ich przypadku działania z zakresu prewencji ogólnej nie dają żadnego skutku. Nieletnich sprawców tego typu przestępstw "chroni" Ustawa o Nieletnich, a w przypadku osób pełnoletnich bardzo często przepisy "Kodeksu postępowania przygotowawczego" nie pozwalają na zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania, co mogłoby przerwać ciąg przestępstw dokonywanych przez te osoby. Dlatego nam, jako policji, pozostaje zatrzymywanie tych samych osób w podobnych przypadkach zdarzeń kryminalnych i zbieranie dowodów popełnianych przez nie przestępstw. Nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć w taki sposób obiektów handlowych, aby nie dochodziło do włamań. Biorąc pod uwagę powyższy stan rzeczy oraz fakt, że przestępcy tego rodzaju pochodzą z rodzin o niskim statusie materialnym (często są to ludzie bezrobotni) - pokrzywdzeni mają małe szanse na wyrównanie strat, nawet po satysfakcjonującym wyroku sądowym. W tych warunkach ważną sprawą jest ubezpieczenie obiektów oraz towaru od tego typu przypadków. W lutym zanotowaliśmy przypadki kłusownictwa zwierzyny leśnej przy pomocy wnyków. Między innymi 14.02 br. w obwodzie łowieckim koła "Lis" pomiędzy Suliszewicami i Rynowem ujawniono resztki skłusowanego dzika o wadze około 70 kg. Dzięki szybko uzyskanej informacji od jednego z myśliwych tego koła i czynnościom podjętym przez policjantów ustalono sprawców kłusownictwa oraz odnaleziono słoiki z mięsem z dziczyzny. Za pośrednictwem "Łobeziaka" zwracamy się do właścicieli sklepów i punktów usługowych w mieście o baczniejsze sprawdzanie banknotów przyjmowanych od klientów. W lutym ujawniono w Łobzie kilka sfałszowanych banknotów o nominałach 20, 50 i 100 zł wprowadzonych do obiegu w naszych obiektach handlowych. Falsyfikaty te zostały ujawnione przez pracowników banku przyjmujących wpłaty z utargu. W tym momencie wpłacający (takie jest prawo) tracą konkretne pieniądze. Dlatego w przypadku podejrzenia, że banknot jest fałszywy, należy natychmiast powiadomić policję, która jest zobligowana do szybkiej reakcji na takie zgłoszenie. Odnotowaliśmy ostatnio kilka przypadków takiej przytomnej reakcji właścicieli łobeskich sklepów i dzięki temu przestępcy zostali zatrzymani i pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Funkcjonariusze Wydziału Prewencji KP w lutym br. sporządzili także 7 wniosków do kolegium d/s. Wykroczeń, zatrzymali 3 prawa jazdy, odnotowali 8 kolizji i 1 wypadek drogowy w naszej gminie oraz siedmiokrotnie interweniowali w sprawach awantur domowych.
Komisarz Wiktor Mazan
 

Nosił wilk razy kilka

Od dłuższego czasu do policji docierały wiadomości o grasujących i znajdujących nabywców w Łobzie handlarzach takimi groźnymi narkotykami jak marihuana i amfetamina. Rozpowszechniane one były najczęściej w czasie trwania dyskotek i różnych nieformalnych spotkań młodzieży. Policjanci rozpoczęli obserwowanie tego środowiska. Chodziło im nie tyle o nieszczęśników zażywających narkotyki , ale przede wszystkim o ujęcie handlarzy - właściwych winowajców tego procederu. Ustalono (na razie), że działają w Łobzie dwie grupy przestępcze - jedna rozpowszechniająca marihuanę, druga - amfetaminę i że ich członkami są młodzi mieszkańcy naszego miasta w wieku 20 - 25 lat. Marihuanę porcjowali na "działki" i rozpowszechniali w Łobzie dwaj z nich, dwaj kolejni przywozili ją ze Szczecina. Na paczuszce 50-gramowej zarabiali około 900 zł.; z paczuszki takiej można było przygotować 60 "działek" (porcji), a każdą działką mogło się "opalić" 10 osób. Od ubiegłorocznych wakacji do momentu zatrzymania rozprowadzili oni około 2,5 tysiąca działek. Kim są ci niewątpliwi przestępcy? Pochodzą niestety z tak zwanych dobrych domów. Ciekawe, że ich rodzice nie zauważyli żadnych oznak tego, że ich pociechy zajmowały się podejrzanym procederem. Nietrudno chyba było zauważyć, że młodzi cwaniacy mają podejrzanie dużo pieniędzy. Nie zastosowano wobec dealerów do czasu rozprawy aresztu tymczasowego, bo okazali się chętni do współpracy, nie było z ich strony matactwa, podzielili się z policją wszystkimi szczegółami swojego procederu. Są obecnie pod dozorem policyjnym i grozi im kara od 1 do 10 lat pozbawienia wolności z art. 46 "Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii". W tydzień po zatrzymaniu dealerów marihuany ujęto głównego dostarczyciela amfetaminy do Łobza - Aleksandra K. Był on bardzo ostrożny. Urządzono na niego zasadzkę, gdy wracał ze Szczecina z kolejną porcją narkotyku. Wysiadł on jednak przezornie w Runowie. Jednak jeszcze w tym samym dniu zatrzymano go w Łobzie z 10-gramową porcją amfetaminy. Narkotyk woził często w skarpetkach lub... majtkach. Miał w domu przybory do porcjowania narkotyku na działki, a wymaga to precyzji, bo jedna porcja waży 1/4 grama. Sprzedawał je po 35 złotych za działkę. Na razie można mu udowodnić, że wprowadził do Łobza około 1/4 kg amfetaminy (1000 porcji) i sprzedawał ją uzależnionym narkomanom (są już w naszym mieście tacy), ale i nabywcom okazjonalnym, także małoletnim. Został on tymczasowo aresztowany na okres 3 miesięcy i grozi mu kara od 3 do 10 lat więzienia. W dzień po ujęciu Aleksandra K. zatrzymano kolejne dwie osoby, które brały od niego porcje amfetaminy i sprzedawały je u nas. I wobec nich zastosowano dozór policyjny. W obu wspomnianych wyżej sprawach śledztwo jeszcze trwa. Policja prowadzi dalsze dochodzenia w związku z rozpowszechnianiem narkotyków w naszym mieście. Wychodzą na jaw sprawy z lat ubiegłych. Oczywiście łobescy handlarze to tylko płotki. Ich mocodawcy są wyżej, ślady prowadzą do Szczecina i tam zajmuje się nim policja wojewódzka. Ujęcie łobeskich dealerów to niewątpliwy sukces naszej policji, bo udało się jej rozbić siatki handlarzy. Nasi narkomani wiedzieli, do kogo się zwrócić. To już była działalność zorganizowana, perfidna i dlatego groźna i szkodliwa. Bezwzględność i brak jakichkolwiek skrupułów ze strony handlarzy narkotyków jest tym większa, że sami ich nie używają, a systematycznie i świadomie starają się wpędzić innych, często dzieci, w nałóg powodujący kompletną ich destrukcję i często przedwczesną śmierć. Przy okazji warto zauważyć, że obwinianie narkomanów, że nimi są - to oskarżanie ofiar. Winni są gdzie indziej i tych trzeba tępić. Niemniej sami policjanci stwierdzają lojalnie, że to nie koniec walki z narkomanią w naszym mieście. Sprawa na razie przycichnie, dealerzy staną się ostrożniejsi, ale nie zrezygnują z penetracji Łobza. Magnes, jakim są duże i łatwe pieniądze, co z tego że łajdackie, jakie można zarobić na ludzkiej naiwności i nieszczęściu, znowu zadziała. Tym bardziej - mówią policjanci - potrzebne jest dzisiaj stworzenie szerokiego frontu osób i instytucji przeciwstawiających się temu groźnemu zjawisku. Sama policja bez pomocy rodziny, ludzi dobrej woli, instytucji wychowawczych i kulturalnych, organizacji społecznych i sportowych niewiele może zdziałać. Niemniej warto im podziękować za to, co udało się im już osiągnąć w tropieniu handlarzy białą śmiercią.
W. Bajerowicz

Nie o to chodzi, żeby wygrać, ale o to, aby grać

To hasło i sposób na rozpowszechnienie sportu wśród młodzieży Liceum Ogólnokształcącego w Łobzie. Dyrekcji szkoły i nauczycielom wychowania fizycznego zależy bardzo, by w ciągu 4 lat pobytu w szkole średniej zdążyć uczniów wyposażyć w umiejętności i zamiłowania do uprawiania sportu i rekreacji ruchowej. Stąd w programie imprez najważniejszą stały się szkolne rozgrywki w piłkę siatkową z udziałem wszystkich klas. W kategoriach dziewcząt i chłopców wystartowały 42 zespoły!! Oczywiście zabawa w sport odbywa się zgodnie z modnym w szkole mottem: Nie chodzi o to, żeby wygrać, ale o to, by pograć! Pomimo to elementy współzawodnictwa także istnieją. Po 4 miesiącach rywalizacji w sali gimnastycznej gratulacje należą się... wszystkim uczestnikom czyli 410 siatkarkom i siatkarzom z klas od I do IV. Natomiast wyróżnienia za udział w finale otrzymują: w kategorii dziewcząt: klasa IV f - kapitan drużyny Katarzyna Kulik, wychowawca mgr Piotr Dąbrowa i klasa I b - kapitan drużyny Ewa Woźniak, wychowawca mgr Marian Łukasik; w kategorii chłopców: klasa IV a - kapitan drużyny Wojciech Podlisiecki, wychowawca Joanna Markiewicz i klasa IV c - kapitan drużyny Marcin Bryja, wychowawca klasy mgr Anna Boguszewska-Wąsowicz. To się nazywa masowość w sporcie - 42 zespoły 410 uczestników! Brawa za pomysł i wykonanie należą się nauczycielom - p. Ewie Łukasik i p. Piotrowi Dąbrowie.
Zdzisław Bogdanowicz

Obniżka w sprzedaży mieszkań komunalnych


Na sesji Rady Miejskiej w dniu 26.03 br. Rada na wniosek Zarządu Miasta podjęła uchwałę zmieniającą zasady sprzedaży mieszkań komunalnych korzystniejszą dla lokatorów od obowiązującej dotychczas. Ogólne zasady sprzedaży tych mieszkań pozostają bez zmian, to znaczy pierwszeństwo w ich zakupie przysługuje jak dotąd najemcom lokali mieszkańców i domków jednorodzinnych wraz z częściami wspólnymi przynależnymi do nich, garażami i gruntem. Nadal przeniesienie prawa współwłasności lokalu i domu jednorodzinnego, w którym znajduje się tylko jeden lokal mieszkalny następuje wraz z przeniesieniem prawa współwłasności lub współużytkowania wieczystego gruntu. Obowiązuje także nabywcę poniesienie kosztów przygotowania nieruchomości do sprzedaży (koszty dokumentacji geodezyjnej, opisu nieruchomości, wyceny) w formie zaliczki w wysokości 200 zł. Zaliczka ta nie podlega zwrotowi, jeśli zlecono wykonanie powyższych czynności, a nabywca wycofał się z kupna, a rozliczona zostanie na jego korzyść w ogólnych kosztach mieszkania.
Natomiast zmiany dotyczą cen mieszkań, które są obecnie niższe. I tak:
Nabywcom, którzy przed zawarciem umowy notarialnej wniosą jednorazowo całą należność przyznaje się bonifikaty wynoszące:
a) 80% ceny w odniesieniu do budynków wybudowanych przed 1945 r.
b) 70% ceny w odniesieniu do budynków wybudowanych po 1945 r.
c) 90% przy jednoczesnym zakupie wszystkich lokali mieszkalnych w budynku wielorodzinnym wybudowanym przed 1945 r.
d) 80% przy jednoczesnym zakupie wszystkich lokali mieszkalnych w budynku wielorodzinnym wybudowanym po roku 1945.
Ceny sprzedaży lokalu mieszkalnego i domów jednorodzinnych, w których znajduje się tylko jeden lokal mieszkalny można na wniosek nabywcy, któremu przysługuje prawo pierwszeństwa w ich nabyciu - rozłożyć na raty roczne na okres 10 lat, a wysokość udzielonej bonifikaty jest uzależniona od roku wybudowania budynku oraz ilości rat i wynosi:
Ilość rat budynek wybudowany przed 1945 r. po 1945 r.
2 / 75% bonifikaty / 50% bonifikaty
3 / 70% / 40%
4 / 60% / 35%
5 / 50% / 30%
6 / 40% / 25%
7 / 30% / 20%
8 / 20% / 15%
9 / 10% / 10%
10 / 5% / 5%
Niespłacona cena podlega oprocentowaniu w wysokości 1 stopy redyskontowej weksli stosowanej przez NBP, obowiązującej na dzień 02 stycznia danego roku i doliczona jest do raty. Raty wraz z oprocentowaniem płatne są z góry w terminie do 31 marca każdego roku bez dodatkowego wezwania.
Warto też wiedzieć, że nabywca każdej nieruchomości, korzystający z bonifikaty jest zobowiązany do jej zwrotu po jej waloryzacji, jeżeli przed upływem 10 lat licząc od dnia jej nabycia zbył lub wykorzystał nieruchomość na cele inne niż wymienione w art. 68 ust. 1 pkt. 1 do 3 i 7 Ustawy o gospodarce nieruchomościami. Nie dotyczy to zbycia na rzecz osoby bliskiej określonej w art. 4 pkt. 13 tej Ustawy.
Nowe zasady sprzedaży mieszkań komunalnych podajemy w skrócie. Każdy chętny do kupna mieszkania komunalnego po nowych cenach może się zapoznać ze szczegółami w Urzędzie Gminy i Miasta w Wydziale Gospodarki Gruntami pok. 11, tel. 740-01 wew. 207. RED

Zawody jeździeckie

Ogólnopolskie halowe zawody jeździeckie w skokach przez przeszkody (19 - 21 marca 1999r.) W dniach 19 - 21 marca Łobez gościł na zawodach najlepszych jeźdźców z całej Polski. Na parcourze można było podziwiać popisy 50 amazonek i jeźdźców, 71 koni - reprezentujących 22 kluby. Na widowni było sporo publiczności, a szczególnie ludzi młodych. Obok hali były stoiska handlowe z akcesoriami do jazdy oraz stoiska gastronomiczne z tradycyjnym piwem i kiełbaskami, na smakoszy czekało też pieczone prosię. Do walki w 16 konkursach stanęło ponad 300 par. Pełne ręce roboty miała ekipa sędziowska, której przewodniczył bardzo znany i zasłużony organizator sportów hippicznych p.Lesław Kukawski. Najwięcej emocji skupił konkurs o Grand Prix Łobza. Bacznie filmowała jego przebieg ekipa OTV ze Szczecina, a jej szef, Piotr Baranowski, potraktował ten konkurs jako najważniejszy. Do walki stanęło 18 par. Po dogrywce zwyciężył Jacek Bobik na Winnerze z Dragona Nowielice. Drugie miejsce przypadło Markowi Modzelewskiemu na Bujaku z KJ Gaz Polski z Dżonkowa, trzecim był Łukasz Jończyk (aktualny halowy mistrz Polski) na Magu z CWJ Hippodrom Poznań - Wola. Jacek Bobik był także zwycięzcą konkursu klasy CC 1 (o wzrastającym stopniu trudności), w którym na Quirynusie pokonał 8 innych par. Ten konkurs budził duże zainteresowanie znawców jeździectwa. W konkursie zespołowym laur zwycięstwa przypadł także Jackowi Bobikowi oraz pozostałym reprezentantom Dragona: Joannie Zdanowskiej i Markowi Lewickiemu. Warto podkreślić, że dobre wyniki osiągnęli reprezentanci gospodarzy. Piotr Kobyliński w konkursie klasy C (na styl jeźdźca) zajął drugie miejsce z bardzo niewielką rżnicą w stosunku do Marka Lewickiego, który zdobył pierwsze miejsce na Bryneku. Piotr Kobyliński i jego sponsor cieszą sięuznaniem łobeskiej publiczności. Duże braw otrzymał też zawodnik Hubala Łobez Krzysztof Aftyka, który odniósł sukces na Lanosie w konkursie Dwóch Linii, w którym biorą udział najmocniejsi.
Czesław Burdun

Pszczelarska wiosna

To już tradycja, że w marcu łobescy pszczelarze robią roczny obrachunek - mają swoje zebraniu sprawozdawcze przed nowym sezonem. Właśnie 13 marca br. miało miejsce ich kolejne wiosenne spotkanie. Zaczęło się ono bardzo uroczyście, bo od wprowadzenia sztandaru, którego łobeskie koło PZP dorobiło się po dziesięciu latach oszczędzania i zabiegów ze strony prezesa Franciszka Galasa (pisaliśmy o jego uroczystym poświęceniu w styczniu). Łobeskie koło jako jedyne w naszym województwie może się poszczycić takim symbolem swojej wieloletniej pszczelarskiej tradycji. Szkoda niestety - a wynikało to ze sprawozdania, jakie przedstawił prezes Galas, że łobeskie pszczelarstwo jest obecnie w impasie. Dzieje się tak w całym kraju. Wynika to przede wszystkim z kryzysu, jaki przechodzi obecnie rolnictwo polskie i w ogóle produkcja roślinna, z którymi to dziedzinami pszczelarstwo jest związane i od nich zależne, ale także od tego, że polski miód nie jest konkurencyjny wobec taniego miodu importowanego z krajów o znacznie lepszych warunkach pogodowych i pożytku trwającym cały rok. Na dodatek nie wszyscy decydenci i ekonomiści a także szersza publiczność w Polsce zdają sobie sprawę z tego, że pszczoły wielokrotnie więcej dają rolnictwu, sadownictwu i ogrodnictwu w wyniku swojej pracy zapylającej niż przynoszą pożytku samym pszczelarzom. Ocenia się, że korzyści dla wspomnianych dziedzin wynoszą w Polsce rocznie około 1 miliarda złotych, zaś wartość wszystkich produktów pszczelich uzyskiwanych przez pszczelarzy wynosi około 50 mil złotych. Wniosek jest chyba prosty - ta dziedzina hodowli powinna być szczególnie pieszczona, a jest akurat na odwrót. Wyliczono np., że koszt utrzymania jednej rodziny pszczelej wynosi 130 zł, koszt wyprodukowania jednego kg miodu - 12 zł. Tymczasem pszczelarz w skupie dostaje za niego 5 zł i mimo tak niskiej ceny jeszcze muszą czekać na zapłatę. Polscy pszczelarze nie są, w przeciwieństwie do kolegów z krajów zachodnich - dotowani. Mogli się dawniej zaopatrywać w stosunkowo tani cukier na zimowe dokarmianie, obecnie muszą go kupować w cenie 1,65 za kg z kosztem przewozu, co nie jest znowu taką wielką łaską. Całe szczęście, że jest między nimi życzliwy kolega Adam Rogaciński, który tanio swoim transportem przywiózł ten cukier z hurtowni w Resku (7800 kg). Dlatego chyba nic w tym dziwnego, że pszczelarstwem zajmuje się coraz mniej osób, że są to ludzie, których przy tych cudownych owadach trzyma już raczej tylko tradycja i nie waham się tu użyć tego słowa - miłość. Oto według najnowszej statystyki podanej w tegorocznym numerze "Pszczelarza Polskiego" 45% polskich pszczelarzy ma powyżej 70 lat, a tylko 5% z nich ma mniej niż 35 lat. Czy działają tu także jakieś czynniki społeczne, socjologiczne, które nie "ciągną" młodych ludzi do tego zajęcia w czasach, kiedy ideałami młodzieży są ludzie robiący szybkie kariery i pieniądze? Tymczasem w pszczelarstwie nie ma nic szybko, tu trzeba cierpliwości, mozołu, systematyczności, skromności, spokoju. Czy to złe, staromodne cechy charakteru? Jeśli się komuś tak wydaje, to chyba coś ze zdrowym rozsądkiem jest niedobrze! W Łobzie wygląda to wcale nie lepiej. Łobescy pszczelarze to też przeważnie ludzie w podeszłym wieku, nękani chorobami i ciągle jest ich mniej. Nowych przyjęć nie ma. Na przykład za rok 1998 składki członkowskie opłaciły już tylko 32 osoby, to jest o pięć mniej niż w roku 1997, zaś składki produkcyjne opłacono za 684 rodziny, to jest za 95 rodzin mniej niż poprzednio. Na zebraniu sprawozdawczym zjawiło się też tylko 28 członków. A przecież mogłoby być lepiej. Rok ubiegły pokazał, że i w Łobzie pszczelarstwo mogłoby się rozwijać, gdyby mu stworzyć odpowiednie warunki; był to niezły rok w pozyskiwaniu miodu. Były przypadki pozyskania nawet po 40 kg miodu od rodziny, jednak był to równocześnie rok, w którym jego ceny spadły w hurcie (5 zł za kg) niżej niż kiedykolwiek wcześniej; zaś w detalu trudno było uzyskać za niego 10 zł/kg. Warto dodać, że łobeski miód jest dobry, pochodzi z okolic, na których używa się mało chemicznych środków ochrony roślin. Zwróciła na to uwagę w dyskusji p. Sakowa, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego z Brzeźniaka, która namawiała łobeskich pszczelarzy do podjęcia działań promocyjnych popularyzujących ich słodką i zdrową produkcję. Warto - mówiła - wykorzystać w tym celu różne kiermasze, np. Dni Łobza, bo nastały takie czasy, że trzeba się samemu starać o reklamowanie swojej produkcji. Prosili też pszczelarze leśników łobeskich o życzliwość, by ci nie wycinali "jak leci" rosnących na skrajach lasów wierzby iwy, osiki, głogu, tarniny itp., bo pyłek tych roślin to podstawowy pokarm dla czerwia. Jedna rodzina pszczela potrzebuje w ciągu roku około 30 kg takiego pyłku dla swoich dzieci. Na terenie naszego nadleśnictwa żyje około 1000 rodzin pszczelich, które muszą oprócz nektaru dostarczyć do uli 25 ton pyłku. Prezes Galas podziękował tym wszystkim kolegom, którzy w dniu poświęcenia sztandaru wrzucili do skarbonki 700 zł, oraz sponsorom (urząd Miasta dał 300 zł, Stanisław Puchalski 200 zł, Spółdzielnia Mieszkaniowa "Jutrzenka" 200 zł), a sam dostał długie i ciepłe oklaski od kolegów za swoją bezinteresowną działalność społeczną. Warto przy okazji dodać, że obecny zarząd łobeskiego koła PZP działa w składzie: Franciszek Galas - prezes, Waldemar Śliwka - sekretarz, Henryk Kawka - skarbnik, a komisję rewizyjną tworzą: Marian Milewicz, Edward Kowaliński i Bolesław Maruszewski. Czego życzyć łobeskim pszczelarzom w nowym sezonie? Bodaj tego, czego im życzył na zakończenie zebrania prezes Galas - by zapatrując się na swoje pracowite pszczoły sami pracowali w zdrowiu nadal tak ofiarnie jak do tej pory z nadzieją na lepsze jutro.
W.Bajerowicz

Recital młodych pianistek

W niedzielę 7 marca br. w Łobeskim Domu Kultury zupełnie niespodziewanie przeżyłem wraz z licznymi melomanami przyjemną godzinę z dobrą muzyką, a to za sprawą kilku młodych pianistek z Prywatnej Szkoły Gry pp. Stefanowskich i z Ogniska Muzycznego ŁDK, które dały prawdziwy recital utworów fortepianowych. Aleksandra Misiun, Magdalena Witczak, Kinga Roszak, Alina Chudyk i Monika Serweta grały utwory Bacha, Mozarta, Beethovena, Chopina, Mendelssohna i współczesnych - Nevina, Komedy, Kurylewicza i Burnetta z dużą biegłością i swobodą. Ciągle niezastąpiony w swoim szlachetnym brzmieniu fortepian zadźwięczał naprawdę wzruszająco pod palcami muzykalnych dziewcząt. Chciałoby się powiedzieć - więcej takich spotkań dających wyraźną satysfakcję wykonawczyniom i słuchaczom. Bo, jak się okazuje, dobra delikatna kameralna muzyka ciągle ma zwolenników i przyszłość i to wcale nieprawda, że mechaniczny hałas wkrótce ją zabije. Inna sprawa to ta, że aby jej w skupieniu słuchać i przeżywać, trzeba jej tworzyć takie miłe warunki, o jakie postarali się organizatorzy niedzielnej imprezy. Ciepłe oklaski, którymi słuchacze nagradzali pianistki, były zasłużoną nagrodą za wzruszenia, jakich nam dostarczyły. Przy okazji trudno się powstrzymać od słów pochwały dla ludzi (rodziców i nauczycieli) budzących w młodzieży zamiłowanie do Pani Muzyki.
W przerwach koncertu wystąpili też młodzi łobescy recytatorzy - Aleksandra Misiun i Daniel Grala - laureaci rejonowego konkursu recytatorskiego. I ta forma wzbogacenia recitalu o akcenty poetyckie bardzo przypadła nam do gustu, tym bardziej, że wykonanie było piękne.
W. Bajerowicz

Są jeszcze romantycy

To się w głowie nie mieści, co oglądam i słyszę w Boninie, w obejściu Stefana Mazura emerytowanego koniuszego ze Świętoborca. Bez przesady, ale jest to coś bardzo pięknego i ważnego, to, co robi p. Stefan ze swoimi przyjaciółmi Mikołajem Kondratowiczem i Januszem Opieką. Ale po kolei: Dziesięć lat temu p. Stefan przeszedł na emeryturę, ale nie mógł żyć bez koni. Sprzedał więc swoją broń myśliwską (kiedyś polował), sięgnął do oszczędności i sprawił sobie konia - wierzchowca. Za odprawę emerytalną nabył dwa kolejne konie, potrzebny sprzęt i uprząż, a potem, poprzez uczestniczenie w aukcjach, na czym się zna, jak mało kto, dzięki udanym transakcjom kupna-sprzedaży i przychówkowi dorobił się całego stada - 10 pięknych rodowodowych koni, które trzymał u życzliwych sąsiadów, bo we własnej małej stajence nie mógł ich pomieścić. Nie było rady - trzeba było zbudować własną stajnię i p. Stefan to zrobił. Jest w tej chwili w całym tego słowa znaczeniu na swoim. A czy teraz uwierzycie, czytelnicy, w coś niezwykłego, w to mianowicie, że gospodarstwo p. Stefana nie jest nastawione na zysk, a istnieje jako jego hobby. Czy możecie sobie w ogóle wyobrazić coś takiego w naszym zmaterializowanym świecie? Ja w pierwszej chwili nie mogłem. Bo niby jak można z emerytury utrzymać siebie i rodzinę, wykarmić i i na dodatek utrzymać w formie tyle koni? Coś mi się tu nie zgadzało. A jednak się zgadza. Na życie musi wystarczyć p. Stefanowi emerytura. Dla koni ma z łąki własne siano, słomy użycza mu życzliwy sąsiad p. Michał Karłowski, na ten sezon zboże kupili mu sponsorzy - przedsiębiorca transportowy p. Janusz Opieka i p. Mikołaj Kondratowicz. I tu kolejny fenomen - w gospodarstwie p. Stefana powstała młodzieżowa szkółka jeździecka składająca się z 10 uczniów (dziewcząt i chłopców ze szkół łobeskich). Zanęcił ich do Bonina niestrudzony działacz sportowy, przyjaciel młodzieży, wychowawca wielu pokoleń piłkarzy "Światowida" - Mikołaj Kondratowicz. P.Mikołaj realizuje w Boninie to, co od dziecka było jego cichą pasją - przyjaźń i podziw dla koni. Szkółka, a właściwie już cała szkoła jest - uwaga - bezpłatna. Treningi odbywają się codziennie po południu. Każdy z młodych jeźdźców ma własnego konia, o którego musi dbać, oporządzać i trenować na fachowo urządzonym wybiegu. Zwierzęta to lubią. Obserwuję z przyjemnością ich zażyłość z opiekunami, niecierpliwe oczekiwanie na zabiegi pielęgnacyjne, na pieszczoty i smakołyki. Młodzież dowożą do Bonina panowie Kondratowicz i Opieka. Z podziwem obserwuję licealistę, który zziajany, żeby zdążyć na trening przypedałował na rowerze po ośmiu lekcjach. A już zupełnym zaskoczeniem są dla mnie umiejętności, jakie demonstrują na wybiegu młodzi jeźdźcy.
Tu refleksja: wiele słyszymy wkoło przemówień, czytamy wspaniałe programy. Że należy, że trzeba, że warto by rozwiązywać problemy młodzieży, dawać jej alternatywne do czyhających na nią zagrożeń zajęcia i wartości. W Boninie kilku skromnych, dobrych ludzi bez gadania, bez gronia, bez propagandy, bez oczekiwania na uznanie - bezinteresownie od lat robi to wszystko i jeszcze więcej systematycznie dzień po dniu. I mają wyniki! W szafce w szatni wisi już kilkadziesiąt flo i 4 puchary zdobyte przez zespół w niespełna półtora roku w licznych zawodach m.in. w Nowielicach, Zieleniewie i Świętoborcu. Młodzi jeźdźcy - Dagna Piesiakowska, Łukasz Osiecki i Marcin Wojna mają już licencje, a utalentowana Justyna Opieka 4 razy wygrała w swojej klasie zawody w Nowielicach i Świętoborcu. Transportuje ekipę na zawody dobrodziej Janusz Opieka. Są więc jeszcze romantycy. Piękna sprawa!
Podziwiał: W. Bajerowicz

Wiadomości wędkarskie

Nasze ryby
W polskich wodach tak słodkich jak i słonych żyje 85 gatunków ryb. Wędkarze poławiają 40 gatunków z nich, z czego 5 gatunków w morzu. Z punktu widzenia gospodarczego tylko 26 gatunków z nich ma większe znaczenie gospodarcze. Sporadycznie poławiane są takie gatunki jak bass wielkogębowy , peluga, rozpiór, tołpyga, sielawa lub nie nadające się do przerobu kulinarnego: piskorz, słonecznica, ciernik. Oprócz tych ryb wędkarze niejednokrotnie poławiają minogi i raki, które nadają się do konsumpcji.
Ryby słodkowodne pod względem smaku, wartości mięsa i wielkości tuszek dzieli się na trzy grupy:
- ryby tzw. szlachetne o doskonałym smaku jak łosoś, troć, głowacica, sieja, sielawa, pstrąg, węgorz;
- ryby o bardzo dobrym smaku jak sandacz, okoń, miętus, certa, lin, karp, szczupak;
- ryby o gorszym smaku lub drobne jak płoć, wzdręga, leszcz, krąp, karaś, jaź, brzana, świnka, kleń, boleń, jelec, ukleja.
Biorąc pod uwagę cechy charakterystyczne mięsa , ryby możemy podzielić na:
- ryby białomięsne, chude jak dorsz, okoń, amur, sandacz, szczupak, wzdręga, płoć; zawierają one w swoim składzie do 1% tłuszczu, mają więc mięso suche i twarde, nie zaleca się przyrządzania ich "z wody" lub w galarecie;
- ryby białomięsne średniotłuste i tłuste jak certa, flądra, karaś, karp, lin, wegorz, leszcz, które nadają się do przyrządzania wszystkich możliwych rodzajów potraw;
- ryby o mięsie ciemnym jak sum, makrela, sumik karłowaty; ich mięso stosunkowo twarde i łykowate można podawać podobnie jak mięso zwierząt rzeźnych nie nadają się one do przyrządzania "z wody" oraz w galaretach; przy przeznaczeniu na mielone masy otrzymuje się z nich wyrób smaczny ciemnego koloru.
Gdy mówimy o rybach jako artykule spożywczym, trzeba powiedzieć także o ich ościach. Spożywając rybę, dobrze dajemy sobie radę z kręgosłupem. Nieprzyjemne i przeszkadzające w jedzeniu są ości międzymięsne występujące u wielu gatunków. Zarówno ich forma jak i liczba jest różna u poszczególnych gatunków. Pod tym względem rozróżnia się cztery grupy ryb.
- bardzo ubogie w ości (21 - 33) - jazgarz, okoń, sandacz;
- ubogie w ości (67 - 83) - pstrąg, karaś;
- o średnim bogactwie ości (90 115) - lin, karp, wzdręga, płoć, szczupak, jaź;
- bogate w ości (118 - 143) - kleń, jelec, certa, świnka, boleń.
Wędkarze, pamiętajcie o tym, że w zbiornikach wodnych często można spotkać takie ryby, których barwa ciała znacznie odbiega od kolorów podanych w opisach. Jest to jeden z przejawów przystosowania się organizmów do środowiska.
Ryszard Olchowik

Ulgi dla rolników

W marcowym numerze zamieściliśmy petycję Rolniczego Komitetu Protestacyjnego z naszej gminy, w której miejscowi rolnicy domagali się zastosowania wobec nich ulg w postaci wprowadzenia w gminie łobeskiej czwartego obszaru podatku rolnego i w związku z tym także odpowiedniego obniżenia tego podatku. Pisaliśmy również o tym, że spełnienie tych warunków spowodowałoby poważne uszczuplenie już uchwalonego budżetu gminy. Niemniej Zarząd Miasta uznając, że sytuacja rolników jest rzeczywiście trudna, wystąpił do Rady Miejskiej z projektem uchwały, która w jakimś stopniu łagodzi podatkowe obciążenia naszych rolników. Zarząd zaproponował mianowicie, by zastosować od 1 stycznia br. ulgę w wysokości 10% wymiaru (już zatwierdzonego) podatku rolnego za 1999r. dla tych rolników, którzy terminowo dokonają wpłat z tytułu podatku rolnego wynikającego z decyzji płatniczych oraz ulgę w wysokości 20% wymiaru tegoż podatku za 1999r. dla tych, którzy jednorazowo wpłacą podatek rolny w terminie pierwszej raty ustawowej wynikającej z decyzji płatniczej. Rada Miejska na sesji w dniu 6 marca przyjęła ten projekt jako obowiązującą uchwałę. RED.

Wystawa Andrzeja Gudańskiego

Nasza Miejska Biblioteka Publiczna organizuje corocznie po kilka wystaw malarzy i innych twórców z całego województwa, ale przede wszystkim daje szansę zaprezentowania się miejscowym artystom w cyklu "Promocja młodych talentów". Do tej pory z przyjemnością w ramach tego cyklu oglądaliśmy prace plastyczne Joanny Semeniuk i Alicji Micek, a w dniu 3 marca br. przedstawił nam swój dorobek młody Andrzej Gudański, słuchacz III roku Liceum Ogólnokształcącego dla Dorosłych "Progress". Jego talent i zainteresowanie sztuką dostrzeżono, gdy był jeszcze dzieckiem. Rozwijał się "pod skrzydłami" pani Lidii Dzieżak w SP nr 3. Panią od plastyki zainteresował wrażliwością, uzdolnieniami i chęcią tworzenia. W szkole nauczył się stosowania technik malarskich, operowania światłem i walorem i rozwijał swoją wyobraźnię przestrzenną. Pani Lidia tak mówi o swoim wychowanku: Już w szkole podstawowej mały Andrzej zdecydował, co będzie w jego życiu ważne. Sztuka? Tak! W swoim działaniu był zawsze uparty i systematyczny. Konsekwentnie oddaje się ulubionemu zajęciu: rysowaniu i malowaniu, od rana do nocy (a nawet do kolejnego świtu). Tata, gdyby mi się chciało tak wszystko robić jak malować - zwierza się ojcu, którego namalował dziesiątki razy. Malowanie i rysowanie jest jego powołaniem, a zwłaszcza potrzebą ciągłego poszukiwania, tworzenia, odwzorowywania otaczającego nas świata. Chce stale się rozwijać i doskonalić. Radzę mu: Maluj jak najwięcej i na nic ani na nikogo się nie oglądaj - to jest najlepsza droga do sztuki. I rzeczywiście. Bo kiedy kilka lat temu oglądałem pierwsze malarskie próby Andrzeja Gudańskiego i porównałem je z tym, co zaprezentował na marcowej wystawie - byłem zaskoczony postępami, jakie zrobił od tamtej pory. On już wie, jak zapełnić kreską, kolorem i światłem płaską przestrzeń kawałka papieru czy płótna tak, by nabrała głębi, by zdziwiła nas tym, czego sami na co dzień nie potrafimy zauważyć. Jest już zręczny w tym, co robi. Oczywiście jeszcze nie wie, jak być wyłącznie sobą, bo to wymaga kilku lat studiów, dalszej uporczywej pracy, poszukiwań i wiedzy oraz kontaktów ze środowiskiem artystycznym. I tego wszystkiego warto mu życzyć, na to zasługuje. Na skrzydełku programu zapowiadającego wystawę Andrzeja Gudańskiego jej organizatorzy zacytowali jakże wymowną poetycką wypowiedź wybitnego francuskiego impresjonisty C. Pissarro:
Szczęśliwi ci, którzy widzą piękno
w miejscach zwykłych, tam
gdzie inni niczego nie widzą!
Wszystko jest piękne, wystarczy
tylko umieć dobrze spojrzeć.
Nasz młody łobeski obiecujący plastyk ten próg przyjemnego wtajemniczenia przekroczył.
W. Bajerowicz

Zakład o napoleona

Jestem kierowcą-amatorem z 14-letnim stażem za kierownicą własnego "malucha". Od dawna trapił mnie dylemat: czy jadąc ulicą Bema w kierunku Dalna (Nowogardu) na rozjeździe dróg przy starym CPN-ie należy wrzucić kierunkowskaz w lewo czy też nie? O ten drobny przepis ruchu drogowego toczyłem spory z wieloma kierowcami. Zdania były różne. A ze swoim szwagrem założyłem się nawet o napoleona. O ostateczne rozstrzygnięcie sporu poprosiłem samego komendanta naszej łobeskiej policji p. Zenona Atrasa. Pan komendant utwierdził mnie w przekonaniu, że....Albo nie. Zapytam o to jeszcze innych kierowców jeżdżących ulicami Łobza i czytelników "Łobeziaka": trzeba pokazać kierunkowskazem skręt w lewo z ulicy Bema w ulicę Armii Czerwonej czy nie trzeba? Prosimy o krótki telefon 74396 do p. W.Bajerowicza. Prawidłową odpowiedź z właściwą interpretacją znajdziemy w następnym numerze. Przyznam się również publicznie czy wygrałem zakład ze szwagrem.
Zdzisław Bogdanowicz

Sztuka pięknego słowa

15 lutego br. w Łobeskim Domu Kultury odbyły się tradycyjne miejsko-gminne eliminacje Małego (dla szkół podstawowych) i Dużego (dla szkół ponadpodstawowych) Konkursu Recytatorskiego. Wzięło w nich udział 51 miłośników pięknego polskiego słowa. Celem konkursu był nie tylko popis i wyróżnienie młodych recytatorów, ale także wyłonienie reprezentacji łobeskiej na eliminacje rejonowe. Wysoka komisja wyróżniła i skierowała na konkurs rejonowy uczniów: z klas I - III Joannę Kubkę SP 1, Paulinę Kwaśniak SP 2, Paulinę Michaluk SP 3, Natalię Szymańską SP 3 i Martynę Wójcik SP 3; z klas IV - VI Ewelinę Guriew SP 2, Piotra Idzika SP 3, Aleksandrę Misiun SP 3, Kingę Roszak SP 2, Monikę Serwetę SP 3 i Łukasza Wierudzkiego SP Bełczna; z klas VII - VIII Adama Kaczocha SP 3, Anetę Małogowską SP 2, Karolinę Rudzką SP 2, Malwinę Ungerman SP 3 i Agnieszkę Wesołowską SP 3; zaś z liceum łobeskiego: Katarzynę Andrzejewską, Annę Gostomczyk, Daniela Gralę, Aleksandrę Muszalską i Krzysztofa Pobiedzińskiego.
Kolejny etap (rejonowy) obu konkursów miał miejsce 1 marca również w naszym ŁDK dla młodzieży ze szkół z Reska, Starogardu Łob., Ińska, Bełczny, Kąkolewic, Łabunia Wlk., Węgorzyna, Świdwina i Łosośnicy i wzięło w nim udział 47 recytatorów. Jury po ich wysłuchaniu skierowało na etap wojewódzki następujących uczestników: Marlenę Łabaszewską, Natalię Szymańską i Martynę Wójcik (klasy I - III); Aleksandrę Misiun, Łukasza Wierudzkiego, Kingę Roszak i Karolinę Wantoch-Rekowską (klasy IV - VI); Łukasza Głuchowskiego, Agnieszkę Wesołowską, Adama Kaczochę i Magdalenę Żuczkowską (klasy VII - VIII); Annę Gostomczyk i Daniela Gralę z łobeskiego liceum.
Ze swej strony gratulujemy wyróżnionym i wszystkim pozostałym uczestnikom, że podjęli trud ładnego mówienia w ciągle pięknym języku polskim. Nauczycielom dziękujemy za pracowite pielęgnowanie tradycji. RED.

Światowid

Terminarz rozgrywek "Światowida"
03.04 godzina 17 Pomorzanin Nowogard - Światowid,
10.04 - " - 15 Światowid - Dąbrowia Stara Dąbrowa,
14.04 - " - 17.30 Światowid - Błękitni (puchar Polski bez meczu juniorów),
17.04 - " - 16 Ina Goleniów - Światowid,
25.04 - " - 16 Światowid - Polonia Gryfino,
02.05 - " - 16 Mieszko Mieszkowice - Światowid,
09.05 - " - 16 Światowid - Mewa Resko,
15.05 - " - 16 Radowia Radowo Małe - Światowid,
22.05 - " - 16 Światowid - Błękitni II Stargard Szczeciński,
29.05 - " - 16 Piast Chociwel - Światowid,
05.06 - " - 17 Światowid - Kluczewia Stargard Szczeciński ,
12.06 - " - 17 Masowia Maszewo - Światowid,
19.06 - " - 17 Światowid - Sparta Gryfice.
Mecze juniorów rozegrane zostaną o dwie godziny wcześniej.
Z. Harbuz

W Urzędzie Stanu Cywilnego

Zawarcie pięciu związków małżeńskich zanotowano w lutym w księdze małżeństw USC w Łobzie, a w tym ślubowali sobie:
- 6 lutego
Grażyna Barbara Pereczkowska i Zdzisław Ryszard Ignacenko
- 9 lutego (w kościele parafialnym)
Alicja Kosut i Daniel Stołowski
Barbara Pykała i Zbigniew Stefan Kondracki
- 20 lutego
Elwira Edyta Ratajska i Tomasz Tadeusz Nowak
Marzanna Helena Pliżga i Wojciech Marek Grynkiewicz
Bożena Krysińska

Z żałobnej karty


1. Józef Styrna 09.09.1951 - 24.02.1999
2. Leokadia Chochół 02.09.1917 - 15.02 - " -
3. Norbert Bogumił Kołodziejczyk 10.09.1976 - 19.02 - " -
4. Stanisław Zieliński 18.06.1933 - 22.02 - " -
5. Lidia Gogolińska 14.12.1914 - 23.02 - " -
6. Bronisław Białek 09.06.1942 - 25.02 - " -
7. Helena Wierudzka 13.10.1922 - 25.02 - " -
8. Krystyna Majczyk 18.11.1935 - 07.03 - " -
9. Stanisław Mantyk 13.09.1921 - 04.03 - " -
10. Anna Micek 17.08.1953 - 08.03 - " -
11. Józef Wąsik 19.03.1932 - 09.03 - " -
12. Ludwik Lange 05.11.1951 - 09.03 - " -
13. Władysława Derech 23.07.1909 - 13.03 - " -
(WB)

Do Łobeziaka można pisać tutaj: