Lipiec 1998 (numer 79)
  Spis treści: 

Podziękowanie z Bełczny
Bociany - optymiści
Mały sport - wielka radość
Nasi dobrzy w sportach obronnych
Telefony, telefony... Dobieszewo, 16.06.1998r.
Bezprzetargowa sprzedaż domów jednorodzinnych
Tośmy się natyrali

Jak dawniej bywało w domach
Memoriał red. Tomasza Hopfera
Wielka inwestycja
Bo jest we mnie siła
Tu Łobeziak nr 74296. Słucham..?
Dar serca dla szpitala w Resku
Złożenie wieńców
Reminiscencje z egzaminów dojrzałości
Co za nagrodę?
Środowiskowe Ognisko Wychowawcze
Pracowity rok w pogotowiu ratunkowym
Kronika policyjna
Informacja z działalności Rady Miejskiej w Łobzie za lata 1994 - 1998
Uczniowskie safari
Szachiści znowu grają
To już dobra tradycja
Niemieccy piłkarze w Łobzie
Wiadomości wędkarskie
Z żałobnej karty

menu


Podziękowanie z Bełczny

Samorząd Uczniowski i Rada Pedagogiczna Szkoły Podstawowej w Bełcznie za pośrednictwem waszego pisma serdecznie dziękują instytucjom, dzięki którym Dzień Dziecka w naszej szkole był urozmaicony konkursem piosenki oraz licznymi konkurencjami sportowymi, w których uczniowie zmagali się o nagrody i słodycze przekazane przez: Księgarnię Współczesną, sklep Biedronka i hurtownię Smakosz z Łobza oraz spółkę Gaja z Bełczny.
J. Woch - dyrektor szkoły

Bociany - optymiści


Bociany cieszą się u nas sympatią od zawsze. Pewnie dlatego lubią nasz kraj i dlatego podobno jest ich w Polsce najwięcej na tak zwany kilometr kwadratowy. Statystyki potwierdzają, że ilość ich się nie zmniejsza, a u nas, na Pomorzu, nawet ich przybyło, pewnie ze względu na to, że mamy ciągle dużo nieużytków i zaniedbanych łąk, które ptaki te lubią penetrować. Co ciekawe, należą one do tych nielicznych dzikich zwierząt, które nie ulękły się cywilizacji i próbują się do niej przystosować, a nawet lgną do ludzi i ich osiedli. Korzyść jest obopólna, bo o tym, że przynoszą dzieci, wiadomo powszechnie. Ale mało kto już pamięta, że bociany uchodziły także za ptaki przynoszące szczęście. Na dawnej wsi dom, na którym uwiły sobie one gniazdo, mógł podobno na to szczęście liczyć. Dlatego zachęcano je do osiedlania się, mocując im na kalenicach drewniane koła od wozów. Często dzisiejsze bociany zachowują się niekonwencjonalnie i są z nimi kłopoty. Oto jedna taka para zbudowała sobie kilka lat temu gniazdo, na okresowo, tylko w sezonie zimowym wykorzystywanym kominie przy piekarni PSS-u na ul. Bema (dzierżawionej przez firmę "Drożdżyk"). I zdarza się teraz, że z wiosną para ta przylatuje, kiedy komin jeszcze dymi. Mimo to bociany - optymiści uparcie porządkują gniazdo, moszczą się w nim i zasiadają na jajach. Bywa, że są niemiłosiernie usmolone. Trudno zgadnąć, dlaczego im ta sytuacja odpowiada - może działa instynkt, być może też, jak twierdzą niektórzy ludzie, podoba im się ciepło płynące z komina, podgrzewające gniazdo w zimne kwietniowe dni. Piekarzom trochę szkoda sąsiadów, ale palić trzeba. Ostatnio za bocianami zaczęli się ujmować miejscowi "ekolodzy". Do PSS-u przychodzą pisma i odzywają się telefony z pretensjami, że męczy się poczciwe ptaki. A przecież komin dymił, zanim się one na nim osiedliły. I bądź tu mądry - mówi zatroskany prezes Muszyński, który także darzy sympatią bociany. Przecież budowa nowego komina nie wchodzi w rachubę, zresztą i na nim też może się osiedlić kolejna para. To wcale nie żart - ale toczą się obecnie poważne rozmowy na temat tego, co zrobić z wiosną przyszłego roku, żeby ptaki z komina zachęcić do przeniesienia gniazda na specjalne rusztowanie, zbudowane obok. Będzie potrzebna pomoc straży pożarnej i specjalny dźwig. A jak ptaki nie będą miały na ochoty na taką przeprowadzkę? Właśnie - bądź tu mądry. To się dopiero podniesie raban, że w Łobzie nie szanuje się bocianów. Przy tej okazji można sobie postawić przewrotne pytanie - czy czasem ptaki te przez tysiące lat współżycia z ludźmi (już starożytni Rzymianie darzyli je szacunkiem) nie wyrobiły sobie przekonania o tym, że to one są nam bardziej potrzebne niż my im i dlatego robią to, co im się podoba i co uważają za słuszne? W Łobzie ma to znaczenie szczególne - zarówno w mieście jak i w gminie przyrost naturalny gwałtownie zmalał. A one wybrały sobie akurat komin w piekarni PSS-u ! Czy to nie budzi optymistycznych skojarzeń, czy nie powinniśmy spojrzeć na ten problem i z tego punktu widzenia?
RED.

Mały sport - wielka radość

Święto sportu szkolnego
Młodzież Zespołu Szkół im. T. Kościuszki w Łobzie uroczyście a zarazem radośnie przeżyła swoje sportowe święto. Apel szkolny przebiegał według ceremoniału obowiązującego w czasie otwarcia igrzysk olimpijskich; było więc pobranie świętego ognia od boginek greckiej Olimpii, zapalenie znicza olimpijskiego, wciągnięcie flagi olimpijskiej, ślubowanie sportowców i ślubowanie sędziów. Rotę oficjalnego otwarcia imprezy wygłosił zastępca dyrektora szkoły p. Henryk Musiał. W programie sportowych zmagań znalazły się: wielobój rekreacyjny, mecze piłki siatkowej: uczniowie - absolwenci - profesorowie, symultana szachowa z p. Gabrielem Bieńkowskim. Medale za wielobój "Najsprawniejsi w szkole" wywalczyli wśród nauczycieli państwo: I miejsce i złoty medal - Anna Rabiejewska, II m. i srebrny medal - Marcin Łukasik, III m. i srebrny medal - Wanda Konecka. Wśród uczniów I miejsca i złote medale zdobyli Kasia Kinne i Paweł Fabisiak, II m. i srebrne medale - Iza Łań i Maciej Brzozowski, III m. i brązowe medale - Agnieszka Woniak i Tomek Miłuch. Tę ciekawą imprezę przygotowali i przeprowadzili uczniowie klasy IE z wychowawczynią p. Ewą Łukasik.
Katarzyna Kulik - przewodnicząca RSU

Nasi dobrzy w sportach obronnych

W maju przeprowadzono w Gryficach okręgowe zawody w biatlonie letnim i w pojedynku strzeleckim w kategorii juniorów. Zawodnicy Łobeskiego Klubu Strzeleckiego "Rega" pod opieką trenera Bartosza Rabiejewskiego spisali się w tych zawodach rewelacyjnie. Indywidualnie w biatlonie letnim III miejsce zajął Cezary Jesionek, IV był Marcin Wrzeszcz, a V Krzysztof Lorek. Wszyscy oni zakwalifikowali się na Ogólnopolską Spartakiadę Młodzieży we Wrocławiu. W pojedynku strzeleckim drużyna łobeska zajęła I miejsce. ŁKS "Regę" reprezentowali w tej dyscyplinie - Mirosław Andryszak, Marcin Wrzeszcz i Cezary Jesionek. Brawo, łobescy LOK-owcy!
Zdzisław Bogdanowicz

Telefony, telefony... Dobieszewo, 16.06.1998r.


W zeszłym roku, także w czerwcu, powstał u nas Społeczny Komitet Telefonizacji Wsi, który objął swoim działaniem Dobieszewo i Unimie. Z bólem, oszczędzając, odmawiając sobie niejednego, zbieraliśmy pieniądze na upragnione telefony. Gdy my byliśmy gotowi, poprosiliśmy jeszcze o pomoc radnych naszej gminy i tę pomoc uzyskaliśmy. Telekomunikacja nieruchliwa, ale gdy pieniądze w całości się znalazły - uwinęła się szybko. Tak więc przybyło u nas 21 telefonów. Składamy wszystkim, którzy nam pomogli i byli życzliwi dla starań naszego komitetu bardzo gorące podziękowania. Barbara Kośmider i Stanisław Mazur - SKT Dobieszewo

 

Bezprzetargowa sprzedaż domów jednorodzinnych

Do tej pory bez przetargów gmina sprzedawała (i sprzedaje) bez przetargów mieszkania będące własnością komunalną najemcom w domach wielorodzinnych - mają oni prawo pierwokupu. Tego uprawnienia nie mieli najemcy zamieszkujący domy jednorodzinne, ktorzy musieli, w przypadku chęci ich zakupu stawać do przetargów. Na sesji w dniu 18.06 Rada Miejska na wniosek Zarządu Miasta przyjęła uchwałę przyznającą najemcom pierwszeństwo w nabywaniu domów jednorodzinnych, w których znajduje się tylko jeden lokal w całości objęty przedmiotem najmu (dla tego najemcy) - wraz z gruntem niezbędnym do korzystania z tego lokalu. Sprzedaż gruntu pod budynkiem może nastąpić na własność bądź grunt może zostać oddany w użytkowanie wieczyste. Najemca ponosi koszty przygotowania nieruchomości do sprzedaży (koszty dokumentacji geodezyjnej, opisu nieruchomości, wyceny) - w formie zaliczki w wysokości 200 zł. W przypadku sprzedaży bezprzetargowej zaliczka wpłacona na ten cel nie podlega zwrotowi, jeżeli zlecono wykonanie powyższych czynności, a nabywca wycofał się z kupna. Ustala się też bonifikatę od ceny domów jednorodzinnych stanowiących odrębne nieruchomości obliczoną od jej wartości określonej przez rzeczoznawcę majątkowego według takich samych zasad, jaka obowiązuje przy sprzedaży mieszkań w domach wielorodzinnych. Bonifikata ta wynosi 60% w przypadku jednorazowej wpłaty ceny sprzedaży przed zawarciem aktu notarialnego. Można też sobie rozłożyć wpłaty na dziesięć kolejnych rat rocznych, ale wtedy bonifikata zmniejsza się od 50% do 5% w zależności od tego, na ile rat nabywca ją sobie rozłoży. Niespłacona kwota jest oprocentowana w wysokości1/2 stopy redyskontowej weksli, stosowanej przez NBP i obowiązującej na dzień 02 stycznia danego roku i doliczana będzie do raty. Jest to wiadomość satysfakcjonująca, bo wyrównuje uprawnienia wszystkich najemców.
RED.

Tośmy się natyrali

Zjawisko to - podkreślanie własnej wartości, popisywanie się swoją siłą, miejscem w hierarchii w stadzie czy w innej zbiorowości, w ogóle chęcią do błyszczenia - można zauważyć już u zwierząt takich jak na przykład owady, płazy, gady, ptaki; wśród ssaków jest już ono powszechne i żadnego tu Dziadek odkrycia nie robi. Zwierzęta te nie tylko ze względów prokreacyjnych puszą się, nadymają, zmieniają barwę i kształty, pokazują uzębienie, demonstrują swoją siłę. Jakże zabawny jest kogut na podwórku wśród stada kur z tym swoim dostojnym stąpaniem, triumfalnym pianiem, tokowaniem, atakami na konkurentów. Przecież godzinami można podziwiać małpy w zoo czy na filmach przyrodniczych, gdy odgrywają swoje role w swoim środowisku, gdy popisują się a to wspaniałymi skokami, a to zapasami ze współtowarzyszami. Ileż to dostojeństwa, a równocześnie komizmu i megalomanii jest w paradnych spacerach takiego na przykład pawiana wśród stada, któremu przewodzi. Czy jest to wszystko niezamierzone? Czy to może tylko natrętny antropomorfizm każe pysznemu człowiekowi widzieć w takich zachowaniach zwierząt samego siebie? Otóż nie, bo dawno już odkryto, że w naszym gatunku (jesteśmy przecież też dziećmi natury) wszystkie te popisy, mające na celu potwierdzenie własnej wartości i znaczenia jakby się skumulowały. Kogut i pawian przy nas to przedszkolaki w reklamowaniu samych siebie, w szukaniu publiczności, która mogłaby ich podziwiać. Zanim psychologia sklasyfikowała tę naszą ludzką (zwierzęcą) właściwość, mądrość ludowa przedstawiła ją obrazowo w przenośni. Oto stara indyjska przypowieść na ten właśnie temat: Słoń cały dzień ciężko pracował w lesie, przenosił i przepychał wielkie kloce drewna, wykonywał cierpliwie najtrudniejsze polecenia swojego poganiacza. Mrówka w tym czasie siedziała sobie wygodnie w którymś z fałdów skóry na jego cielsku. Wieczorem umęczony robotą słoń uwalił się gdzie popadło, nawet jeść mu się nie chciało. Wtedy mrówka wdrapała się na jego głowę, wspięła się na jedne nóżki, a drugimi podparła się pod boki i zakrzyczała na cały świat : "Aleśmy się dzisiaj napracowali, aleśmy się natyrali!". Czy potrzebny jest tu jakiś komentarz? Bodaj tylko ten, że hinduska anegdota zawiera sporo dobrej wiary w to, że słonisko w końcu dozna zadośćuczynienia i będzie właściwie i sprawiedliwie ocenione, jako że w tamtej indyjskiej tradycji istnieje wiara w wędrówkę dusz. Dobry i poczciwy słoń w swoim następnym życiu odrodzi się jako jakiś wielki, bogaty i szczęśliwy pan. Dlatego też mrówka już z góry jest taka mała i głupia. W swoim ludzkim wcieleniu stanie się pewnie pariasem; całe życie będzie musiała czyścić jakieś wychodki na przykład i pogarda będzie jej towarzyszyła na każdym kroku. Dlaczego tak nagle zebrało się Dziadkowi na takie biologiczno-etyczne refleksje? Z obserwacji, panie, z obserwacji ludzi i otaczającej go rzeczywistości przede wszystkim tej naszej - miejscowej. Ileż to w naszym małym środowisku mamy beserwiserów, mądrych, którzy nie zrobili w życiu niczego porządnego i trwałego, a skłonni są i robią to z pychą tym większą, im są mniejsi, do obrzucenia drugich brudem i pomówieniami na miarę własnej nienawiści.
Dziadek

Ekoprogram dla Ziemi

Edukacja ekologiczna - wobec stanu zagrożenia środowiska, negatywnych skutków wykorzystywania przyrody i jej zasobów - staje się koniecznością. Podniesienie świadomości ekologicznej to jedno z najpilniejszych zadań wymagających działania nas wszystkich. Wśród wielu inicjatyw ciekawym i ważnym pomysłem były różne imprezy w ramach obchodów tegorocznego Dnia Ziemi. Do tej akcji w dniu 22 kwietnia uczniowie ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Łobzie co roku przygotowują się starannie i z wielkim zaangażowaniem. Najstarsze klasy VIII wykonały plakaty pt. "Chroń Ziemię". Najlepiej plastycznie ujęły ten problem dziewczęta: K. Kukawska, M. Peter, M. Olejnik, M. Pasieka, M. Hałka i A. Zwolińska. Warto było popatrzeć na prawie profesjonalne pociągnięcia pędzlem i zadumać się na chwilę nad krzyczącymi o ratunek elementami naszego świata. Wystawę pokonkursową obejrzała cała społeczność szkolna i wielu gości. W ramach konkursu "Parki narodowe w Polsce" uczniowie klas VII wykonali albumy: "Rośliny wydmowe Słowińskiego Parku Narodowego", zaś klasy VI: "Osobliwości Wolińskiego Parku Narodowego". Będą to świetne pomoce dydaktyczne do wielu lekcji. Natomiast klasy V opracowały mapy Polski z zaznaczeniem parków narodowych, ich powierzchni, daty założenia i najciekawszych okazów przyrodniczych. Przy wykorzystaniu tych wszystkich eksponatów ośmioklasiści prowadzili zajmujące prelekcje dla wszystkich klas. Każdy chętnie zdobywał wiedzę podczas tych nietypowych lekcji. Za najciekawsze przedstawienie problemów parków narodowych wyróżnieni zostali: J. Białek, M. Zwierzchowska i G. Sosnowski. To nie wszystkie atrakcje! uczniowie z klas VII i VI łamali głowy nad testami wiedzy pt. "Chrońmy wodę". Pytania nie były proste, ale uczestnicy wykazali się wręcz doskonałymi wiadomościami. Szczególnie: J. Kubacka, A. Wojdecki, Ł. Szestowicka, M. Figurska, J. Potoczek i Ł. Osiński. Równie interesujący był konkurs ortograficzny o tematyce ekologicznej dla uczniów klas IV i V, którzy pisali o "dżdżownicach w czasie dżdżystej pogody". Najlepiej z ortograficznym światem przyrody poradziła sobie A. Pereczkowska. Nie można też zapomnieć o najmłodszych, którzy także muszą wiedzieć, co to ekologia. Dla nich przygotowano konkurs o środowisku pod nazwą "Mali przyrodnicy". To była nauka i zabawa. Gratulacje przyjmowały klasy: I, II i III. Wszystkich najlepszych "ekouczniów" warto nagrodzić! Brawo! Nieśmiało liczymy na wsparcie z gminnego funduszu ekologicznego w zakupie upominków. Ten dzień zapamiętamy dzięki jego organizatorom - nauczycielkom z SP 1 - Z. Grudzińskiej, M. Żaczek, I. Nodze i J. Śliwie. Nasz wysiłek, pomysłowość i aktywność docenił dziennikarz "Głosu Szczecińskiego" R. Burzykowski, który opisał swoje wrażenia z wizyty w naszej szkole w tym dniu. Pomysłowość nauczycieli i uczniów oraz wykorzystanie różnych form pracy na pewno ułatwi poznanie i zrozumienie praw rządzących przyrodą, a także pomoże w ukształtowaniu właściwych postaw wobec środowiska przyrodniczego.
Wanda Witas - koordynator d/s ekologii w SP nr 1

Jak dawniej bywało w domach

W dzieciństwie, przez trzy wojenne lata mieszkałem na wsi, na Podolu i przez ten czas mogłem się bliżej przyjrzeć życiu ówczesnego rolnika i jego rodziny. To, co zapamiętałem, dotyczy - myślę, także i okresu przedwojennego, bo tamtejsza wieś w czasie wojny zachowała swoją strukturę. Wszyscy mieszkańcy wsi utrzymywali się wyłącznie z dochodów osiąganych ze swoich gospodarstw, bo nie mieli innych możliwości zarobkowania. Ówczesna wieś była organizmem zamkniętym, samowystarczalnym. Nawet rodzina kowala miała gospodarstwo rolne. Jedynie nauczycielka, starsza wiekim kobieta, ucząca wszystkich przedmiotów w klasach od pierwszej do czwartej, nie miała ziemi. Rolnicy zatem tak uprawiali swoje grunty, by zabezpieczyć sobie i swoim zwierzętom wszystko co potrzeba. Dlatego w każdym gospodarstwie hodowano najprzeróżniejsze rośliny i zwierzęta włącznie z tytoniem i konopiami. Podstawową rośliną uprawną były ziemniaki. Nie było wówczas odmian takich jak dzisiaj, kwalifikowanych, specjalnych, ale zapamiętałem, że miały one wspaniały wygląd i smak. Gdy kwitły, to pola mieniły się różnymi odcieniami. Było kilka odmian ziemniaków różniących się kolorem łupiny - wczesne miały odcień fioletowy, inne były jasne, czerwonawe lub żółte. Po ugotowaniu wyglądały jak puch, nie spotykało się ziemniaków wodnistych. Ze zbóż siano przede wszystkim pszenicę i żyto. Sporo pola przeznaczano pod jęczmień i owies. Owsa uprawiano znacznie więcej niż dzisiaj, bo przecież karmiono nim podstawową siłę pociągową - konie (ciągniki nie były znane). Z jęczmienia wyrabiano kilka rodzajów kasz, między innymi rzadko już dziś spotykany pęcak. Oprócz tego trafiały się powszechnie kilkuarowe poletka gryki i prosa na urozmaicające jadłospis ulubione kasze (kto tu u nas z młodszego pokolenia wie w ogóle, jak wyglądają te rośliny?). Bardzo powszechną i dojrzewającą na Podolu rośliną była kukurydza. Z niej wyrabiano mąkę, kasze, a niedojrzałą spożywano po ugotowaniu lub upieczeniu na ogniu w kuchni albo podczas pasania bydła pieczoną ją także na ogniskach. Słomę kukurydzianą dodawano, po pocięciu na sieczkarni, bydłu jako dodatek do innej treściwej karmy. Nadwyżki tej słomy, a także łęty ziemniaczane służyły też do ocieplania budynków mieszkalnych jako tzw. zachata. W tym celu cały dom otaczano żerdziami i między nie a jego ściany upychano łęty i tę słomę. w innych rejonach Polski nazywało się to "gaceniem". Moja wieś znajdowała się w pobliżu rzeki Złotej Lipy, nad którą znajdowały się łaki. Łąk tych było mało. Dlatego więksi gospodarze siali koniczynę jako roślinę wydajniejszą, głównie czerwoną, a także białą, które udawały się znakomicie, bo gleby były bardzo dobre. Pewnie z tego powodu mało uprawiano lnu, a w zamian każda rodzina zasiewała skrawek ziemi bardziej wydajnym konopiem. We wsi były dwa warsztaty tkackie oraz olejarnia. Konopie po obróbce, dość pracochłonnej, dawało materiał, z którego szyto koszule, spódnice, spodnie, a nawet wyrabiano swetry oraz ręczniki. Nie były to, jak na nasz dzisiejszy gust, wyroby wytworne. Na łąkach przeznaczano skrawki ziemi pod uprawę kapusty. Kiszona kapusta, obok ogórków, była w każdej rodzinie podstawowym warzywem i dodatkiem do obiadów. W ogródkach przydomowych uprawiano warzywa takie jak marchew, pietruszka, buraki ćwikłowe, ogórki, słonecznik, dynie i koper. Fasolę siano przy domu lub w polu przy ziemniakach. Na wsi pomidory nie były jeszcze znane, jedli je tylko "miastowi", przede wszystkim w postaci zupy pomidorowej. Nieliczni gospodarze siali także trochę grochu i wyki. Gdy nastąpiły trudności z cukrem, uprawiano także trochę buraków cukrowych, by poprzez żmudne gotowanie i smażenie wyciśniętego z nich soku uzyskać słodką brunatną masę (melasę). Ponieważ nawet kawy zbożowej czy herbaty używano mało, dlatego brak cukru nie był taki dokuczliwy. Masę buraczaną dodawano do pieczenia ciasta i smarowania chleba. Część rolników uprawiała także tytoń na własny użytek. Od chwili zakwitnięcia i dojrzewania pierwszych liści uprawy te były dla dzieci strefą zakazaną i nawet zbliżyć się do grządek zasadzonych tytoniem nie było wolno. Wprost trudno sobie dzisiaj wyobrazić, szczególnie młodemu pokoleniu, jak ogromne zmiany zaszły w gospodarce rolnej nawet tej tradycyjnej, w porównaniu z tym, co zapamiętałem z młodości.
Zbigniew Harbuz

Memoriał red. Tomasza Hopfera

10 czerwca 1998 r. odbyły się na stadionie miejskim XII Łobeskie Biegi o Memoriał redaktora Tomasza Hopfera. Redaktor Hopfer był, o czym już pewnie młodsze pokolenie uczniów szkół podstawowych nie wie, znakomitym popularyzatorem telewizyjnym sportu szkolnego, a przede wszystkim biegania wśród młodzieży, której był wielkim przyjacielem. Jeździł po Polsce, zachęcał do uprawiania sportu, filmował lokalne szkolne imprezy sportowe, przedstawiał je w telewizji. Na zaproszenie zasłużonego łobeskiego popularyzatora i organizatora szkolnych imprez sportowych - znanego wszystkim nauczyciela mgr Zdzisława Bogdanowicza red. Hopfer przyjechał także do Łobza na organizowane tutaj biegi uliczne. Po przedwczesnej śmierci redaktora postanowiono doroczne łobeskie szkolne biegi uliczne poświęcić jego pamięci. Po tradycyjnym zapaleniu znicza olimpijskiego przez ucznia łobeskiej "Jedynki" uroczystego otwarcia tegorocznej imprezy dokonał burmistrz Miasta i Gminy Jan Szafran. W zawodach uczestniczyła imponująca ilość młodych biegaczy - było ich ponad 600. W poszczególnych kategoriach wiekowych zwyciężyli:
Klasa I - dziewczęta:
1. Roksana Noga (SP 3), 2. Kasia Matelska (SP 3), 3. Małgosia Borkowska (SP 3);
- chłopcy:
1. Sebastian Rajca (SP 3), 2. Grzegorz Strągowski (SP 3), 3. Marcin Grynkiewicz (SP 2).
Klasa II - dziewczęta:
1. Magdalena Koralewska (SP 2), 2. Natalia Sola (SP);
- chłopcy:
1. Marcin Rokosz (SP 3), Karol Kozłowski (SP 2), 3. Jakub Wierzbowski (SP 3).
Klasa III - dziewczęta:
1. Ewa Michalik (SP 3), 2. Agata Bukato (SP 3), 3. Anita Klimek (SP 3);
- chłopcy:
1. Maciek Idzik (SP 3), 2. Kamil Zych (SP 2), 3. Hubert Sola.
Klasa IV - dziewczęta:
1. Katarzyna Szabunia (SP 3), 2. Justyna Marciniuk (SP 3), 3. Joanna Wierzchowska (SP 1);
- chłopcy:
1. Radosław Cieciorko (SP 3), 2. Michał Chodyna (SP 2), 3. Piotr Kulczewski.
Klasa V - dziewczęta:
1. Danuta Matys (SP 3), 2. Karolina Romaniuk (SP 3), 3. Magda Kromn (Stargard);
- chłopcy:
1. Krzysztof Ciszewski (SP 2), 2. Ryszard Pilecki (SP 3), 3. Krzysztof Obolewicz (SP 3).
Klasa VI - dziewczęta:
1. Justyna Iwaniec (SP 3), 2. Anna Wawrzoła (SP 2), 3. Kasia Bajwoł (SP 3);
- chłopcy:
1. Michał Łań (SP 3), 2. Adam Kubisz (SP 1), 3. Krzysztof Turkowski (SP 2).
Klasy VII- VIII - dziewczęta:
1. Agnieszka Olczak (SP 3), 2. Ewelina Pilecka (SP 3), 3. Magda Marciniuk (SP 3;
- chłopcy:
1. Bartek Trabszo (SP 3), 2. Łukasz Kurdel (SP 2), 3. Marcin Kijak (Stargard).
Organizatorami imprezy byli nauczyciele i uczniowie łobeskich szkół, a nagrody ufundował Urząd Miasta i Gminy. Mimo dużej liczby uczestników zawody przebiegły bardzo sprawnie.

Wielka inwestycja

Szykuje się dla Łobza wielka, przyszłościowa inwestycja. Wcale nie mniejsza niż dotychczasowa skuteczna gazyfikacja czy funkcjonująca sprawnie oczyszczalnia ścieków. Jej założenia i projekt uchwały w tej sprawie przedstawił w imieniu Zarządu Miasta burmistrz Jan Szafran na sesji Rady Miejskiej w dniu 18 czerwca br., a radni projekt jednogłośnie zatwierdzili, bo jest to dla miasta rzeczywiście duża i życiowa rzecz. Co do tego wątpliwości nie było. O co idzie? W bieżącej kadencji gmina rozpoczęła realizację wielkiej inwestycji pod nazwą "Kanalizacja sanitarna miasta Łobza". Tak się bowiem stało, że mamy potężną oczyszczalnię ścieków, która przyjmuje tylko część nieczystości z prawobrzeżnej części miasta. Przy jej projektowaniu "zapomniano" o takim drobiazgu jak kanalizacja, której Łobez nie miał z prawdziwego zdarzenia. W bieżącej kadencji Zarządu zaczęto ten zasadniczy brak nadrabiać. Wybudowano dwie przepompownie ścieków, bo do nowego kolektora łączącego miasto z oczyszczalnią trzeba je pchać z niektórych dzielnic pod górkę (tak to kiedyś wymyślono) i wykonano dokumentację na skanalizowanie całego miasta, łącznie z jego lewobrzeżną częścią (Zarzeczem), gdzie kanalizacji praktycznie nie ma. Wydano na ten cel (I etap projektowania i budowy) do tej pory 479.088 nowych złotych. Do wykonania całego tego wielkiego zadania potrzeba jeszcze według dzisiejszych cen 5.301.133 złotych (50 miliardów i 310 milionów starych złotych!!) i jest ono obliczone na dziesięć lat realizacji. W tej chwili niezbędne jest do wykonania II etapu robót w latach 1999 - 2000 pozyskanie 1 miliona złotych. Gmina takich wielkich pieniędzy własnych na taki cel nie ma i długo mieć nie będzie. Istnieje jednak instytucja, która wspiera tego rodzaju ekologiczne inicjatywy. Jest nią Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska, który do tej pory na bardzo korzystnych warunkach udziela gminom kredytów. Gmina nasza zdołała się na dzisiaj uporać ze starymi zadłużeniami i może się teraz ubiegać o nowe pieniądze przeznaczone na unowocześnienie miasta. Zarząd Miasta mając gotową dokumentację i uzyskawszy od Rady Miejskiej pełnomocnictwa może teraz przystąpić do negocjacji z Wojewódzkim FOŚ w sprawie wspomnianych pieniędzy. Nie znaczy to wcale, że Fundusz zgodzi się udzielić miastu takiego kredytu, nie wiadomo też, jakie postawi warunki. Warunki te są coraz trudniejsze. Jeśli kilka lat temu można było jeszcze uzyskać po dobrze i terminowo wykonanej inwestycji nawet umorzenia pożyczki, to teraz na coś takiego już nie można liczyć, najwyżej na jakieś procentowe obniżenie spłat. Czy tego rodzaju przedsięwzięcie będzie podrzuceniem nowej Radzie i Zarządowi po wyborach wielkich kłopotów - zastanawiali się radni na sesji. Nie, bo to kolejne władze będą mogły zadecydować czy tę wielką inwestycję prowadzić i one będą musiały podjąć odpowiednie zobowiązania. Na razie obecna Rada zrobiła początek. A śpieszyć się warto w interesie społecznym. Eksploatacja naszej oczyszczalni pracującej obecnie na połowę swoich możliwości jest droga - im więcej będzie miała ona w przyszłości klientów, tym mniejszy będzie udział jej kosztów własnych w opłatach za ścieki, które będą tańsze. Byle tylko - stwierdzano z nadzieją na sesji - udało się zdobyć przychylność Funduszu, to Łobez wzbogaciłby się o naprawdę nowoczesny element infrastruktury. Jest więc o czym pomarzyć.
Wojciech Bajerowicz

Bo jest we mnie siła

Zdarzyło się to po raz trzeci....Trzy lata temu nikomu nie śniło się, że impreza ochrzczona mianem "Święta Radości" rozrośnie się do takich rozmiarów. Spotkania sprawnych z niepełnosprawnymi, wspólne świętowanie, zabawy, dyskusje i co najistotniejsze: "radość" - zdominowały wszystko. Zaczęło się w piątek 29 maja na dziedzińcu Środowiskowego Domu Samopomocy w byłym przedszkolu na Osiedlu H. Sawickiej. Placówka działająca już od kilku tygodni doczekała się oficjalnego otwarcia. Wstęgę przecinał pan (vice)Wojewoda. Tłum zaproszonych gości z niedowierzaniem wizytował wnętrze widokiem daleko odbiegające od powszechnie znanych (w Polsce) standardów. Lśniące czystością pracownie, pokoiki, łazienki, toalety (bez barier) i grupa wychowanków - osób z upośledzeniem umysłowym, które na co dzień odnajdują tu swój dom. Młodsi i starsi - uśmiechnięci, co niewiarygodne - nie w kącie, ale w centrum uwagi i to nie tylko gości ale również etatowych opiekunów. Ci ostatni pełni radości, uśmiechnięci - dumni ze swojego domu i podopiecznych. Łobeska placówka to jeden z pierwszych tego typu domów w województwie szczecińskim. Za kilka miesięcy już kilkudziesięciu "domowników" znajdzie tu nie tyle azyl - co miejsce, w którym życzliwa dusza podpowie jak zrobić to czy tamto. Dotyczy to rzeczy potrzebnych w życiu: jak uprać koszulę, jak umyć szklankę, jak być - nie tylko egzystować. Kilka godzin dziennie w takim domu to nie tylko szkoła życia - to również przyjaźnie, dobroć, życzliwość. Dla wielu z "domowników" uczucia (kiedyś) prawie egzotyczne. Tym większa chwała ludziom, którzy w wielkości serca temat dostrzegli. Nie będę wymieniał nazwisk. Powiem tylko, że od nich i od ich domowników - my - tak zwani sprawni - tylko możemy się uczyć. Dzięki Wam za to. Szanowni goście po brzegi wypełnili salę seminaryjną. Temat - "Praca dla niepełnosprawnych", Minister Pracy - jako patronujący imprezie miał wygłosić referat. Niestety obowiązki służbowe nie pozwoliły Szacownemu Gościowi dotrzeć do Łobza. Na szczęście dotarł (via fax) referat, w którym pan minister Komołowski zaprezentował działania rządu dotyczące osób niepełnosprawnych. Jak z referatu wynika, działań takich podjęto wiele. Głównie w sferze edukacji zawodowej. Niestety - jak zauważyli uczestnicy seminarium - kropla to w morzu potrzeb nie satysfakcjonująca zainteresowanych. Problem głównie dotyczy środowisk wiejskich, Szczególnie zaakcentował to pan Kazimierz Trzeciak - niepełnosprawny z Przybiernowa "...Według GUS-u w 1996 roku na wsi było 36 tysięcy zatrudnionych inwalidów, przy ogólnym zatrudnieniu osób niepełnosprawnych około 700 tysięcy. W województwie szczecińskim w I kwartale 1996 zarejestrowanych było 588 niepełnosprawnych, co stanowiło około 10 procent osób, które spełniały warunki do zatrudnienia jako osoba niepełnosprawna, Najczęściej brak wiary w skuteczność starań oraz konieczność tzw. odhaczenia się w Rejonowych urzędach Pracy (koszt dojazdu) powodowały, że uprawnione osoby niepełnosprawne w ogóle nie rejestrowały się jako poszukujący pracy". Dyskutowano o wielu problemach. Konkluzja była jednak oczywista. Niepełnosprawni nie potrzebują szczególnych względów, deklaracji "niewiadomoczego", reflektorów, które gasną po chwili. Ludzie to tacy sami jak inni. Rzecz w równych szansach - i tyle - i aż tyle!!! W sobotę wszyscy spoglądali w niebo. Jak zwykle od trzech lat najboleśniejsza kwestia. Rzecz oczywiście w deszczu - który - dzięki Bogu nie miał miejsca. "Święto Radości" to impreza plenerowa. Na trawie, w lesie, pod chmurą. Od początku trwania. Sprawa dotyczy przestrzeni. Każdy dach czy ściana to kawałek zapory - getta, z którego sprawni i niesprawni uczestnicy próbują w końcu się wydostać. Taka też istota tego święta. Wszyscy jesteśmy tacy sami. W końcu razem!!! I tak też się stało. Dziesiątki sponsorów, słodkości, prezenty, bezpłatne radości. Dla wszystkich. W Łobzie żaden sponsor (póki co) majątku nie zrobi. Jeżeli chodzi o biedę - Łobez w Polsce przoduje. Tym większa radość, że sponsorów bez liku. Jedni fundują lody, inni loty do Ameryki. Wzrusza jednak hojność i dobroć tych, którzy nie bacząc na biznesy, dokładają swoją cegiełkę. Widać ludzie nie całkiem zbiznesowacieli. No i bohaterzy. Właściwie są tu nimi wszyscy. Są jednak tacy, których los naznaczył szczególnie. Na wózkach, bez rąk, czasami zapatrzeni gdzieś w niebo. Niby inni - ale tylko z pozoru. To, co dzieje się wokół przerasta oczekiwania największych sceptyków. Na scenie tańczące wózki, niepełnosprawni muzycy (brawo Resko) wzbudzający powszechny aplauz. W plenerze plastycy, na koniach niby niepełnosprawni. Wszędzie ruch i życie. Panowie ze szczecińskiej telewizji łapią się za głowy - mamy tylko 80 minut transmisji!!! Na szczęście ból to ich nie ostatni... Teleexpres kilka godzin później wiedział, jak to się robi. I jeszcze jedno wydarzenie. Igrzyska sprawnych i niepełnosprawnych. Walczyli ramię w ramię. Zwyciężali wszyscy - tremę, ból, ułomności. Zaczęło to się gdzieś około południa. Najpierw od zapalenia olimpijskiego znicza. Nie całkiem sprawne ręce z olimpijskim ogniem i usta wołające mocnym głosem: "bo jest we mnie siła, co z wiary wynika" - otwierały wspaniałą rywalizację. Chwilę później pan Ryszard Fornalczyk czterokrotny złoty medalista Paraigrzysk Olimpijskich (Olimpiada dla Niepełnosprawnych) dokończył dzieła. "Jesteśmy tacy sami - silni, mocni" - tego nie powiedział, to było po prostu w powietrzu. Setki kolorowych balonów, dziesiątki gołębi - dopełniły ceremonii. Nie było walki, były zmagania. Zwyciężali wszyscy. "Święto Radości " odbyło się po raz trzeci. Z maluszka przeistoczyło się w poważnego jegomościa. Czy jest w tym sens? Dla wielu osób reklamy, hałas, rozmiary imprezy wydają się nie do przyjęcia. Pełna komercjalizacja - mówią "życzliwi". Moim zdaniem, na pierwszy rzut oka - mają rację. Na drugi - niekoniecznie. Na trzeci: to nie komercja - rzecz w czym innym. W czym? Kolejny to temat do rozważenia. Dla mnie to po prostu rzecz serca, nie tyle dobrego, co rozumiejącego.
Marek Kubacki
P.S. Nie można nie wspomnieć o ogromie pracy wykonanej - w związku ze Świętem - przez dziesiątki osób. Większość działań to praca społeczna. Szczególny ukłon w kierunku pani Wiceburmistrz Łobza Elżbiety Kobiałko, pani Mirosławy Turbak oraz innych urzędników łobeskiego Ratusza, którzy nie liczyli swoich nadgodzin. To samo można powiedzieć o panach: Tyszce, Stecewiczu, Bogdanowiczu, Ledzionie, Borkowskim i wielu, wielu jeszcze. Gorące podziękowania złożyć należy na ręce Dyrektora PSO, który nieodpłatnie udostępnił teren pod festyn. Serdecznie dziękuję w imieniu tych, którym po raz kolejny sprawiliście radość. M.K.

Dar serca dla szpitala w Resku

W dniach 13 - 14 maja z inicjatywy Łobeskiego Klubu Honorowych Dawców Krwi zorganizowana została w Łobzie, Wegorzynie, Resku i Bełcznie kwesta pieniężna pod hasłem "Dar serca na szpital w Resku". Jak wiadomo ciągle potrzeba środków na wyposażenie naszego szpitala, a honorowi krwiodawcy są bodaj pierwszymi z ludzi, którzy rozumieją potrzebę otwarcia tej niosącej ludziom pomoc placówki właśnie na naszym terenie. Kwestowaliśmy na ulicach, imprezach związanych z Dniami Łobza oraz w życzliwych nam sklepach. Pomogli nam też kioskarze, którzy wręczali klientom nasze ulotki. W organizacji zbiórki aktywnie uczestniczył kierownik naszego Ośrodka Zdrowia dr Franciszek Sarnecki i szefowa pielęgniarek Zofia Majchrowiczowa i jej pielęgniarki. Zaś w samej kweście wyróżnili się nasi członkowie-krwiodawcy: Zenon Nowicki (zast. przewodniczącego), Elżbieta Modrzejewska, Lucyna Kudaj, Bohdan Kędzierski, Bohdan Krekora, Kazimierz Michalski, Kazimierz Truchlewski, Zbigniew Karluk, Ryszard Rodak, Czubak, Czesław Jędrzejczak i Adam Krystosiak. Wszystkim im serdecznie dziękuję. Zebraliśmy 6.750 złotych, które natychmiast przekazaliśmy na konto szpitala. Tym sposobem daliśmy początek kolejnym staraniom, których celem jest otwarcie szpitala w Resku. Mamy taką nadzieję, że jak się to mówi, za nami pójdą inni. Myślę, że nie należy ustawać w staraniach o zaistnienie szpitala, trzeba to robić konsekwentnie. Informujemy również kolejnych ofiarodawców o istnieniu konta Społecznego Komitetu Remontu i Modernizacji Szpitala w Resku. Numer konta: PKO BP oddział w Drawsku Pomorskim. E/Łobez 10202847 - 65285 - 270 - 1. I ty możesz przyczynić się do sukcesu tej szlachetnej inicjatywy. Nie pożałuj symbolicznej złotówki na SZPITAL W RESKU!
Przewodniczący Klubu HDK w Łobzie - Roman Miksza

Złożenie wieńców

Pani Hildegard Muler, przewodnicząca Heimatgemeinschaft der Labeser ( Związku Dawnych Mieszkańców Łobza) powiadamia, że w dniu 21 lipca 1998 roku o godzinie 9`30 z okazji 5 rocznicy odsłonięcia na naszym łobeskim cmentarzu Pomnika Pamięci odbędzie się uroczyste złożenie wieńców przez delegację niemiecką pod tym pomnikiem, jak również pod pomnikiem Sybiraków. Pani Muler zaprasza wszystkich mieszkańców Łobza na tę uroczystość.
RED.

Tu Łobeziak nr 74296. Słucham..?


1. "W czasie upalnych dni na początku czerwca kilka razy wybrałam się nad nasze Jezioro Miejskie. Dla wielu naszych mieszkańców było to zawsze najbliższe miejsce, gdzie można się było najprędzej dostać i ochłodzić, dobrodziejstwo zwłaszcza dla tych, którzy nie mają poza rowerem innego środka lokomocji. Roiło się tu zawsze od dzieci, szczególnie tych uboższych. W tym roku przeżyłam nad tą wodą duże rozczarowanie, tym większe, że pamiętam czasy, gdy otoczenie jeziora było pięknie zagospodarowane - był pomost, rozbieralnie, śmietniki, a brzeg wysypany czystym piaskiem. Nic z tego dzisiaj nie pozostało. Brzeg jest zamulony, wszędzie pełno nieczystości i śmieci, których chyba od ubiegłego sezonu nikt nie posprzątał. Może nie byłoby tak źle, gdyby było gdzie te śmieci zostawić, ale śmietników nie ma. Trudno się w tej sytuacji dziwić, że ludzie rzucają swoje resztki po prostu gdzie popadnie. Pytam, do kogo to tak potrzebne kąpielisko należy i czy w interesie społecznym nie dałoby się go choćby raz na rok trochę posprzątać, żeby ci, których nie stać na wyjazd nawet na Głębokie czy do Karwowa mieli też trochę przyjemności? Może też sami poczuwaliby się wtedy do tego, żeby nie brudzić?"
Ludmiła Romaniuk
2. "Z przyjemnością zauważyłem, że szpecące miasto przy wjeździe na rondo przy poczcie różnego rodzaju budy i płoty, szczególnie widoczne, gdy się z miasta jedzie w kierunku Świdwina, ostatnio likwiduje się. Już jest lepiej niż kilka miesięcy temu. Gdyby tak jeszcze udało się tam posadzić jakiś solidny zimozielony żywopłot zasłaniający pozostałą tam jeszcze biedę - byłoby dobrze. A może też udałoby się pobielić pozostałe tam jeszcze szopki i budy?"
Przechodzień
3. "Z wiosną drogowcy połatali większość dróg w mieście i ich stan można uznać za dobry. Jednak zapomnieli o ważnej i ruchliwej drodze na Świdwin na zakręcie przy młynie. Nie dość, że jest ona bardzo wąska i niebezpieczna na mostku, który wybudowano tam chyba wtedy, kiedy cała komunikacja odbywała się przy pomocy wozów konnych, to na dodatek jest ona wyszczerbiona i wyboista. Jest to w tej chwili jedna z najbardziej zaniedbanych dróg w naszym mieście. Mimo że jest tam ograniczenie ruchu (30 km) to i tak amortyzatory naszych samochodów dobijają tam niemiłosiernie. Drogowcy - poprawcie się!"
Kierowca
4."Z przyjemnością oglądam kolejne mecze o mistrzostwo świata w piłce nożnej. Paradoksalnie przyjemność tę psuje mi wstyd i zazdrość, jaką odczuwam, gdy widzę, jak kulturalnie, przynajmniej do tej pory, zachowuje się na trybunach tamta publiczność. Kibice różnych drużyn siedzą obok siebie, nikt nikogo nie kaleczy, nie rzuca na boisko świństwa, nie niszczy trybun, ludzie tańczą, krzyczą wesoło, śmieją się. Hymny narodowe wysłuchiwane są na stojąco, nikt nie wyje, kiedy grają hymn przeciwników - przeciwnie, witany on jest oklaskami. Kiedy przypominam sobie naszych boiskowych łobuzów i bandziorów, to myślę o tym, jak jednak bardzo daleko nam do sportowej Europy po każdym względem, sportowym też. I niech mi nikt nie mówi, że to tylko jednostki u nas są takie złe, a my w ogóle to jesteśmy cacy. Niestety - to raczej zbiorowości pozostawiają u nas wiele do życzenia."
Kibic

Reminiscencje z egzaminów dojrzałości

Uwieńczeniem nauki w szkole średniej jest egzamin dojrzałości. Matura - to przepustka na studia i dlatego tak wielu absolwentów decyduje się podjąć trud zdawania egzaminów dojrzałości. Ważne jest nie tylko to, czy zda się maturę, ale również to, jak się ją zda, bo na wielu uczelniach w Polsce podstawowym kryterium rekrutacji są dobre wyniki z egzaminów dojrzałości oraz wysoka średnia za świadectwo ukończenia szkoły W łobeskim liceum rozdanie świadectw absolwentom odbyło się 4 czerwca br. Do 30 maja zostały zakończone egzaminy w LO dla młodzieży i w LO dla dorosłych (zaocznym). Muszę podkreślić bardzo sprawną organizację matur, a nie było to łatwe, bo egzaminy pisemne odbywały aż w 5 miejscach, zaś prace były kodowane innym systemem niż w ubiegłym roku. Do kodowania prac musimy się przyzwyczajać, bo w zreformowanym systemie oświaty nakłada się taki obowiązek na szkołę, a tak zwane zewnętrzne ocenianie (przez specjalnie do tego powołane zespoły egzaminacyjne spoza szkoły macierzystej) ma służyć maksymalnej obiektywizacji oceny. Oto tegoroczne egzaminy maturalne w łobeskim LO w 1998 r. w statystyce: Dzienne liceum ukończyło 158 uczniów, do matury przystąpiło 152 tegorocznych absolwentów i 20 z lat ubiegłych (razem 172); zdało maturę 136; do egzaminu poprawkowego w sierpniu może przystąpić 3. Liceum dla dorosłych (zaoczne) ukończyło 47 uczniów, do matury przystąpiło 37 tegorocznych absolwentów i 1 z ubiegłych lat; zdało maturę 28 absolwentów; do egzaminu poprawkowego w sierpniu może przystąpić 1. Każdego roku statystyki pomaturalne budzą dyskusje w kręgach rodzinnych, w czasie spotkań ze znajomymi, komisje egzaminacyjne obarczane są odpowiedzialnością za nieudany egzamin. Kiedy 24.04 zwracałam się do naszych absolwentów w słowie pożegnalnym, powiedziałam, że na efekt końcowy składa się kilka czynników i przede wszystkim systematyczne uczenie się przez cztery lata, uczęszczanie na zajęcia oraz dobra dyspozycja psychofizyczna w dniu egzaminu i...łut szczęścia. Niezdanie egzaminu nie jest życiową tragedią, ale jeszcze jednym, choć bolesnym, doświadczeniem. Należy odsunąć jeszcze o rok plany o wymarzonych studiach i dobrze wykorzystać czas na uzupełnienie wiedzy. Potwierdzeniem tych słów jest to, że absolwenci z ubiegłych lat, zdający egzaminy w roku bieżącym, znakomicie radzili sobie i zdawali egzaminy nawet na bdb i db. Nigdy jeszcze w naszej szkole nie przystępowało do matury tak wiele osób. 36 absolwentom nie udało się "przeskoczyć" tej bariery. Na pewno byłabym bardziej usatysfakcjonowana, gdybym mogła napisać, że wszyscy maturę zdali, ale pragnę podkreślić, że dla wielu naszych uczniów już ukończenie szkoły średniej jest sukcesem. Wiemy, że od kilku lat do LO przyjmowani byli uczniowie z ocenami miernymi na świadectwie ukończenia szkoły podstawowej i z miernymi z egzaminu wstępnego. Wspomnieniem są czasy, kiedy uczeń dostateczny nie był pewny, czy dostanie się do liceum. Szkoły w dużych miastach plasujące się w rankingach na szczycie, mogą się chwalić 100% zdaniem matur, bo o przyjęcie do tych szkół nie ubiegają się uczniowie słabi. Ci mają do wyboru szkoły zawodowe i kilkadziesiąt innych szkół państwowych i prywatnych Po maturach zrozpaczeni rodzice przychodzą do szkoły nierzadko z pretensjami, że dziecko nie zdało, bo nauczyciel ocenił je niesprawiedliwie. Ale gdzie ci rodzice byli przez cztery lata albo przynajmniej przez ostatni rok? Od grudnia ubiegłego roku uruchomiliśmy naukę w tak zwanych "blokach przedmiotowych". Czwartoklasista mógł uczyć się w zwiększonym wymiarze godzin tylko przedmiotów wybranych. Nie wszyscy skorzystali z danej im szansy - opuszczali zajęcia. Rodzice nie dowiadywali się o postępy dziecka w nauce, pisali usprawiedliwienia, ukrywając unikanie lekcji przez ucznia. Efektem tego było niezdanie matury - a tu wina rozkłada się na ucznia i rodzica. Przypominam, że uczęszczanie do liceum nie jest obowiązkowe, ale wybranie tej szkoły nakłada na rodziców obowiązek kontaktowania się z wychowawcą i nauczycielami - przedmiotowcami. Dumą szkoły są zawsze ci absolwenci, którzy osiągnęli wysokie wyniki nauczania (4,75 na świadectwie ukończenia szkoły i 4,6 z egzaminów dojrzałości), prezentują wzorową postawę, brali udział w pozalekcyjnym życiu szkoły. 24 kwietnia mogliśmy nagrodzić właśnie takich 28 abiturientów nagrodami za naukę i 16 za działalność artystyczną i sukcesy sportowe. Dzięki wspaniałym zakładom pracy rodziców tych uczniów, które zareagowały pozytywnie na prośbę dyrekcji liceum oraz przychylności Rady Rodziców najlepsi abiturienci otrzymali wysokie nagrody pieniężne, nawet do wysokości 750 zł. Przyjęliśmy w tym roku zasadę nagradzania finansowego, by umożliwić najlepszym kupienie niezbędnych do dalszej nauki podręczników, książek specjalistycznych, a także dołożenie sobie do zakupu komputera. 4 czerwca świadectwa maturalne z wyróżnieniami otrzymali uczniowie, którzy na egzaminie dojrzałości dostali średnią ocenę 5,2 (w nawiasach średnia ocena w ciągu roku):
- Ewa Chruściel (5,3), Piotr Mazuro (5,1), Monika Post (5,3);
którzy dostali średnią ocenę 5:
- Remigiusz Ciszewski (5,3), Małgorzata Król (5,3), Łukasz Maczan (4,9), Jacek Tybulewicz (5), Krystyna Waga (5,3);
którzy dostali średnią ocenę 4,8:
- Ewelina Dzieżak (5,1), Monika Klima (5), Katarzyna Kołodziej (5,3);
którzy dostali średnią ocenę 4,6: - Agnieszka Chrostowska (4,9), Przemysław Kardasiewicz, Emilia Nowaszczuk (5,2), Paweł Waliszewski (5,1). Chciałabym podkreślić ogromny wysiłek wychowawców: W.Koneckiej, H.Musiała, Z.Szymanka, R.Dzięcioła, W.Wyszyńskiej i nauczycieli uczących poszczególnych przedmiotów, którzy starali się motywować do nauki, a w ostatnich tygodniach poświęcili wiele własnego czasu, by organizować dodatkowe zajęcia przygotowujące do matury. Każdemu nauczycielowi zależy, by jego uczniowie pomyślnie zdali egzaminy, bo sukces ucznia jest przecież także sukcesem nauczyciela. W bieżącym roku każdy wychowawca wypisał po trzy świadectwa dojrzałości (oryginał i 2 odpisy), bo daje to możliwość ubiegania się o przyjęcie do kilku uczelni. Chcę również wspomnieć o tych absolwentach, którzy zdawali egzamin w LO dla dorosłych i zdali go najlepiej - byli to państwo Ewa Wesołek, Ewa Wiszniewska i Jerzy Jerman. Odpowiedzi tych osób nie różniły się niczym od najlepszych odpowiedzi absolwentów szkoły dziennej. Cieszy też fakt, że wiele osób chce podjąć naukę na studiach wyższych. Mam nadzieję, że zarówno absolwenci jak i ich rodzice ocenią wysiłek wszystkich pracowników szkoły włożony w przygotowanie uczniów do kolejnego etapu w ich życiu. Doświadczenie minionych lat mówi, że nasi absolwenci doskonale radzą sobie na wyższych uczelniach i w szkołach policealnych,. Chciałabym, aby i oni z dumą mówili, że ukończyli LO w Łobzie, a po skończonych studiach wracali do naszego miasta. Ale to już nie zależy od szkoły, tylko od warunków, jakie zostaną stworzone przez władze miasta (miejsca pracy). Dyrekcja, nauczyciele, pracownicy administracyjni i obsługi życzą wszystkim absolwentom realizacji życiowych planów. Będziemy z uwagą śledzić wasze losy.
Jolanta Manowiec - dyrektor szkoły

Co za nagrodę?

(18 czerwca br. na sesji Rady Miejskiej burmistrz Jan Szafran przedstawił propozycję Zarządu Miasta dotyczącą sposobu wydania pieniędzy uzyskanych przez miasto (200 tys. zł) w konkursie na najbardziej ekologiczną gminę w województwie. Pieniądze te są dotacją z Woj. Funduszu Ochrony Środowiska i można je wydać tylko na cele związane z ochroną środowiska i to jeszcze w tym roku po przedstawieniu odpowiednich zadań i sposobów ich wykonania. Oto ta propozycja: Wykonana zostanie za cenę 50.300 zł dokumentacja na gazyfikację ulic: Armii Czerwonej, Kilińskiego, XXX-lecia, Kamiennej, Pomorskiej, Przechodniej, Przedmiejskiej, B.Chrobrego, Mieszka I, Czcibora, Warcisława, Krzywoustego, Bogusława, Racibora, Jagiellonki, Łokietka. Za 37.900 zł sporządzona będzie dokumentacja na modernizację lokalnych kotłowni węglowych na gazowe na ulicach Rapackiego, Przemysłowej, Niepodległości, Obr. Stalingradu i Kościuszki. Za 19.500 zł. wykona się dokumentację przyłącza ciepłociągu do Szkół nr 2. 30.000 zł kosztować będzie "Ocena wpływu wysypiska i wylewiska w Prusinowie na środowisko i koncepcja jego rekultywacji". 62.300 zł przeznaczy się na wykonawstwo modernizacji wymienionych lokalnych kotłowni gazowych (min. w Szkole Podstawowej nr 2 i Spółdzielni "Łobezianka"). Są to wszystko wieści bardzo przyjemne, bo konkretne. Bez sporządzenia tych dokumentacji nie można bowiem przystąpić do wykonywania robót. Celowość tych zamierzeń nie wzbudziła najmniejszych wątpliwości wśród radnych, dlatego też jednogłośnie przyjęli odpowiednią uchwałę w tej sprawie. Dzięki tym pieniądzom nastąpi dalsza poprawa czystości naszego środowiska, znikną kolejne dymiące kominy, ale przede wszystkim następni mieszkańcy dostaną znacznie szybcie gaz. Nie są to żadne obiecanki, bo zanim doszło do przyznania Łobzowi wspomnianej nagrody, przewidziano przecież w budżecie gminy fundusze na wymienione wyżej cele. Teraz oszczędzone pieniądze będzie można przeznaczyć na przyśpieszenie wykonawstwa udokumentowanych zadań. Wątpliwości mogą budzić wysokie koszty tych wszystkich dokumentacji - niestety bez nich nie można się obejść, dzisiaj nic nie wolno już robić prowizorycznie. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale np. takie wysypisko śmieci w Prusinowie już się zapełniło i trzeba je w tej chwili powiększać i zbadać czy nie zagraża otoczeniu, co wymaga wielkich nakładów. RED.
 

Środowiskowe Ognisko Wychowawcze

Mało kto o tym wie, że już od marca br. w pomieszczeniach Domu Parafialnego, których życzliwie i nieodpłatnie na ten cel użyczył ks. dziekan Wacław Pławski, działa Środowiskowe Ognisko Wychowawcze. Powstało ono z inicjatywy miejscowych działaczy społecznych Towarzystwa Przyjacół Dzieci takich jak Jan Woźniak czy Teresa Zienkiewicz. Zadaniem ogniska jest udzielanie pomocy dzieciom z rodzin zagrożonych. W tej chwili do ogniska przychodzi 30 dzieci, które znajdują w nim w godzinach popołudniowych miejsce, w którym mogą spokojnie odrobić lekcje, pobawić się, zjeść podwieczorek. Początkowo były nieufne, dzisiaj chętnie i codziennie przychodzą na zajęcia. W dniu 29 maja br. odbyło się uroczyste oficjalne otwarcie i poświęcenie tej pożytecznej placówki, która chociaż części dzieci łagodzi trudności, jakie mają we własnym środowisku. Fundusze na uruchomienie ogniska uzyskano przede wszystkim z Urzędu Miasta i Gminy, który pokrywa koszty związane z prowadzeniem placówki. Pomógł także Wojewódzki Zarząd TPD ze Szczecina oraz Opieka Społeczna z Łobza. Znaleźli się też sponsorzy z Łobza (PSS "Społem" , Krystyna Słaba, łobeski oddział PCK, Związek Emerytów i Rencistów, Grażyna Moskal) , którzy na miarę swoich możliwości wspomogli i wspomagają ognisko. Im też organizatorzy z tego miejsca składają za naszym pośrednictwem serdeczne podziękowania w imieniu dzieci. RED

Pracowity rok w pogotowiu ratunkowym

W łobeskim pogotowiu ratunkowym ubiegły rok 1997 upłynął bardzo pracowicie. Miarą tego niech będą cyfry. Pogotowie w tym czasie udzieliło pomocy potrzebującym w różnych formach w 20539 przypadkach. W wypadkach ratowano 257 poszkodowanych, w tym 37 dzieci; z tego 131 wypadków miało miejsce w domach, 20 w pracy. Do wypadków drogowych pogotowie jeździło 106 razy. Zachorowań wymagających naszej interwencji było 3552 (w tym 458 dzieci). Dokonaliśmy też 4530 przewozów (1 samolotem). Przyjęć ambulatoryjnych było 12200, w tym 3715 dzieci. Nasze karetki przejechały w tym czasie 329628 kilometrów. Tabor pogotowia został odmłodzony. Warto przy tej okazji przypomnieć, że nie otrzymywaliśmy dotacji finansowych od gmin Łobza, Węgorzyna, Radowa Małego i Reska, którym świadczymy usługi. Jesteśmy jedynym rejonem w naszym województwie, który takiego wsparcia nie oczekiwał. Środki finansowe, wcale niemałe, jakich potrzebujemy do utrzymania rytmicznej działalności łobeskiego transportu sanitarnego, w dużym stopniu uzupełniamy własną inicjatywą - od kilku lat prowadzimy w naszym warsztacie naprawy samochodów dla klientów z zewnątrz, a także wykonujemy usługi transportowe. Do końca maja bieżącego roku średnia ilość zachorowań, przewozów i zdarzeń, do których jest wzywane łobeskie pogotowie, jest taka sama w roku ubiegłym. Mówiąc krótko - mamy ciągle co robić, bo też i ludziom nie ubywa kłopotów zdrowotnych. Dobrze, że chociaż w części możemy im zaradzić.
Jerzy Hrycaj - kierownik Rejonowej Kolumny Transportu Sanitarnego w Łobzie

Kronika policyjna

W maju 1998 roku na terenie naszej gminy i miasta zaistniał jeden wypadek drogowy. W dniu 23 maja około godz. 14`oo w Łobzie na ulicy Kościelnej przy skrzyżowaniu z ul. Obrońców Stalingradu kierujący motocyklem marki MZ Wojciech M. potrącił na przejściu dla pieszych Bogdana D., który doznał złamania kości prawej nogi. Policjanci Ref. Ruchu Drogowego w tym okresie sporządzili za wykroczenia drogowe w naszej gminie 24 wnioski o ukaranie przez kolegium ds. wykroczeń oraz odnotowali pięć kolizji drogowych i zatrzymali jedno prawo jazdy. Policjanci Wydz. Prewencji wzywani byli do 19 interwencji , z których 14 dotyczyło awantur domowych.
Przestępstwa kryminalne
Policjanci Wydz. Kryminalnego KRP w maju br. wszczęli 31 postępowań przygotowawczych, a w tym 20 w sprawie włamań i kradzieży popełnionych na terenie naszej gminy i miasta. Były to między innymi:
- 11.05 - włamanie do Zakładu Produkcyjno-Usługowego "Atłasek", skąd skradziono różnego rodzaju przedmioty na kwotę 633 zł na szkodę Katarzyny W.;
- 11.05 - włamanie do pomieszczeń firmy "Zepter", skąd skradziono trzy walizki prezentacyjne z naczyniami, zestaw naczyń ze stali nierdzewnej, komplet noży, łączna suma strat wynosi 30 825 zł.; - 13.05 -kradzież z terenu szkółki gospodarczej Nadleśnictwa Łobez 40 szt. zraszaczy firmy Nann wartości 3 500 zł.;
- 13.05 - włamanie do piwnicy w Łobzie przy placu 3 Marca, skąd skradziono rower górski marki Vicini na szkodę Andrzeja W.;
- 20.05 - kradzież z mieszkania w Łobzie przy ul. Ogrodowej pieniędzy w kwocie 20 000 zł. na szkodę Adolfiny S.;
- 30.05 - kradzież pieniędzy w kwocie 400 zł. z mieszkania w Łobzie przy ul. Kraszewskiego przez mężczyznę podającego się za pracownika opieki społecznej na szkodę Agaty S.
W przypadku posiadania jakichkolwiek informacji mogących przyczynić się do ustalenia sprawców nie wykrytych przestępstw bądź odzyskania skradzionych przedmiotów - tradycyjnie prosimy o kontakt z KRP w Łobzie pod numerem telefonu 997 lub 740-51. Jednocześnie informujemy, że w dalszym ciągu KRP w naszym mieście prowadzi akcję znakowanie rowerów i sprzętu radiowo-telewizyjnego, która ma na celu usprawnienie podejmowanych działań wykrywczych i szybszą identyfikację utraconych przedmiotów w przypadku ich odzyskania przez policję. Znakowania przeprowadzane są w każdą środę w Komendzie w godzinach od 15`oo do 17`oo, a w godzinach 17`oo do 19`oo w miejscu zamieszkania zainteresowanego. Warunkiem oznakowania jest dokument potwierdzający prawo do posiadania sprzętu (rachunek). Dodatkowe informacje na ten temat można uzyskać pod numerem telefonu 740-51 wew. 218. Wydział Kryminalny KRP informuje, że w dalszym ciągu poszukuje zaginionego w dniu 23 marca 1998 roku JANUSZA ASMINIEN, syna Józefa, urodzonego 06.06.1983 roku, zamieszkałego w Łobzie. Rysopis w chwili zaginięcia: Wiek z wyglądu 15 lat, budowa ciała wysmukła, włosy krótkie koloru ciemny blond, twarz pociągła, cera blada, czoło wysokie, oczy koloru jasnobrązowego, nos duży, uszy średnie, przylegające, uzębienie pełne, znaki szczególne - trądzik młodzieńczy w okolicy nosa. W przypadku posiadania jakichkolwiek informacji mogących przyczynić się do ustalenia miejsca pobytu zaginionego KRP prosi o kontakt pod numerem telefonu 740-51 wew. 218 lub 234.
St. aspirant - Grzegorz Łukaszewicz

Informacja z działalności Rady Miejskiej w Łobzie za lata 1994 - 1998


Wysoka Rado!
20 czerwca 1998 roku upływa czteroletnia kadencja Rady Miejskiej w Łobzie i jej komisji wybranych w drugich demokratycznych wyborach w dniu 19 czerwca 1994 r. W skład Rady weszli wtedy, podaję w kolejności alfabetycznej: panie i panowie - Wojciech Bajerowicz, Stanisław Banach, Michał Bas, Józef Eugeniusz Błyszko, Zofia Dąbro, Krzysztof Galczak, Tadeusz Jóźwiak, Leszek Kaczmarek, Elżbieta Kamińska, Elżbieta Kobiałka, Ryszard Korzeniewski, Marek Kubacki, Kazimierz Łowkiet, Ryszard Majborski, Ignacy Majchrowicz, Zenon Andrzej Nowicki, Jan Piłat, Aleksander Skokowski, Jan Szafran, Eugeniusz Szymoniak, Marian Urbański i Mariusz Wijatyk. W składzie Rady nie zaszły w tym okresie żadne zmiany poza tym, że radny St.Banach po przeniesieniu się do Poznania przestał uczestniczyć w pracach Rady pod koniec ubiegłego roku, a radny R.Korzeniewski z podobnych powodów w roku bieżącym. Nie spowodowało to jednak zakłóceń w ciągłości pracy Rady. W czasie swojej czteroletniej kadencji Rada odbyła 38 sesji, dzisiejsza uroczysta sesja jest 39. Wszystkie sesje były otwarte. Zapraszaliśmy na nie przedstawicieli związków zawodowych, organizacji politycznych i społecznych. Nie wszyscy korzystali z tych zaproszeń. W związku z tym trudno nam przyjąć do wiadomości, że ktoś nie wiedział, co Rada robi, czym się zajmuje. Nie zdarzyło się ani razu, by któreś z zaplanowanych posiedzeń się nie odbyło lub zmienił się jego termin czy nawet godzina. To samo dotyczy komisji Rady. Średnio w roku Rada zbierała się 9 razy (w roku 1994 było 9 posiedzeń, w 1995r. - 10, w 1996r. - 8, w 1997r. - 9 i w obecnym 5). Radni traktowali swoje obowiązki bardzo solidnie, bo ich średnia obecność na sesjach w tych czterech latach wyniosła 80,2%. Jest to wskaźnik bardzo wysoki, wyższy niż w kadencji poprzedniej. W poszczególnych latach wynosiła ta frekwencja: - w 1994 roku 93,2%, - w 1995 r. 84,5%, - w 1996r. 79,7%, - w 1997r. 75,45% i w 1998r. 68% (dwóch radnych zaprzestało działalności). Wszystkie nasze posiedzenia odbywały się zgodnie z proponowanym przez przewodniczącego i zatwierdzanym przez Radę planem pracy. Statut naszej Rady przewiduje, że powinna się ona zbierać na sesjach plenarnych minimum raz na kwartał - powyższe dane wskazują, że nie leniliśmy się w tej kadencji i staraliśmy się, właściwie na bieżąco, załatwiać najistotniejsze problemy miasta i gminy oraz kontrolować działalność Zarządu Miasta i Gminy. Tematyka sesji wynikała z bieżących i perspektywicznych potrzeb środowiskowych. Nie zajmowaliśmy się polityką, mimo że reprezentowaliśmy różne opcje. Interesowały nas przede wszystkim sprawy gospodarcze i społeczne istotne dla miasta i gminy.
Państwo pozwolą, że przytoczę tu jeszcze kilka liczb ilustrujących to, co robiliśmy. Na naszych sesjach rozpatrywaliśmy 140 zagadnień problemowych, w tym z zakresu:
- budżetu i finansów - 33,
- gospodarki komunalnej - 28,
- gospodarki mieszkaniowej - 15,
- oświaty, kultury, sportu i turystyki - 12,
- rolnictwa - 4,
- ładu i porządku - 9,
- służby zdrowia - 3,
- gospodarki gruntami, nieruchomościami i komunalizacji 14,
- opieki społecznej - 8,
- oceny pracy Rady i jej organów - 8.
W trakcie swojej kadencji Rada podjęła 200 uchwał, a dotyczyły one:
- planów zagospodarowania przestrzennego, budżetu i finansów - 76,
- gospodarki komunalnej - 10,
- gospodarki mieszkaniowej - 17,
- oświaty i wychowania, kultury i sportu - 12,
- ładu i porządku publicznego oraz ochrony środowiska - 3,
- pomocy społecznej i bezrobocia - 5,
- gospodarki gruntami, nieruchomościami i komunalizacji - 14,
- spraw organizacyjno-administracyjnych - 54.
Średnio w ciągu czterech lat na sesji głos w dyskusjach zabierało po 25 osób, w tym 18 radnych. Nasze posiedzenia nie trwały długo, nie można powiedzieć, że grzeszyliśmy gadulstwem. Przeciętny czas trwania sesji wynosił 3,1 godziny. Dyskusje były rzeczowe, niekiedy ostre, nigdy jednak nie wykraczały poza granice dobrych obyczajów. Na sesjach radni i mieszkańcy zgłosili 258 zapytań, wniosków i postulatów, co daje średnio 7 na sesję. Wnioski dotyczyły różnych dziedzin życia gminy i zgłaszane były w interesie osobistym jak i zbiorowości. Zgodnie ze statutem gminy odpowiedzi na interpelacje udzielali na każdej sesji burmistrz, jego zastępczyni lub kompetentni w danej sprawie urzędnicy. W przypadku, gdy taka odpowiedź nie została udzielona ustnie bądź była niewyczerpująca - wnioskodawca otrzymywał w terminie ustawowym odpowiedź pisemną. Warto tu podkreślić, że podejmowane przez Radę uchwały podlegają ocenie prawnej ze strony Urzędu Wojewódzkiego. Jesteśmy jedną z nielicznych rad gminnych w naszym województwie, których ani jedna podjęta przez nas uchwała nie została zakwestionowana przez biuro prawne wojewody. Świadczy to o dobrym, wnikliwym wcześniejszym przedyskutowaniu projektów uchwał przez radnych na komisjach i sesjach, ich dobrej znajomości omawianej problematyki, a także właściwej, fachowej pracy radcy prawnego Urzędu p. I.Skonieckiej. Duże znaczenie dla harmonijnego działania Rady miała dobra współpraca w tym względzie z Burmistrzem. jego Zastępczynią, Zarządem i poszczególnymi pracownikami Urzędu Miasta i Gminy. Na każdej sesji Zarząd składał (obligatoryjnie) informację ze swoich działań w okresie międzysesyjnym.W trakcie naszej kadencji nie mieliśmy powodów do kwestionowania kompetencji urzędników. Miarą tego może być to, że nasz Urząd należy do najbardziej stabilnych w naszym województwie. Zasadnicza praca Rady toczyła się jednak na posiedzeniach komisji, w trakcie trwania których odbywały się podstawowe, często burzliwe dyskusje. Wnioski z posiedzeń komisji ustalane w ten sposób bardzo ułatwiały podejmowanie przez Radę uchwał dotyczących naszej gminy. Początkowo, w okresie od 16.08.94 r. mieliśmy 4 komisje stałe, a po uchwaleniu w czerwcu 1996 r. nowego statutu gminy powołaliśmy z dniem 29.10.96 r. trzy komisje stałe"
- rewizyjną (przewodniczący R.Korzeniewski, później K.Galczak),
- do spraw gospodarczych, budżetowych i rolnych (przewodniczący J.Błyszko),
- do spraw społecznych (przewodniczący St.Banach, później T.Kamińska).
Komisje te odbyły łącznie 122 posiedzenia protokołowane i poza radnymi zaproszeni zostali do pracy w nich także fachowcy spoza Rady, panowie: M.Młynarczyk, Z.Atras, W.Rymszewicz, St.Mikołajewski, J.Sierpiński i J.Ratajski. W trakcie kadencji komisje te dokonały także 17 kontroli w jednostkach administracyjnych Urzędu. Każda sesja Rady była poprzedzona posiedzeniami komisji, na których dokonywano oceny przedkładanych materiałów. W wyniku analizy materiałów sesyjnych oraz kontroli komisje wydały 650 opinii i wniosków. Nasi radni, panowie: Skokowski, Wijatyk, Urbański, Błyszko, Galczak i Bas uczestniczyli także w powoływanych przez Zarząd komisjach przetargowych i inwentaryzacyjnych z ramienia Rady. Żaden przetarg dotyczący sprzedaży mienia komunalnego nie odbył się bez udziału naszych radnych. W związku z tym Rada miała pełną kontrolę nad tak drażliwą dziedziną gospodarki miejscowej, jaką jest dysponowanie mieniem komunalnym. I tu warto zaznaczyć, że w czasie naszej kadencji nie zdarzył się ani jeden przypadek kwestionowania uchwał Rady w tej kwestii. Nie wszystkich uczestników przetargów to zadowalało, szczególnie tych, którzy liczyli na specjalne względy lub tak zwane "dojścia". Pod tym względem nie da się naszej Radzie niczego zarzucić, bo działała zawsze w zgodzie z obowiązującym prawem. Dodatkowo radni, panowie K.Galczak, W.Ciuka, M.Kubacki, L.Kaczmarek, J.Błyszko i M.Urbański są z ramienia Rady członkami rad nadzorczych kilku szpitali wojewódzkich, a J.Piłat aktywnym członkiem Sejmiku Samorządowego w Szczecinie. Przedstawiony powyżej w dużym skrócie materiał statystyczny nie oddaje w szczegółach całej złożonej i obszernej problematyki, którą Rada się zajmowała, niemniej pokazuje, że radni mieli na co dzień kontakt ze swoimi wyborcami i rzeczywistością naszej gminy. Warto tu podkreślić wyjątkową aktywność radnych reprezentujących środowisko wiejskie, którzy często i ostro upominali się o jego sprawy i uprawnienia. Kadencja naszej Rady przypadła na bardzo trudny okres dla naszego terenu. Przemiany w rolnictwie, podstawowej dziedzinie naszej miejscowej gospodarki, spowodowały duże bezrobocie i spadek dochodów ludności, ograniczenie produkcji i często upadek zakładów produkcyjnych i usługowych związanych z rolnictwem. Czynniki te wpłynęły katastrofalnie na możliwości finansowe gminy, na wpływy do budżetu od podatników. W wielu przypadkach trzeba było stosować ulgi, odroczenia i nawet umorzenia wobec podatników, żeby w ogóle utrzymać ich "przy życiu". Na dodatek, o czym mało kto wie, gmina nie jest gospodarzem olbrzymiego areału ziemi po byłych pegeerach. Z jej sprzedaży czy wydzierżawiania nie wpłynęła do kasy gminnej nawet złotówka. Jej obecni dzierżawcy i właściciele też mają ogromne kłopoty z płatnościami podatku rolnego. W tych warunkach Rada miała możliwości wyjątkowo ograniczone - mogła dysponować tylko skromnymi funduszami, które nie wystarczały na zaspokojenie wszystkich potrzeb społecznych, wszystkich oczekiwań i aspiracji mieszkańców. A te są zawsze wysokie, czemu trudno się dziwić. Niestety, nasze kolejne budżety musieliśmy kroić nie według marzeń, ale według możliwości finansowych, według bezwzględnych zasad gospodarki rynkowej. I pod tym względem nie musimy się niczego wstydzić ani bić się w piersi - pieniądze gminne były wydawane racjonalnie, dyscyplina finansowa była surowo przestrzegana (to zasługa skarbnika p. D.Kaczmarkowej). Gmina w tej chwili nie ma żadnych zadłużeń finansowych, mimo że musiała się uporać ze spłatą zaciągniętych w ubiegłej kadencji wielkich długów. Praktycznie przez dwa pierwsze lata obsługa tych długów uniemożliwiała obecnej Radzie podejmowanie własnych inicjatyw inwestycyjnych. W tej chwili stać Zarząd Miasta na ubieganie się o duże kredyty inwestycyjne, które pozwolą na rozwiązanie jednego z najważniejszych problemów miasta - mianowicie jego skanalizowanie, szczególnie dzielnicy za Regą. Nasi następcy będą mieli w tych trudnych skądinąd warunkach, sytuację komfortową. Podejmą pracę bez naszych zobowiązań. Mimo wspomnianych wyżej uwarunkowań, których sami rozwiązać nie byliśmy w stanie bez odpowiedniej polityki państwa (której niestety nie było i nie ma nadal) w dziedzinie rolnictwa, zwalczania bezrobocia czy wyrównywania szans dla takich małych i biednych ośrodków jak nasz - to za naszej kadencji spłacony został budowany przez wiele lat zdobiący dziś miasto budynek przy ul. Wybickiego, ukończona i spłacona została budowa oczyszczalni ścieków, znacznie poprawił się stan dróg, wodociągów, coraz dalej dociera gaz i ciepło, znikają ostatnie duże kotłownie węglowe, sprywatyzowane zostały i działają znacznie sprawniej służby komunalne, estetyka miasta poprawia się z roku na rok, spadło bezrobocie (mimo nieodpowiedzialności ludzi, którzy spowodowali upadek DBSPOLU), powstały nowe zakłady produkcyjne, rozwijają się już istniejące (mamy 1400 zarejestrowanych podmiotów gospodarczych w gminie), rozbudowany został nasz Sąd o Wydział dla Nieletnich, wzmocnione zostały instytucje rejonowe takie jak: Sanepid, ZUS, wyremontowany został szpital, powstał Dom Opieki Społecznej, Rejonowy Inspektorat Weterynarii, uzyskaliśmy prestiżową nagrodę w konkursie na najbardziej ekologiczną gminę w województwie, potrafiliśmy zawsze wysupłać parę groszy na działalność Domu Kultury i biblioteki. To właśnie te czynniki spowodowały, że znaleźliśmy się na mapie przyszłych powiatów. Uznani zostaliśmy też za środowisko umiejące sobie radzić i korzystać z samorządności, za środowisko zintegrowane, z władzą umiejącą w razie potrzeby bronić miejscowych spraw i zabiegać o nasze interesy. Jeżeli teraz jacyś politycy pomajstrują coś przy mapie powiatów, to na pewno nie my będziemy temu winni. Bez samochwalstwa pozytywy te można odnieść do naszej, kończącej kadencję, Rady. Mimo dzielących nas różnic w poglądach na sposób rozwiązywania miejscowych problemów, mimo nieraz gorących sporów - Rada nasza dochodziła zawsze do rozwiązań korzystnych dla miasta i gminy w ramach możliwości, jakie mieliśmy i stanowiła organizm pracujący sprawnie, była zespołem ludzi potrafiących się wznieść ponad partykularne interesy. To był zaszczyt pracować w takim towarzystwie. Pracowaliśmy nie tylko nad rozwiązywaniem spraw bieżących - wiele zabiegów poświęciliśmy, aby doprowadzić do zaistnienia powiatu w Łobzie. Staraliśmy się z powodzeniem o współpracę w tym kierunku z Radami ościennymi i znaleźliśmy zrozumienie i wsparcie z ich strony. Oczywiście wypowiedź ta jest jednostronna, zawiera odczucia radnego, który nie widzi powodu, by chować oczy przed swoimi wyborcom po zakończeniu kadencji. Oczywiście jako Rada nie zrobiliśmy wszystkiego najlepszego, bo było to niemożliwe - inaczej żylibyśmy w raju. Z pewnością popełnialiśmy błędy, niemniej chyba wszyscy mamy świadomość tego, że staraliśmy się uczciwie pracować dla miasta i gminy. Odczuwaliśmy wsparcie wielu organizacji i osób dla naszej działalności i za to składamy im serdeczne podziękowania. Co zostawiamy naszym następcom? Tradycję Rady, która wypełniała solidnie i zgodnie z prawem swoje obowiązki, uporządkowane sprawy finansowe, zrównoważony budżet na rok bieżący, dobre perspektywy kontynuacji i zakończenia rozpoczętych przez nas prac. No i miasto, które mocno i na korzyść zmieniło się w ostatnich czterech latach. I na zakończenie - refleksja osobista. Uważam, że kończącą urzędowanie Radę cechowała skromność. Nie dawaliśmy naszym obywatelom powodów do plotek i pomówień o partyjniactwo, prywatę, kumoterstwo, nie szastaliśmy społecznymi pieniędzmi. Nigdy także nie próbowaliśmy umacniać swojego autorytetu kwestionując osiągnięcia naszych poprzedników czy poniżając ich, jak to jest powszechne w dzisiejszych polskich złych i nie rokujących dobrze obyczajach. Nie my pierwsi robiliśmy coś dla Łobza. Ocena naszej pracy będzie i tak w końcu należała do społeczeństwa.
Wojciech Bajerowicz

Uczniowskie safari

Co roku uczniowie Szkoły Podstawowej nr 1 w Łobzie odkrywają nowe, cudowne miejsca na naszym Pomorzu Zachodnim. W poprzednich latach taką rewelacją okazał się Ogród Dendrologiczny w Przelewicach. W roku bieżącym, w maju, mieliśmy okazję odwiedzić ZOO-SAFARI w Świerkocinie. Sama droga w kierunku Gorzowa, przez piękną Ziemię Pyrzycką , wydała się nam zjawiskowa. Niewątpliwie na urok mijanych okolic wpłynęła buchająca wprost, majowa zieleń. Delikatne młode liście drzew i krzewów ocieniały szosę, tworząc nad nią zielony baldachim, czyniąc jazdę w upale całkiem znośną. Satysfakcję przyniósł nam widok starannie uprawionych pół. Zieleń rozległych połaci młodych zbóż przecinały złociste łany rzepaku. Widok zaiste malarski, a brak nieużytków zaiste krzepiący. ZOO-Safari w Świerkocinie spełniło nasze oczekiwania. Zdumiała nas ilość zwierząt w tym od niedawna istniejącym "zwierzyńcu". Były to głównie wszelkie odmiany antylop oraz innych zwierząt sawanny. Niezwykłe wrażenie wywarło na nas to, że zwierzęta te przebywały na swobodzie, a ludzie, uwięzieni w klatce autokaru, przyklejali nosy do szyb, by podziwiać pasące się bawoły lub odpoczywającego na stercie siana wielbłąda. I jak na prawdziwym safari, wszystkie zwierzęta ignorowały nas zupełnie, pasąc się lub drzemiąc w upale. Jedynie koniki Przewalskiego podbiegały zaciekawione, wyraźnie domagając się poczęstunku. Przejazd trasą safari nie był jedyną atrakcją. Bawiliśmy się świetnie karmiąc kozy zgromadzone na wybiegu dostępnym dla zwiedzających. Kózki częstowane obficie pokarmem (kupowanym w kiosku) i bułkami wyciąganymi z plecaków, okazały się sympatycznymi łakomczuchami, podszczypującymi tych, których ręce były już puste. Zmęczeni "kozimi pieszczotami" poszliśmy obejrzeć bociany, dostojnie stąpające po trawie lub odpoczywające wokół sadzawki. I to jeszcze nie koniec przyjemności. Po bocianach przeszliśmy w pobliże wybiegu świń karłowatych. Słodkie zwierzątka, ale jak ci Anglicy mogą hodować je w mieszkaniach i prowadzać na smyczy? Ukoronowaniem zwiedzania safari były koty. oczywście te duże, dzikie i drapieżne. A więc lwy - senne, leniwe, patrzące wyniośle na gapiów zgromadzonych wokół ich rozległego wybiegu. I całkiem obojętne na nasze "kici, kicie", drzemiące w cieniu - ryś i żbik. Nieco rozczarowały nas szopy pracze, które okazały się prawdziwymi flejtuchami, śpiącymi beztrosko wśród porozrzucanych resztek jedzenia. Za to bardzo nas rozczuliła przepiękna, choć zmęczona upałem sowa śnieżna, której złociste oczy urzekały wszystkich, mimo że z dzioba rozlegał się groźny syk. Dodatkowym urozmaiceniem wycieczki były karuzele, z których dzieci niezmordowanie korzystały w przerwach między karmieniem kóz i cmokaniem na śpiące koty. Wycieczka okazała się dużą atrakcją i uświadomiła nam, że naturalne środowisko należy się wszystkim gatunkom zwierząt, tak jak nam ludziom wygodne domy i miękkie fotele. W czasach degradacji środowiska widok zwierząt "w naturze" pozwala zrozumieć, czym jest dla nich uroda wolności i być może powstrzyma niejednego przed niszczeniem tego wspaniałego świata, który nas otacza.
Danuta Hamera - nauczycielka SP nr 1 w Łobzie

Szachiści znowu grają

6 czerwca (sobota) na placu LO w Łobzie młodzież brała udział w zawodach z okazji "Dni Sportu". skorzystaliśmy, my szachiści, z zaproszenia pana Zdzisława Bogdanowicza i uczestniczyliśmy w symultanie. Pan Gabriel Bieńkowski, wspaniały gracz, stanął oko w oko z siódemką o wiele, wiele od niego młodszych przeciwników. Byli nimi: Piotr Światłowski, Kasia Światłowska, Kasia Woniak, Paulina Lewicka (SP1), Jakub Zieniuk (SP2), Rafał Peter i Agnieszka Woniak (LO). Gra niezwykle kulturalna, poważna, ambitna - trwała prawie godzinę, w czasie której obie strony "nie dawały się". I oto wynik: sympatyczny gość wygrał 4,5 do 2,5. Młodzi, którzy byli lepsi na deskach, to Agnieszka I Jakub, zremisowała Kasia. Krystyna Sola i Małgorzata Zieniuk gratulują swy podopiecznym i życzą im dalszych przygód na deskach. Natomiast 13.04.1998 r., w sobotę, w ŁDK, dzięki przychylności dyr. Ledziona szachiści potykali się z okazji obchodów "Dni Łobza". 12 seniorów, 17 juniorów z Bełczny, Złocieńca, Lubieszewa, Czaplinka, Grabowa, Stargardu Szczecińskiego, Łobza, a nawet z Mielca kolejny raz spróbowało swoich sił, ale zgłosili się także debiutanci w naszym łobeskim turnieju. Miło mi podać wyniki III Turnieju Szachowego o Puchar Przewodniczącego Rady Miejskiej w Łobzie Wojciecha Bajerowicza, który kibicował uczestnikom, a po zakończeniu rozgrywek wręczył uczestnikom nagrody. I miejsce zajął Paweł Zaskalski z Mielca ( otrzymał 100 zł i puchar), drugi był Józef Stecyk ze Stargardu Szczecińskiego (70 zł ), trzeci Eugeniusz Szłapak ze Złocieńca (50 zł). Wszyscy juniorzy otrzymali dyplomy przygotowane przez p. Zdzisława Bogdanowicza, współorganizatora imprezy, a sędziujące - Krystyna Sola i Małgorzata Zieniuk wręczały nagrody rzeczowe. Najmłodszym uczestnikiem okazał się Karol Piotruś z Czaplinka, najstarszym - Eugeniusz Szłapak; najlepszą juniorką - Kasia Woniak z Łobza; najlepszym juniorem - Paweł Zaskalski. Wśród juniorów młodszych (kl. IV-VI) pierwszy był Karol Piotruś, drugi Jakub Zieniuk (Łobez), trzeci Przemek Piotruś. Wśród juniorów średnich (kl.VII-VIII) pierwsza była Kasia Woniak, drugi Jarek Lewandowski (Lubieszewo), trzeci Marcin Tuchalski (Czaplinek. Wśród juniorów starszych (16-18 lat) pierwszy był Paweł Zaskalski, druga Agnieszka Woniak (Łobez), trzeci Rafał Peter (Łobez). Najlepsze juniorki (wszystkie Łobez): Kasia Woniak, Agnieszka Woniak, Joanna Wolniak, Paulina Lewicka. Komputer obsługiwał Paweł Sola. Dziękując wszystkim zapraszamy do Łobza na kolejne rozgrywki.
Krystyna Sola

To już dobra tradycja

To już tradycja łobeska i to tradycja dobra, bo 20 czerwca br. po raz kolejny miał miejsce w sali dawnego kina "Rega" udany koncert-popis ponad trzydziestu uczniów Prywatnej Szkoły Gry prowadzonej przez D. i G. Stefanowskich. Szkoła ta zdobyła sobie już takie uznanie i popularność, tak wrosła w pejzaż kulturalny naszego miasta, że jakieś szczególne reklamowanie jej nie jest już zupełnie potrzebne. Wystarczy pójść na taki doroczny koncert, przyjrzeć się przejęciu i powadze, a nawet pozytywnej, "artystycznej" tremie, z jaką podchodzą do swoich występów młodzi muzycy, jak przeżywają ich występy rodzice, rodzeństwo, koledzy, którzy im towarzyszą, by zdać sobie sprawę z tego, że oto mamy już do czynienia z instytucją i działaniami cieszącymi się autorytetem, lubianymi i nobilitującymi wykonawców. A do tego jeszcze te odświętne stroje, kwiaty dla nauczycieli, kulturalna publiczność, ciepłe oklaski i to, co najważniejsze - ambitny, trudny repertuar! Przez blisko dwie godziny młodzi muzycy prezentowali swe umiejętności. Do najciekawszych wykonań keybordowych należały: wykonany przez Agnieszkę Lont utwór "Pola magnetyczne" J.M. Jarre`a (duży aplauz), melodia z filmu "Titanic" zagrana przez Joannę Pykało, "Temat z Mahagony" w wykonaniu Pauli Szurek, "Takie tango" Budki Suflera zaprezentowane przez Magdalenę Dzieżak. Spośród licznych pianistów szczególnie dali się zauważyć: Aleksandra Misiun, która wykonała temat z filmu "Polskie drogi" A.Kurylewicza, Gizela Pobiarżyn grająca fragment "Jeziora łabędziego" P. Czajkowskiego, Anna Misiun wykonawczyni Poloneza g-moll F.Chopina, Monika Serweta odtwarzająca Poloneza B-dur F. Chopina oraz prezentująca utwór "Dla Elizy" L. v. Beethovena Malwina Gęsikiewicz. Spośród gitarzystów podobali się: Jacek Osieczko w utworze "You are so beatifull" z repertuaru Joe Cockera, któremu towarzyszyła na syntezatorze Ewelina Dzieżak. Także Marek Osiński z utworem ONA pt. "Kiedy powiem sobie dość" oraz Mateusz Tymoszczuk w utworze "Killer" Elektrycznych gitar zdobyli uznanie publiczności. Ciekawie zabrzmiało solo na gitarze basowej, które wykonał Łukasz Blachura. Najciekawsze solówki perkusyjne wykonali Bartosz Słaby i Marcin Bas. Tradycyjnie koncert urozmaicały występy dwóch zespołów. Pierwszy w składzie: Kinga Roszak - voc., Marcin Osiński - git., Piotr Światłowski - keyb., Łukasz Blachura - bas, Marcin Bas - perk., zagrał piosenkę z repertuaru Anny Jantar pt. "Najtrudniejszy pierwszy krok". Drugi zespół w składzie: Monika Serweta - voc., Jacek Osieczko - git., Agnieszka Lont - keyb., Łukasz Blachura - bas, Bartosz Słaby - perk. wykonał utwór grupy 2 + 1 pt. "Iść w stronę słońca". Uczniowie mają obecnie wakacje. Natomiast Prywatna Szkoła Gry wychodzi z ciekawą inicjatywą dla dzieci i młodzieży. Organizuje mianowicie warsztaty wokalne oraz skrócony kurs gry na gitarze akustycznej dla tych, którzy wprawdzie w ciągu roku uczą się umiejętności gry na instrumentach, jednak nie zawsze mają czas na poszerzanie dodatkowych umiejętności. Wszystkich zainteresowanych nauką śpiewu rozrywkowego z podkładem muzycznym oraz grą znanych przebojów na gitarze akustycznej Szkoła serdecznie zaprasza i prosi o kontakt telefoniczny przez numer: 747 - 53. Można się też zgłosić osobiście w Szkole na adres: Łobez, ul. Waryńskiego 5. SG.

Niemieccy piłkarze w Łobzie

Na zaproszenie drużyny oldbojów "Światowida" w piłce nożnej przebywała w Łobzie w dniach 5-7 czerwca drużyna SV "Udesheim" z miejscowości Neuss koło Dusseldorfu. Drużynę tę trenuje łobzianin p. Adam Machoński. Również zawodnicy tego klubu są Polakami, głównie z południa kraju, którzy wyemigrowali kilkanaście lat temu z Polski. Zresztą w późniejszych rozmowach z nami podkreślali, że brakuje im tej Polski, dlatego wykorzystują każdą okazję do przyjazdu . Przy upalnej pogodzie 6 czerwca rozegrany został mecz, w którym my, gospodarze okazaliśmy się lepsi, wygrywając 3 : 1. Bramki dla Łobza zdobyli p. Z.Bławździewicz, M.Furkałowski, i Z.Urbański. Przed meczem goście wręczyli nam komplet koszulek firmy "Puma" oraz piłki. My natomiast ufundowane przez "Central-Soyę" drobne upominki. Następnego dnia odbył się turniej przy jeszcze większym upale. Grano z udziałem drużyny niemieckiej, dodatkowo zaproszonego "Mirstalu" z Mirosławca i nas, gospodarzy, systemem każdy z każdym po 2 x 20 minut. Zwyciężyli goście z Neuss przed "Światowidem" i "Mirstalem". Za najlepszego zawodnika turnieju uznany został Mirosław Furkałowski, który otrzymał koszulkę firmy "Nike", taką, w jakiej gra reprezentacja kraju. Nagrodę ufundował p. Adam Machoński. Były też puchary, które ufundowali burmistrz Łobza, prezes Central-Soyi i przewodniczący RGM LZS-u w Łobzie. Ciekawostką zawodów było to, że bramkarz drużyny z Neuss strzelił bramkę "Mirstalowi". Zarówno po zakończeniu meczów w pierwszym i drugim dniu turnieju było ognisko z pieczeniem kiełbasek, bigosem, zimnymi przekąskami i piwem. Ożywiona i przyjemna, towarzyska dyskusja, nie tylko o piłce nożnej, trwała do późnych godzin wieczornych. Przyjęcie gości i urządzenie turnieju nie byłoby takie okazałe bez wsparcia sponsorów. Pomogli nam tacy życzliwi sponsorzy: FHUP Jenikowo (p.Z.Pietrzyk i K.Wesołowski), Firma "Oponex" (p.Grzegorczyk) oraz p. R.Miksza, R.Jaskowski, M.Piórko i M.Szyjka z Łobza. Wsparli nas także kierowcy świadczący usługi dla Centra-Soyi oraz sami oldboje i inne często chcące zachować anonimowość osoby. Jak z tego widać, mamy sporą grupę sympatyków i kibiców, którzy wspomagają nas finansowo i w taki sposób, na jaki ich stać. Przy przygotowaniu i obsłudze dwudniowej imprezy od strony kulinarnej bardzo nam pomogła żona p.Mrozowicza, pani Krystyna i jej koleżanki. Serdecznie im za to wszystkim dziękujemy. Zdaniem naszych gości z Neuss i Mirosławca impreza łobeska była bardzo udana i już mamy od nich zaproszenia na podobne wyjazdy w ramach rewanżu. Nie sposób przy tej okazji nie wspomnieć o rozgrywkach ligowych naszych oldbojów. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek I Ligi Pomorskiej Oldbojów jesteśmy na pierwszym miejscu. Z naszych wyliczeń wynika, że powinniśmy ostatecznie znaleźć miejsce w pierwszej trójce. Byłby to jeden z największych sukcesów w całych naszych ośmioletnich rozgrywkach ligowych. O ostatecznych rozstrzygnięciach poinformujemy.
Kierownik drużyny - Zbigniew Pudełko

Wiadomości wędkarskie

Wszystkie dzieci są nasze Przy pięknej, słonecznej pogodzie w dniu 7 czerwca na jeziorze Jurkowo w Strzmielach odbyły się z okazji Dnia Dziecka zawody wędkarskie dla dzieci połączone z festynem pod tradycyjnym hasłem "Wszystkie dzieci są nasze". Wbrew wszelkim oczekiwaniom, padł rekord uczestnictwa - startowały 174 dzieci i dwa razy więcej rodziców i opiekunów. Zabrakło nam jeziora i stanowisk - za rok przyjdzie nam pewno zorganizować zawody na Woświnie. Szkoda, że równolegle odbywała się w Łobzie impreza kolarska dla młodzieży o memoriał Władysława Machońskiego, wielkiego miłośnika tego sportu, dzięki któremu ja i moi koledzy mogli zobaczyć i "dotknąć" kiedyś takich sław kolarskich jak: Królak, Paradowski, Wiśniewski, Więckowski, Głowacki (startowali oni w Łobzie!). Były to wspaniałe czasy, których się nie zapomina. W przyszłym roku trzeba zadbać o to, by nasze imprezy się nie dublowały. Był to wielki festyn radości i zabawy - ileż to ryb się urwało, iluż tatusiów, mam, babć i dziadków nerwowo krążyło wokół stanowisk swoich pociech, by po ogłoszeniu wyników wspólnie się cieszyć! Podsłuchałem emocjonującą rozmowę dwóch 6-latków, którym przy samym brzegu urwał się ponoć olbrzymi szczupak. Oto wyrasta nam nowe pokolenie następców naszych mistrzów. A oto oficjalne wyniki: Dzieci w wieku 4 - 9 lat: I miejsce Lidia Wolanicka, II m. - Monika Wolanicka, III m. - Wojtek Czuja, IV m. - Daniel Karkuszewski, V m. Aneta Woźniak. Dzieci w wieku 10 - 14 lat: I miejsce Grzegorz Wróblewski (1100 g), II m. - Marcin Karkuszewski (410 g), III m. Mirosław Targosz (359 g), IV m. - Robert Albiniak (350 g), V m. Paweł Nicpoń (300 g). W turnieju szachowym I miejsce zajął Łukasz Wierudzki, II był Mariusz Pancerz, a III Damian Markowski. W łapaniu ryb "na sucho" zwyciężył Damian Uliński, II był Marcin Pancerz, a III Marcin Urbański. W cel-lotce wygrał Wojciech Piela, II była Kamila Mondraszek, a III Michał Atras. Tu szczególne podziękowania należą się organizatorowi tych wszystkich zabaw - nieocenionemu miłośnikowi sportu koledze Zdzisławowi Bogdanowiczowi. Dziękujemy ci, Zdzisławie za czas, jaki poświęciłeś, żeby nasza impreza dała tyle przyjemności dzieciom. Zapraszamy cię znowu za rok i zachęcamy do wstąpienia do Koła "Karaś". Nie byłoby tej pięknej imprezy, gdyby nie niezawodni sponsorzy. Oto oni: UMiG w Łobzie, Roman Miksza, Bogdan Przybyła, Józef Gromysz, Jarosław Górski, Irena Kwaśniak, E.A.Marszałkowie, Mariusz Wijatyk, Grażyna Szubina, Kazimierz Czmielewski, hurtownia "Maxima", Waldemar Winiarski, Stanisław Puchalski, Stanisław Kwak, Henryk Milczarkowski, Central-Soyia, Włodzimierz Wróblewski, Danuta Zarzeczna, Krystyna i Andrzej Słaby, Mieczysław Szostak, Krzysztof Daniel i Gminna Spółdzielnia w Łobzie. Serdecznie im w imieniu dzieci dziękujemy i prosimy o względy również w przyszłości. Mistrz Pięćdziesięciolecia Rok 1998 jest rokiem jubileuszu naszego koła - obchodzimy 50-lecie jego założenia. Stąd wszystkie imprezy organizowane w tym roku są jubileuszowe i każdy zwycięzca tegorocznych zawodów jest mistrzem 50-lecia. W dniu 24 maja zostały rozegrane na jeziorze w Ginawie jubileuszowe zawody spławikowe o mistrzostwo naszego koła w kategorii kobiet, juniorów i seniorów. Wzięło w nich udział 6 pań, 7 juniorów i 35 seniorów. A oto mistrzowie 50-lecia Koła "Karaś" w Łobzie: Panie: I miejsce Janina Łukasik (38 szt. i 1250 g), II m. Ewa Marszałek (18 szt. i 450 g), III m. Aldona Orzechowska (15 szt. i 350 g), IV m. Wanda Gosławska (6 szt. i 350 g), V m. Krystyna Rakocy (5 szt. i 250 g). Juniorzy: I miejsce Marcin Grzyśka (41 szt. i 950 g.), II m. Wojciech Buksa (26 szt. i 600 g), III Sławomir Pietrzyk ( 25 szt. i 600 g), IV m. Grzegorz Wróblewski (21 szt. i 450 g), V m. Radosław Druch (9 szt. i 250 g). Seniorzy: I miejsce Mariusz Sulima ( 125 szt. i 3000 g), II m. Jarosław Orzechowski (77 szt. i 2220 g), III m. Zbigniew Pietrzyk (68 szt. i 1645 g), IV m. Jan Wolanicki (58 szt. i 1455 g), V m. Andrzej Gosławski (44 szt. i 1380 g).
Ryszard Olchowik

Z żałobnej karty


1. Anna Kapuścińska 15.08.1921 - 16.05.1998
2.Władysława Karpowicz 08.01.1918 - 17.05 - " -
3. Mieczysław Milewicz 08.03.1908 - 21.05 - " -
4. Karolina Pędziwiatr 01.06.1925 - 22.05 - " -
5. Stefania Mosiądz 13.11.1936 - 27.05 - " -
6. Stefania Sucharzewska 05.08.1922 - 28.05 - " -
7. Jan Antosik 08.12.1922 - 26.05 - " -
8. Krzysztof Sola 13.11.1955 - 26.05 - " -
9. Zygmunt Bogdanowicz 13.11.1942 - 01.06 - " -
10. Władysław Felich 19.09.1918 - 04.06 - " -
11.Marian Soska 01.11.1933 - 16.06 - " -
12. Stefania Wanda Lutyńska 01.08.1953 - 17.06 - " -
13. Waldemar Kowalczyk 10.05.1950 - 19.06 - " -
(WB)