Sierpień 2000(numer 104)

 


Spis treści: 
Od redakcji
Ale to już było
Kameleony. Gadka Dziadka.
50 lat minęło...
Badania mammograficzne
Co dalej z agroturystyką
Co słychać w piłce nożnej
Co z bezpieczeństwem w Łobzie, cz.II
Emeryci dziękują
Jak wybieraliśmy senatora
Sposób na zdrowie
Nowy pawilon handlowy
Plon Niebieskiej Niedzieli
Poseł spełnił obietnice
Przyszłość popegeerowskiej wsi
Sukcesy i osiągnięcia
Sybiracy i Kongres Pojednania
Wspomnień czar....
W co się bawić na podwórku
Wyborczy faul
XVIII sesja
Turniej młodych szachistów
Tu 'Łobeziak' nr 74296. Słucham....?
Kronika policyjna
Ze starej książki dochodzeń
Z żałobnej karty


Od redakcji


Czy Polacy mogą być dla siebie życzliwi, czy mogą choć na chwilę na tyle się nie różnić, co być dla siebie sympatyczni mimo tego, że pewnie wiele ich dzieli tak pod względem materialnym jak i światopoglądowym? Mogą! Można to było zobaczyć na ostatnim czerwcowym III Zjeździe Absolwentów i Nauczycieli w łobeskim liceum. Trudno było się, biorąc udział w tej imprezie, oprzeć marzeniom o tym, by coś takiego zadziałało w polskim życiu na co dzień i na stałe. Było tak, jakby ludzie za czymś takim dobrym od dawna tęsknili, jakby drzemało to w nich i nagle się obudziło. Ileż szybciej, ileż więcej, lepiej mogłoby nam być, gdyby tak to trwało i stało się powszechnym obyczajem.

Ależ gdzie tam - już na drugi dzień o świcie nie pozwolono nam nawet porządnie się zbudzić, pożyć choćby przez chwilę ciepłymi wspomnieniami. Bo od rana w radiu i w telewizji niektórzy nasi obywatele, czujący się powołanymi do rządzenia nami i startujący w kampanii prezydenckiej, zaczęli wylewać tyle złości i pretensji do swojego przeciwnika, jakby manier uczyli się od nierogacizny, jakby nie zauważyli, że ludzie serdecznie mają dosyć kłótni, oskarżeń, pomówień i prywaty. Można to od biedy zrozumieć, bo kiedy się nie ma rzeczowych argumentów, wtedy pozostaje ostateczność - kopanie przeciwnika, ubliżanie mu. Są to jednak dowody rozpaczy, nad którymi należy się pochylić z litością i wyrozumiałością, bo na nic innego nie zasługują. Demaskują one bezsilność i gorycz niespełnienia. I tak chyba odczuwa to większość ludzi. Ostatnie lata pokazały, że nasze społeczeństwo nie jest wcale takie "przypadkowe", sporo się nauczyło i już nie lubi krzykaczy, cwaniaków oraz obietnic, bo te nie zostały spełnione. Ludzie tęsknią do spokoju i stabilizacji. Chcą być dobrze rządzeni przez uczciwych ludzi i od święta mieć czas dla siebie, swoich bliskich i przyjaciół. Bo w końcu taki jest sens normalnego życia.

A jednak dobre wspomnienia wróciły i mogliśmy się zająć zbieraniem materiałów że Zjazdu do dzisiejszego "Łobeziaka, które jego uczestnicy i organizatorzy życzliwie nam udostępnili. Dlatego ten numer naszego pisma zawiera ich tyle, czemu prosimy się nie dziwić, bo zdarzenie to jest warte tego, by o nim nie zapomnieć, co więcej - by się nim chwalić i zachęcać innych do organizowania podobnych, jednoczących ludzi, spotkań. Wracamy także w tym numerze do spraw związanych z bezpieczeństwem i zamieszczamy kolejnych kilka publikacji policyjnych. W naszym łobeskim Komisariacie Policji robi się dużo dla poprawienia stanu naszego bezpieczeństwa i jego integracji ze społeczeństwem i jest to warte popularyzacji. Sporo miejsca w "Łobeziaku" zabiera ostatnio Andrzej Marszałek, świetny kronikarz łobeskiego klubu wędkarskiego "Karaś", zrzeszającego, bagatela, 600 wędkarzy w naszej gminie, drugiej w całym tego słowa znaczeniu, masowej organizacji społecznej po działkowiczach, jednoczącej ludzi bez względu na ich społeczny status i poglądy. I to jest też warte upowszechniania i pochwały, co robimy z chęcią, udostępniając panu Andrzejowi całą kolumnę naszego pisma.

Nie bez zdumienia, delikatnie mówiąc - z niesmakiem, przyjęliśmy w ostatnich dniach wiadomości o tym, że Ministerstwo Edukacji nie doszacowało w bieżącym roku wydatków na oświatę na sumę ośmiuset milionów złotych, a podjęło działania, jakby nią dysponowało. Żeby takiej sumy nie zauważyć i nie wziąć pod uwagę, trzeba być doprawdy wyjątkowym gamoniem, bufonem, a dosadniej - szkodnikiem. Niby to nie nasz interes i nieszczęście, żeby tak się zbłaźnić, ale do szkół chodzą przecież także nasze dzieci i to już wcale nie jest komiczne. Także projekt ustawy o powszechnym uwłaszczeniu wzbudził nie tylko nasze obawy, a wręcz protest. Ale o tym piszemy osobno.
Redakcja

Ale to już było


ALE TO JUŻ BYŁO - słowa tej piosenki wprowadziły nas w nastrój dobrej zabawy na Zjeździe Absolwentów i Nauczycieli Liceum Ogólnokształcącego, Technikum Ekonomicznego i Liceum Ekonomicznego w Łobzie. Tak Śpiewało grono nauczycielskie i absolwenci podczas dwudniowych uroczystości.

Ale jak to było od tak zwanej podszewki i jak się zaczęło?
Pierwsze spotkanie odbyło się na początku października 1999roku. Wtedy to wybraliśmy komitet organizacyjny i dyskutowaliśmy nad kształtem zjazdu. Były dwie koncepcje: festyn na wolnym powietrzu dla wszystkich - i druga: to bale absolwentów w dwóch lub trzech salach.
Na kolejne spotkanie w listopadzie zaprosiliśmy przedstawicieli poszczególnych roczników, którzy otrzymali już wydrukowane listy swoich koleżanek i kolegów. Rozpoczął się żmudny etap zbierania adresów oraz materiałów dotyczących losów absolwentów. Całkiem pokaźne archiwum szkolne zadziwiło mnie tak bogatymi materiałami zdjęciowymi sprzed pół wieku, spędziłam w nim wiele dni, skrzętnie notując zapiski ze starych dzienników, arkuszy klasyfikacyjnych i innych przechowywanych tam dokumentów.

Od stycznia trwały dyskusje i powstawały różne projekty logo zjazdu. Było sporo propozycji, projektów nawiązujących do znaków z poprzednich zjazdów, herbu Łobza czy patrona szkoły. Ostatecznie Lidia Lalak pogodziła chyba wszystkich swoim projektem. Kiedy już mieliśmy logo, trzeba spieszyć się z drukiem zaproszeń, musiały bowiem dotrzeć do zainteresowanych przed świętami wielkanocnymi - taki był nasz zamiar.
Przez cały czas trwały prace nad tworzeniem materiałów do wydania specjalnego "Absolwenta". Czas naglił, bo do maja trzeba było oddać materiały do druku. Bardzo mało osób odpowiedziało na nasz apel dostarczania informacji i fotografii tworzących historię szkoły. Mogły więc zdarzyć się pewne nieścisłości, tak jak na przykład ta dotycząca pierwszej drużyny harcerskiej, która została powołana dużo wcześniej, bo już w 1975 roku, a jej założycielem był Jerzy Mechliński oddelegowany z Komendy hufca. Za te czy inne błędy przepraszamy. Wiele ciekawych zdjęć dotarło zbyt późno, żeby zamieścić je w wydaniu specjalnym, ale zaprezentowaliśmy je na wystawie. Niespodzianką dla najstarszych roczników były tabla klasowe od 1947 roku (pierwsza matura) do 1963 roku (tu się kończą zdjęcia na świadectwach szkolnych w archiwum).
Kolejnym etapem było oczekiwanie na wpłaty i potwierdzenia udziału od uczestników zjazdu. Do końca maja wyglądało to bardzo kiepsko. A od tego przecież zależało czy będziemy wypłacalni, czy opłacimy zamówione już materiały. Byli tacy, co z góry zakładali, że impreza odbędzie się na wolnym powietrzu, to wtedy nie będzie trzeba płacić i będzie można przyjść "na waleta" i spotkać się i tak ze swoimi. Tutaj się pytam tej dużej grupy ludzi, gdzie ich honor? Czy szkoła, która ich wychowała i kształciła nie zasłużyła na wsparcie finansowe? Nie mieliśmy przecież zamiaru zarobić na zjeździe. To, co zrobiliśmy jako komitet organizacyjny, to nasza praca społeczna na rzecz szkoły. Wiele osób zwlekało do końca z wpłatami, odkładając to na ostatni dzień, dodając nam tym samym niemało problemów organizacyjnych. Koleżanki wyjaśniały reklamacje do późnych godzin popołudniowych. Nie były to pojedyncze przypadki, a postąpiło tak 80 osób. Jednak dzięki ludziom dobrego serca, którzy nas wsparli dodatkowo, bilans wyszedł na plus, a w sierpniu szkoła od jednego z dobrodziejów (AWRSP ze Szczecina) dostanie jeszcze kserokopiarkę i cztery komputery.

Na III Zjeździe Absolwentów i Nauczycieli bawiło się nas, tych legalnych, razem z gośćmi zaproszonymi 550 osób. Nie wszyscy zdążyli dojechać na Mszę Świętą. Bardzo przeżyliśmy moment, kiedy orkiestra dęta zagrała "Gaude Mater", a Edward Daszkiewicz zaśpiewał "Ave Maria". Później przeszliśmy dumnie główną ulicą miasta, zmierzając do swej starej budy. Tam czekało wiele atrakcji i niespodzianek. Były spotkania klasowe, zwiedzanie bogatych zbiorów dwóch wystaw - o szkole i o Łobzie; miłe były chwile spędzone w kawiarence i wspólny obiad. Szkoda, że nie mogliśmy skorzystać z bliżej położonej stołówki w "trójce". Dla najstarszych mogła to być okazja do zobaczenia murów swej pierwszej szkoły, bo absolwenci do 1959 roku uczęszczali przecież do szkoły mieszczącej się do dziś przy ulicy Kościuszki.
Podziwialiśmy także występy chóru Politechniki Szczecińskiej, tańce i śpiewy Bawarczyków z zaprzyjaźnionej gminy Affing, popisy mistrzowskiej pary tanecznej z klubu "Jantar" ze Szczecina, występy naszej młodzieży i absolwentów. Do tańca przygrywały nam "Kuranty" ze Stargardu, a nocą bawił nas zespół "Mens". Niezapomniany wieczór i czar Nocy Świętojańskiej, powrót Sydonii i pokazy sztucznych ogni - na długo pozostaną w naszych wspomnieniach. Zabawa trwała do białego rana. Tutaj przepraszamy mieszkańców naszego miasta, którzy nie mogli zasnąć, ale takie święto zdarzyło się raz na 55 lat, bo tyle roczników opuściło do tej pory mury naszej szkoły.
Wśród tej ogromnej rzeszy "naszych" ludzi podziwialiśmy tych najstarszych z 1947 - 49, jedną z najliczniejszych grup, szczęśliwych, pełnych energii i wigoru. Wśród honorowych gości byli obecni profesorowie Piotr Sienkiewicz i Kazimierz Obuchowski, przewodniczący Rady Powiatu Czesław Kwiatkowski, wicestarosta Ryszard Brodziński, burmistrz Łobza Halina Szymańska, niegdysiejsi dyrektorzy szkoły Bronisław Połetek, Wojciech Bajerowicz i Lucjan Kułakowski oraz wielu naszych nauczycieli, którzy byli rozchwytywani przez swoich wychowanków.

O tym, że zjazd był udany świadczyły opinie jego uczestników i to, że trudno im się było ze szkołą i kolegami rozstawać. Wierzyłam w to od początku, a Pan Bóg zesłał nam pogodę. Kiedy plac szkolny opustoszał - niebo zapłakało. "Ale to już było i nie wróci więcej....". Długo jeszcze będziemy to śpiewać wspominając te dwa wspaniałe, niezapomniane dni.
Teresa Cwynar

Nasz zjazd nie miałby takiej efektownej oprawy, gdyby nie wysiłek i wsparcie wielu ludzi, którym z tego miejsca w imieniu komitetu organizacyjnego i dyrekcji szkoły pragnę podziękować. A pomogli nam:
· Stanisław Zimnicki - dyrektor Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w Szczecinie
· Tadeusz Zubowicz - dyrektor Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa w Szczecinie
· Jacek Łukaszawicz - prezes Elstaru w Stargardzie Szczecińskim
· Leszek Kaczmarek - prezes Przedsiębiorstwa Przemysłu Ziemniaczanego Nowamyl z Łobza
· Marian Płóciennik - prezes Central Soyi z Łobza
· Wiesław Rymszewicz - nadleśniczy Nadleśnictwa Łobez
· Halina Szymańska - burmistrz Gminy i Miasta w Łobzie
· Dariusz Ledzion - dyrektor Łobeskiego Domu Kultury
· Lidia Lalak - nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 2
· Małgorzata i Dariusz Piszewscy - właściciele Zakładu Optycznego w Łobzie
· Rejonowa Straż Pożarna ze Stargardu Szcz. i Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza z Łobza
· Bogumił Winiarski - kapelmistrz kapeli ludowej i orkiestry dętej ŁDK oraz oba te zespoły
· Artur Markiewicz
· Karolina Baryluk
· Agnieszka Chrostowska, Jacek Osieczko, Bartosz Słaby - ubiegłoroczni i tegoroczni absolwenci Zespołu Szkół
· Dorota i Waldemar Kurzykowie - właściciele hurtowni lodów w Resku
· Wiesław Kwak - kierownik piekarni GS w Łobzie
· Janina i Antoni Sarzałowie z masarni w Węgorzynie
· pułkownicy Lamla i Łodziński z Jednostki Wojskowej w Stargardzie Szcz.
· Bogdan Idzikowski
· Koło Wędkarskie Karaś w Łobzie
· Szkoła Tańca Jantar w Szczecinie
· Bożena Karmasz - właścicielka sklepu Plus
· Jadwiga i Jerzy Mechlińscy - właściciele Księgarni Współczesnej
· Kazimierz Dzieżak - prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Łobzie
· Hanna Janiec - dyrektor ZGKiM w Łobzie.
KOMUNIKAT:
Materiały zjazdowe są do nabycia w Księgarni Współczesnej i w sklepie Plus.
Komitet Organizacyjny Zjazdu

Kameleony. Gadka Dziadka.


Wiadomo, że zdolność przystosowania się do otoczenia to jeden z podstawowych sposobów, jakim rozporządzają zwierzęta , żeby sobie radzić w świecie, w którym panuje wieczna konkurencja, ciągłe uciekanie i polowanie. Wiadomo też, że mechanizm ten działa w dwóch kierunkach. Zarówno drapieżcy jak i ich ofiary przystosowane są do tego, żeby się zlewać z otoczeniem drapieżcy, żeby niepostrzeżenie podejść do ofiar, te drugie z kolei, żeby ich nie było widać. Nawet "król zwierząt" lew maskuje się burą sierścią w najczęściej suchej i rdzawej afrykańskiej sawannie, by niepostrzeżenie podejść do swojego łupu; czatujący w prześwietlonych, bambusowych zaroślach tygrys bengalski ma ciało w prążki, kolorowe i reklamiarskie, gdy oglądamy go w klatce, ale bardzo przydatne w naturze, bo robi go tam niewidocznym. A ci, na których się w świecie zwierzęcym poluje, to przecież jedna wielka demonstracja kamuflażu, krycia się, maskowania. Legendarny uciekinier, rzekomy tchórz - zając, ucieka tylko w ostateczności; tak naprawdę to siedzi ten szarak niewidoczny odważnie i cicho wśród traw z otwartym szeroko oczami i wcale nie śpi, widzi lepiej nas niż my jego. Właściwie to trzeba na niego nadepnąć, żeby się spłoszył. Co z jaskrawo ubarwioną biedronką, dlaczego nie jest szara i afiszuje się, gdzie się da? To przeczy regule! Wcale nie - ona mówi: nie smakuję, nie rusz mnie. A już kameleon to wiadomo - cud przyrody, cud mimikry. Ten to potrafi się zmieniać! Dla wrogów sęczek na gałązce, dla owadów, na które poluje, zielony listek albo kolorowy kwiat, na którym można przysiąść i się pożywić. Zupełnie niesprawiedliwie cechy tego niezwykłego, skądinąd pożytecznego i poczciwego gada odnosi się do niektórych ludzi. Wiadomo - kameleon - człowiek bez właściwości, facet łatwo zmieniający poglądy w zależności od okoliczności. Ale gdzie tam kameleonowi do ludzi! To, co u tego zwierzaka jest niekontrolowanym odruchem, wykształconą w procesie ewolucji cechą - u naszych bliźnich jest wykoncypowaną, przećwiczoną w czasie długotrwałych rozmyślań i kalkulacji metodą korzystnego poruszania się w świecie. Jak jest tak, to ja tak, jak trzeba tak, to ja tak itd. Przecież lepiej się nie narażać. Trzeba było nieść transparent na 1 Maja i krzyczeć niech żyje, to się krzyczało, warto teraz paść na kolana, to się pada zerkając na boki, czy aby wszyscy widzą jacyśmy pobożni. Stary szef był taki kochany, to dobrze jest donieść w zaufaniu nowemu szefowi, że tamten pierwszy był niedołęgą.

Nie wpada Dziadek zaraz w pesymizm z powodu tej ludzkiej plastyczności i oportunizmu, bo w końcu dzięki nim ludzie jakoś tam się do siebie dopasowują, unikają konfliktów, dyscyplinują się i w rezultacie muszą robić nawet niekiedy pożyteczne prace. Powstały nawet usprawiedliwiające tę, mimo wszystko śliską cechę ludzkiej natury powiedzenia, jak na przykład te, że tylko krowa nie zmienia poglądów, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia albo nie podskakuj, siedź ... i przytakuj. Dobrze jest jednak, że tego typu postawy są łatwo czytelne, że żyjemy w czasach, kiedy można się nimi także w Łobzie, bo i u nas ich nie braknie, brzydzić, co nie znaczy, że władza ich nie lubi. Bywa, że akurat władza się na nich opiera, bo są wygodni, zdolni do służalstwa i podporządkowania się akurat w danej chwili silniejszym.

I dlatego Dziadkowi ciarki przechodzą po plecach na myśl o tym, że takie stosunki i zwyczaje mogłyby się jeszcze kiedyś utrwalić. Historia kilka razy już pokazała, że skądinąd sympatyczny świat zaludniony przez ludzkie kameleony, zamieniał się w swoje zaprzeczenie, stawał się w skrajnych przypadkach hitlerowskim obozem koncentracyjnym lub sowieckim syberyjskim łagrem. Bo przecież w jakiejś tam chwili przeciw takim zjawiskom kameleony nie protestowały, a nawet wyrażały aprobatę, same kładły głowy w jarzma. Nie ma co ukrywać tego, że hasła hitlerowskie miały swego czasu w Niemczech szerokie poparcie, mimo że na odległość czuć je było nienawiścią i wojną. Bolszewicy również wygrali swego czasu nie bez szerokiego poparcia społecznego, mimo że nie przewidywali litości dla przeciwników. Tak, tak, bo ludzkie kameleony w przeciwieństwie do tych swoich zwierzęcych pierwowzorów myślą, co wcale nie jest paradoksem. Wybierają na dzisiaj wodzów i warianty postępowania najlepsze ze swego egoistycznego punktu widzenia, zdolne są pójść na każdy kompromis i popełnić każde wiarołomstwo czy zaprzaństwo, byle się tylko w otoczeniu i w cieniu władzy umościć. A zając nie klęka przed swoim prześladowcą, nie błaga o litość, nie obiecuje, że spełni najbardziej poniżające warunki, a po prostu ucieka. Ma jakby więcej godności, mimo że to zwierzę.

Czy ludzki kameleony mają dusze? Oczywiście że mają. Jednak nie warto się łudzić, że się nad nimi sprawuje tzw. rząd dusz, jak twierdzą i uważają niektórzy ideolodzy. Te dusze znajdują się bowiem u naszych kameleonów na ramieniu, którego przedłużeniem jest ręka trzymająca chorągiewkę reagującą na najlżejsze podmuchy właściwego wiatru. A Dziadek takim kameleonom nie wierzy, bo czy można wierzyć komuś, kto jutro może nam podłożyć nogę.
Dziadek

50 lat minęło...


Tak, tak, aniśmy się obejrzeli a naszemu Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu stuknęła pięćdziesiątka. Zawiązano go w marcu 1950 roku, w Warszawie. Z tej okazji miałem zaszczyt i przyjemność uczestniczyć w przesympatycznym spotkaniu rocznicowym które zorganizował Zarząd "Karasia". Odbyło się ono popołudniem 15 lipca, jak na wędkarzy przystało, nad wodą, w posiadłości pana Stanisława Kwaka, w Zagoździe. Zaproszono na nie wielu znakomitych gości. Przyjechali praktycznie wszyscy żyjący jeszcze, byli prezesi i wielu znanych, aktywnych, "starych" działaczy naszego koła. Ze strony naszych władz związkowych, spotkanie zaszczycił swą osobą sam prezes Zarządu Okręgu, Zdzisław Król. Towarzyszyli mu, członek Prezydium ZO pan Jan Karaś i przewodniczący Komisji Rewizyjnej, pan Henryk Piłat. Z naszych miejscowych luminarzy miło nam było powitać Komendanta Policji Roberta Rzeźnika, radnych powiatowych Jana Paszkiewicza i Jana Szafrana, prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej "Jutrzenka" - Jana Dzięgielewskiego oraz prezesa łobeskiego Klubu HDK - Roana Mikszę. Przybyli też przedstawiciele prasy, korespondent "Kuriera Szczecińskiego" - Czesław Burdun i z naszego "Łobeziaka"- Wojciech Bajerowicz. Z zaprzyjaźnionego z nami koła w Resku przyjechał jego prezes, Jerzy Kornet. Zaproszono także wielu naszych miłych sponsorów, dzięki którym koło może sobie pozwolić na tak bogatą działalność. Byli wśród nich: Krystyna Słaby, Irena Kwaśniak, Danuta Trapszo, Jarosław Górski oraz Dariusz Knysz - przedstawiciel Towarzystwa Ubezpieczeniowego "Filar", który świetnie potrafił wykorzystać to spotkanie do zareklamowania swojej firmy, wystawiając imponujących rozmiarów balon. Oficjalną część spotkania, prezes Jerzy Rakocy rozpoczął od wręczenia dyplomów uznania ludziom którzy w aktywny sposób wspierają działalność "Karasia". Są to: Szymańska Halina, Bajerowicz Wojciech, Burdun Czesław, Płóciennik Marian, Małyszek Wiesław, Pobiarżyn Jan, Paszkiewicz Jan, Szafran Jan, Piętka Klemens, Kwaśniak Irena, Rybak Stanisław, Szućko Franciszek, Gatner Henryk, Koszela Henryk, Lachowicz Ryszard, Robaszkiewicz Klemens, Kornet Jerzy, Gancarczyk Jerzy, Król Zdzisław, Piłat Henryk, Karaś Jan, Bogdanowicz Zdzisław, Rzeźnik Robert, Jaskowski Roman, Tokarski Zygmunt, Dubicki Roman, Górski Jarosław, Rymszewicz Wiesław, Gromysz Józef, Słaby Krystyna, Zarzeczna Danuta, Kot Marian, Karkuszewski Zygmunt, Trapszo Danuta, Trapszo Marian, Pizoń Stanisław, Muszalski Ryszard, Marciniak Henryk, Jankowski Wacław, Łukasik Janina, Szuba Nina i Tadeusz, Hussakowski Mirosław, Sadkowski Edward i Knysz Dariusz. Następnie pamiątkową Odznaką wydaną z okazji 50-cio lecia wyróżniono aktywistów koła: Kapuścińskiego Antoniego, Wronę Mariana, Antoniewskiego Zygmunta, Olchowika Ryszarda, Domagałę Henryka, Kwita Henryka, Sieluka Zenona, Dzwonnika Aleksandra, Wilchelma Andrzeja, Czepurę Józefa, Dziengielewskiego Jana, Ilewicza Adama, Biernackiego Romana, Kotlęgę Franciszka, Wolanickiego Jana, Kwaka Wiesława, Wróblewskiego Włodzimierza, Raińczuka Andrzeja, Wawrzyniaka Romana, Spałkę Arkadiusza, Szydłowskiego Jerzego, Kwaka Stanisława, Wawrzkiewicza Edwarda, Hryniewieckiego Edwarda, Marszałek Ewę i Andrzeja, Trapszo Stanisława, Michalskiego Stanisława, Cyculaka Jana, Karluka Antoniego, Mikszę Romana, Tokarskiego Andrzeja, Karkuszewskiego Stanisława, Bobryka Antoniego, Majchra Kazimierza, Bryczkowskiego Jana, Gosławską Wandę oraz Kojdę Józefa. Następnie głos zabrał prezes ZO Zdzisław Król. W krótkich słowach wspomniał o historii powstania Okręgu Szczecińskiego, a następnie wręczył Jerzemu Rakocemu dyplom przyznany zarządowi "Karasia" w uznaniu zasług dla rozwoju wędkarstwa. Takim samym dyplomem, przewodniczący Komisji Rewizyjnej Henryk Piłat wyróżnił naszą Komisję Rewizyjną której przewodniczy Roman Wawrzyniak. Spieszę też donieść że nasi prezesi, Jerzy Rakocy i Edward Sadkowski, na spotkaniu rocznicowym które odbyło się w czerwcu w Szczecinie, zostali wyróżnieni medalami "Za Zasługi w Rozwoju Wędkarstwa" przyznanymi im przez Zarząd Główny PZW. Komendant łobeskiej Policji Robert Rzeźnik, wręczając prezesowi Rakocemu pęk pąsowych róż, podziękował naszemu zarządowi i strażnikom za owocną współpracę w walce z kłusownictwem. Na marginesie wspomnę że niedawno podpisano formalną umowę pomiędzy Policją a zarządem koła, dotyczącą wspólnych działań na tym polu. Roman Miksza w imieniu Okręgowego Zarządu PCK, uhonorował nasz zarząd dyplomem z wyrazami uznania i podziękowań za dotychczasową owocną współpracę. Swoje "pięć minut" miała i moja skromna osoba. Wobec tak wielce szacownego grona , miałem możliwość pochwalenia się efektami mojej pracy nad kroniką koła. Zabrałem się do niej za namową prezesa Rakocego. Dzięki uprzejmości znanych działaczy naszego koła, Ryszarda Olchowika, Zygmunta Antoniewskiego, Henryka Kwita, Andrzeja Wilhelma, Józefa Czepury, Romana Biernackiego, Antoniego Bobryka i Adama Ilewicza, dotarłem do bardzo ciekawego materiału dzięki któremu kronika mogła ujrzeć światło dzienne. Żeby nie być gołosłownym przytoczę kilka najbardziej interesujących faktów z historii naszego koła.

Jak się okazuje, początki wędkarstwa na Ziemi Łobeskiej datują się na rok 1948. W tym czasie nie istniała jeszcze żadna wędkarska organizacja. Około 30 luźno ze sobą związanych sympatyków wędkarstwa wykupywało specjalne zezwolenia na wędkowanie w ówczesnym Starostwie. Na przełomie roku 1949 i 1950, a więc tuż przed powstaniem Polskiego Związku Wędkarskiego, w Łobezie (tak się kiedyś nazwę miasta odmieniało) powstało formalnie zarejestrowane w Wydziale Finansowym Starostwa koło wędkarskie. Obejmowało ono swym zasięgiem teren powiatu łobeskiego(tak, tak był kiedyś taki) który rozciągał się na terenie dzisiejszych gmin Łobez, Resko, Węgorzyno i Radowo Małe. W trudnym powojennym okresie, borykając się z różnymi przeciwnościami nieliczna początkowo grupa wędkarzy, stopniowo zaczęła skupiać wokół siebie coraz większe grono miłośników wędkarskiej przygody, których liczba, z początkiem lat siedemdziesiątych dojdzie do tysiąca. W tychże samych latach, mamy do czynienia z gierkowską reformą administracyjną kraju. Łobez przestał być powiatem i powstały samodzielne gminy w Resku, Węgorzynie i Radowie Małym. Wymusiło to niejako na kole podział na mniejsze jednostki zawiązywane w w/w gminach. Zarząd łobeskiego koła był głównym inicjatorem ich powołania. Udzielał im daleko posuniętej pomocy. W roku 1977 nasz zarząd uczestnicząc w powołaniu koła PZW w Węgorzynie, przekazał kolegom w formie dotacji sumę 5 145zł, a v-ce prezes Andrzej Wilchelm wystąpił do Zarządu Okręgu PZW o pomoc finansową dla nowopowstałego koła. Takie same działania mają miejsce także podczas tworzenia kół w Resku i Radowie Małym (szkoda że niektórzy koledzy zdają się już o tym nie pamiętać). Skutkiem odpływu wędkarzy do nowych kół, rok 1972 zamknięto z liczbą 408 członków, niemniej jednak w wyniku doskonalenia form pracy i zaangażowania działaczy liczba ta systematycznie rosła i z początkiem lat 80-tych znów dobijała do tysiąca. Przełom lat 80-tych i 90-tych zaznaczył się powtórnym drastycznym spadkiem liczby zrzeszonych wędkarzy. To czas balcerowiczowskiej "reformy PGR-ów", narastającego bezrobocia i pauperyzacji ludności. Wielu wędkarzy, w szczególności emerytów i rencistów, po prostu nie stać na opłacenie składek związkowych. Ale to już całkiem inna historia. Dziś liczba wędkarzy skupionych w "Karasiu" dobija do sześciuset i zarysowuje się pewna tendencja wzrostowa ponieważ daje się zauważyć wzrost zainteresowania tym sportem wśród młodzieży. W dużej mierze jest to zasługa prężnej działalności teraźniejszego zarządu, a także naszej drużyny spławikowców którzy odnosząc coraz to nowe sukcesy, popularyzują ten sposób na wypoczynek na łonie przyrody. Dojrzałość i umocnienie pozycji koła na naszym terenie potwierdza fiasko podjętej, wiosną tego roku, przez niewielką grupę niezadowolonych, próby rozbicia "Karasia" i powołania na terenie miasta drugiego koła.

Wspominając wszystkie te wzloty i upadki nie sposób nie powiedzieć słów kilka o ludziach którzy za nimi stali. Z powodu braku dokumentacji z pierwszych dwudziestu lat działalności, trudno jest dzisiaj ustalić wszystkie nazwiska łobeskich wędkarzy-pionierów. Zgon wielu członków koła starszej generacji, znacznie pomniejsza możliwość uzyskania wiedzy na ten temat, niemniej jednak udało mi się chociaż w przybliżeniu ustalić nazwiska osób pełniących ważniejsze funkcje. Pierwszym Przewodniczącym (tak w tamtych czasach nazywano funkcję prezesa) koła był kol. Romańczuk, skarbnikiem - Władysław Starosta, a sekretarzem - Aleksander Chitkiewicz. Pierwszym młodzieżowym członkiem koła był Antoni "Sum" Bobryk. Kosztowało go to "górala" czyli jak to z pewnością niektórzy pamiętają - 500zł. W następnych latach funkcję prezesa koła kolejno pełnili: Stanisław Puścizna, Józef Raińczuk, Franciszek Marciniak, Władysław Jędrzejewski, Zygmunt Antoniewski, Roman Biernacki, Marian Wrona, Edward Sadkowski i Jerzy Rakocy który funkcję tę pełni obecnie. W początkowym okresie, zarządy koła poszczególnych kadencji sprowadzały swoją działalność jedynie do przeprowadzenia zebrania sprawozdawczego oraz zorganizowania gruntowych zawodów wędkarskich. Przyczyną tak znikomych efektów pracy było słabe zaangażowanie członków nielicznego w tym czasie koła. Sytuacja ta uległa zmianie po objęciu prezesury przez Józefa Raińczuka. Stopniowo zaczęła wzrastać aktywność członków koła, a Rybacka Straż Honorowa rozpoczęła skuteczną walkę z kłusownictwem. Z ubolewaniem trzeba wspomnieć że w tym okresie, nad jeziorem w Cianowie, w niewyjaśnionych okolicznościach, zginął śmiercią tragiczną aktywny strażnik - Wiktor Loba. Po rezygnacji Józefa Raińczuka z funkcji prezesa, następują zmiany w składzie osobowym zarządu. Odbijają się one bardzo niekorzystnie na jego pracy. Następuje okres stagnacji i marazmu. Stan ten trwa aż do objęcia steru kierownictwa kołem przez Zygmunta Antoniewskiego który stał na tym stanowisku przez kilka kadencji. Należy z uznaniem podkreślić fakt szybkiej odnowy w działalności organizacyjnej koła. Prężne wysiłki zarządu doprowadzają do ustalenia właściwych form pracy, szczególnie w dziedzinie sportu wędkarskiego i działalności gospodarczej koła. Dzięki usilnym staraniom koło przejmuje w dzierżawę okoliczne jeziora które od tej pory są systematycznie zarybiane. Zygmunt Antoniewski na XX-stym Zjeździe Polskiego Związku Wędkarskiego zostaje wybrany na Członka Zarządu Głównego PZW. Pełnił w nim funkcję członka Komisji Propagandy (dzisiaj nazwalibyśmy ją Komisją Reklamy i Marketingu). Obowiązki prezesa przejmuje Roman Biernacki. Następuje dalszy pozytywny rozwój koła. Zwiększa się ilość i atrakcyjność wędkarskich imprez, ciągle wzrasta liczba ich uczestników. Następna kadencja znowu należy do Zygmunta Antoniewskiego. Są to lata 1977-80. To właśnie wtedy w roku 1979, po raz pierwszy zorganizowano zawody "rodzinne". Startowało w nich 30 zawodników, a wygrała rodzina Sulimów. Drugie miejsce zajęli Domagałowie, a trzecie - Kamińscy. W tym też okresie koło otrzymało swoje imię. Inicjatorem jego nadania był Gotnerd Olchowik który wystąpił z takim wnioskiem na zebraniu zarządu koła w dniu 19 grudnia 1977 roku. Wniosek ten został zatwierdzony poprzez Walne Zgromadzenie w dniu 11 lutego 1979 roku. Od tej pory koło nosi imię "Karaś". Kolejnym, godnym kontynuatorem pracy poprzedników okazał się prezes Marian Wrona, późniejszy wieloletni skarbnik koła. To za jego kadencji - 1981-84, liczba członków koła w roku 1982 przekracza 1100, a Rybacka Straż Honorowa po raz pierwszy osiąga najlepsze wyniki w Okręgu. Komendantem Straży w tym okresie był Aleksander Dzwonnik. Kolejnym sternikiem "Karasia" był Edward Sadkowski. Pełnił tę funkcję przez kilka kolejnych kadencji. To on spokojnie przeprowadził nasze koło poprzez historyczne zawirowania ustrojowe w naszym kraju. Okres jego "rządów" , dzięki jego charyzmie jest uważany za jeden z najbardziej ustabilizowanych i rozważnych. To właśnie w tym okresie nasze koło zasłynęło na całą okolicę z "wędkarskiej grochówki", chociaż ta pierwsza zupa to wcale nie była grochówka tylko, ucha. Inicjatorem tej tradycji był Bolesław Sulima, gotował ją, w garnku pożyczonym z POM-u, Gotnerd Olchowik, a całość nadzorował Ryszard Muszalski. Z osobą prezesa Sadkowskiego niezmiennie kojarzy mi się postać Ryszarda Olchowika. Był on jednym z tych członków zarządu którzy najdłużej pełnili swoją funkcję. Sekretarzem koła był "od zawsze". Piastował to stanowisko, nieprzerwanie przez dwadzieścia lat. W swojej pracy nie miał równych. Przyjaciele tak dalece uosabiali z nim jego funkcję że żartobliwie zwracali się do niego - "Towarzyszu Sekretarzu". Po dzień dzisiejszy zawsze spieszy z pomocą gdy jest taka potrzeba. I tak pomalutku dotarliśmy do czasów współczesnych. Nie będę tu opisywał dobiegającej już końca kadencji Jerzego Rakocego bo nie wypada mi chwalić wydarzeń w których sam biorę udział. Myślę że moi następcy zrobią to lepiej ode mnie.
Andrzej Marszałek

Badania mammograficzne


Badania mammograficzne dla kobiet z gminy Łobez Z inicjatywy burmistrza Gminy i Miasta w Łobzie organizowane będą badania mammograficzne dla kobiet przez Regionalny Szpital Onkologiczny w Szczecinie. Badania będą wykonywane przy wykorzystaniu objazdowego mammobusu w ramach programu profilaktycznego raka piersi finansowanego przez Zachodniopomorską Regionalną Kasę Chorych.
Całkowity koszt jednostkowy badania wynosi 80 zł, w tym:
· 57 zł pokrywa kasa chorych
· 23 zł płaci badana pacjentka
Badania będą wykonywane w Łobzie przy ulicy Siewnej (stadion miejski) od dnia 18 września 2000 r.
Wskazania do badań mammograficznych:
· kobiety powyżej 50 roku życia
· kobiety z obciążeniem rodzinnym (matka lub siostra chorowała na raka sutka)
· kobiet, które chorowały na raka trzonu macicy
Koniecznie trzeba wykonać mammografię u kobiet z podejrzanymi zmianami w sutku:
· wyczuwalny guz
· owrzodzenie skóry
· nieprawidłowość brodawki
· ograniczony ból w sutku
· "pomarańczowa skórka"
W związku z powyższym prosi się kobiety zainteresowane badaniem mammograficznym o osobiste lub telefoniczne zgłaszanie się w celu przeprowadzenia zapisów. Zapisy przyjmowane będą do dnia 30 lipca 2000r.
· w Urzędzie Gminy i Miasta w Łobzie pokój nr 17, telefon 74001 wew. 236
· w miejscu zamieszkania u sołtysów.

Co dalej z agroturystyką


W ubiegłym roku pisaliśmy o korzyściach, jakie już w niektórych regionach naszego kraju daje agroturystyka i o tym, że mogłaby się ona także i u nas stać dodatkowym źródłem wsparcia dla wielu rolników, którzy w tej chwili borykają się z problemami finansowymi. Prezentowaliśmy też wtedy jedynego z pionierów tej działalności w naszej gminie - p. Jana Woźniaka, prezesa łobeskiego koła PSL-u) i pokazywaliśmy jego domek Klępnicy oraz warunki, jakie oferuje wczasowiczom. Wyraziliśmy wtedy wspólnie nadzieję, że jego przykład nie będzie jedyny w gminie, że za nim pójdą inni.

Co się od tamtej pory zmieniło, czy coś się w tej obiecującej branży w naszej gminie ruszyło - pytam w lipcu tego roku czyli w pełni urlopowego sezonu właśnie p. Woźniaka.
- Agroturystyka - mówi J. Woźniak - której nie należy mylić z profesjonalną działalnością, jaką prowadzą właściciele pensjonatów w pasie nadmorskim, powoli się rozwija w naszym regionie, niestety nie wszędzie z równym powodzeniem. Mówiliśmy o tym w czerwcu br. w Łobzie na walnym zjeździe Szczecińskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego, które zrzesza w tej chwili 43 członków (kwater). Powodem zasadniczym tego stanu są przede wszystkim pieniądze. Wieś szczecińska, szczególne ta wschodnia, nie jest zamożna, ludziom brak środków na przygotowanie odpowiedniej bazy czy dróg. Można brać kredyty na tę działalność, ale są one niestety drogie i biorąc je trzeba ryzykować. Przeszkodą jest także brak przekonania do agroturystyki wśród rolników czy innych mieszkańców naszej wsi. Na przykład na spotkanie poświecone propagowaniu tej działalności w gminie łobeskiej przyszło 3 sołtysów (na 18).
Tymczasem nasza gmina jest interesująca dla ludzi, którzy poszukują ciszy, spokoju, kontaktu z naturą. To wszystko mogliby znaleźć z powodzeniem w takich miejscowościach jak Tarnowo, Łobżany, Przyborze, Rożnowo, Worowo czy Bonin. Np. w Boninie jest chętny rolnik do podjęcia działalności agroturystycznej, ale we wsi tej nie ma wody! W naszej gminie są nadal tylko dwie kwatery odpowiadające standardowi wymaganemu przez Stowarzyszenie - moja w Klępnicy i Józefa Turkowskiego w Prusinowie. Czy warto o to zabiegać? Tak, ja mam kwaterę wypełnioną na cały sezon.
- Czy gmina jest zainteresowana tą działalnością?
-Tak. Gmina złożyła deklarację członka wspierającego i pomogła w zorganizowanie Biura Informacji Turystycznej od ubiegłego roku działającego w Łobzie przy ul. Niepodległości 74, któremu nieodpłatnie użyczyliśmy lokalu. Biuro dysponuje bogatymi materiałami propagandowymi i udostępnia je wszystkim chętnym. Jesteśmy też obecni na krajowych i międzynarodowych wystawach, np. ostatnio w Hannowerze.
Na dowód tego dostałem piękne, barwne wydawnictwa "Polska - atlas agroturystyczny" i "Katalog gospodarstw agroturystycznych województwa zachodniopomorskiego". Dowiedziałem się z tego katalogu, że także dwaj inni łobzianie prowadzą kwatery agroturystyczne chociaż nie w naszej gminie - mianowicie Wiesław Ćwikła w Sarnikierzu i Tadeusz Kajat w Radowie Małym.
Rozmawiał - W. Bajerowicz

Co słychać w piłce nożnej


Klub Sportowy "Światowid" to obok seniorów uczestniczących w rozgrywkach IV ligi także drużyny juniorów i trampkarzy. Ich rozgrywki zostały zakończone. Juniorzy występowali w grupie II, zaś trampkarze w grupie V.Okręgowy Związek Piłki Nożnej w Szczecinie zweryfikował wyniki i za sezon 1999/2000 tabele przedstawiają się następująco:
I klasa juniorów, grupa druga: punkty / bramki
1. MKS Pogoń Szczecin 54 108 : 27
2. KS Stal I Stocznia Szczecin 46 71 : 29
3. KS Stal II Stocznia Szczecin 39 99 : 38
4. MKS Pogoń IV Szczecin 39 67 : 38
5. KS Energetyk Gryfino 38 45 : 28
6. LKS Pomorzanin Nowogard 35 67 : 52
7. KS Arkonia Szczecin 29 45 : 44
8. MLKS ŚWIATWID ŁOBEZ 28 53 : 57
9. SL Salos Szczecin 27 36 : 41
10. TK Odra Szczecin 22 49 : 73
11. HKS Hutnik Szczecin 12 18 : 117
12. KKS Błękitni Stargard Szcz. 6 20 : 104

Trampkarze, grupa V
1. LKS Piast Chociwel 31 35 : 13
2. GKS Dąbrowia Stara Dąbrowa 29 39 : 20
3. LKS Masowia Maszewo 23 43 : 18
4. MLKS ŚWIATOWD ŁOBEZ 20 38 : 29
5. LZS Zorza Dobrzany 18 25 : 25
6. LZS Pomorzanin Krąpiel 15 25 : 51
7. LKS Sparta Węgorzyno 13 30 : 44
8. LKS Ina Ińsko 9 11 : 46

Wkrótce rozpocznie się nowy sezon rozgrywkowy. Pierwszy swój mecz mistrzowski drużyna seniorów Światowida rozegra 12 sierpnia u siebie z Hutnikiem Szczecin, zaś trzy dni później wyjeżdża do Szczecinka. Zakończenie rundy jesiennej nastąpi 26 listopada. Juniorzy swój pierwszy mecz rozegrają 19 lub 20 sierpnia, a trampkarze 2 lub 3 września br.
Zbigniew Harbuz

Co z bezpieczeństwem w Łobzie, cz.II


Panie komendancie - zwracam się ponownie do komendanta łobeskiego Komisariatu Policji nadkomisarza Roberta Rzeźnika- obiecaliśmy naszym czytelnikom, że oprócz informacji o przestępstwach, jakie się zdarzyły w naszym mieście w roku 1999 przedstawimy im również stan zagrożenia wykroczeniami. Tych jest znacznie więcej niż przestępstw i stanowią one też bardzo dokuczliwe dla społeczeństwa zjawisko, mimo że ich ciężar gatunkowy jest mniejszy. Przypomnijmy, że wykroczenie to czyn karalny o najniższym stopniu społecznego niebezpieczeństwa zagrożony karą do 3 miesięcy aresztu i grzywną lub jedną z tych kar. Wymierzają je kolegia do spraw wykroczeń lub sami policjanci.
- Rzeczywiście - mówi komendant - Jak wspomniałem w pierwszej części swojej wypowiedzi (w numerze czerwcowym - red.) wykroczeń w 1999 roku było dużo, bo ujawniliśmy ich w naszym rejonie (Łobez, Węgorzyno, Chociwel i Ińsko) 7409, jednak na szczęście mniej niż w roku 1998, kiedy było ich aż 9943. W samym mieście i gminie łobeskiej skierowaliśmy 627 spraw do kolegium, mandatami ukaraliśmy 1743 osoby na sumę 80370 zł. Wśród spraw, które kierowaliśmy do kolegium najwięcej było wykroczeń przeciw bezpieczeństwu na drogach (363), przeciw mieniu (142), przeciw porządkowi publicznemu (114), przeciw obyczajowości publicznej (8). W naszym rejonie policjanci interweniowali 840 razy w miejscach publicznych, a 1689 razy w miejscach zamieszkania. W policyjnej izbie zatrzymań "gościliśmy" 378 osób, w tym z miasta i gminy łobeskiej 215 osoby (117 za przestępstwa, 7 za wykroczenia i 91 do wytrzeźwienia). Nasi funkcjonariusze doprowadzili w rejonie do jednostek policji, prokuratury, sądów, zakładów karnych i innych instytucji 1228 osób (mniej niż w roku poprzednim) oraz wykonali 251 konwojów. Policjanci wydziału prewencji skierowali na leczenie odwykowe 41 osób i odbyli 54 spotkania środowiskowe w szkołach, zakładach pracy i różnych instytucjach, w trakcie których poruszali problemy narkomanii, zabezpieczenia mienia i sposobów uchronienia się przed przestępczością.
Jak z tej pobieżnej statystyki widać - mieliśmy co robić. Na ogół ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jaki jest zakres naszych działań i spostrzegają pracę policjantów tylko wtedy, gdy sami mają problemy.

A jak jest z bezpieczeństwem drogowym. Z powyższej statystyki widać, że jest to poważny problem.
- Nasi policjanci - mówi komendant - w 1999 roku zatrzymali 84 prawa jazdy i 518 dowodów rejestracyjnych. W rejonie mieliśmy 28 wypadków drogowych, w których zginęło 7 osób (w naszej gminie śmierć poniosły 3 osoby, a 18 doznało obrażeń ciała). Więcej zgłoszono nam kolizji drogowych niż w roku poprzednim (w rejonie186, z tego w gminie łobeskie najwięcej, bo 123). W ogóle to kolizji było o 43 więcej niż w roku poprzednim.
Jakie były przyczyny wypadków i kolizji drogowych?
- Podobne jak poprzednio - nie udzielenie pierwszeństwa przejazdu (40), nieprawidłowe wyprzedzanie i wymijanie (34) oraz nieuwaga i roztargnienie (35). Przy tej okazji chciałbym zasygnalizować, że bezpośredni wpływ na wiele zdarzeń drogowych miało niewłaściwe utrzymanie dróg przez zarządy dróg (powiatowe i wojewódzkie). Często dopiero po interwencji policji wysyłano obsługę do usuwania np. skutków zimy na drogach, na których wcześniej dochodziło do tragicznych w skutkach zdarzeń. Oczywiście chciałbym mocno podkreślić to, że nic nie zwalnia kierujących pojazdami od właściwej oceny sytuacji na drogach i stosowania się do przepisów o ruchu drogowym. Kierowaliśmy też wnioski (25) do zarządów dróg w sprawie niewłaściwego stanu dróg, nawierzchni, złej organizacji ruchu, złego oznakowani. Nasze wnioski zostały zrealizowane.
Jak więc jest z tym naszym bezpieczeństwem, jest lepiej czy gorzej?
- Nie możemy mówić o jakimś narastaniu przestępczości w naszym rejonie, gminie i mieście.
Procentowo w porównaniu z większymi ośrodkami (Szczecin, Stargard) zarówno przestępstw szczególnie tych cięższych jak i wykroczeń jest u nas mniej, jesteśmy rejonem bezpieczniejszym. Niemniej martwi nas wzrost przestępczości wśród młodzieży spowodowany patologią występującą w tym środowisku. Nie udało nam się też zahamować całkowicie zakłóceń porządku publicznego w Łobzie dokonywanych przez młodzież będącą pod wpływem alkoholu i przemieszczającą się w porze nocnej ulicami miasta od dyskoteki "U Mikesza" do dyskoteki w "Kosmosie", mimo że w wielu przypadkach kierowaliśmy wnioski na sprawców do kolegium. Rozpoczęliśmy legitymowanie nieletnich będących pod wpływem alkoholu, co nieznacznie ograniczyło to zjawisko. Podjęliśmy też zmianę rewirów dzielnicowych - kosztem dwóch etatów kierowniczych stworzyliśmy dwa nowe stanowiska dzielnicowych.

Czy samorząd łobeski i inne miejscowe instytucje mogą pomóc policji w ograniczeniu przestępczości i poprawy bezpieczeństwa w gminie?
- Tak. Na przykład poprzez zainstalowanie urządzeń technicznych zabezpieczających w budynkach Urzędu Gminy, Sądu Rejonowego, Prokuratury Rejonowej, biurach spółdzielni mieszkaniowych, przez inspirowanie właścicieli innych obiektów takich jak sklepy, hurtownie, magazyny, garaże itp. do zamontowania urządzeń zabezpieczających przed włamaniami i kradzieżami, przez nakłanianie właścicieli wielorodzinnych budynków mieszkalnych i mieszkań komunalnych do zakładania domofonów, poprzez ulepszenie nawierzchni ulic na Osiedlu Pomorskim, chodnika dla pieszych i rowerzystów do Dalna, a także poprzez propagowanie pozytywnych zachowań mieszkańców, szczególnie tych, którzy przyczynili się osobiście do zatrzymań sprawców lub w sposób oficjalny pomogli w ich ujęciu. Niestety ciągle jeszcze spotykamy się ze zjawiskiem odmowy świadczenia przeciw sprawcom według zasady - nie chcę się narażać. W związku z tym miejscowe organizacje powinny informować mieszkańców o korzyściach płynących z włączenia się do wspólnych działań w ramach programów "Bezpieczne miasto" i Razem bezpieczniej"

Jakie będą główne kierunki pracy łobeskiego Komisariatu Policji w roku bieżącym?
- Oczywiście będziemy się starali ograniczać zjawiska patologiczne i czynniki kryminogenne wpływające niekorzystnie na poczucie bezpieczeństwa i porządku naszego miejscowego społeczeństwa, chcemy kontynuować skutecznie nadzór w ruchu drogowym i eliminować z dróg publicznych nietrzeźwych użytkowników dróg, będziemy prowadzić intensywne rozpoznania w celu ujawniania przestępczości gospodarczej, karno-skarbowej i wideo-piractwa, będziemy ujawniać i ścigać przestępstwa i wykroczenia w dziedzinie ochrony środowiska naturalnego oraz kłusownictwa wodnego i leśnego. Także będziemy doskonalić współpracę z tymi wszystkimi instytucjami, które także stoją na straży prawa, bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zajmują się wychowaniem (samorząd, prokuratura, sąd, straż miejska, straż pożarna, szkoły).
Dziękuję za obszerny wywiad i życzę sukcesów w roku 2000 - W. Bajerowicz

Emeryci dziękują


Polski Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów Oddział Miejski w Łobzie za pośrednictwem "Łobeziaka" serdecznie dziękuje za pomoc rzeczową i finansową wymienionym niżej dobrodziejom: Radzie Miejskiej i Zarządowi Miasta w Łobzie, Zarządowi Wojewódzkiemu PZERI w Szczecinie, Zakładowi Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Łobzie, Zakładowi Opieki Zdrowotnej w Łobzie, Ośrodkowi Pomocy Społecznej w Łobzie, Środowiskowemu Ognisku Wychowawczemu w Łobzie, Inspektoratowi ZUS w Łobzie, Łobeskiemu Domowi Kultury, Nadleśnictwu w Łobzie oraz paniom i panom: Stanisławie Szydłowskiej, Grażynie Moskal, Wacławowi Wasilewskiemu, Krzysztofowi Galczakowi, Krystynie i Andrzejowi Słabym, Romanowi Witulskiemu, Michałowi Karłowskiemu, Grzegorzowi i Jerzemu Urbańskim i Stanisławowi Gawlikowi.
Zarząd PZERI w Łobzie

Jak wybieraliśmy senatora


W wyborach uzupełniających do senatu, jakie odbyły się w naszej gminie w dniu 25 czerwca uprawnionych do głosowania było 11311 osób. Głosowało 591 obywateli, co stanowi 5,22% ogółu uprawnionych. Poszczególni kandydaci otrzymali następującą ilość głosów:
· Zbigniew Zychowicz 333 (SLD)
· Marek Tałasiewicz 192 (SKL)
· Maciej Kopeć 12
· Stefan Oleszczuk 10
· Zenon Iwaszkiewicz 7
Jak już wiemy, Zbigniew Zychowicz zwyciężył zdecydowanie także w całym województwie zachodniopomorskim. Komentarza nie dodajemy. RED.

Sposób na zdrowie


"Ruch jest w stanie zastąpić każdy lek ale wszystkie leki razem wzięte nie zastąpią ruchu" dr W. Oczko
W naszym mieście zaistniała nieformalna grupa osób, które łączy wspólny cel - dbałość o zdrowie i sprawność fizyczną w wieku emerytalnym. Stworzyli oni modę na uprawianie MARSZÓW DLA ZDROWIA. Za sprawą p. Józefa Wieczorka, głównego "sprawcy" takiej formy rekreacji, do systematycznego uprawiania marszów przystąpili następni mieszkańcy Łobza. Codziennie (!!), bez względu na porę roku odbywają oni 3-godzinny trening w godzinach rannych pokonując przemiennie lesne trasy: Łobez - Łobżany - Worowo - Łobez, Łobez - Bonin - Łobez i Łobez - Unimie - Dalno - Łobez. Są oni autentycznymi animatorami zdrowego stylu życia. Przekonali się, że turystyka piesza pomnaża zdrowie fizyczne, a także wpływa na uodpornienie organizmu na choroby, podtrzymuje siły biologiczne, stwarza swoisty klimat odpoczynku, relaksu, rozrywki. Kto korzysta z marszów dla zdrowia? Panie i Panowie: Zdzisława Kędzierska, Danuta Sadzak, Józef Wieczorek (założyciel grupy), Leon Majborski, Eligiusz Kędzierski, Stefan Spors, Zdzisław Kowalik i Jerzy Machoński.
Bierzmy z nich przykład. Długie marsze to pewny lek na zdrowie. Zapraszamy wszystkich do wspólnego uprawiania ruchu w terenie.

SZACHY Słupskie Towarzystwo Szachowe "Jantar" zorganizowało doroczny IX festiwal szachowy "Jantar" w nadmorskiej miejscowości Rowy (8 - 18.06 br.). W światku szachowym impreza ta ma wysoką renomę i jest bardzo atrakcyjna ze względu na dużą ilość startujących, wysoki poziom sportowy i pokaźne nagrody pieniężne. W tym roku do Rowów zjechało bliski 500 szachistów z całej Polski oraz z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Czech i Niemiec. Nasze miasto reprezentował p. Gabriel Bieńkowski. Zdobywając 6 punktów na 9 możliwych zajął on XV miejsce. Z relacji naocznych świadków dowiedzieliśmy się, że p. Gabriel swoją ostatnią rundę przegrał bardzo pechowo, co pozbawiło go II lokaty w turnieju i ....wysokiej premii pieniężnej. Szkoda, pomimo to przekazujemy naszemu mistrzowi szachowemu gratulacje!

KASIA NA I MIEJSCU Katarzyna Woniak, zawodniczka MKS "Olimp" Łobez brała udział w turnieju szachowym GRAND PRIX - Kołobrzeg 2000. W gronie 70 zawodników Kasia uplasowała się na 19 miejscu zdobywając 5,5 punkta. W klasyfikacji kobiet zajęła zdecydowanie I miejsce, za co otrzymała dyplom i odpowiednią nagrodę. Teraz najlepsza łobeska szachistka przygotowuje się do wyjazdu na zagraniczny turniej w Pardubicach.
Zdzisław Bogdanowicz

Nowy pawilon handlowy


Nowy pawilon handlowy powstanie na placu, na którym znajduje się dzisiejsze targowisko miejskie. W dniu 13 lipca odbył się przetarg na kupno tego placu o powierzchni 38 arów. Oferty złożyły dwie firmy spoza Łobza, ale do przetargu stanęła tylko jedna polsko-niemiecka o nazwie Post Inwest z Poznania. Zapłaciła ona za ten plac 1.200 mln złotych plus 50 tys. zł na uzbrojenie, urządzenie i utwardzenie nowego targowiska miejskiego, które nie zostanie zlikwidowane, a przeniesione obok nowej hali. Budowa pawilonu zacznie się na jesieni br. i potrwa około roku. Zarówno przy budowie obiektu jak później w obsłudze zatrudnieni będą pracownicy z Łobza w liczbie 25 osób. W tym dużym jak na łobeskie warunki, sklepie sprzedawana będzie żywność, a jego właściciel zapewnia, że nie zagrozi interesom miejscowych drobnych handlowców. Przy hali powstanie duży parking.

Dochodzą nas jednak przy tej okazji głosy, że nie są z tej nowej placówki zadowoleni właśnie drobni kupcy detaliczni. Natomiast konsumenci, też dostajemy takie sygnały, liczą na to, że będą mogli się zaopatrywać taniej w nowym sklepie. Podobne dylematy były przy otwieraniu "Biedronki" i nie skończyły się one tragicznie dla jednych i kupowaniem za darmo przez drugich. Niestety. Przykre jest co innego - wszystkie tego typu inicjatywy byłyby naprawdę dobrodziejstwem dla gminy, gdyby obok nich pojawiały się inwestycje nie tylko usługowe, ale produkcyjne. Ludziom pieniędzy nie przybędzie od samych usług - mogą wydawać tylko tyle, ile zarobią. (Red.)

Plon Niebieskiej Niedzieli


O tym, jak dobrze się udała w dniu 18 czerwca br. Niebieska Niedziela zorganizowana przez łobeski Komisariat Policji, pisaliśmy w poprzednim numerze, chwaląc równocześnie sam pomysł popularyzacji pracy naszych stróżów bezpieczeństwa i prawa. Impreza udała się tak znakomicie, ponieważ miała bogaty program i każdy mógł na niej coś dla siebie ciekawego obejrzeć, a nawet skorzystać. Szczególnie dla młodzieży było kilka ciekawych konkursów, których wyniki podajemy poniżej:
- w konkursie na temat ruchu drogowego I miejsce zajął Maciej Sutkowski, II był Rafał Polakiewicz, III - Przemysław Kaczmarczyk, a nagroda zespołowa przypadła Szkole Podstawowej nr1;
- w konkursie plastycznym na temat pracy policji w kategorii klas I - III pierwsze miejsce zajęła Anna Surowiak z SP nr 3, II była Paulina Brona z SP nr 1, III - Patryk Bednarz z SP nr1;
- w kategorii klas IV - VI pierwsze miejsce przyznano Joannie Nowak z SP w Bełcznie, II była Ewelina Urbańska z SP nr 1, III - Joanna Wierzchowska z SP nr 1;
- w kategorii gimnazjum i LO pierwszy był Sławomir Pudłowski z Ośrodka Wychowawczego w Zajezierzu, II - Agata Atras z ZSG, III - Łukasz Kurdel z LO;
- w konkursie na najlepsze graffiti pierwsze miejsce przyznano grupie Bandid, II - grupie DWC, III - grupie WOC. RED.

Poseł spełnił obietnice


Pisaliśmy swego czasu w majowym numerze o spotkaniu, które mieli 4.05 br. poseł Stanisław Kopeć reprezentujący Sojusz Lewicy Demokratycznej z młodzieżą łobeskiego liceum ogólnokształcącego i starosta powiatu Krzysztof Ciach. Jednym z problemów, który poruszyli obecni na tym spotkaniu nauczyciele szkoły (dyr.J. Manowiec i Z. Bogdanowicz), była sprawa bieżących kłopotów finansowych ich placówki, miedzy innymi brak pieniędzy na najpotrzebniejsze remonty, czego przykładem był stan, co pokazywali, sali gimnastycznej, na której odbywało się spotkanie. Obaj goście ze Stargardu obiecali, że spróbują, mimo że budżet powiatu był już wtedy zamknięty na rok 2000 - pomóc łobeskiemu liceum. W sprawie tej wystąpiło też z prośbą do Zarządu Powiatu w Stargardzie miejscowe koło SLD. Podjęcie decyzji w tej sprawie nie było dla Zarządu Powiatu łatwe, ponieważ rąk wyciągających się po skromne pieniądze, jakimi dysponuje powiat na oświatę jest bardzo wiele i wszystkie potrzeby proszących są jak najbardziej uzasadnione. Tego nie trzeba chyba szerzej uzasadniać, bo wszędzie szkoły ledwo dyszą. Niemniej po dokonaniu przeglądu potrzeb remontowych w placówkach powiatowych w Łobzie - Zarząd Powiatu znalazł dodatkowe pieniądze, które przeznaczył na wsparcie jeszcze w tym roku Zespołu Szkół (50 tys. zł) i Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Zajezierzu (40 tys. zł). Za te środki w zespole Szkół zostanie wymieniony parkiet w sali gimnastycznej, wymienione zostaną w niej też ościeżnice i drzwi, a sama sala zostanie wymalowana; wymalowane też zostaną ściany w internacie. Natomiast w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym zostanie naprawione i uzupełnione ogrodzenie (300 mb) i wyremontowane zostaną sanitariaty. Wszystkie te prace powierzono firmie Eldach z Łobza. Warto również przypomnieć, że kończony jest właśnie w naszym mieście remont ulicy Konopnickiej, który jest wykonywany za pieniądze z budżetu powiatowego. Będzie to, po zakończeniu prac, bodaj najładniejsza ulica w naszym mieście, także i z tej przyczyny, że zamieszkujący ją łobzianie bardzo starają się o to, żeby i ich obejścia ładnie wyglądały. Tak więc i te kolejne obietnice składane przez posła St. Kopcia zostały spełnione wbrew obawom znanych miejscowych nienawistników, dla których im jest gorzej, tym jest lepiej i bardzo byłoby dobrze, gdyby te pieniądze się nie znalazły. Jan Szafran

Przyszłość popegeerowskiej wsi


Jak wygląda wieś popegeerowska, jak się w niej żyje większości Polaków, naszych bliźnich, wszyscy wiemy. Wystarczy wyjechać z Łobza do Dalna, Suliszewic, Grabowa, Zajezierza i wszędzie indziej, gdzie zlikwidowane zostały pegeery, by zobaczyć totalne zniszczenia majątku społecznego i tragedię ludzi, którzy w nich byli zatrudnieni. To wie każde dziecko w Łobzie. Pisaliśmy zresztą o tym także w "Łobeziaku", wypowiadał się też na ten temat bezrobotny mieszkaniec Bełczny.
A jak wygląda skala tego dramatycznego zjawiska w Polsce? Oczywiście widoczne jest ono szczególnie tam, gdzie pegeery dominowały. W naszej gminie zajmowały one 80% ziemi uprawnej i u nas ze szczególną ostrością ten problem widać. Jaka jest zatem przyszłość ludzi zamieszkujących popegeerowską wieś?

Poseł Stanisław Kopeć zajmujący się w Sejmie RP problematyką rolną zwrócił się o odpowiedź na ten temat do prezes Krajowego Urzędu Pracy Grażyny Zielińskiej i dowiedział się, że obowiązująca statystyka publiczna nie dysponuje szczegółowymi danymi na temat aktualnej sytuacji byłych pracowników rolnych i ich rodzin. Dowiedział się równocześnie, że sprawami tymi zajmują się od 1 stycznia 2000 roku samorządy wojewódzkie i powiatowe i one powinny wiedzieć, co się w terenie dzieje. Na mój gust brzmi to jak szyderstwo. Bo niby do tej pory przez dziesięć lat od chwili likwidacji pegeerów nic dla pegeerowców nie zrobiono? Z praktyki wynika, co widzimy u nas, że rzeczywiście nic.

Okazuje się jednak, że istnieją już opracowania, które pozwalają zorientować się w skali tej tragedii i są prognozy co do przyszłości popegerowskiej wsi, jeśli będzie ona traktowana tak jak do tej pory. Poseł Kopeć udostępnił nam mianowicie pracę prof. Marii Halamskiej pod tytułem "Wieś popegeerowska między adaptacją a marginalizacją". Jest to praca "gęsta" od cyfr i dająca wstrząsającą syntezę stworzonego przez ustawę z dnia 19 października precedensu likwidującego pegeery. Jeśli jakimiś tam względami ideowymi i ekonomicznymi można tłumaczyć intencje tych reformatorów", którzy pegeery zlikwidowali, to nie można im wybaczyć tego, co się stało z ludźmi i całymi społecznościami związanymi z pegeerami. Są one w tej chwili między adaptacją do nowej rzeczywistości, a marginalizacją ekonomiczną i społeczną, ze wskazaniem na pogłębiającą się marginalizację czyli upadek pod każdym względem.
Oto cyfry podawane w pracy prof. Halamskiej:
W roku 1989 roku w pegeerach pracowało 435 000 ludzi, co z rodzinami czyniło przeszło 2 miliony osób, które miały nie tylko zatrudnienie i regularne płace, ale także prawo do mieszkań i różnych świadczeń w naturze. Pegeery miały 273 tys. mieszkań w większości zbudowanych po wojnie. Po ustawie likwidacyjnej zatrudnienie spadało w nich gwałtownie: w roku 1990 do 395 tys. osób, w połowie 1993 r. do 168 tys., zaś w roku 1994 do 80 tys., by w tej chwili osiągnąć liczby śladowe (np. w państwowych instytucjach doradczych czy doświadczalnych). W tej chwili, po znalezieniu przez część byłych pegeerowców pracy w prywatnych gospodarstwach rolnych, miejscowych instytucjach i zakładach pracy, po przejściu części z nich na emerytury i renty reszta zasiliła szeregi bezrobotnych, których liczbę szacuje się na około 180 tys. osób. Jest to dzisiaj 10 % procent ogółu bezrobotnych w Polsce. Z rodzinami jest to ciągle prawie milion osób! Taka właśnie jest skala tego problemu!

Prof. Halamska przeprowadziła szerokie badania w różnych regionach kraju na temat sytuacji materialnej rodzin pegeerowskich. Nie budzą one optymizmu. Dochody przeciętnej rodziny wahają się w 10 ankietowanych wsiach od 248 złotych do 361 zł (w szczecińskich Barzkowicach 291 zł.). 40% badanych stwierdza - "żyjemy bardzo skromnie, ale i tak nie starcza nam na żywność i podstawowe produkty codziennego użytku", a 26% mówi - "żyjemy bardzo skromnie, starcza nam na żywność i podstawowe produkty codziennego użytku", a tylko 3,25% powodzi się dobrze. W trudnej lub bardzo trudnej sytuacji materialnej, która nie pozwala na zaspokojenie licznych potrzeb, często z żywnościowymi, znajduje się 3 badanych rodzin. Są to nie tylko rodziny bezrobotnych, ale także część rodzin rencistów i pracujących, gdyż zarobki są tu bardzo niskie. 31% zatrudnionych w różnych nierolniczych zakładach pracy zarabia mniej niż 500 zł, a wśród pracujących w prywatnych gospodarstwach rolnych udział ten sięga 42,5%.
Co dalej?
Byli pracownicy pegeerów należą bez wątpienia do najbardziej przegranych w wyniku polskiej transformacji. Pesymistyczne są też prognozy co do ich przyszłości. Szansy na poprawę sytuacji nie widzi 2/3 z nich, z czego 16% uważa, że "sytuacja tylko się pogorszy", na jakąkolwiek poprawę liczy tylko 24% rodzin.

Dla opisania i wyjaśnienia sytuacji, jaka zaistniała w osiedlach i rodzinach popegeerowskich, stosuje się takie określenia - pisze prof. Halamska - stosuje się takie określenia jak marginalizacja czy wykluczenie. Takie zmarginalizowane grupy społeczne bądź jednostki są w znacznym stopniu wyłączone z uczestnictwa zarówno we współtworzeniu postępu gospodarczego i cywilizacyjnego, jak i korzystania z jego owoców. Lecz marginalizacja to nie tylko proces wyłączania, ale i pewnego przystosowania do życia w warunkach marginalnych, któremu towarzyszy bezradność i anomia ( stan zagubienia się, dezorientacji, dezaktywacji, wyobcowania się jednostki, stan, w którym wzorce zachowania się są niejasne albo w ogóle nieobecne). Dezaktywacja jest bez wątpienia najważniejszym czynnikiem marginalizacji społecznej. Bardzo podatni na marginalizację są wiejscy bezrobotni, zwłaszcza bezrobotni - byli pracownicy socjalistycznych zakładów rolnych (chociaż zjawisko to zaczyna dotykać także innych wiejskich bezrobotnych). Likwidacja kolektywistycznego gospodarstwa i towarzysząca mu redukcja zatrudnienia spowodowała w "socjalistycznych" wsiach, zwłaszcza położonych w rejonach rolniczych, odległych od miasta i centrów przemysłowych lawinę bezrobocia. Cechą charakterystyczną tych osiedli było ich względne odizolowanie od pozostałego otoczenia wiejskiego. Nasilenie bezrobocia i biedy w tych osiedlach jest znacznie większe niż w innych środowiskach Zawodowych, ich mieszkańcy bardziej nieporadni niż inni bezrobotni. Takie popegeerowskie osiedla usytuowane w rejonach rolniczych, oddalone od miasta przestrzennie i komunikacyjnie przekształciły się w "zagłębia bezrobocia" wyposażone w mechanizmy samoreprodukcji. Utrzymywaniu się bezrobocia sprzyjały niskie i wąskie kwalifikacje bezrobotnej ludności oraz jej niemobilność wynikająca z faktu przestrzennego oddalenia osiedla i przywiązaniu do miejsca zamieszkania. Takie skondensowane bezrobocie stworzyło społeczno-psychologiczne mechanizmy sprzyjające reprodukcji: przy jego powszechności dotknięci nim ludzie poczuli się zwolnieni od aktywności, a towarzyszące bezrobociu ubóstwo nie stwarza warunków do lokowania się tu nowych aktywności np. usług, na które nie ma popytu. Wraz z wyuczoną bezradnością tworzą one zaklęty krąg reprodukcji sytuacji.
Postkolektywistyczna bieda i bezrobocie są zjawiskami przestrzennie zlokalizowanymi, co - przy istnieniu mechanizmu samoreprodukcji - może prowadzić do powstania skazanych na zapomnienie gett wiejskich. Istniejące w tych środowiskach ubóstwo jest nie tylko ubóstwem ekonomicznym, ale - jak wskazują badania - także ubóstwem kulturowym, co przejawia się w tzw. konsumpcji kulturalnej, obyczajowości, zachowaniach społecznych i politycznych. Poparte to jest indywidualnymi charakterystykami społecznymi: niskimi i wąskimi kwalifikacjami zawodowymi, dającymi małe szanse na zatrudnienie poza pegeerem. Do tego trzeba dodać powstały w tych warunkach zestaw postaw psychologicznych: brak przedsiębiorczości, apatię, przyzwyczajenie, że przecież ktoś nie pozwoli zginąć. Te zachowania nie są zachowaniami całkiem nowo nabytymi, kształtowały się one od dawna w warunkach gospodarki kolektywistycznej. To błędne koło ubezwłasnowolnienia zamyka obecnie system zasiłków i pomocy społecznej wymuszany przez realne ubóstwo. Zbiorowości te już spełniają kryteria pozwalające zaliczyć je underclass (klasy niższej): jest tu nasilone bezrobocie, żyje się z zasiłków, wiele dzieci albo przerywa naukę w wieku szkolnym, albo jej nie kontynuuje, a gospodarstwa są "kobiece" w tym sensie, że to głównie na kobietach spoczywa obowiązek organizacji codziennej egzystencji rodziny. Nie wydaje się jednak, by na marginalizację skazane były wszystkie badane środowiska popegeerowskie. Czynnikiem przeciwdziałającym mogłaby być dobra komunikacja ze światem. Badane środowiska nie są przy tym jednorodne. Mieszkają w pegeerach także ludzie dość dobrze wykształceni i zaradni. Nie wiemy jednak, czy jest to zaczątek nowego, które może zdynamizować i uaktywnić te środowiska, czy też lokalna "klasa średnia" opuści z czasem te "brzydkie dzielnice" tak, jak biali opuścili czarne dzielnice amerykańskich miast. Tyle prof. Halamska. Trudno nie zgodzić się z jej diagnozą. A nam się także wydaje, że bez radykalnej pomocy ze strony państwa nie da się rozwiązać ani zapobiec tragedii, jaką przeżywa prawie milion naszych rodaków. Tymczasem ostatnio odbyło się zwalenie odpowiedzialności na władze lokalne. Głęboko obraźliwe, wręcz rasistowskie jest twierdzenie, że ludzie z byłych pegeerów są nieporadni, że nie umieją brać spraw "w swoje ręce", że poprzedni ustrój oduczył ich aktywności, że ciągle czekają, że ktoś za nich załatwi ich sprawy. Tymczasem wiemy, że jeśli dostaną pracę, to pracują znakomicie i prawie za darmo. To nie ich wina, że nie mogą się wyrwać ze swojego środowiska, bo niby gdzie znajdą mieszkania i pracę. Dostali wolność, ale nic poza tym. Odepchnięto ich brutalnie od udziału w dzieleniu czy szarpaniu narodowego majątku, mimo że go też tworzyli. Siedzą jak Indianie w swoich rezerwatach. Pokazuje się ich w telewizji jako pijanych dzikusów. Mamy okrutne wrażenie, że dzieje się to wszystko z politycznym przyzwoleniem nowych gospodarzy Polski, że liczy się na to po cichu, że problem ten zniknie, kiedy tych ludzi już po prostu fizycznie nie będzie. Bo o tym, co dalej z nimi, nie wiemy nic i nie słyszymy o jakimś radykalnym programie rozwiązania tego problemu! RED.

Sukcesy i osiągnięcia


Sukcesy i osiągnięcia uczniów i nauczycieli łobeskiej "Jedynki" W bieżącym roku szkolnym w SP1 zajęcia pozalekcyjne prowadzone były w szerokim zakresie. Uczniowie wszystkich klas (I - VIII) mogli rozwijać swoje zainteresowania i uzdolnienia na kołach przedmiotowych i zainteresowań prowadzonych społecznie przez nauczycieli. W szkole działają koła: plastyczne, teatralne, muzuczno-taneczne, szachowe, fotograficzne, komputerowo-techniczne, matematyczne, chemiczne, sportowe i polonistyczne. Działalność pozalekcyjna cieszy się wśród uczniów wielką popularnością i dla wielu z nich atrakcyjną formą rozwoju zainteresowań i czasami jedynym sposobem ciekawego spędzania wolnego czasu. Wynikiem tej twórczej i efektywnej pracy zarówno uczniów jak i nauczycieli jest ich udział w wieloetapowych konkursach i przeglądach z różnych dziedzin, a także większe i mniejsze sukcesy.
Oto one:

MUZYKA I TANIEC:
Rejonowy Przegląd Piosenki Dziecięcej: 4 wyróżnienia dla ucz. K. Niedźwieckiej (kl. III), M. Szustakiewicz (kl. III), M. Andryszak (kl. III) i E. Koc (kl. I); opiekunki - W. Wyzina, B. Korniluk, A. Poczykowska-Świrska.
Wojewódzki Przegląd Piosenki Dziecięcej w Szczecine: udział dwojga uczennic - E. Koc i M. Szustakiewicz.
Udział dzieci z klas I - III w Rejonowym Przeglądzie Zespołów Tanecznych - op. B. Korniluk i A. Potrzykowska- Świrska.

PLASTYKA:
XXIII Rejonowy Ogólnopolski Konkurs Twórczości Plastycznej Dzieci i Młodzieży: wyróżnienia d la uczniów E. Zapalskiej (kl. I), P. Bednarza (kl. II), E. Patrzałek (kl. III), M. Andryszak (kl. III), R. Proczak (kl. IV), P. Kaczmarczyk (kl. VI) - op. M. Zieniuk i G. Tymoszczuk. Udział w VII Ogólnopolski Konkursie Plastycznym Dzieci i Młodzieży w Świebodzinie 2000 - op. G. Tymoszczuk.

TEATR:
Wojewódzkie Prezentacje Amatorskich Zespołów Teatralnych na etapie rejonowym: wyróżnienie dla koła teatralnego.
KONKURS WIEDZY o regionie "Czy znasz Drawski Park Krajobrazowy i Pojezierze Drawskie". I miejsce na etapie rejonowym i udział ucz. Kl. VIII A. Mydło w finale konkursu w Szczecinku. Op. Z. Grudzińska.
WOJEWÓDZKI Konkurs Ligi Ochrony Przyrody "Mój las" w Szczecinie: I miejsce ucz. kl. VII A. Imperowicz, II miejsce ucz. kl. VII A. Wierudzka - op. A. Tomaszewska. KONKURS CHEMICZNY dla szkół podstawowych i gimnazjalnych - III miejsce w woj. zachodniopomorskim ucz. kl. VIII E. Łapińska. Op. A. Tomaszewska.

SZACHY:
Pobyt w Schwedt (Niemcy) i udział 9 uczniów w Międzynarodowym Spotkaniu Młodzieży; udział w Mistrzostwach Szachowych Okręgu Zachodniopomorskiego w Stargardzie Szcz. I awans ucz. M. Zwierzchowskiej kl. VIII do półfinału Mistrzostw Polski; Wojewódzka Gimnazjada w Gryfinie - II miejsce drużynowo; Młodzieżowy Turniej Szachowy w Koszalinie - II i III miejsce. Uczniowskim Klubem Szachowym "Gambit" opiekują się K. Sola i M. Zieniuk.

SPORT:
- I miejsce w półfinale Mistrzostw Powiatu w Minikoszykówce (dziewczęta) w Reptowie;
- I miejsce w Mistrzostwach Powiatu w Minikoszykówce (dziewczęta) w Stargard Szcz.;
- III miejsce w Mistrzostwach Regionu w Minikoszykówce (dziewczęta) w Szczecinie;
- awans uczniów do etapu wojewódzkiego mistrzostw uczniów klas V w lekkiej atletyce;
- I miejsce indywidualnie w zawodach powiatowych ucz. B. Wadas;
- III miejsce w Mistrzostwach Powiatu w Minisiatkówce (dziewczęta) w Stargardzie Szcz.
Tadeusz Sikora - dyrektor szkoły

Sybiracy i Kongres Pojednania


Hasła, pod którymi łączą się Sybiracy są nie tylko pozytywne, ale jednoczące zsyłanych Polaków i Rosjan. Nie można być narodem, jeśli się tylko pamięta wszystkie zbrodnie i zło - trzeba umieć zapominać. Stąd Kongres Pojednania. Pozostawimy historykom to, co musi być zapamiętane o totalitaryzmach, które jednak upadają, czego byliśmy świadkami. Oczekujemy więc Kongresu Pojednania, do którego przygotowują się nie tylko Sybiracy. Obchodząc rocznice martyrologii Polaków jesteśmy usatysfakcjonowani głoszeniem prawdy i wyjaśnianiem "białych plam" historii najnowszej oraz zmianami w nauce historii w szkołach. Wszystkie rocznice sybirackie (Katyń, masowe deportacje, Dzień Sybiraków itp.) obchodzimy uroczyście, wspominając, że oba totalitaryzmy - stalinizm i hitleryzm wyniszczały także własne narody.
Sześćdziesiątą rocznicę masowych zsyłek w łobeskim kole Związku Sybiraków obchodziliśmy 13 kwietnia (rocznica drugiej masowej deportacji). Zapaliliśmy znicze i złożyliśmy wiązanki kwiatów na cmentarzu przy naszym pomniku. Po Mszy koncelebrowanej przez proboszcza z Drawska, Sybiraka, który wygłosił homilię i naszego księdza Ryszarda udaliśmy się do auli w liceum, dokąd przy dźwiękach hymnu Sybiraków w wprowadzono poczty sztandarowe kombatantów, poszkodowanych przez trzecią rzeszę, liceum i nasz. W elegii "Krzyk pamięci o sprawiedliwość" wespół z młodzieżą licealną wstąpił zespół Sybiraków. Wykonano dwie pieśni, szczególnie trudna w interpretacji pieśn "Dzieci kresowe" wywołała wielkie wzruszenie. Miesiąc Pamięci Narodowej został w pamięci nie tylko Sybiraków, ale przede wszystkim młodzieży. A 17 czerwca br. - w rocznicę wywózek z 1940 r. została odsłonięta tablica w kaplicy p.w. Matki Boskiej Fatimskiej na Osiedlu Słonecznym w Szczecinie z inskrypcją: Matce Boskiej i ojczyźnie swe cierpienia ofiarują Sybiracy Ziemi Szczecińskiej.

Swoją wypowiedź chcę zakończyć strofą z wiersza Mariana Jonkajtysa ze znamienną refleksją:
"Przechodniu...
Niech w twym sercu
Sybiraków męczeństwo
Wznieci płomyk nadziei
W dobra nad złem
Zwycięstwo...."
Ludwika Guriew

Wspomnień czar....


24 czerwca o godz. 16`oo zakończył się oficjalnie III Zjazd Absolwentów i Nauczycieli LO, LE i TE w Łobzie, ale nieformalne spotkania po latach trwały do późnych godzin nocnych, bo "tak się trudno rozstać..."

Jeszcze nie całkiem ochłonęliśmy po tym dwudniowym prawdziwym Święcie Szkoły, jeszcze nie opadły emocje. Podsumowujemy, wspominamy, oglądamy zdjęcia...Zjazdowe dni dostarczyły nam, organizatorom, i, myślę, ze także naszym gościom, wielu wrażeń i przeżyć, które zapadną w pamięć na wiele lat. I tym, pytającym mnie wcześniej, czy warto trudzić się, marnować prywatny czas, szukać sponsorów przez cały rok, by spędzić dwa dni w tłumie ludzi, z których i tak wielu będzie niezadowolonych - odpowiadam dzisiaj: WARTO BYŁO ! Warto było. By ujrzeć łzy radości płynące po twarzach ludzi widzących się pierwszy raz ponownie od kilkudziesięciu lat, by posłuchać fascynujących historii życiowych, by zobaczyć ten młodzieńczy błysk w oczach, gdy wspomnienia dotyczyły uczniowskich psikusów, nauczycieli - oryginałów albo "spotkań na dyrektorskim dywaniku". A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że nawet te najdramatyczniejsze wówczas zdarzenia pozostały w pamięci jako zabawne anegdoty z życia szkolnego, żale i pretensje "ucukrowały się" (jak pisze nasz wieszcz) i zastąpiło je zrozumienie. Bo przecież szkoła jest odbiciem tego, co dzieje się poza jej murami. Zderzają się tu różne osobowości, są konflikty, a stresy i przykrości są udziałem zarówno uczniów jak i nauczycieli. C`est la vie!

Myślę, że ten Zjazd był potrzebny nam wszystkim. Pewnie zabrzmi to górnolotnie, ale takie jest moje odczucie - wzmocnił ona wiarę w siebie i ludzi, dodał sił na kolejne lata, pokazał, ze pobyt w szkole jest ważny nie tylko ze względu na stronę edukacyjną, ale także dlatego, że zawarte tu przyjaźnie są trwałe, że wspólne chwile w ławce szkolnej łączą na zawsze. I nawet jeżeli przez całe lata ludzie nie mieli ze sobą kontaktu, a ich drogi życiowe rozeszły się w różne strony - mają o czym rozmawiać. Nasi goście rozjechali się po kraju i świecie i w swoich środowiskach snują jeszcze na pewno, tak jak my, wspomnienia z łobeskiego spotkania. Myślę, że ten Zjazd był potrzebny także ze względu na młodzież obecnie uczącą się w liceum, która pod czujnym okiem swoich nauczycieli przygotowywała wystawy, prowadziła sekretariat zjazdowy, zajmowała się starszymi koleżankami i kolegami, wystąpiła w częściach artystycznych. Bez naszych wspaniałych "dzieciaków", na których dorośli tak lubią narzekać, nie poradzilibyśmy sobie. Ale one wiedzą, że za kilkanaście lat ktoś młodszy zorganizuje im takie spotkanie...Była to długa lekcja wychowawcza - prolog wakacji.

Każde spotkanie, każda rozmowa z przybyłymi na Zjazd absolwentami i nauczycielami pozostanie w moim sercu na długo. Wiem, że nie zdążyłam porozmawiać ze wszystkimi, z którymi chciałabym zamienić chociaż kilka słów, których poznałam wcześniej w Ognisku Muzycznym, z którymi spotykałam się na rajdach i obozach harcerskich, chociaż nie byłam uczennicą łobeskiego liceum. Czuję niedosyt, bo nie widziałam się z osobami znanymi z opowieści znajomych. O wielu interesujących ludziach dowiedziałam się dopiero po Zjeździe. Ale może kiedyś odrobię tę zaległość... Na pewno zapamiętam rozmowę z profesorem K. Obuchowskim, panią, która pomimo choroby przyjechała, by obudzić wspomnienia i choć przez chwilę być z nami. W pamięci pozostaną rytmy odtańczone o czwartej nad ranem z panem Jerzym (a "parkiet" na dziedzińcu wypełniony był jeszcze o tej porze przez tłum najwytrwalszych) i emocje towarzyszące odśpiewaniu przez nas - obecnie pracujących w Zespole Szkół - wiązanki piosenek "Gdzie te prywatki" i "Ale to już było". Pamięć utrwali na pewno piękną Mszę Świętą i nocny sąd nad Sydonią odbywający się w blasku pochodni, z towarzyszącym mu obrazem wianków spływających Regą i wzmagającym wrażenia pokazem ogni sztucznych. Nie zapomnę występu chóru Politechniki Szczecińskiej i pieśni o Polesiu oraz pięknego bukietu anturium od sympatycznego młodzieńca pamiętającego 14-letnią dziewczynkę z warkoczami grającą na fortepianie. Było jeszcze wiele takich chwil, które jak kadry filmowe będą się przesuwały w pamięci aż ułożą się w film "Wspomnień czar".

W ciągu tych dwóch dni teren szkoły rozbrzmiewał muzyką, śpiewem, wszyscy uśmiechali się do siebie, mówili miłe słowa. Wszyscy byli młodzi, pełni wigoru, bo "choć w papierach lat przybyło, to naprawdę jesteśmy tacy sami". Kto tego nie doświadczył, niech żałuje! Bo nie da się przeżyć piątkowo-sobotnich ani opowiedzieć, ani opisać. Za obecność i stworzenie niepowtarzalnej atmosfery wszystkim absolwentom LO, LE i TE DZIĘKUJĘ ! Szkoła może być dumna z tego, że w jej murach kształciło się i pracowało tylu wspaniałych, wesołych ludzi.

Dziękuję wszystkim współpracownikom i Komitetowi Organizacyjnemu za trud, nieprzespane noce, wytrwałość i za to, że wszystkim tak bardzo zależało na tym, by można było powiedzieć WARTO BYŁO.
Jednego tylko nie zrozumiem nigdy: czwartkowe popołudnie przywitało nas burzą i porywistym wiatrem, w piątek i sobotę do godz. 16`oo pogoda była wymarzona, a o godz. 17`1o lało znowu jak z cebra. Powiedziano mi, że kobiety nie powinny modlić się o ładną pogodę, bo będzie na opak. Zatem zarówno ja jak i Tereska Cwynar unikałyśmy modlitw o sprzyjającą aurę, a więc na pewno sprawił to Heniek Musiał (?)...
Jolanta Manowiec

W co się bawić na podwórku


Większość dzieci podczas wakacji z różnych przyczyn nigdzie nie wyjeżdża. Im to Urząd Gminy i Miasta urozmaicił wolny czas, organizując spotkania na podwórkach. Podczas zabaw dzieci biorą udział w konkursach, turniejach, uczą się piosenek i pląsają ze śpiewem. Spotkania odbywają się cyklicznie na różnych podwórkach. Do zabawy zapraszane są wszystkie te dzieci, które chcą się bawić. Osobą prowadzącą wakacyjne spotkania na podwórkach jest niestrudzona p. Henryka Lach. W programie spotkań przewidziano wycieczki do lasu, wyprawy do strusi, a na zakończenie wakacji odbędą się igrzyska między powstałym grupami podwórkowymi. Będą dyplomy i nagrody w poszczególnych konkurencjach sportowych i mnóstwo innych atrakcji. Uczestnicy zabaw podwórkowych są zapraszani do wspólnych wyjazdów autobusem gminnym na wsie, w których organizowane są festyny rodzinne Wakacyjne spotkania na podwórkach oraz festyny rodzinne są finansowane z funduszy przeznaczonych na profilaktykę i przeciwdziałanie alkoholizmowi, Zapraszamy wszystkie dzieci do wspólnej zabawy!
W. Sikorska

Wyborczy faul


16 lipca w sejmie głosami AWS i PSL przeszedł projekt ustawy o powszechnym uwłaszczeniu. Przewiduje on między innymi uwłaszczenie czyli oddanie na własność mieszkań komunalnych i spółdzielczych zamieszkującym je lokatorom. Motywacja tej ustawy jest apetyczna - jej wprowadzenie ma nareszcie dać wszystkim obywatelom rekompensatę za to, co im komuna zabierała - zadośćuczynienie za mizerne ówczesne zarobki, marne warunki życia (bodaj połowa narodu ma je dzisiaj jednak gorsze niż wtedy), pomoc dla Kuby, Angoli, wspieranie rewolucji światowej, składki na RWPG i armie Układu Warszawskiego itd. Wszyscy przecież na to tyrali, a teraz sprawiedliwości stanie się zadość.

Pytanie zasadnicze - jak mogli dorośli ludzie, posłowie, rzekomo nasi przedstawiciele, wymyślić podobną utopię. Nie usprawiedliwia ich nawet to, że jest to chwyt wyborczy, niestety tym razem wyjątkowo nieuczciwy. Czy ludzie dadzą się kolejny raz nabrać na to, jak nabrali się w ostatnim dziesięcioleciu na to, że w nowej rzeczywistości będziemy mieli drugą Japonię. Przecież demagogia tego pomysłu jest widoczna na pierwszy rzut oka. Bo co niby dostaną ci, co kosztem wyrzeczeń, oszczędzania, brania spraw "w swoje ręce" już wykupili swoje mieszkania, co się pobudowali? Jakaż to będzie sprawiedliwość dziejowa, gdy ktoś dostanie ruderę na Kraszewskiego, a ktoś nowe kilkupokojowe mieszkanie z wygodami, a urzędas, swój człowiek czy polityk z nowego układu i pokolenia nowych jaśnie panów, darmowy apartament w Warszawie? Pół biedy, a właściwie pięknie, gdy darmowe mieszkanie dostanie się rzeczywiście biedakowi lub budżetowcowi w rodzaju nauczyciela czy pielęgniarki, którzy w dawnym ustroju się nie wzbogacili, ale darmowy prezent dostaną także ci, którym nowa rzeczywistość dała krocie, którzy mają dużo dzięki temu, że obok nich wegetują renciści, emeryci i jedna trzecia narodu, żyjąca w nędzy lub nawet w skrajnej nędzy.

Jednym z argumentów użytych przez "autorów" ustawy o powszechnym uwłaszczeniu jest ten, że ludzie nareszcie staną się właścicielami swoich mieszkań, że będą o nie lepiej dbać, bo swoje dotychczasowe czynsze będą mogli przeznaczyć na "swoje" mieszkania, a nie oddawać ich do wspólnego, komunalnego czy spółdzielczego garnka. Akurat! Przy dotychczasowej organizacji ADM-ów czy spółdzielni mieszkaniowych, przy mimo wszystko jeszcze niewysokich czynszach (w porównaniu z europejskimi sięgającymi 60% średnich zarobków) wspólnych pieniędzy wystarczało na łatanie najpilniejszych potrzeb, na ratowanie tego, co się ledwo trzymało lub też na systematyczne, rozłożone wprawdzie w kolejności na lata np. ocieplanie budynków, większe remonty czy nawet inwestycje. Jeśli wspomniana ustawa wejdzie w życie - każdy zostanie ze swoimi pieniędzmi, niby takimi samymi, ale nawet jeśli np. lokatorzy jakiegoś bloku się dogadają, to go nie ocieplą, bo będzie to przekraczało ich możliwości, chyba że zaczną wspólnie przez kilkanaście lat oszczędzać w banku lub zaciągną kredyty, które są bardzo drogie, a banki i tak biedakom nie będą ich udzielać. Czyli wyjdzie na to samo, a jak się nie dogadają, wyjdzie znacznie gorzej, bo się pożrą na śmierć. Ten z parteru, gdy temu na czwartym piętrze zacznie zaciekać dach, poradzi, żeby sobie podstawił garnki, bo jemu nie cieknie. Jeśli nawet powstaną wspólnoty mieszkaniowe, to ustalą wyższe czynsze niż te dzisiejsze. Czy wszystkich będzie stać na ich płacenie? Nie będzie do kogo pisać podań, żądać, protestować, obwiniać kierowników i prezesów - będziemy na bezlitosnym swoim. A tak naprawdę to wielu ludzi nie poradzi sobie ze swoimi mieszkaniami z tej prostej przyczyny np. w Łobzie, że dotychczas, bądźmy szczerzy - wiele starych domów komunalnych było remontowanych tylko dlatego, że istnieje takie dobrodziejstwo jak wspólna kasa, bo nowe domy wymagają mniejszych nakładów. Biedni ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jaka pułapka ich czeka, czym będzie obdarzenie ich ruderą.

Jak wyjdą na tym gminy? Na pewno pozbędą się marudnych lokatorów, którym pozostanie zwracanie się o pomoc już tylko do Pana Boga. Ale też pozbawione zostaną resztek majątku, który mogły jeszcze ratując się - spieniężać. Jak wyegzekwują one to, by lokatorzy zadbali o swoje posesje, gdy nie będzie ich na to stać? Przykład: ostatnio, na wniosek Zarządu Miasta Rada Miejska wyraziła mu zgodę na zaciągnięcie 300 tys. zł kredytu na ocieplenie i odnowienie tego strasznego bloku na placu 3 Marca. Piękna i słuszna sprawa. Pytanie tylko - kto będzie spłacał ten kredyt, kiedy budynek zostanie uwłaszczony? Dzisiejsi lokatorzy - spółdzielcy, którym nie zdążono ocieplić i wyremontować ich bloków, mają to z głowy, bo czy możemy w to uwierzyć, że ci, których to szczęście już spotkało, zechcą po uwłaszczeniu ich finansować?

Cała ta afera jest z rzędu tych, tyle że na większą skalę, jakie widzimy na przykładzie reformy oświaty, którą naprzód rozpoczęto, a teraz zauważono, że brakuje na nią pieniędzy. Mówi się, że dobrymi pomysłami jest wybrukowane piekło. Uwłaszczenie przeprowadzone w tej formie, jaką się przewiduje, raczej to piekło spowoduje, mimo że na pierwszy rzut oka jest takie sprawiedliwe. Jest ono poza tym o dziesięć lat spóźnione po tym, jak większość olbrzymiego majątku narodowego, który rzeczywiście cały naród w przeszłości tworzył - została poza jego plecami sprzedana czy nawet rozchapana. Właściwie to już nie ma co sprzedawać. Kto, za co i kiedy wypłaci w tych warunkach za obiecywane bony reprywatyzacyjne, kiedy brakuje pieniędzy na wszystko?

O to wszystko reformatorzy zdają się nie martwić. Czyżby? Nieodparcie nasuwa się w tym miejscu spostrzeżenie, że ta obietnica bez pokrycia jest ostatnią deską ratunku, w obliczu malejącego poparcia dla rządu i spodziewanej utraty władzy, próbą odzyskania tego zaufania, ale przede wszystkim chęcią podrzucenia następcom problemu, którego nie będą oni w stanie rozwiązać. Jakaż wtedy okazja do krzyku, że myśmy chcieli tak dobrze, a "oni" nie potrafią, bo "oni" są przeciw ludziom. Jeśli taka jest prawda, to jest to zagranie "wspaniałe", ale także wyjątkowo perfidne. Bo jaki z tym wszystkim ma związek dobro zwykłych ludzi, którzy po raz kolejny zostaną wystawieni do wiatru dla czyjegoś politycznego zysku? Zamiast pracy, lepszej płacy, drugiej Japonii, stu milionów dla każdego, będą mieli takie same, a nawet większe problemy niż dzisiaj.
Wojciech Bajerowicz

XVIII sesja


XVIII sesja Rady Miejskiej - wiele pytań do AWRSP
XVIII "przedurlopowa" sesja Rady Miejskiej odbyła się 30 czerwca br. Miała ona charakter głównie informacyjny, bo sprawozdania ze swojej działalności złożyli na niej: Zarząd Gminy o stanie dróg w gminie, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych, Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, Zakład Energetyki Cieplnej oraz przedszkola miejskie. Informacje te nie wzbudziły pytań i większych emocji i zostały przyjęte jednogłośnie, bo powszechnie wiadomo, że mimo wielu potrzeb własnych, a przede wszystkim braku pieniędzy na sprzęt, konieczne remonty i modernizacje - przedsiębiorstwa te robią, co mogą, by w mieście była woda, ciepło i czystość. O ich problemach postaramy się napisać w następnych numerach.
Sesję zdominowały pytania radnych i gości pod adresem Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, której przedstawiciel pojawił się na sali obrad w związku z informacją Zarządu Miasta o współpracy z tą instytucją. Przedstawiciel AWRSP poinformował Radę, że Agencja ma jeszcze w naszej gminie 12 tys. ha dzierżawionej ziemi, 2.700 ha sprzeda, 500 ha przeznacza pod zalesienia , a na 1200 ha ciągle szuka kontrahentów. Budynki gospodarcze - stwierdził przedstawiciel - są w byłych pegeerach w złym stanie, bo były niefunkcjonalne. Na co radny A. Zdzieszyński odpowiedział, że obiekty te były dobre, miały często standard światowy i straszne jest to, co z nimi się stało. Większość dzierżawców bez dozoru ze strony Agencji doprowadziła je do ruiny, czego najbliższym przykładem jest Dalno. Bardzo nieporadnie i nieprzekonywująco tłumaczył się przedstawiciel Agencji, mówiąc, że "taśmowa" likwidacja pegeerów spowodowała wiele błędów, często ludzie nierzetelni dostawali majątek i ziemię. (Rodzi tu się pytanie (red.) - po jakie licho tę likwidację przeprowadzono tak lekkomyślnie i według utopijnego programu). Obecnie - mówił dalej przedstawiciel - Agencja "stara się" rozwiązywać umowy z niesolidnymi dzierżawcami. W związku z tymi tłumaczeniami - z bardzo ostrą krytyką wystąpili sołtysi Zakrzewski z Bonina i Bator z Łobżan obwiniając tę instytucję o to, że roztrwoniła ona wielki ludzki dorobek i zupełnie nie dbała o to mienie. Sołtys Bator powiedział: "Nas nie obchodzi, kto rządzi, ale jak rządzi, a na razie rządzi fatalnie". Radny Cz. Burdun z goryczą zauważył, że tym, czym dla Śląska są kopalnie, tym dla Łobza były pegeery i popełniono straszny błąd, że ziemi i majątku pegeerów nie przekazano gminom, które by sobie z tym problemem lepiej poradziły. Niżej podpisany pytał, dlaczego mimo zmniejszania się zakresu jej działania Agencja się rozrasta i czy to prawda, że powstaje obecnie 17 terenowych jej oddziałów oraz o to, ilu rolników indywidualnych dostało tanie kredyty z Banku Gospodarki Żywnościowej na powiększenie swych gospodarstw. Przedstawiciel Agencji tłumaczył zawile, że tych 17 oddziałów powstało, żeby AWRS była bliżej terenu i ludzi. Rolnicy - stwierdził - nie chcą brać tych kredytów, bo jest zła koniunktura w rolnictwie. 11 rolników z gminy łobeskiej złożyło podania, "być może" kredyty dostaną (skądinąd wiemy, że tych kredytów jest bardzo mało). Radny W. Ćwikła pytał, czy to prawda, że wszyscy pracownicy AWRSP zatrudnieni są na wieloletnich kontraktach i dostał odpowiedź, że nie wszyscy. Radny Rokosz pytał, czy poszkodowani przez suszę rolnicy dostaną jakieś wsparcie. Burmistrz H. Szymańska odpowiedziała, że już wiadomo iż ponad 100 rolników (działa odpowiednia komisja klasyfikująca straty) jest bardzo poszkodowanych przez suszę; przeciętnie straty w plonach przekraczają 60%. 37 gospodarstw musi być wsparta bezwzględnie, bo ich właściciele nie wytrwają do wiosny. Wystosowano do wojewody wniosek w tej sprawie i przyznanie poszkodowanym kredytów "klęskowych", ponieważ gmina nie dysponuje odpowiednimi środkami - stwierdziła burmistrz. Gdyby rolników wesprzeć przez umorzenie im podatku gruntowego, byłaby to katastrofa finansowa dla gminy. Czekamy zatem na pieniądze z zewnątrz.

Na XVIII sesji Rada upoważniła Zarząd do zaciągnięcia kredytu w wysokości 300 tys. zł na ocieplenie i remont bloku komunalnego na placu 3 Marca oraz zatwierdziła nową stawkę za wyżywienie w przedszkolach miejskich. Będzie ona wynosiła obecnie 100 zł miesięcznie za całodzienne wyżywienie z odpowiednimi zniżkami w zależności od tego czy dziecko będzie jadło tylko śniadanie, obiad czy podwieczorek. Ustalono także, że rodzicom mającym w przedszkolu drugie dziecko zmniejsza się opłatę za nie o 25%, a za trzecie - 50%.
Wojciech Bajerowicz

Turniej młodych szachistów


Z okazji "Święta Radości" i "Dnia Dziecka" odbył się pod patronatem Urzędu Gminy i Miasta, klubu "Olimp", UKS-u "Gambit" przy SP 1 turniej szachowy dla uczniów szkół podstawowych. 2 czerwca zaczęli szachowe potyczki zawodnicy z Łobza, Zajezierza, Dalna, Unimia, Bełczny, Zagórzyc i Grabowa. Klasy drugie reprezentowali Martyna Zieniuk i Łukasz Falkiewicz z SP 2 (otrzymali nagrody i dyplomy). Ciężkie boje stoczyli na deskach przedstawiciele klas IV, V i VI (z SP 1 - 12 zawodników, z SP 2 - 5, z SP 3 - 6, z Bełczny 1). I miejsce Mateusz Sławek z SP 1, II m. Sebastian Burdun z SP 3, III m. Piotr Światłowski z SP, IV m. - Michał Piórko z SP 2 (nagrody i dyplomy)), V m. Jarek Żłobicki z SP 2, VI m. Artur Maduń z SP 1 (dyplomy). Wyróżnienia (dyplomy) otrzymali: Dorota Krupa (Bełczna), Kacper Rutkowski, Artur Dzwonnik (SP 2) i Paweł Imperowicz (SP 1).
Zorganizowali zawody, przeprowadzili je, sędziowali i rozstrzygali: Kasia Woniak (LO), Krystyna Sola, Małgorzata Zieniuk (SP 1), Marek Woniak (SP 2 Krystyna Sola

Tu 'Łobeziak' nr 74296. Słucham....?


1. I wszystko jakby w porządku z ta pogodą. Po trzymiesięcznej wiosennej suszy mamy na przełomie czerwca i lipca deszcze i chłody. Nocą temperatura spada do 5 - 7 stopni C. Jest tak, jakby przyroda brała odwet za te wiosenne skwary i wyrównywała sobie to, czego było za dużo i wyrabiała na średnią wieloletnią. Na pewno będziemy mieli jeszcze ciepłe dni w lipcu i sierpniu, jednak pewnych zjawisk cofnąć się już nie da. Np. niektóre rośliny przeżyły już swój wiosenny i letni cykl rozwojowy i zachowują się tak, jakby była jesień. O lipach nie mówimy, bo te kwitły już pod koniec maja. Warto jednak zwrócić uwagę na jarzębiny - one są już czerwone, jakby był wrzesień. Co z tego wyniknie w tym roku? Czyżby jesień już się rozpoczynała? Odpukać, ale wszystko jest w tych warunkach możliwe. RED.

2. "To mógłby być temat na jakiś obyczajowy reportaż pt. "Włosi w Łobzie". Obserwowałem, jak zachowywały się niektóre młode dziewczęta w związku z odwiedzającymi nasze miasto stacjonującymi na poligonie w Drawsku żołnierzami włoskimi, których po kilkudziesięciu regularnie przywoził do nas popołudniami, poczynając od występu ich orkiestry - specjalny autobus. Myślę, że się nie mylę, ale ich dowódcy specjalnie po zajęciach pozwalali temu wojsku rozjechać się po okolicy (dowożono Włochów także do Szczecina - pisała o tym "Gazeta Wyborcza"), żeby nie mieć z nimi na miejscu kłopotów wynikających z nudy i seksualnych ciągot nękający ten tysiąc młodych, zdrowych i niewyżytych chłopaków. I chyba skutek wychowawczy osiągnęli, bo po Łobzie poruszało się i obejmowało po kątach w pełnej komitywie wiele sojuszniczych par męsko-damskich. Włosi byli grzeczni, uśmiechnięci, interesowały ich wyłącznie życzliwe panienki. To się nazywa dobra wojskowa robota psychologiczna - niegłupi ci ich dowódcy! Potem dziewczęta próbowały wymieniać liry na złotówki. Miały na ogół po dwieście, trzysta, pięćset, jedna nawet aż kilka tysięcy lirów. Wziąwszy pod uwagę to, że jeden lir jest wart kilka groszy, to były to gratyfikacje wystarczające ledwo na kupno lizaka lub loda. A w ogóle to takich sum kantory nie wymieniają. O, święta naiwności, chciałoby się powiedzieć! No i wychodzi na to, że pod każdym względem sporo się nasi ludzie muszą jeszcze uczyć, zanim znajdziemy się tej Unii Europejskiej".
Przechodzień

3. "Z zazdrością, jeżdżąc często do Drawska samochodem, patrzę na świeżo położony asfalt od Zajezierza do tegoż Drawska. Jest tak, jakbym od tej miejscowości znalazł się w innej cywilizacji. Nasza łobeska szosa jest wprawdzie połatana i jeszcze przejezdna, ale to nie to samo - jedzie się po niej jak po przysłowiowych kocich łbach. Od czego to i od kogo zależy, żeby nasza łobeska droga nie zmuszała kierowców do denerwowania się, ciągłego myślenia o nieszczęsnych amortyzatorach i złych uwag o właścicielach tej szosy. A jest to przecież droga ważna, coraz częściej jadą nią karetki pogotowia do drawskiego szpitala."
Kierowca

4. Zapytuje nas czytelnik, dlaczego zaprzestaliśmy zamieszczania tak ciekawych obyczajowo informacji z naszego Urzędu Stanu Cywilnego o zawieranych w nim związkach małżeńskich, krótko mówiąc - ślubach. Nie z lenistwa to zrobiliśmy, ale z tej prostej przyczyny, że tych informacji w Urzędzie nam odmówiono, tłumacząc to koniecznością ustawowego przestrzegania tajemnicy danych osobowych. Siła wyższa! Zupełnie nas to jednak nie przekonuje, bo cóż to za tajemnica, taki jeden z najradośniejszych i poważnych faktów w życiu dwojga ludzi, którym się oni chwalą i starają się gdzie mogą podawać go do publicznej wiadomości. Pełna opisów zamiarów ślubnych jest prasa, nie mówiąc już o samych ślubach jako o wydarzeniach towarzyskich czy nawet politycznych. W kościele przez kilka tygodni przed każdym ślubem wywieszane są do publicznej wiadomości imienne zapowiedzi mające między innymi zapobiec nadużyciom i zapewnić powagę (bigamia) tego jednego z najważniejszych sakramentów. Wstydzić się czy zatajać ślub można tylko z niecnych pobudek. I to byłoby na tyle. Czyli szkoda. RED.

5. Zemsta przyrody za upalną wiosnę jest oczywista. Notujemy w pierwszej połowie lipca chłody i deszcze, jakie się o tej porze rzadko zdarzają. Typowa jesień nam nastała. Pojawiły się grzyby, nie tylko typowe dla letniej pory maślaki czy kurki, ale ludzie pokazywali nam już zebrane spore ilości podgrzybków i zajączków. RED.

6. "W jakim my kraju żyjemy, kto nami rządzi? Kiedy powszechnie było wiadomo, że obiecanych pieniędzy na reformę oświaty nie starczy, kiedy nauczyciele alarmowali, że nie dostają tego, co im gwarantowało ministerstwo oświaty, minister Handtke zapewniał z uśmiechem, że wszystko jest w porządku, tylko nauczyciele rozrabiają, bo mają niską świadomość, bo on wydał wspaniałe broszury, w których wszystko się zgadza. Potem cichcem zwalono na samorządy zadanie wypłacenia nauczycielom zaległych podwyżek. Kiedy te nie mogły tego zrobić, bo ani nie miały własnych pieniędzy, ani nie dostały subwencji na ten cel (a oświata podstawowa jest przecież finansowana przez budżet państwa), w dniu 16 lipca br. minister jak zwykle z uśmiechem oświadczył publicznie, że się pomylił o 800 milionów złotych! Słownie: osiemset milionów złotych! W normalnym kraju taki facet natychmiast poddałby się do dymisji, a w ogóle to zniknąłby z normalnego życia w jakimś zamknięty zakładzie albo karnym, albo psychiatrycznym. Nasz "reformator" uśmiecha się do nas z telewizora, jakby nic się nie stało. Kto za to zapłaci? Czy to my jesteśmy nienormalni? Dlaczego u nas nasi władcy zaczynają zawsze od wspaniałych pomysłów, na które nie mają potem pokrycia w pieniądzach, za które to pomysły płacą później zwykli ludzie zniszczonymi nadziejami i biedą, a kraj bałaganem. Dlaczego nie ma za to kary? Przecież tym sposobem nikogo w Europie nie dogonimy." Nasz komentarz: Być może, że coś się w tej sprawie zmieni od momentu, kiedy zanotowaliśmy sygnał naszego czytelnika (16.07), ale znając dotychczasową politykę kadrową obecnych władz możemy przewidywać, że niewiele, bo przyznanie się tych władz do faulu takiego ministra podważałoby także ich wiarygodność. Co tu zresztą pomoże usunięcie jakiegoś niepoważnego ministra, który na dodatek zrobi nam łaskę, że się poda do dymisji? Bałagan zostanie. Można się raczej spodziewać, że sprawa potoczy się jak z osławionym Alotem z PZU, a społeczeństwo za to i tak zapłaci".
Nauczyciel

7. "Dowiedziałam się przypadkiem, że nasz łobeski cmentarz ma być wkrótce rozbudowywany w kierunku miejskiego lasu, który z kolei ma zostać wycięty i spieniężony na bieżące potrzeby. Cmentarz ma się piąć na tym terenie tarasami pod wykarczowaną górkę. Jeśli to jest prawda, to będzie to prawdziwy zamach na kawał starego, zdobiącego otoczenie miasta, boru, który w tym miejscu wkracza pięknie do samego miasta. Otoczenie naszego grodu nie jest malownicze, stary las jest jedną z niewielu jego ozdób i terenem spacerów mieszkańców i jedną z niewielu atrakcji imponujących przyjezdnym. Ludzie, nie zabierajcie się do niszczenia tego zakątka imponującej przyrody. Przecież miejsc pod nowy cmentarz mamy w okolicy miasta w nadmiarze."
Łobzianka
Spróbujemy ten temat poruszyć na następnej sesji Rady Miejskiej i poinformujemy naszych czytelników, co się w tej bulwersującej sprawie święci. RED.

Kronika policyjna


Przestępstwa kryminalne:
- 12.06. 2000 r. W Zagórzycach został pobity przez nieznanego mu sprawcę Robert N., któremu bandyta ukradł motocykl WSK nr SZL 5623.
- 15.06. W Łobżanach Marian Z. kopiąc i bijąc żonę doprowadził ją do stanu bezbronności, poczym zabrał jej 50 zł i 2 złote pierścionki; został on na polecenie sądu w tym samym dniu osadzony w areszcie.
- 09.06. W Prusinowie nieznany sprawca po oblaniu drzwi garażu wlasn. Andrzeja Z. oleistą cieczą podpalił je. Straty wyniosły 300 zł.
- 14.06. Na ul. Bema nieznany sprawca ukradł rower górski marki Golden Cykle koloru niebieskiego na szkodę Grażyny W.
- 16/19.06. W Łobzie na ul. Niegrzebia nieznany sprawca po wybiciu szyby włamał się do ciężarowego stara i ukradł radioodtwarzacz wart. 400 zł i dowód rejestracyjny pojazdu. Poszkodowany Jan M.
- 14/15.06. W ogródku przy ul. Szosa Świdwińska złodziej włamał się do altanki wlasn. Kazimiery K. i ukradł z niej motorower komar.
- 19/22. W Klępnicy nieznany sprawca włamał się do przyczepy campigowej i ukradł z niej 2 wędki, oprzyrządowanie do połowu ryb wart. 400 zł na szkodę mieszkanki Szczecina Bożeny B. oraz pawilon ogrodowy i kapok ratunkowy wart. 200 zł na szkodę Józefa D. ze Szczecina.
- 21.06. W Łobzie 5 kobiet narodowości cygańskiej wykorzystały stan nietrzeźwości Zbigniewa F. Z Reska i ukradły mu 450 zł.
- 21.06. W Karwowie 3 cyganki wykorzystały nieuwagę Katarzyny K. i ukradły jej z mieszkania 3500 zł i złotą biżuterię wart. 550 zł.
- 24.06. W Łobzie z parkingu strzeżonego przy ul. Niepodległości nieznany złodziej ukradł rower marki Kands wart. 500 zł własn. Radosława D.
- 29.06. W Łobzie młodociany recydywista Marcin R. wybijając szybę płytką chodnikową usiłował włamać się do kiosku z lodami na ul. Bocznej. Został jednak spłoszony i rozpoznany.
- 19/21.06. W Dobieszewie nieznany złodziej po rozmontowaniu dmuchawy zbożowej ukradł z niej silnik elektryczny wart. 1500 zł własn. przedsiębiorstwa rolnego z tej miejscowości.
- 1 /2.07. W ogródkach przy Szosie Świdwińskiej złodziej włamał się do altanki własn. Edwarda Ł. I ukradł z niej nożyce do cięcia drutu, siekierkę, pompkę samochodową i środki ochrony roślin wart. 130 zł.
- 29.06. Nieznani złodzieje ukradli w Bełcznie 40 m/2 pokrycia dachowego z guntamitu na szkodę Elżbiety R.
- 25/27. W Klępnicy nieznany sprawca ukradł Tadeuszowi Sz. z nad jeziora kajak koloru biało-czerwonego wart. 700 zł.
4/6.06. W Klępnicy złodziej po zdemontowaniu okiennicy i wypchnięciu okna w domku campingowym własn. Wojciecha i Elizy G. ukradł materac i kosmetyki do opalania.
- 16.06/ 02.07. W Klępnicy nieznany sprawca po wypchnięciu okna w domku letniskowym własn. Andrzeja B. ukradł radiomagnetofon, sprzęt elektryczny i czapkę myśliwską wart. 140 zł.
- 10/11. W Łobzie nieznany sprawca włamał się do dwóch garaży własn. Stanisława K. i Franciszka Sz. Z garażu Stanisława K. ukradł 8 kompletów wędek z kołowrotkami marki DU i Kormoran wart. 2000 zł; z drugiego garażu nie ukradł nic.
Zaczął się sezon letniskowy, szczególnie narażone są w tym czasie na kradzieże domki letniskowe. Warto je w związku z tym odpowiednio zabezpieczyć i nie pozostawić w nich wartościowych przedmiotów. Przy okazji informujemy, że w związku z nadużyciami, jakie miały miejsce w łobeskiej rzeźni, wszyscy poszkodowani powinni się zgłaszać do Komisariatu Policji w Łobzie w celu ustalenia rozmiarów tych nadużyć.

Tadeusz Rokosz - nacz. Wydz. Kryminalnego KP w Łobzie

Ze starej książki dochodzeń


Oto kolejne, udostępnione nam przez nadkomisarza L. Olizarczyka, milicyjne notatki sprzed 55 lat przenoszące nas w powojenny świat i nieco inne hierarchie materialne i obyczajowe. Niemniej przestępczość i wtedy towarzyszyła społeczeństwu.
· 15.03.1946 r. Zostało skradzione z mieszkania Wandy W. w Łobezie 2 sukienki, 2 pary pończoch, 2 pary bielizny. Podejrzana Katarzyna S.
· 18,03. Defraudacja 20.781 zł i 71 groszy przez Ryszarda B. na szkodę Spółdzielni Spożywców "Dźwignia" w Łobzie. Sprawa w sądzie w Białogrodzie.
· 21.03. We wsi Hagenfelde (?) została śmiertelnie postrzelona Kazimiera D. przez Kazimierza Z. Zmarła na drugi dzień.
· 26.03. Nielegalny wywóz 2 wagonów żyta z Łobezu przez Bronisława A.
· 04.04.Nadużycia (?) popełnione przez zastępcę sołtysa wsi Mudelnow (?) Andrzeja T. na zatrzymanej za kradzież Marii K.
· 27.03. We wsi Karnitz gmina Klein Radów skradziono około 400 zł i zegarek ręczny na szkodę Wincentego B. i Piotra S. przez Piotra F. I Witolda S.
· 28.04. W Ławiczce (Resko) przy ulicy Żukowa została pobita kijem Zofia P. przez Jadwigę M.
· 29.03. Feliks D. wraz z 2 rosyjskimi żołnierzami udali się do wsi Nowy Łabuń do Albina Ż. i zrabowali mu zegarek złoty, 1 parę butów chromowych, 1 parę spodni i pistolet belgijski kaliber 9 mm, następnie wymusili pół litra wódki, którą wypili na miejscu i z podniesionymi do góry rękami zostawili poszkodowanego.
· 31.03. W Ławiczce (Resko) Czesław D. dokonał kradzieży 3 tys. zł gotówki, 2 zegarków, 1 pary uprzęży ogólnej wartości 20 tys. zł teraźniejszych na szkodę Justyna J.
· 03.04 otrzymano zameldowanie, że 22.03.046 r. obywatel Stanisław K. zamieszkały Nowe Schenwalde(?) kupił konia wraz ze źrebakiem od obywatela Henryka M. zamieszkałego we wsi Nowe Wybudowanie (?), pow. Drawsk za 1000 zł. i jak się okazało - koń i źrebak jest skradziony 09.10.45 r. z Nowe Schenwalde od Anieli S., która to konia i źrebaka rozpoznała.
· 05.04. Zameldowano, że 24.12.45 r. został skradziony aparat radiowy i lampa elektryczna w Łobezie przy ul. Browarnej przez G. G. na szkodę urzędnika Jana S.
· 08.04. Koło godz. 13`4o na szosie Łobez - Ławiczka w odległości 5 km od Łobezu milicjanci Jan S. i Stanisław W. znaleźli pocisk artyleryjski i rzucili nim w czołg. Pocisk się rozerwał zabijając na miejscu obu i raniąc w nogi przechodzącego w tym czasie Tadeusza Sz. mieszkańca wsi Glicyk, gm. Neu Kirchen (bodaj Bełczna).

W poprzednim numerze podaliśmy notatkę o prowadzeniu przez administratora majątku Molchow dwustacyjnej gospodarki - po dokładniejszym odczytaniu zapisu możemy stwierdzić, że chodziło o gospodarkę dewastacyjną.
(W.B.)

Z żałobnej karty


1. Władysław Rakoczy 01.11.1917 - 24.06.2000
2. Henryka Konarska 20.12.1926 - 27.06 - " -
3. Anna Ziajłyk 25.04.1906 - 29.06 - " -
4. Andrzej Majczyk 09.12.1964 - 16.06 - " -
5. Stanisława Lebiecka 29.09.1920 - 03.07 - " -
6. Mieczysław Jędrzejczyk 07.10.1936 - 04.07 - " -
7. Czesław Frelek 25.10.1924 - 04.07 - " - (W.B.)
Do Łobeziaka można pisać tutaj: